poniedziałek, 10 września 2012

Red Hills - XIII


Zbliżała się druga, gdy goście wreszcie zaczęli się rozchodzić. Sieć Fiuu na tę noc została otwarta i większość z zaproszonych mogła wrócić do domów. Byli też tacy, którzy zdecydowali się zostać i skorzystać z zamkowych sypialni, między innymi rodzina Weasleyów i Lupin.

Harry rzucił niespokojne spojrzenie w kierunku Draco. Przez cały wieczór obserwował chłopaka, próbując wyobrazić sobie ich noc poślubną i w żaden sposób nie mógł znaleźć wyjścia z zaistniałej sytuacji.
Oparł się o ścianę i spod półprzymkniętych powiek przypatrywał się mężowi.

Mąż.


No cóż, jak absurdalnym by to nie było, Malfoy był jego mężem i nosił jego nazwisko, tak jak i on nosił jego. Draco Lucjusz Apollo Malfoy—Potter i Harry James Potter—Malfoy. Uznali, iż takie rozwiązanie będzie najmniej krzywdzące i żaden z nich nie sprzeciwił się tej propozycji.
Ślizgon przez większą cześć życia był jego wrogiem. Potter nie lubił go, uważał za egoistycznego i rozwydrzonego dupka, traktował jak wcielone zło i naprawdę ciężko było o tym zapomnieć.
Harry znalazł się w cokolwiek nieciekawym położeniu i jeżeli ta noc nie miała skończyć się śmiercią jednego z nich, to musiał zmienić swoje nastawienie i w jakiś sposób zaakceptować zbliżający się kataklizm.
Westchnął i uważniej zaczął przyglądać się Ślizgonowi, szukając czegoś, co zadziałałoby na jego korzyść.

Malfoy był szpiegiem podczas minionej wojny.

Dobrze, punkt dla niego. Tajny agent w szeregach Voldemorta to nie byle kto. Niezaprzeczalnie pomógł wygrać tę wojnę, jego informacje były dla Zakonu bezcenne i wiele osób spało dziś snem sprawiedliwych tylko dlatego, że dzięki Draco mogli w porę zadziałać. Nie ulegało wątpliwości, że misja, której podjął się jako siedemnastolatek, była ciężka i niebezpieczna, a tylko wrodzony spryt uchronił go przed okrutną śmiercią, przeznaczoną dla zdrajców. W dodatku chłopak poświęcił dla sprawy własnego ojca i tym samym odciął się od rodziny. Harry nie wiedział, czy sam zdobyłby się na taki krok. Musiał przyznać, że czuł pewien rodzaj podziwu dla determinacji młodego mężczyzny i siły jego przekonań. Jedno było pewne — jeżeli Draco czegoś się podejmował, doprowadzał to do końca, nie zważając na koszty.

Draco zaopiekował się bratem.

Kolejny punkt. Dziecko było bękartem i przyjęcie go do rodziny stanowiło ryzyko, że kiedyś w przyszłości zagrozi ono pozycji Malfoya jako jedynego dziedzica, a jednak chłopak zdecydował się nim zająć i robił to naprawdę dobrze. Harry długo nie mógł uwierzyć, że ktoś taki jak Ślizgon potrafi być tak dobrym i czułym opiekunem. Najwyraźniej pod maską cynicznego arystokraty kryło się dużo więcej, niż do tej pory sądził.

Draco był przystojny.

Właściwie odkrył to dopiero dziś, widząc go stojącego w holu. Do tej pory nigdy nie zastanawiał się nad walorami zewnętrznymi Malfoya. Ba, nie zastanawiał się nad jego żadnymi walorami! Jednak jeżeli miał być obiektywny, to musiał przyznać, że widok mężczyzny ubranego w ślubny strój naprawdę zadziałał na jego wyobraźnię. Tak, Draco był facetem, na którym ciężko było nie zawiesić wzroku. Wysoki, smukły, ładnie zbudowany… Wbrew sobie Harry zaczął się zastanawiać, czy jego mąż w łóżku jest tak samo chłodny i opanowany jak na co dzień i przewrotny uśmiech rozjaśnił jego twarz. Nie! Na pewno nie. Malfoy zdecydowanie potrafił być żywiołowy, a kiedy tracił nad sobą kontrolę... Tak, ich bójki były spektakularne.

Draco był hetero.

Cholera, i całe jego przemyślenia diabli wzięli. Po co on się w ogóle zastanawiał nad dobrymi stronami Ślizgona, skoro i tak nic z tego nie będzie?! Mężczyzna prędzej go przeklnie, niż pozwoli się dotknąć, a Harry nie był już taki pewien, czy zadowoliłby się jednym dotknięciem.
Przesunął wzrokiem po całej sylwetce Malfoya, który akurat w tym momencie odwrócił się tylko po to, aby uchwycić taksujące spojrzenie. Najpierw jego twarz wyrażała zaskoczenie, a potem uśmiechnął się ironicznie. Potter skrzywił się i odwrócił wzrok, wychodząc z sali i po drodze żegnając stojącego w przy stoliku Lupina.

Szlag, powinien był się z kimś przespać, kiedy jeszcze miał czas. Od kilku miesięcy był sam, a to na pewno nie było korzystne. Obawiał się, że kiedy znajdzie się z Malfoyem w jednym łóżku, może mieć problem z powstrzymaniem się. W końcu kto by nie chciał sprawdzić, czy włosy Draco wszędzie mają ten niesamowity odcień platyny? Poza tym, on po prostu musiał to zrobić, bo inaczej te durne dokumenty nie uzyskają mocy prawnej, siła wyższa. Tak sobie tłumacz, Potter, w pokoju jest butelka koniaku, może ona sprawi, że sam w to uwierzysz. Warknął cicho i zaczął powoli wspinać się po schodach.

W momencie, gdy skręcał do swoich komnat, z korytarza obok wynurzył się Malfoy. Harry zamrugał, z zaskoczeniem stwierdzając, że mężczyzna zdołał się przebrać w czarne spodnie i niebieską koszulę. Szybki był, musiał wyjść zaraz po nim bocznymi drzwiami i znaleźć jakieś tajne przejście.
Doprawdy, powinien przestać się zastanawiać, bo traci przez to poczucie czasu.

Draco minął go bez słowa i stanął w przejściu, rzucając mu dziwne spojrzenie. No tak, wybór sypialni. Harry, podrapał się po karku i wzruszając ramionami, wysyczał hasło, jednocześnie instruując węża, że od tej pory powinien wpuszczać pana Malfoya, nawet kiedy jego nie ma w komnatach. Gad skinął głową i przejście otworzyło się cicho. Potter cofnął się o krok, przepuszczając blondyna przed sobą i wszedł za nim do swojego salonu.

— Proponuję napić się czegoś — mruknął, podchodząc do barku.

Malfoy skinął głową, nie spuszczając z niego uważnego spojrzenia. Harry odwrócił się i sięgnął do barku. To już druga noc, gdy raczył się z Draco koniakiem, czyżby miało im to wejść w nawyk? Powoli napełnił kieliszki i odstawił butelkę na blat, po czym odwrócił się, chcąc podejść do chłopaka. Ku jego zaskoczeniu, ten stał tuż przed nim.

— Eee… — Inteligentnie otworzył usta, przyglądając się rozpiętej koszuli mężczyzny. — Malfoy, naprawdę uważam…

Draco przysunął się jeszcze bliżej i delikatnie wyjął z jego rąk kieliszki, odstawiając je na barek. Ich ciała niemal się stykały i Harry poczuł, jak jego nozdrza wypełnia kwiatowy zapach słodkiej konwalii. Co do cholery… zdążył pomyśleć, zanim pochłonęły go usta Malfoya. Pocałunek był gwałtowny, niemal desperacki. Dłonie mężczyzny błądziły po jego ciele w szalonym tempie, zrzucając kamizelkę i rozrywając koszulę. Kilka guzików potoczyło się po podłodze.
Ślizgon smakował bananem i czymś, czego Harry nie potrafił zidentyfikować, a co zdecydowanie mu nie odpowiadało. Jego usta były suche i jakby niewprawne, a jednak nie pozwalały odpowiedzieć na pocałunek, dominując go w sposób graniczący z gwałtem.
Potter szarpnął się i odepchnął blondyna, instynktownie wyciągając przed siebie ręce.

— Mal… Draco, przestań! — warknął, patrząc na niego ze złością. — Powinniśmy najpierw porozmawiać.

Malfoy zmrużył oczy, jakby go nie dosłyszał, na powrót przylgnął do jego ciała, ocierając się i gładząc tors zimnymi dłońmi. Jego język prześlizgnął się po obojczyku, zmierzając w dół.
Potter sapnął i chwycił go za ramiona, potrząsając nim gwałtownie.

— Kurwa, dosyć! — krzyknął rozeźlony. — Pogięło cię do reszty?

Blondyn spojrzał na niego zranionym wzrokiem i jęknął coś cicho. Złoty Chłopiec potrząsnął głową, nadal trzymając go na dystans.

— Nie rozumiem, co w ciebie wstąpiło — powiedział, przyglądając mu się w szoku. Wbrew temu, co czuł, jego ciało zdążyło zareagować na bliskość chłopaka. Malfoy w rozpiętej koszuli, z potarganymi włosami i zaczerwienionymi policzkami, prezentował sobą obraz istnej rozpusty i Harry musiałby być ze stali, aby nie zacząć odczuwać pożądania. Jednak… nie potrafił. Nie w ten sposób, nie kiedy Ślizgon rzucał się na niego jak zwierzę.

Natrętna myśl wtargnęła do jego umysłu. Czy Draco był aż tak zdesperowany, aby zrobić to szybko i bez słowa? Poczuł się poniżony w najgorszy z możliwych sposobów. Jego mąż musiał uważać seks z nim za odrażający. On jest hetero! To zupełnie normalne. Usiłował jakoś się uspokoić, jednak poczucie poniżenia było silniejsze.

***

Draco obserwował wyjście Pottera z niejakim zdenerwowaniem. Pożegnał już ostatnich gości w sali i na pozór spokojnie skierował się w stronę drzwi. Zaraz po ślubie skorzystał z myślodsiewni Severusa i pozbył się natrętnej myśli o wydarzeniach w ministerstwie. To wyciszyło chociaż trochę jego skołatany umysł.

W żołądku czuł supeł, który od kilku godzin nie chciał się poluźnić. Jak miał niby sprawić, żeby Złota Zakała Ludzkości się z nim przespała? Przecież ten narwany Gryfon w momencie, gdy go dotknie, rzuci na niego klątwę i będzie miał cholerne szczęście, jeżeli nie straci przy tym żadnej części ciała. Może powinien zastosować na sobie czar zmiany płci? W jakiejś księdze widział to zaklęcie, jednak na samą myśl robiło mu się niedobrze. Nie! Musi przekonać Pottera, że dobro ich wszystkich wymaga poświęcenia. Znając jego bohaterski charakter, przełknie on niechęć i pozwoli mu na konsumpcję.

Konsumpcja — to słowo było takie zimne i pozbawione finezji. Musi przestać o nim myśleć, bo nawet widok Wybrańca mu nie pomoże.

Draco nie oszukiwał się. Od czasu ich rozmowy na boisku uważnie obserwował mężczyznę i znajdował go nader pociągającym. Potter był wysoki, umięśniony w odpowiednich miejscach. Miał przystojną twarz, której ozdobą były duże szmaragdowe oczy i pełne usta. Gryfon poruszał się w nieświadomie zmysłowy sposób, było w nim coś z dużego kota. Ślizgon zakładał, że był to efekt ciężkiej pracy jako szukającego i późniejszego aurora. Jednym słowem, jego mąż to ktoś, kogo chętnie widziałby w swoim łóżku, a że przy okazji był to Złoty Chłopiec? Cóż, zaliczeniem Pottera naprawdę nie każdy mógł się pochwalić.

— Draco, gotowy na noc poślubną? — Głos Michaela spowodował, że zatrzymał się w pół kroku.

— Czy to cię dziwi? — Spojrzał na niego, opierając się niedbale o futrynę.

— Właściwie to nie, jednak nie mogę zrozumieć, dlaczego Potter? — Na jego twarzy zagościł cyniczny uśmieszek, lecz oczy pozostały poważne. Widać było, że zależy mu na odpowiedzi, co niezmiernie dziwiło Malfoya. Owszem, zauważył, że jego świeżo poślubiony małżonek był w dość bliskiej przyjaźni ze Ślizgonem, jednak to nie usprawiedliwiało jego ciekawości.

— Pomyśl chwilę, Złoty Chłopiec, Wybraniec, Zbawca Świata. To ikona. — Draco uśmiechnął się z przekąsem. — Malfoy nigdy nie przegapi czegoś, na czym można zarobić.

— Czyli to związek z czysto materialistycznych pobudek? — Michael zesztywniał, lecz na jego twarzy nadal gościł ten sam wyraz. — Dlaczego w takim razie zdecydowaliście się na połączenie mocy? Nie jesteś takim głupcem, aby ryzykować własne życie bez potrzeby.

— Hmm… Przyłapałeś mnie. — Draco potarł w zamyśleniu brodę. — Właściwie łączy nas bardzo silne uczucie. Odkrycie tego było jak uderzenie tłuczkiem, potem już nic nie było takie samo. — Strzepnął z szaty jakiś niewidoczny okruch. — Co nie zmienia faktu, że Harry jest, kim jest. Miłość i biznes, czy to się nie dopełnia?

Michael przyglądał mu się z namysłem. Miał dziwne przeczucie, że nie wszystko tutaj jest takie, na jakie wygląda. Przez całe wesele obserwował obu mężczyzn i było widać, że przebywają ze sobą dostatecznie długo, aby nie powstały plotki. Harry był wyraźnie spięty, a na twarzy gościł fałszywy uśmiech. Znał go na tyle, aby wiedzieć kiedy chłopak kłamie. Malfoy zdecydowanie coś ukrywał.

— Jeżeli go skrzywdzisz…

— To co mi zrobisz, Miki? Możesz być jego przyjacielem, ale ja jestem jego mężem. — W oczach Draco błysnęła groźba. — Nie zbliżaj się do niego, jeżeli masz zamiar mieszać. Uwierz, nie chcesz mieć we mnie wroga.

— Nie groź mi, Draco. — Mężczyzna rzucił mu niechętne spojrzenie i ruszył w kierunku wyjścia, gdzie czekał na niego wyraźnie zniecierpliwiony Dennis. Mijając blondyna, przystanął i spojrzał na niego złośliwie. — Tak między nami, jego kark jest wyjątkowo wrażliwy, niemal ci zazdroszczę. Ciekawe czy płomień płonący w Złotym Chłopcu zdoła stopić sopel lodu, jakim jesteś. — Zniknął za drzwiami, pozostawiając Malfoya, w stanie całkowitego osłupienia.

Draco przez chwilę stał jak spetryfikowany. Co to, do cholery, było? Jego myśli pędziły jak szalone. Potter lubił kobiety, skąd więc Michael znał takie szczegóły? A może coś przegapił? Czyżby nie wiedział czegoś o swoim mężu? Wbrew sobie poczuł, jak zalewa go fala złości. Gryfon najwyraźniej był kimś więcej niż tylko przyjacielem Ślizgona. Z jednej strony miałoby to swoje plusy, gdyż niwelowało problemy łóżkowe, z drugiej… Draco czuł zawód. To było bardzo przewrotne uczucie.

Powoli wszedł na schody, kierując się do swej sypialni. Przystanął pod obrazem smoka i z namysłem spojrzał ku komnatom Harry'ego. To była jego noc poślubna, poświecił naprawdę wiele dla tej szkoły i niech go diabli, jeżeli czegoś z tego nie będzie miał. Zdecydowanym krokiem podszedł do przejścia prowadzącego do pokoi Pottera i groźnym spojrzeniem zmierzył wijącego się gada. Jednak zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, obraz przesunął się, wpuszczając go do środka.

***

Widok stojącego w przejściu Malfoya spowodował, że w dłoni Harry'ego instynktownie pojawiła się różdżka, a on sam cofnął się za barek. Co jest, kurwa?!

Pan Draco sssgodnie z poleceniem sssossstał wpusssszczony — zasyczał wąż, przerywając ciszę.

Jesssteśśś pewien, że to Malfoy?

Ssstruktura wassszej magii jessst terasss połączona, nie mylę sssię, to barssso wyraźne. — Gad zwinął się w kłębek.

Harry momentalnie skierował różdżkę na stojącego przed nim mężczyznę.

— Kim. Ty. Do. Cholery. Jesteś! — wysyczał, jednak teraz zdecydowanie był to język angielski.
Fałszywy Malfoy cofnął się o krok z przerażonym wyrazem twarzy.

— Harry, ja… — Głos blondyna był cichy i niepewny, po bladych policzkach zaczęły toczyć się łzy. Całe ciało zatrzęsło się i chłopak wybuchnął płaczem, powodując tym samym, że Wybraniec nerwowo spojrzał na stojącego pod ścianą Draco, jakby u niego poszukiwał pomocy.

— Widzę, że niewiele brakowało, a nie byłoby mnie przy mojej własnej nocy poślubnej — wycedził Malfoy, gdy otrząsnął się z pierwszego szoku.

— Nie bądź śmieszny. — Harry nadal nie opuszczał różdżki. — Mam nadzieję, że to naprawdę ty.

— Jeżeli chodzi ci o osobę z którą spędziłeś wczorajszy wieczór na dość niecodziennej wizycie, to tak, ja. — Widok ulgi na twarzy bruneta spowodował, że ruszył w jego kierunku, przystając dopiero obok niego. — Więc kim jest to coś? — Wskazał z obrzydzeniem na swego sobowtóra.

— Dobre pytanie. — Potter, który przez cały ten czas patrzył na Draco, odwrócił głowę w stronę intruza. — Eliksir wielosokowy, prawda? Masz dwa wyjścia: albo mówisz od razu, kim jesteś i co chciałeś zrobić, albo poczekamy tutaj w trójkę, aż przestanie działać.

— Mam u siebie antidotum. — Malfoy wzruszył ramionami, widząc zdziwiony wzrok Harry'ego. — Korzyści płynące z bycia chrześniakiem Mistrza Eliksirów.

— Przydatne koligacje. — Wybraniec uśmiechnął się lekko, po czym jego spojrzenie na powrót stwardniało. Oparł się o barek i jakby od niechcenia zaczął bawić się różdżką. — Widzisz, mój tajemniczy nieznajomy, my aurorzy mamy takie powiedzenie: „Kiedy perswazja zawodzi, sięgnij po Tormente", inaczej: cel uświęca środki. — Skrzywił się złośliwie. — Wiesz, że człowiek potrafi znieść zaskakującą ilość bólu? — Szybkim ruchem rzucił na pokój Silencio. — Nie chcemy nikogo obudzić, prawda?

— Przestań! — Chłopak jęknął cicho, cofając się ze strachu. — Nie zrobisz tego! Nie jesteś już aurorem, a Malfoy będzie świadkiem!

— Naprawdę? — zdziwił się Harry. — Draco, czy dzisiejszej nocy wydarzyło się coś, co skłoniłoby cię do zeznań przeciwko własnemu mężowi? — Spojrzał na mężczyznę pytająco.

— Niedopełnienie obowiązków małżeńskich? — prychnął kpiąco blondyn, usiłując ukryć zaskoczenie wynikające z zachowania Pottera. Czy on naprawdę miał zamiar rzucić zaklęcie torturujące? Ten wieczór zapowiadał się wyjątkowo interesująco, a jego nowo poślubiony małżonek okazał się osobą zdecydowanie wartą bliższego poznania.

— Myślę, że winę za to zwalimy na naszego nieproszonego gościa. — Wybraniec zaśmiał się zimno, z satysfakcją patrząc, jak pod fałszywym Draco uginają się nogi i cofa się on praktycznie na czworaka, byle dalej od niego. Kucnął, przykładając różdżkę do ust i przekrzywił głowę, jakby się nad czymś zastanawiał. — Wiesz, myślę, że pominiemy perswazję, zniszczyłeś moją koszulę. — Podniósł z ziemi oderwany guzik, przyglądając mu się z zaciekawieniem.

— Dlaczego to robisz? — Cichy głos sprawił, że spojrzał w stronę intruza. — Dlaczego jesteś taki okrutny? Chciałam ten jeden raz… ostatni raz spróbować, poczuć jak to jest być kimś, kogo kochasz. Nawet jeżeli musiałabym poświęcić to, kim jestem. Dlaczego on, Harry? — Blondyn wyciągnął oskarżycielsko palec w kierunku Malfoya. — Co w nim jest takiego czego zabrakło mnie? Wredny, zimny, egoistyczny Ślizgon! — Głos podnosił się z każdym wypowiedzianym słowem. — Byłam z tobą zawsze! Czekałam na ciebie! Stałam u twego boku w najgorszych chwilach! I co? Co za to dostałam?! Odrzuciłeś mnie jak zużytą, niepotrzebną rzecz!

— Ginny? — Harry podniósł się, patrząc z niedowierzaniem. — Coś ty zrobiła?

— Co ja zrobiłam?! — wrzasnęła, ręką rozmazując na twarzy łzy. — Chciałam jeden raz poczuć się kochana! To wszystko! Chciałam, abyś zrobił to ze mną, chciałam mieć co wspominać… — Zająknęła się, łkając rozpaczliwie. — Co ty wyprawiasz, Harry?! To Malfoy! Mężczyzna! Jak możesz chcieć z nim być?! Ty nie jesteś taki!

— Jaki, Ginny? — Głos Harry'ego nagle stał się odległy i zimny. Draco spojrzał na niego z zainteresowaniem. — Wykreowałaś sobie obraz idealnego faceta, a to z rzeczywistością nie ma nic wspólnego. Wiesz, dlaczego nigdy nam się nie układało? Dlaczego nigdy z tobą nie byłem w ten sposób?

— Nie… — Spojrzała na niego z przerażeniem — To niemożliwe…

— Potter lubi chłopców. — Malfoy postanowił zaryzykować.

— Nieprawda! — Spojrzała na niego, w jej wzroku czaiła się histeria. — Nie masz niczego, czego ja bym nie mogła mu ofiarować.

— Właściwie, wydaje mi się, że mam coś czego ty nie masz — wycedził ironicznie. — Eliksir wielosokowy być może ofiarował ci to… jednak wątpię, abyś potrafiła się nim odpowiednio posłużyć.

Czerwony rumieniec zalał blade policzki, kiedy do Ginny dotarło, o czym mówił blondyn.

— Harry, myślę, że najwyższy czas na antidotum. Dochodzi trzecia w nocy, a przed nami ta najprzyjemniejsza część wieczoru. — Spojrzał na Pottera sugestywnie.

Nerwy Harry'ego były napięte do granic możliwości. Aluzja Malfoya co do jego orientacji zupełnie wytrąciła go z równowagi. Właściwie bał się konfrontacji. Czy Draco zarzuci mu kłamstwo, gdy Ginny opuści to pomieszczenie? Do tej pory nie potwierdził domysłu Ślizgona, ale też nie zaprzeczył. Ciche Accio spowodowało, że podniósł głowę i ujrzał w ręce męża buteleczkę z żółtawym płynem. Mężczyzna podszedł do swojego sobowtóra i wręczył mu eliksir.

— Pij i wynoś się. Podawanie ci tego to czyste marnotrawstwo, ale nie mam zamiaru pozwolić, żebyś paradowała w mojej postaci po korytarzach. To uwłacza nazwisku Malfoy.

Dziewczyna wyrwała fiolkę z jego ręki i bez namysłu połknęła jej zawartość. Harry przez chwilę zastanawiał się, co by było, gdyby okazała się ona trucizną, jednak szybko uznał, iż zadziałała tutaj nabyta podejrzliwość aurora. Kiedy podniósł wzrok, na podłodze, w za dużym męskim ubraniu siedziała drobna, rudowłosa dziewczyna, patrząc na niego rozpaczliwie. Draco szarpnął ją za ramię i postawił na nogi, po czym pchnął w kierunku drzwi. Potter otworzył usta, aby zaprotestować przeciwko takiemu traktowaniu kobiety, jednak w tej samej chwili przypomniał sobie, jak bardzo go zraniła swym zachowaniem. Podniósł się i bez słowa odwrócił w kierunku barku, jednym haustem opróżniając napełniony kieliszek.

— Potter, frapuje mnie jedno… Przyszedłem za wcześnie, czy za późno? — Głos Draco zabrzmiał tuż za jego plecami.

— Wiesz dobrze, że na początku myślałem, że to ty — odgryzł się Harry.

— Dlatego wyglądasz jak ktoś po całkiem udanej grze wstępnej? — Ślizgon stanął tuż obok niego i sięgnął po drugi kieliszek.

— Masz z tym jakiś problem, Malfoy? Sam przed chwilą stwierdziłeś, że jestem gejem, więc dlaczego sądzisz, że odrzuciłbym taką możliwość?

— Bo to nie byłem ja! — Draco upił trochę trunku i spojrzał na niego zirytowany, ale też częściowo rozbawiony. Złoty Chłopiec o mało nie pieprzył się z jego sobowtórem. Doprawdy, intrygujące.

— Zakładam, że była to jedyna możliwość zaciągnięcia cię do łóżka — odpowiedział sucho Gryfon. — Może powinienem zacząć żałować straconej okazji.

— O czym ty, do cholery, mówisz? — Blondyn dokończył koniak i odstawił szkło na blat.

— Malfoy, do tanga trzeba dwojga, a ja zdecydowanie nie jestem kobietą! — Harry wywrócił oczami.

— Merlinie, Potter... — Draco wystudiowanym ruchem przeciągnął ręką po włosach, odrzucając do tyłu głowę. — Czy naprawdę muszę zadeklarować się jeszcze bardziej jednoznacznie?

— Ty…

— Och, zdecydowanie ja. — Ślizgon uniósł brew, patrząc na niego kpiąco.

— Hmm…

— Tak, pomijając ten jakże przykry incydent sprzed chwili, na czym skończyliście? — Malfoy postąpił krok w kierunku Harry'ego. Brunet wciągnął głęboko powietrze. Nie, to zdecydowanie nie były konwalie. Malfoy pachniał jak dojrzałe cytrusy, świeżo zerwany jaśmin, delikatny cedr i szczypta wanilii. Nie wiedział, jakiej wody używa mężczyzna, ale w tej chwili to nie było ważne. Najbardziej interesowało go to, że zapach pomimo swej intensywności nie przytłaczał, lecz działał na jego zmysły w sposób bardzo zadowalający.

— Właściwie trudno to nazwać jakimkolwiek początkiem — wyksztusił, zastanawiając się, do czego to wszystko prowadzi.

— Cóż, zabrało finezji. — Kącik ust Draco uniósł się w ironicznym uśmieszku.

— Najwyraźniej. — Harry przełknął ślinę. Merlinie, świat oszalał, chciał tego Ślizgona tu i teraz. Tak, naprawdę powinien był przespać się z kimś, kiedy jeszcze był ku temu czas, może teraz nie odczuwałby tak palącej potrzeby.

— Niszczenie tak wspaniałych ubrań powinno być karalne. — Mężczyzna dotknął koszuli Pottera w miejscu, gdzie została naderwana i przesunął palcem wzdłuż poszarpanego szwu.

Brunet wciągnął powietrze, gdy palce Malfoya zetknęły się z jego skórą. Wbrew sobie poczuł, jak jego ciało powlekło się drobniutką gęsią skórką. Nie może! Nie może przecież iść do łóżka z Draco! Na Merlina! Są chyba na tym świecie jakieś bariery, których nie powinno się przekraczać, prawda? To Fretka, a on jako dobry Gryfon ma swoje zasady i nigdy ich nie złamie. Nie ma mowy!
Ręka Draco cofnęła się i Harry poczuł się nagle bardzo osamotniony. Ślizgon przyglądał mu się przez chwilę z rozbawieniem, po czym oparł dłonie na blacie, po obu stronach jego bioder, więżąc go pomiędzy sobą a barkiem. Zagryzł wargę, gdy poczuł, jak dzięki temu manewrowi ich biodra się zetknęły. Penis Pottera drgnął radośnie. Zdrajca! Odwrócił głowę, uciekając spojrzeniem od jasnoniebieskich oczu i koncentrując się obrazie. Wąż… Węże z natury są chłodne, syczące i mają ostre zęby, w dodatku atakują swoją ofiarę z zaskoczenia. Te gady wiją się pośród traw, są długie, śliskie, a ich ciało pręży się i… Ja pierdolę! Jego prywatny wąż podskoczył w momencie, gdy Ślizgon dotknął językiem wyeksponowanej szyi. Spojrzał w dół. Kiedy jego ręce spoczęły na biodrach blondyna? Merlinie, tracił kontrolę nad własnym ciałem. Podniósł wzrok i uchwycił zaciekawione spojrzenie Draco.

— Wyglądasz jakbyś szedł na stracenie. Nie jesteś prawiczkiem, prawda? — Oczy Malfoya przybrały barwę zachmurzonego nieba.

— Mam dwadzieścia dwa lata — warknął Harry, jakby to cokolwiek wyjaśniało.

— Weasley też ma, a jakoś wątpię, aby łóżko kojarzyło mu się z czymś innym niż sen i polucje. — Blondyn uśmiechnął się krzywo.

— Proszę cię, nie mów o Ronie w takiej chwili. — Potter z ulgą stwierdził, że jego gad rozluźnił się nieznacznie.

— Masz rację, to zabija wszelką romantyczność. — Draco skinął głową.

— My nie jesteśmy romantyczni, Malfoy. — Spojrzał na niego z pobłażaniem.

— Potter, to nasza noc poślubna. Chcesz czy nie, musimy to zaakceptować. Pozwól, że nakreślę ci obraz sytuacji. Ty jesteś gejem i ja jestem gejem, ty masz penisa i ja mam penisa. Pytanie brzmi: co z tym zrobimy? Dodam tylko, że wspólne rękodzielnictwo, jakkolwiek wyuzdanie by to nie zabrzmiało, nie sprawi, że magia uzna ten związek za skonsumowany.

— Więc proponujesz mi seks — skwitował Harry, mimowolnie uśmiechając się lekko.

— Bardzo dobry seks, przynajmniej z mojej strony. — Oczy Draco pociemniały.

— Raczej nie mam możliwości odmówić, prawda? — Gryfon oblizał wyschnięte usta, co nie umknęło uwadze blondyna.

— Jeżeli tak bardzo brzydzi cię myśl, że masz to zrobić ze mną… — Twarz Malfoya stężała, a on sam postąpił krok do tyłu.

Ręce Harry'ego zatrzymały go i przyciągnęły z powrotem, zaciskając się mocniej na jego biodrach.

— Właściwie to bardzo kusząca myśl.

Ciało Ślizgona wyraźnie się rozluźniło.

— Więc masz zamiar coś z tym zrobić? — zapytał spokojnie.

— Tak myślę. — Dłonie Pottera prześlizgnęły się na jego plecy, powoli wysuwając koszulę ze spodni męża. Ciche westchnienie wyrwało się z piersi mężczyzny, gdy poczuł na skórze chłodne palce Gryfona.

— I nie wycofasz się w połowie, bo nagle dopadną cię wątpliwości?

— Nie sądzę. — Harry z zainteresowaniem gładził linię kręgosłupa Ślizgona. Ciało było ciepłe i gładkie. Poczuł, że bardzo chciałby zbadać je całe, zobaczyć, czy wszędzie jest tak cudownie delikatne.

— Zważ, że nie mam ochoty prowadzić z tobą tej monosylabicznej dyskusji do rana. Zawsze uważałem, że nadmierne gadulstwo jest oznaką zdenerwowania, a to wybitnie nie…

— Zamknij się, Malfoy. — Usta Złotego Chłopca spoczęły na wargach męża, skutecznie go uciszając.

To zdecydowanie było inne przeżycie niż to, którego doświadczył kilkadziesiąt minut wcześniej. Usta Draco były miękkie i bez oporów rozchyliły się pod naciskiem, pozwalając mu na pogłębienie pocałunku. Ślizgon smakował kroplą koniaku i słodkich pomarańczy. Jego język zdecydowanie nie miał w sobie niczego z nieśmiałości i chętnie zapraszał do zabawy.
Harry westchnął z przyjemności. Pieprzyć zasady!


Koszula łagodnie opadła na podłogę, gdy sprawne palce Draco poradziły sobie ze spinkami przy mankietach. Przesunął opuszkami palców po gładkiej, oliwkowej skórze Gryfona, napawając się widokiem. Miał rację, Potter był naprawdę wspaniale zbudowany. Ciekawe czy wszędzie… Poczuł chłodne powietrze na ciele i zamrugał zdezorientowany. Harry nie bawił się w powolne pozbawianie go garderoby, najwyraźniej posłużył się magią bezróżdżkową, a rozgrzane już dłonie badały krzywiznę bioder blondyna. Draco poczuł się zakłopotany tym, że został tak swobodnie wystawiony na widok głodnych oczu Wybrańca i odruchowo przylgnął do jego piersi, jakby chciał ograniczyć mu pole widzenia. Kontakt skóry ze skórą był elektryzujący.
Gryfon był ciepły, niemal gorący. Jego własne ciało chyba nigdy nie osiągnęło takiej temperatury, jednak Malfoy miał wrażenie, że w tej chwili szybko dostosowywało się do tej gwałtownej zmiany. Rozpaczliwie zapragnął więcej. Więcej ciepła, więcej skóry, więcej dotyku. To, że Potter nadal był w spodniach, zaczęło mu niewiarygodnie przeszkadzać. Chciał poczuć go pod sobą całego, nagiego i rozpalonego.
Dotyk nagich ud Harry'ego był dla niego wstrząsem. Znieruchomiał w momencie, gdy zrozumiał, co się stało.

— Jasna cholera! — wyrwało się z jego ściśniętego gardła. — Jak?

— Mnie nie pytaj, to ty — skwitował krótko Potter, zaciskając jednocześnie dłonie na jego nagich pośladkach. To było dla Draco kolejnym szokiem, nigdy by się nie przyznał, ale do tej pory jego moc opierała się na różdżce, więc jakim cudem…

Harry poruszył się lekko i ich penisy otarły się o siebie. Doznanie było tak intensywne, że skutecznie wypędziło z głowy Ślizgona wszelkie zbyteczne myśli. Cofnął się, pociągając mężczyznę w stronę kanapy, lecz Potter zamiast podążyć za nim, mocniej objął go w pasie, na powrót przyciskając do siebie. Usta bