Zbliżała się druga, gdy goście
wreszcie zaczęli się rozchodzić. Sieć Fiuu na tę noc została otwarta i
większość z zaproszonych mogła wrócić do domów. Byli też tacy, którzy
zdecydowali się zostać i skorzystać z zamkowych sypialni, między innymi rodzina
Weasleyów i Lupin.
Harry rzucił niespokojne
spojrzenie w kierunku Draco. Przez cały wieczór obserwował chłopaka, próbując
wyobrazić sobie ich noc poślubną i w żaden sposób nie mógł znaleźć wyjścia z
zaistniałej sytuacji.
Oparł się o ścianę i spod
półprzymkniętych powiek przypatrywał się mężowi.
Mąż.
No cóż, jak absurdalnym by to
nie było, Malfoy był jego mężem i nosił jego nazwisko, tak jak i on nosił jego.
Draco Lucjusz Apollo Malfoy—Potter i Harry James Potter—Malfoy. Uznali, iż takie rozwiązanie
będzie najmniej krzywdzące i żaden z nich nie sprzeciwił się tej propozycji.
Ślizgon przez większą cześć
życia był jego wrogiem. Potter nie lubił go, uważał za egoistycznego i
rozwydrzonego dupka, traktował jak wcielone zło i naprawdę ciężko było o tym
zapomnieć.
Harry znalazł się w cokolwiek
nieciekawym położeniu i jeżeli ta noc nie miała skończyć się śmiercią jednego z
nich, to musiał zmienić swoje nastawienie i w jakiś sposób zaakceptować
zbliżający się kataklizm.
Westchnął i uważniej zaczął
przyglądać się Ślizgonowi, szukając czegoś, co zadziałałoby na jego korzyść.
Malfoy był szpiegiem podczas
minionej wojny.
Dobrze, punkt dla niego. Tajny
agent w szeregach Voldemorta to nie byle kto. Niezaprzeczalnie pomógł wygrać tę
wojnę, jego informacje były dla Zakonu bezcenne i wiele osób spało dziś snem
sprawiedliwych tylko dlatego, że dzięki Draco mogli w porę zadziałać. Nie
ulegało wątpliwości, że misja, której podjął się jako siedemnastolatek, była
ciężka i niebezpieczna, a tylko wrodzony spryt uchronił go przed okrutną
śmiercią, przeznaczoną dla zdrajców. W dodatku chłopak poświęcił dla sprawy
własnego ojca i tym samym odciął się od rodziny. Harry nie wiedział, czy sam
zdobyłby się na taki krok. Musiał przyznać, że czuł pewien rodzaj podziwu dla
determinacji młodego mężczyzny i siły jego przekonań. Jedno było pewne — jeżeli
Draco czegoś się podejmował, doprowadzał to do końca, nie zważając na koszty.
Draco zaopiekował się bratem.
Kolejny punkt. Dziecko było
bękartem i przyjęcie go do rodziny stanowiło ryzyko, że kiedyś w przyszłości
zagrozi ono pozycji Malfoya jako jedynego dziedzica, a jednak chłopak
zdecydował się nim zająć i robił to naprawdę dobrze. Harry długo nie mógł
uwierzyć, że ktoś taki jak Ślizgon potrafi być tak dobrym i czułym opiekunem.
Najwyraźniej pod maską cynicznego arystokraty kryło się dużo więcej, niż do tej
pory sądził.
Draco był przystojny.
Właściwie odkrył to dopiero
dziś, widząc go stojącego w holu. Do tej pory nigdy nie zastanawiał się nad
walorami zewnętrznymi Malfoya. Ba, nie zastanawiał się nad jego żadnymi
walorami! Jednak jeżeli miał być obiektywny, to musiał przyznać, że widok
mężczyzny ubranego w ślubny strój naprawdę zadziałał na jego wyobraźnię. Tak,
Draco był facetem, na którym ciężko było nie zawiesić wzroku. Wysoki, smukły,
ładnie zbudowany… Wbrew sobie Harry zaczął się zastanawiać, czy jego mąż w
łóżku jest tak samo chłodny i opanowany jak na co dzień i przewrotny uśmiech
rozjaśnił jego twarz. Nie! Na pewno nie. Malfoy zdecydowanie potrafił być
żywiołowy, a kiedy tracił nad sobą kontrolę... Tak, ich bójki były
spektakularne.
Draco był hetero.
Cholera, i całe jego
przemyślenia diabli wzięli. Po co on się w ogóle zastanawiał nad dobrymi
stronami Ślizgona, skoro i tak nic z tego nie będzie?! Mężczyzna prędzej go
przeklnie, niż pozwoli się dotknąć, a Harry nie był już taki pewien, czy
zadowoliłby się jednym dotknięciem.
Przesunął wzrokiem po całej
sylwetce Malfoya, który akurat w tym momencie odwrócił się tylko po to, aby
uchwycić taksujące spojrzenie. Najpierw jego twarz wyrażała zaskoczenie, a
potem uśmiechnął się ironicznie. Potter skrzywił się i odwrócił wzrok,
wychodząc z sali i po drodze żegnając stojącego w przy stoliku Lupina.
Szlag, powinien był się z kimś
przespać, kiedy jeszcze miał czas. Od kilku miesięcy był sam, a to na pewno nie
było korzystne. Obawiał się, że kiedy znajdzie się z Malfoyem w jednym łóżku,
może mieć problem z powstrzymaniem się. W końcu kto by nie chciał sprawdzić,
czy włosy Draco wszędzie mają ten niesamowity odcień platyny? Poza tym, on po
prostu musiał to zrobić, bo inaczej te durne dokumenty nie uzyskają mocy
prawnej, siła wyższa. Tak sobie tłumacz, Potter, w pokoju jest butelka
koniaku, może ona sprawi, że sam w to uwierzysz. Warknął cicho i zaczął
powoli wspinać się po schodach.
W momencie, gdy skręcał do
swoich komnat, z korytarza obok wynurzył się Malfoy. Harry zamrugał, z
zaskoczeniem stwierdzając, że mężczyzna zdołał się przebrać w czarne spodnie i
niebieską koszulę. Szybki był, musiał wyjść zaraz po nim bocznymi drzwiami i
znaleźć jakieś tajne przejście.
Doprawdy, powinien przestać się
zastanawiać, bo traci przez to poczucie czasu.
Draco minął go bez słowa i
stanął w przejściu, rzucając mu dziwne spojrzenie. No tak, wybór sypialni.
Harry, podrapał się po karku i wzruszając ramionami, wysyczał hasło,
jednocześnie instruując węża, że od tej pory powinien wpuszczać pana Malfoya,
nawet kiedy jego nie ma w komnatach. Gad skinął głową i przejście otworzyło się
cicho. Potter cofnął się o krok, przepuszczając blondyna przed sobą i wszedł za
nim do swojego salonu.
— Proponuję napić się czegoś —
mruknął, podchodząc do barku.
Malfoy skinął głową, nie
spuszczając z niego uważnego spojrzenia. Harry odwrócił się i sięgnął do barku.
To już druga noc, gdy raczył się z Draco koniakiem, czyżby miało im to wejść w
nawyk? Powoli napełnił kieliszki i odstawił butelkę na blat, po czym odwrócił
się, chcąc podejść do chłopaka. Ku jego zaskoczeniu, ten stał tuż przed nim.
— Eee… — Inteligentnie otworzył
usta, przyglądając się rozpiętej koszuli mężczyzny. — Malfoy, naprawdę uważam…
Draco przysunął się jeszcze
bliżej i delikatnie wyjął z jego rąk kieliszki, odstawiając je na barek. Ich
ciała niemal się stykały i Harry poczuł, jak jego nozdrza wypełnia kwiatowy
zapach słodkiej konwalii. Co do cholery… zdążył pomyśleć, zanim
pochłonęły go usta Malfoya. Pocałunek był gwałtowny, niemal desperacki. Dłonie
mężczyzny błądziły po jego ciele w szalonym tempie, zrzucając kamizelkę i
rozrywając koszulę. Kilka guzików potoczyło się po podłodze.
Ślizgon smakował bananem i
czymś, czego Harry nie potrafił zidentyfikować, a co zdecydowanie mu nie
odpowiadało. Jego usta były suche i jakby niewprawne, a jednak nie pozwalały
odpowiedzieć na pocałunek, dominując go w sposób graniczący z gwałtem.
Potter szarpnął się i odepchnął
blondyna, instynktownie wyciągając przed siebie ręce.
— Mal… Draco, przestań! —
warknął, patrząc na niego ze złością. — Powinniśmy najpierw porozmawiać.
Malfoy zmrużył oczy, jakby go
nie dosłyszał, na powrót przylgnął do jego ciała, ocierając się i gładząc tors
zimnymi dłońmi. Jego język prześlizgnął się po obojczyku, zmierzając w dół.
Potter sapnął i chwycił go za
ramiona, potrząsając nim gwałtownie.
— Kurwa, dosyć! — krzyknął
rozeźlony. — Pogięło cię do reszty?
Blondyn spojrzał na niego
zranionym wzrokiem i jęknął coś cicho. Złoty Chłopiec potrząsnął głową, nadal
trzymając go na dystans.
— Nie rozumiem, co w ciebie
wstąpiło — powiedział, przyglądając mu się w szoku. Wbrew temu, co czuł, jego
ciało zdążyło zareagować na bliskość chłopaka. Malfoy w rozpiętej koszuli, z
potarganymi włosami i zaczerwienionymi policzkami, prezentował sobą obraz
istnej rozpusty i Harry musiałby być ze stali, aby nie zacząć odczuwać
pożądania. Jednak… nie potrafił. Nie w ten sposób, nie kiedy Ślizgon rzucał się
na niego jak zwierzę.
Natrętna myśl wtargnęła do jego
umysłu. Czy Draco był aż tak zdesperowany, aby zrobić to szybko i bez słowa?
Poczuł się poniżony w najgorszy z możliwych sposobów. Jego mąż musiał uważać
seks z nim za odrażający. On jest hetero! To zupełnie normalne. Usiłował
jakoś się uspokoić, jednak poczucie poniżenia było silniejsze.
***
Draco obserwował wyjście Pottera
z niejakim zdenerwowaniem. Pożegnał już ostatnich gości w sali i na pozór
spokojnie skierował się w stronę drzwi. Zaraz po ślubie skorzystał z
myślodsiewni Severusa i pozbył się natrętnej myśli o wydarzeniach w
ministerstwie. To wyciszyło chociaż trochę jego skołatany umysł.
W żołądku czuł supeł, który od
kilku godzin nie chciał się poluźnić. Jak miał niby sprawić, żeby Złota Zakała
Ludzkości się z nim przespała? Przecież ten narwany Gryfon w momencie, gdy go
dotknie, rzuci na niego klątwę i będzie miał cholerne szczęście, jeżeli nie
straci przy tym żadnej części ciała. Może powinien zastosować na sobie czar
zmiany płci? W jakiejś księdze widział to zaklęcie, jednak na samą myśl robiło
mu się niedobrze. Nie! Musi przekonać Pottera, że dobro ich wszystkich wymaga
poświęcenia. Znając jego bohaterski charakter, przełknie on niechęć i pozwoli
mu na konsumpcję.
Konsumpcja — to słowo było takie
zimne i pozbawione finezji. Musi przestać o nim myśleć, bo nawet widok Wybrańca
mu nie pomoże.
Draco nie oszukiwał się. Od
czasu ich rozmowy na boisku uważnie obserwował mężczyznę i znajdował go nader
pociągającym. Potter był wysoki, umięśniony w odpowiednich miejscach. Miał
przystojną twarz, której ozdobą były duże szmaragdowe oczy i pełne usta. Gryfon
poruszał się w nieświadomie zmysłowy sposób, było w nim coś z dużego kota.
Ślizgon zakładał, że był to efekt ciężkiej pracy jako szukającego i
późniejszego aurora. Jednym słowem, jego mąż to ktoś, kogo chętnie widziałby w
swoim łóżku, a że przy okazji był to Złoty Chłopiec? Cóż, zaliczeniem Pottera
naprawdę nie każdy mógł się pochwalić.
— Draco, gotowy na noc poślubną?
— Głos Michaela spowodował, że zatrzymał się w pół kroku.
— Czy to cię dziwi? — Spojrzał
na niego, opierając się niedbale o futrynę.
— Właściwie to nie, jednak nie mogę
zrozumieć, dlaczego Potter? — Na jego twarzy zagościł cyniczny uśmieszek, lecz
oczy pozostały poważne. Widać było, że zależy mu na odpowiedzi, co niezmiernie
dziwiło Malfoya. Owszem, zauważył, że jego świeżo poślubiony małżonek był w
dość bliskiej przyjaźni ze Ślizgonem, jednak to nie usprawiedliwiało jego
ciekawości.
— Pomyśl chwilę, Złoty Chłopiec,
Wybraniec, Zbawca Świata. To ikona. — Draco uśmiechnął się z przekąsem. —
Malfoy nigdy nie przegapi czegoś, na czym można zarobić.
— Czyli to związek z czysto
materialistycznych pobudek? — Michael zesztywniał, lecz na jego twarzy nadal
gościł ten sam wyraz. — Dlaczego w takim razie zdecydowaliście się na
połączenie mocy? Nie jesteś takim głupcem, aby ryzykować własne życie bez
potrzeby.
— Hmm… Przyłapałeś mnie. — Draco
potarł w zamyśleniu brodę. — Właściwie łączy nas bardzo silne uczucie. Odkrycie
tego było jak uderzenie tłuczkiem, potem już nic nie było takie samo. —
Strzepnął z szaty jakiś niewidoczny okruch. — Co nie zmienia faktu, że Harry
jest, kim jest. Miłość i biznes, czy to się nie dopełnia?
Michael przyglądał mu się z
namysłem. Miał dziwne przeczucie, że nie wszystko tutaj jest takie, na jakie
wygląda. Przez całe wesele obserwował obu mężczyzn i było widać, że przebywają
ze sobą dostatecznie długo, aby nie powstały plotki. Harry był wyraźnie spięty,
a na twarzy gościł fałszywy uśmiech. Znał go na tyle, aby wiedzieć kiedy
chłopak kłamie. Malfoy zdecydowanie coś ukrywał.
— Jeżeli go skrzywdzisz…
— To co mi zrobisz, Miki? Możesz
być jego przyjacielem, ale ja jestem jego mężem. — W oczach Draco błysnęła
groźba. — Nie zbliżaj się do niego, jeżeli masz zamiar mieszać. Uwierz, nie
chcesz mieć we mnie wroga.
— Nie groź mi, Draco. —
Mężczyzna rzucił mu niechętne spojrzenie i ruszył w kierunku wyjścia, gdzie
czekał na niego wyraźnie zniecierpliwiony Dennis. Mijając blondyna, przystanął
i spojrzał na niego złośliwie. — Tak między nami, jego kark jest wyjątkowo
wrażliwy, niemal ci zazdroszczę. Ciekawe czy płomień płonący w Złotym Chłopcu
zdoła stopić sopel lodu, jakim jesteś. — Zniknął za drzwiami, pozostawiając
Malfoya, w stanie całkowitego osłupienia.
Draco przez chwilę stał jak
spetryfikowany. Co to, do cholery, było? Jego myśli pędziły jak szalone.
Potter lubił kobiety, skąd więc Michael znał takie szczegóły? A może coś
przegapił? Czyżby nie wiedział czegoś o swoim mężu? Wbrew sobie poczuł, jak
zalewa go fala złości. Gryfon najwyraźniej był kimś więcej niż tylko
przyjacielem Ślizgona. Z jednej strony miałoby to swoje plusy, gdyż niwelowało
problemy łóżkowe, z drugiej… Draco czuł zawód. To było bardzo przewrotne uczucie.
Powoli wszedł na schody,
kierując się do swej sypialni. Przystanął pod obrazem smoka i z namysłem
spojrzał ku komnatom Harry'ego. To była jego noc poślubna, poświecił naprawdę
wiele dla tej szkoły i niech go diabli, jeżeli czegoś z tego nie będzie miał.
Zdecydowanym krokiem podszedł do przejścia prowadzącego do pokoi Pottera i
groźnym spojrzeniem zmierzył wijącego się gada. Jednak zanim zdążył cokolwiek
powiedzieć, obraz przesunął się, wpuszczając go do środka.
***
Widok stojącego w przejściu
Malfoya spowodował, że w dłoni Harry'ego instynktownie pojawiła się różdżka, a
on sam cofnął się za barek. Co jest, kurwa?!
— Pan Draco sssgodnie z
poleceniem sssossstał wpusssszczony — zasyczał wąż, przerywając ciszę.
— Jesssteśśś pewien, że to
Malfoy?
— Ssstruktura wassszej magii
jessst terasss połączona, nie mylę sssię, to barssso wyraźne. — Gad zwinął
się w kłębek.
Harry momentalnie skierował
różdżkę na stojącego przed nim mężczyznę.
— Kim. Ty. Do. Cholery. Jesteś! —
wysyczał, jednak teraz zdecydowanie był to język angielski.
Fałszywy Malfoy cofnął się o
krok z przerażonym wyrazem twarzy.
— Harry, ja… — Głos blondyna był
cichy i niepewny, po bladych policzkach zaczęły toczyć się łzy. Całe ciało
zatrzęsło się i chłopak wybuchnął płaczem, powodując tym samym, że Wybraniec
nerwowo spojrzał na stojącego pod ścianą Draco, jakby u niego poszukiwał
pomocy.
— Widzę, że niewiele brakowało,
a nie byłoby mnie przy mojej własnej nocy poślubnej — wycedził Malfoy, gdy
otrząsnął się z pierwszego szoku.
— Nie bądź śmieszny. — Harry
nadal nie opuszczał różdżki. — Mam nadzieję, że to naprawdę ty.
— Jeżeli chodzi ci o osobę z
którą spędziłeś wczorajszy wieczór na dość niecodziennej wizycie, to tak, ja. —
Widok ulgi na twarzy bruneta spowodował, że ruszył w jego kierunku, przystając
dopiero obok niego. — Więc kim jest to coś? — Wskazał z obrzydzeniem na swego
sobowtóra.
— Dobre pytanie. — Potter, który
przez cały ten czas patrzył na Draco, odwrócił głowę w stronę intruza. —
Eliksir wielosokowy, prawda? Masz dwa wyjścia: albo mówisz od razu, kim jesteś
i co chciałeś zrobić, albo poczekamy tutaj w trójkę, aż przestanie działać.
— Mam u siebie antidotum. —
Malfoy wzruszył ramionami, widząc zdziwiony wzrok Harry'ego. — Korzyści płynące
z bycia chrześniakiem Mistrza Eliksirów.
— Przydatne koligacje. —
Wybraniec uśmiechnął się lekko, po czym jego spojrzenie na powrót stwardniało.
Oparł się o barek i jakby od niechcenia zaczął bawić się różdżką. — Widzisz,
mój tajemniczy nieznajomy, my aurorzy mamy takie powiedzenie: „Kiedy perswazja
zawodzi, sięgnij po Tormente", inaczej: cel uświęca środki. —
Skrzywił się złośliwie. — Wiesz, że człowiek potrafi znieść zaskakującą ilość
bólu? — Szybkim ruchem rzucił na pokój Silencio. — Nie chcemy nikogo
obudzić, prawda?
— Przestań! — Chłopak jęknął
cicho, cofając się ze strachu. — Nie zrobisz tego! Nie jesteś już aurorem, a
Malfoy będzie świadkiem!
— Naprawdę? — zdziwił się Harry.
— Draco, czy dzisiejszej nocy wydarzyło się coś, co skłoniłoby cię do zeznań
przeciwko własnemu mężowi? — Spojrzał na mężczyznę pytająco.
— Niedopełnienie obowiązków
małżeńskich? — prychnął kpiąco blondyn, usiłując ukryć zaskoczenie wynikające z
zachowania Pottera. Czy on naprawdę miał zamiar rzucić zaklęcie torturujące?
Ten wieczór zapowiadał się wyjątkowo interesująco, a jego nowo poślubiony
małżonek okazał się osobą zdecydowanie wartą bliższego poznania.
— Myślę, że winę za to zwalimy
na naszego nieproszonego gościa. — Wybraniec zaśmiał się zimno, z satysfakcją
patrząc, jak pod fałszywym Draco uginają się nogi i cofa się on praktycznie na
czworaka, byle dalej od niego. Kucnął, przykładając różdżkę do ust i
przekrzywił głowę, jakby się nad czymś zastanawiał. — Wiesz, myślę, że
pominiemy perswazję, zniszczyłeś moją koszulę. — Podniósł z ziemi oderwany
guzik, przyglądając mu się z zaciekawieniem.
— Dlaczego to robisz? — Cichy
głos sprawił, że spojrzał w stronę intruza. — Dlaczego jesteś taki okrutny?
Chciałam ten jeden raz… ostatni raz spróbować, poczuć jak to jest być kimś,
kogo kochasz. Nawet jeżeli musiałabym poświęcić to, kim jestem. Dlaczego on,
Harry? — Blondyn wyciągnął oskarżycielsko palec w kierunku Malfoya. — Co w nim
jest takiego czego zabrakło mnie? Wredny, zimny, egoistyczny Ślizgon! — Głos
podnosił się z każdym wypowiedzianym słowem. — Byłam z tobą zawsze! Czekałam na
ciebie! Stałam u twego boku w najgorszych chwilach! I co? Co za to dostałam?!
Odrzuciłeś mnie jak zużytą, niepotrzebną rzecz!
— Ginny? — Harry podniósł się,
patrząc z niedowierzaniem. — Coś ty zrobiła?
— Co ja zrobiłam?! — wrzasnęła,
ręką rozmazując na twarzy łzy. — Chciałam jeden raz poczuć się kochana! To
wszystko! Chciałam, abyś zrobił to ze mną, chciałam mieć co wspominać… —
Zająknęła się, łkając rozpaczliwie. — Co ty wyprawiasz, Harry?! To Malfoy!
Mężczyzna! Jak możesz chcieć z nim być?! Ty nie jesteś taki!
— Jaki, Ginny? — Głos Harry'ego
nagle stał się odległy i zimny. Draco spojrzał na niego z zainteresowaniem. —
Wykreowałaś sobie obraz idealnego faceta, a to z rzeczywistością nie ma nic
wspólnego. Wiesz, dlaczego nigdy nam się nie układało? Dlaczego nigdy z tobą
nie byłem w ten sposób?
— Nie… — Spojrzała na niego z
przerażeniem — To niemożliwe…
— Potter lubi chłopców. — Malfoy
postanowił zaryzykować.
— Nieprawda! — Spojrzała na
niego, w jej wzroku czaiła się histeria. — Nie masz niczego, czego ja bym nie
mogła mu ofiarować.
— Właściwie, wydaje mi się, że
mam coś czego ty nie masz — wycedził ironicznie. — Eliksir wielosokowy być może
ofiarował ci to… jednak wątpię, abyś potrafiła się nim odpowiednio
posłużyć.
Czerwony rumieniec zalał blade
policzki, kiedy do Ginny dotarło, o czym mówił blondyn.
— Harry, myślę, że najwyższy
czas na antidotum. Dochodzi trzecia w nocy, a przed nami ta najprzyjemniejsza
część wieczoru. — Spojrzał na Pottera sugestywnie.
Nerwy Harry'ego były napięte do
granic możliwości. Aluzja Malfoya co do jego orientacji zupełnie wytrąciła go z
równowagi. Właściwie bał się konfrontacji. Czy Draco zarzuci mu kłamstwo, gdy
Ginny opuści to pomieszczenie? Do tej pory nie potwierdził domysłu Ślizgona,
ale też nie zaprzeczył. Ciche Accio spowodowało, że podniósł głowę i
ujrzał w ręce męża buteleczkę z żółtawym płynem. Mężczyzna podszedł do swojego
sobowtóra i wręczył mu eliksir.
— Pij i wynoś się. Podawanie ci
tego to czyste marnotrawstwo, ale nie mam zamiaru pozwolić, żebyś paradowała w
mojej postaci po korytarzach. To uwłacza nazwisku Malfoy.
Dziewczyna wyrwała fiolkę z jego
ręki i bez namysłu połknęła jej zawartość. Harry przez chwilę zastanawiał się,
co by było, gdyby okazała się ona trucizną, jednak szybko uznał, iż zadziałała
tutaj nabyta podejrzliwość aurora. Kiedy podniósł wzrok, na podłodze, w za
dużym męskim ubraniu siedziała drobna, rudowłosa dziewczyna, patrząc na niego
rozpaczliwie. Draco szarpnął ją za ramię i postawił na nogi, po czym pchnął w
kierunku drzwi. Potter otworzył usta, aby zaprotestować przeciwko takiemu
traktowaniu kobiety, jednak w tej samej chwili przypomniał sobie, jak bardzo go
zraniła swym zachowaniem. Podniósł się i bez słowa odwrócił w kierunku barku,
jednym haustem opróżniając napełniony kieliszek.
— Potter, frapuje mnie jedno…
Przyszedłem za wcześnie, czy za późno? — Głos Draco zabrzmiał tuż za jego
plecami.
— Wiesz dobrze, że na początku
myślałem, że to ty — odgryzł się Harry.
— Dlatego wyglądasz jak ktoś po
całkiem udanej grze wstępnej? — Ślizgon stanął tuż obok niego i sięgnął po
drugi kieliszek.
— Masz z tym jakiś problem,
Malfoy? Sam przed chwilą stwierdziłeś, że jestem gejem, więc dlaczego sądzisz,
że odrzuciłbym taką możliwość?
— Bo to nie byłem ja! — Draco
upił trochę trunku i spojrzał na niego zirytowany, ale też częściowo
rozbawiony. Złoty Chłopiec o mało nie pieprzył się z jego sobowtórem. Doprawdy,
intrygujące.
— Zakładam, że była to jedyna
możliwość zaciągnięcia cię do łóżka — odpowiedział sucho Gryfon. — Może
powinienem zacząć żałować straconej okazji.
— O czym ty, do cholery, mówisz?
— Blondyn dokończył koniak i odstawił szkło na blat.
— Malfoy, do tanga trzeba
dwojga, a ja zdecydowanie nie jestem kobietą! — Harry wywrócił oczami.
— Merlinie, Potter... — Draco
wystudiowanym ruchem przeciągnął ręką po włosach, odrzucając do tyłu głowę. —
Czy naprawdę muszę zadeklarować się jeszcze bardziej jednoznacznie?
— Ty…
— Och, zdecydowanie ja. —
Ślizgon uniósł brew, patrząc na niego kpiąco.
— Hmm…
— Tak, pomijając ten jakże
przykry incydent sprzed chwili, na czym skończyliście? — Malfoy postąpił krok w
kierunku Harry'ego. Brunet wciągnął głęboko powietrze. Nie, to zdecydowanie nie
były konwalie. Malfoy pachniał jak dojrzałe cytrusy, świeżo zerwany jaśmin,
delikatny cedr i szczypta wanilii. Nie wiedział, jakiej wody używa mężczyzna,
ale w tej chwili to nie było ważne. Najbardziej interesowało go to, że zapach
pomimo swej intensywności nie przytłaczał, lecz działał na jego zmysły w sposób
bardzo zadowalający.
— Właściwie trudno to nazwać
jakimkolwiek początkiem — wyksztusił, zastanawiając się, do czego to wszystko
prowadzi.
— Cóż, zabrało finezji. — Kącik
ust Draco uniósł się w ironicznym uśmieszku.
— Najwyraźniej. — Harry
przełknął ślinę. Merlinie, świat oszalał, chciał tego Ślizgona tu i teraz. Tak,
naprawdę powinien był przespać się z kimś, kiedy jeszcze był ku temu czas, może
teraz nie odczuwałby tak palącej potrzeby.
— Niszczenie tak wspaniałych
ubrań powinno być karalne. — Mężczyzna dotknął koszuli Pottera w miejscu, gdzie
została naderwana i przesunął palcem wzdłuż poszarpanego szwu.
Brunet wciągnął powietrze, gdy
palce Malfoya zetknęły się z jego skórą. Wbrew sobie poczuł, jak jego ciało
powlekło się drobniutką gęsią skórką. Nie może! Nie może przecież iść do łóżka
z Draco! Na Merlina! Są chyba na tym świecie jakieś bariery, których nie
powinno się przekraczać, prawda? To Fretka, a on jako dobry Gryfon ma swoje
zasady i nigdy ich nie złamie. Nie ma mowy!
Ręka Draco cofnęła się i Harry
poczuł się nagle bardzo osamotniony. Ślizgon przyglądał mu się przez chwilę z
rozbawieniem, po czym oparł dłonie na blacie, po obu stronach jego bioder,
więżąc go pomiędzy sobą a barkiem. Zagryzł wargę, gdy poczuł, jak dzięki temu
manewrowi ich biodra się zetknęły. Penis Pottera drgnął radośnie. Zdrajca! Odwrócił
głowę, uciekając spojrzeniem od jasnoniebieskich oczu i koncentrując się
obrazie. Wąż… Węże z natury są chłodne, syczące i mają ostre zęby, w dodatku
atakują swoją ofiarę z zaskoczenia. Te gady wiją się pośród traw, są długie,
śliskie, a ich ciało pręży się i… Ja pierdolę! Jego prywatny wąż
podskoczył w momencie, gdy Ślizgon dotknął językiem wyeksponowanej szyi.
Spojrzał w dół. Kiedy jego ręce spoczęły na biodrach blondyna? Merlinie, tracił
kontrolę nad własnym ciałem. Podniósł wzrok i uchwycił zaciekawione spojrzenie
Draco.
— Wyglądasz jakbyś szedł na
stracenie. Nie jesteś prawiczkiem, prawda? — Oczy Malfoya przybrały barwę
zachmurzonego nieba.
— Mam dwadzieścia dwa lata —
warknął Harry, jakby to cokolwiek wyjaśniało.
— Weasley też ma, a jakoś wątpię,
aby łóżko kojarzyło mu się z czymś innym niż sen i polucje. — Blondyn
uśmiechnął się krzywo.
— Proszę cię, nie mów o Ronie w
takiej chwili. — Potter z ulgą stwierdził, że jego gad rozluźnił się
nieznacznie.
— Masz rację, to zabija wszelką
romantyczność. — Draco skinął głową.
— My nie jesteśmy romantyczni,
Malfoy. — Spojrzał na niego z pobłażaniem.
— Potter, to nasza noc poślubna.
Chcesz czy nie, musimy to zaakceptować. Pozwól, że nakreślę ci obraz sytuacji.
Ty jesteś gejem i ja jestem gejem, ty masz penisa i ja mam penisa. Pytanie
brzmi: co z tym zrobimy? Dodam tylko, że wspólne rękodzielnictwo, jakkolwiek
wyuzdanie by to nie zabrzmiało, nie sprawi, że magia uzna ten związek za
skonsumowany.
— Więc proponujesz mi seks —
skwitował Harry, mimowolnie uśmiechając się lekko.
— Bardzo dobry seks,
przynajmniej z mojej strony. — Oczy Draco pociemniały.
— Raczej nie mam możliwości
odmówić, prawda? — Gryfon oblizał wyschnięte usta, co nie umknęło uwadze
blondyna.
— Jeżeli tak bardzo brzydzi cię
myśl, że masz to zrobić ze mną… — Twarz Malfoya stężała, a on sam postąpił krok
do tyłu.
Ręce Harry'ego zatrzymały go i
przyciągnęły z powrotem, zaciskając się mocniej na jego biodrach.
— Właściwie to bardzo kusząca
myśl.
Ciało Ślizgona wyraźnie się
rozluźniło.
— Więc masz zamiar coś z tym
zrobić? — zapytał spokojnie.
— Tak myślę. — Dłonie Pottera
prześlizgnęły się na jego plecy, powoli wysuwając koszulę ze spodni męża. Ciche
westchnienie wyrwało się z piersi mężczyzny, gdy poczuł na skórze chłodne palce
Gryfona.
— I nie wycofasz się w połowie,
bo nagle dopadną cię wątpliwości?
— Nie sądzę. — Harry z
zainteresowaniem gładził linię kręgosłupa Ślizgona. Ciało było ciepłe i
gładkie. Poczuł, że bardzo chciałby zbadać je całe, zobaczyć, czy wszędzie jest
tak cudownie delikatne.
— Zważ, że nie mam ochoty
prowadzić z tobą tej monosylabicznej dyskusji do rana. Zawsze uważałem, że
nadmierne gadulstwo jest oznaką zdenerwowania, a to wybitnie nie…
— Zamknij się, Malfoy. — Usta
Złotego Chłopca spoczęły na wargach męża, skutecznie go uciszając.
To zdecydowanie było inne
przeżycie niż to, którego doświadczył kilkadziesiąt minut wcześniej. Usta Draco
były miękkie i bez oporów rozchyliły się pod naciskiem, pozwalając mu na
pogłębienie pocałunku. Ślizgon smakował kroplą koniaku i słodkich pomarańczy.
Jego język zdecydowanie nie miał w sobie niczego z nieśmiałości i chętnie zapraszał
do zabawy.
Harry westchnął z przyjemności. Pieprzyć
zasady!
Koszula łagodnie opadła na
podłogę, gdy sprawne palce Draco poradziły sobie ze spinkami przy mankietach.
Przesunął opuszkami palców po gładkiej, oliwkowej skórze Gryfona, napawając się
widokiem. Miał rację, Potter był naprawdę wspaniale zbudowany. Ciekawe czy
wszędzie… Poczuł chłodne powietrze na ciele i zamrugał zdezorientowany. Harry
nie bawił się w powolne pozbawianie go garderoby, najwyraźniej posłużył się
magią bezróżdżkową, a rozgrzane już dłonie badały krzywiznę bioder blondyna.
Draco poczuł się zakłopotany tym, że został tak swobodnie wystawiony na widok
głodnych oczu Wybrańca i odruchowo przylgnął do jego piersi, jakby chciał
ograniczyć mu pole widzenia. Kontakt skóry ze skórą był elektryzujący.
Gryfon był ciepły, niemal
gorący. Jego własne ciało chyba nigdy nie osiągnęło takiej temperatury, jednak
Malfoy miał wrażenie, że w tej chwili szybko dostosowywało się do tej
gwałtownej zmiany. Rozpaczliwie zapragnął więcej. Więcej ciepła, więcej skóry,
więcej dotyku. To, że Potter nadal był w spodniach, zaczęło mu niewiarygodnie
przeszkadzać. Chciał poczuć go pod sobą całego, nagiego i rozpalonego.
Dotyk nagich ud Harry'ego był
dla niego wstrząsem. Znieruchomiał w momencie, gdy zrozumiał, co się stało.
— Jasna cholera! — wyrwało się z
jego ściśniętego gardła. — Jak?
— Mnie nie pytaj, to ty —
skwitował krótko Potter, zaciskając jednocześnie dłonie na jego nagich
pośladkach. To było dla Draco kolejnym szokiem, nigdy by się nie przyznał, ale
do tej pory jego moc opierała się na różdżce, więc jakim cudem…
Harry poruszył się lekko i ich
penisy otarły się o siebie. Doznanie było tak intensywne, że skutecznie
wypędziło z głowy Ślizgona wszelkie zbyteczne myśli. Cofnął się, pociągając
mężczyznę w stronę kanapy, lecz Potter zamiast podążyć za nim, mocniej objął go
w pasie, na powrót przyciskając do siebie. Usta bruneta wyznaczały ścieżkę
wzdłuż jego szyi, liżąc i kąsając delikatnie. Z gardła Draco wydobył się cichy
jęk, a kolana ugięły się pod nim, gdy wargi męża zacisnęły się w miejscu, gdzie
można było wyczuć przyspieszony puls.
Powoli osunęli się na miękki
dywan. Malfoy objął przygniatające go ciało, prawie krzycząc o więcej
pieszczot. Poczuł język kochanka trącający delikatnie jego sutek i wygiął się
lekko, ocierając przy tym o udo bruneta, które znalazło się nagle pomiędzy jego
nogami.
Harry uniósł głowę, uśmiechając
się lekko. Roziskrzonym wzrokiem zmierzył leżące pod nim idealne ciało
mężczyzny.
Draco naprawdę wszędzie był
blondynem!
Delikatne, jasne włoski
pokrywały mleczną skórę jego ud, prawie zlewając się z nią i stając się przez
to praktycznie niezauważalnymi.
Pochylił się i wsunął ciekawski
język do pępka, wyrywając tym samym z ust Malfoya sapnięcie. Poczuł, jak palce
chłopaka zanurzają się w jego włosach, popychając jego głowę niżej.
Uśmiechnął się złośliwie,
kąsając płaski brzuch i liżąc biodra. Głaskał wrażliwą skórę ud, przesuwając
palcami ku ich wnętrzu.
Przed jego oczami drgał
spragniony pieszczot członek Draco, tak jak i on sam smukły i doskonały.
Zapragnął nagle sprawdzić, czy jest też tak samo gładki jak reszta tego
arystokratycznego ciała. Pochylił głowę i trącił nosem jądra mężczyzny, z
radością wsłuchując się w jego ciche, gardłowe jęki.
Kto by pomyślał, że za tą
chłodną powłoką kryje się tak namiętny kochanek…
Poczuł aromat piżma. Perfumy
Ślizgona, zmieszane z jego naturalnym zapachem, stanowiły połączenie
pobudzające zmysły do szaleństwa. Jego własny członek domagał się więcej uwagi,
lecz postanowił na razie go zignorować.
Palce Draco zacisnęły się w jego
włosach niecierpliwie. Westchnął zadowolony i wreszcie pozwolił sobie
skosztować tego, co tak bardzo go kusiło. Tak, penis Malfoya był tak samo
gładki jak reszta jego ciała. Przesunął po nim językiem, zbierając z czubka słonawe
krople i rozprowadzając je po całej jego długości.
Biodra mężczyzny szarpnęły się
ostro. Unieruchomił je dłońmi, mocniej przyciskając do dywanu, po czym spojrzał
w górę.
Oczy Draco zasnuwała delikatna
mgiełka, sprawiając, że lśniły jak dwie srebrne monety i wpatrywały się w niego
desperacko. Uśmiechnął się lubieżnie i nie przerywając kontaktu wzrokowego,
powoli zanurzył jego domagającą się dalszej uwagi męskość w ciepłym wnętrzu
swych ust.
— O, Merlinie — jęknął Ślizgon,
zamykając oczy, jednak zaraz na powrót odszukał wzrokiem spojrzenie Pottera.
Głowa Harry'ego unosiła się
rytmicznie, a jego język nieprzerwanie sunął po prężącym się z rozkoszy
członku. Dłoń Gryfona rozsunęła bardziej uda Draco, pieszcząc delikatnie
nabrzmiałe jądra. Uniósł głowę i zassał końcówkę penisa, wsuwając język do
szczeliny, po czym znów wsunął go prawie całego do ust.
Zamruczał, a Ślizgon jęknął
głośno, czując bardzo pobudzające drgania wokół swej męskości. Jeżeli Harry
zrobi to jeszcze raz, dojdzie…
To otrzeźwiło go na tyle, że
delikatnie pociągnął czarne włosy, nie pozwalając Gryfonowi na więcej.
Potter spojrzał na niego
zdziwiony, jednak posłusznie podsunął się do góry, oddając Draco inicjatywę.
Przez chwilę całowali się namiętnie,
przygryzając i ssąc swoje wargi, badając krzywiznę zębów i pozwalając sobie na
krótkie, urywane jęki.
Harry poczuł nagle, że leży na
dywanie, a Draco przejmuje kontrolę nad sytuacją.
Usta Malfoya znaczyły wilgotną
ścieżkę wzdłuż jego szyi, powoli przesuwając się w kierunku sutków. Gdy poczuł,
jak zęby chłopaka zaciskają się na jednym z nich, jęknął głośno i przesunął
dłońmi po kształtnych ramionach. Pośladki Draco były wypięte do góry, kiedy on
sam klęczał pomiędzy jego nogami, teraz badając językiem brzuch.
Harry zacisnął palce, czując,
jak bardzo chciałby dotknąć tych mlecznych półkul, zagłębić się pomiędzy nie i…
— Tak, właśnie tak… — wyjęczał,
zapominając, o czym myślał przed chwilą.
Jego kręgosłup wygiął się
konwulsyjnie. Usta Draco były tak niewiarygodnie gorące i utalentowane.
Poruszały się wolno, badając każdy milimetr jego członka, pieszcząc go i ssąc
raz mocniej, to znowu subtelniej, jakby chciały zapamiętać jego kształt i smak.
Ręce Malfoya gładziły jego
pachwiny, przesuwały się na uda, rozchylając je szeroko i wędrowały wzdłuż
szczeliny pomiędzy pośladkami Harry'ego, gładząc ją i naciskając delikatnie na
ukryte pomiędzy nimi wejście.
Niesamowite usta opuściły nagle
drżący z podniecenia członek i przesunęły się niżej, biorąc w posiadanie napięte
jądra mężczyzny. Chwilę później Gryfon miał wrażenie, że Draco coś mówi, jednak
krew szumiąca w jego uszach skutecznie utrudniała mu skupienie się na
jakichkolwiek słowach. Do rzeczywistości przywróciło go poczucie śliskości w
najbardziej intymnym miejscu jego ciała. Coś napierało na nie i otwierało wolno
i łagodnie, zagłębiając się i badając je ze znawstwem.
— Co ty robisz, Malfoy? —
wyjęczał w momencie, gdy jeden z palców Draco wsunął się w niego, budząc
uczucie lekkiego dyskomfortu.
— A jak myślisz, Potter? —
Ślizgon uniósł głowę, na powrót pochylając się nad jego penisem. W momencie,
gdy drugi palec dołączył do pierwszego, jego język przebiegł wzdłuż sączącego
się z rozkoszy członka.
— Niby dlaczego ja mam być na
dole? — Harry westchnął z przyjemności, jednak nie sprawiło to, że jego
wątpliwości zniknęły.
— Bo jesteś dobrym i uległym
Gryfonem? — Draco uśmiechnął się lubieżnie, pochylając głowę i zaciskając usta
wokół pulsującej męskości.
— To… to… to wcale nie jest…
cholera, nie przestawaj… wytłumaczenie — wyjęczał Potter.
— Równie dobre jak inne. —
Malfoy lizał teraz główkę członka, jednocześnie krzyżując palce we wnętrzu
Harry'ego i rozciągając go powoli. Brunet nie wiedział, czy użył on zaklęcia,
czy może przywołał jakiś lubrykant, jednak uczucie śliskości i gorąca było
niesamowite.
— Maaalfoy — zawył chłopak, gdy
trzeci palec dołączył do pozostałych. — Powinniśmy to… prze… przedyskutować. —
Szarpnął biodrami, gdy nagle Draco uniósł głowę i zgiął palce, muskając
delikatnie czuły węzeł w jego wnętrzu. — O cholera, zrób to jeszcze raz —
wycharczał.
— Jestem starszy, mam
pierwszeństwo. — Draco uśmiechnął się radośnie i po raz kolejny dotknął
prostaty, pocierając ją mocno. — Przestań, zrób to jeszcze raz… Jesteś taki
niezdecydowany, Harry.
— Więcej! — Potter doszedł do
wniosku, że nie będzie się w tym momencie kłócił.
Draco wysunął palce i wytarł je
o poszarpaną koszulę Gryfona.
— Odwróć się — mruknął, klepiąc
go lekko w pośladek. Harry obdarzył go rozbawionym spojrzeniem, lecz posłusznie
przekręcił się na brzuch, klękając i chętnie wypinając pośladki.
Malfoy przez chwilę podziwiał
widok, jak miał przed oczami. To było naprawdę ekscytujące. Złoty Chłopiec tak
wyeksponowany, tak otwarty, tak… zdeprawowany. — Taki rozpustny — westchnął z
satysfakcją, sięgając po przywołany wcześniej olejek i rozcierając go na swym
członku. Podniósł się i chwycił za biodra mężczyzny, pocierając śliskim penisem
o jego anus. Potter sapnął i mocniej wypiął biodra, ku wielkiej przyjemności
Malfoya. Blondyn pchnął i powoli zagłębił się w ciasne, gorące wejście.
Jak dobrze…
Zatrzymał się, czując jak
mięśnie Pottera zaciskają się na jego członku w geście protestu.
— Rozluźnij się, Harry —
szepnął, pochylając się i liżąc jego łopatkę. Przez chwilę czekał, aż chłopak
przyzwyczai się do tego bolesnego, pomimo przygotowania, uczucia wypełnienia,
po czym wszedł dalej, aż poczuł, że minął tę najtrudniejszą barierę. Wtedy
pchnął biodrami, zagłębiając się do końca. Z jego ust wyrwał się jęk rozkoszy.
Gorące ciało Gryfona otaczało go
ciasno, powodując uczucie mrowienia w dole brzucha. Klęczał tak bez ruchu z
przymkniętymi oczami, czekając na znak ze strony partnera, iż ten jest już
gotowy. Po chwili nastąpił odzew i brunet poruszył się lekko, jakby na próbę.
Draco mocniej zacisnął dłonie na
jego pośladkach, dostosowując się do tempa.
Miał świadomość, że długo tak
nie wytrzyma. Jego ciało było zbyt napięte i błagało o spełnienie.
Westchnął i nieco przyspieszył
ruchy, przylegając jednocześnie do pleców kochanka i zanurzając dłoń pomiędzy
jego udami. Sączący się członek Pottera drgnął i wyprężył się na spotkanie
palców.
Pieścił go powoli w rytm ruchów
bioder, drugą ręką gładząc brzuch i podszczypując wrażliwe i stwardniałe od
pieszczot sutki.
Harry czuł, jak męskość Malfoya
wsuwa się i wysuwa w jego wnętrza. W pewnej chwili Draco zmienił kąt i chłopak
krzyknął głośno, czując, jak twarda główka uderza prosto w jego prostatę, a
zręczne palcem mocniej zaciskają się na penisie.
— Szybciej! — Targnął biodrami,
przyspieszając i mocniej nabijając się, na tego cudownego członka. Merlinie, to
co Ślizgon z nim robił, przechodziło jego najśmielsze wyobrażenia. Czuł się
taki pełny, rozciągnięty. Eforia i uczucie graniczącej z obłędem przyjemności mieszało
się z bólem, gdy Draco raz za razem zagłębiał się w nim, uderzając o jego
biodra. Jądra ocierały się o jądra, wywołując drżenie i powodując, że czuł,
jakby wszystkie końcówki jego nerwów były teraz nastawione na przyjemność i nic
poza tym. — Mocniej! Do cholery, zrób to mocniej! — wychrypiał, wiedząc, że
jeszcze kilka sekund i osiągnie spełnienie, o jakim nigdy nie marzył.
— Potter, jesteś taki
zdeprawowany. — W głosie Draco dało się wychwycić nutkę zachwytu. — Twoi fani
byliby mocno zaszokowani, gdyby poznali cię od tej strony.
— Nie pieprz, Malfoy — warknął
Harry, jednak przemieniło się to w głośny skowyt, gdy kciuk Ślizgona potarł
wrażliwą końcówkę jego penisa, a członek blondyna uderzył naprawdę mocno,
sprawiając, że kolana pod nim zadrżały.
— Taki język w ustach obrońcy
światła... — Draco pochylił się i polizał go wrażliwym karku, przygryzając
skórę. — Tak wyzbyty moralności, namiętny i gorący, cudownie ciasny i drżący z
rozkoszy... — Harry warknął coś niezrozumiale. Słowa Malfoya sprawiły, że
poczuł, jak jego ciało rozpada się na tysiąc drobnych kawałeczków. — Tylko dla
mnie i tylko dzięki mnie.
Zęby Ślizgona zacisnęły się na
gładkiej skórze karku i Potter nie wytrzymał. Ochrypły krzyk wyrwał się z jego
piersi. Przed oczyma pojawiła się feeria barw i świateł, a ciało napięło,
wywołując uczucie, jakby wszystko kumulowało się w dole jego brzucha, biodrach,
pachwinach, udach i wybuchło w jednym momencie. Odchylił głowę do tyłu,
otwierając usta jakby chciał jeszcze coś powiedzieć i wytrysnął, wypełniając
dłoń Draco swym gorącym nasieniem. Przez długą chwilę orgazm targał jego
ciałem, jakby przelewały się przez niego kolejne fale ognia, paląc jego żyły.
Draco westchnął i poruszył
szybciej biodrami, czując jak mięśnie we wnętrzu Pottera zaciskają się
spazmatycznie, otulając jego członka gorącą i pulsującą rękawiczką. Wtulił
twarz w zagłębienie szyi partnera, zaciskając mocniej zęby na rozgrzanej skórze
karku, jakby chciał powstrzymać własny krzyk rozkoszy. W momencie, gdy orgazm
wziął go w posiadanie, stracił resztki opanowania i jęknął głośno, drżąc od
niesamowitej przyjemności, jaka ogarnęła jego ciało. Męskość wreszcie uwolniona
z okowów kontroli, zesztywniała i trysnęła gorącą spermą, wypełniając po brzegi
to ciasne i przyjazne wnętrze.
Draco powoli wysunął się z
Pottera, sięgając po różdżkę. Przez chwilę z satysfakcją podziwiał, jak wąska
stróżka spermy wolno wypływa z wnętrza mężczyzny, torując sobie drogę pomiędzy
pośladkami, wzdłuż jąder, aż na udo, po czym szybko rzucił zaklęcie czyszczące,
usuwając wszelkie pozostałości po ich niedawno przeżytej euforii.
Wszelkie, poza dwoma drżącymi
jeszcze ciałami.
Opadł wyczerpany na dywan i
zapatrzył się w sufit. Obok Potter obrócił się na bok i oparłszy głowę na ręce,
przyglądał mu się z ciekawością.
— Właśnie eksplorowałem tyłek
Wybrańca — mruknął Draco, jakby z pewnym zdziwieniem.
— Właśnie przeleciał mnie
Malfoy, uwierz, to równie wstrząsające — prychnął Harry.
— Twoje plebejskie zwyczaje nie
mogą wejść nam w nawyk. Chędożenie się na dywanie jest poniżej mojej godności.
Gryfon parsknął śmiechem. Tylko
Malfoy mógł użyć słowa „chędożenie" i zachować przy tym kamienną twarz.
— Cóż, czyli kontrakt został
dopełniony — zakpił Potter. — Mam nadzieję, że noc poślubna była wystarczająco
satysfakcjonująca dla wymogów magicznych ministerialnych papierów.
— Nie wiem. — Draco przygryzł
wargę, patrząc na niego spod lekko opuszczonych rzęs. — Mimo wszystko dywan to
nie małżeńskie łoże.
— Sugerujesz…
Brew Malfoya uniosła się.
— Sypialnia, mówisz... — Harry
odwrócił głowę i zamyślonym wzrokiem spojrzał na drzwi prowadzące do zielonego
pokoju. — Cóż… — wycedził, słysząc obok siebie cichy śmiech Ślizgona.
Dwie rozedrgane energie unosiły
się, wirując dookoła leżących na dywanie mężczyzn. Rozbudzały pożądanie,
drażniły zmysły dotyku, zapachu, smaku. Badały się nawzajem powoli, acz
nieustępliwie. Ich działania miały moc jedynego w swoim rodzaju, potężnego
afrodyzjaku. Niewidoczne, niewyczuwalne, snuły swą sieć, wprawiając niczego
nieświadomych magów w euforię i podniecenie. Rdzenie magiczne mężczyzn
jednoczyły się, zespalały. Oddalały problemy, przynosząc na tę jedną noc
zapomnienie i wywołując reakcje, które w innych okolicznościach wymagałyby
znacznie więcej czasu. Wciąż niezależne moce uczyły się odpowiadać na
przeznaczoną tylko sobie sygnaturę, asymilowały się, poznawały, zapamiętywały.
Dopiero za kilka godzin nowo powstała wspólna magia miała osiągnąć swój pełny
kształt, stać się spójną całością, uspokoić, wyciszyć, a w konsekwencji
przywrócić czarodziejom zdolność racjonalnego i chłodnego myślenia. Rytuał
synergii dopełniał się i nikt już nie mógł go przerwać.
Hej,
OdpowiedzUsuńha Ginny się podszyła, w zasadzie to wszedł w odpowiednim momencie, dzielą magię więc i Draco potrafi rzucić zaklęcie bezróżdżkowo, czemu to Draco jest tym dominującym...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ha Ginny się podszyła... przyszedł w odpowiednim momencie, dzielą magię więc i Draco potrafi rzucić zaklęcie bezróżdżkowo, bu ale no czemu to Draco jest tym dominującym...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Ginny się podszyła... przyszedł w bardzo odpowiednim momencie, tak dzielą magię więc i Draco potrafi rzucić zaklęcie bezróżdżkowo, buu no... ale no czemu to Draco jest tym dominującym...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza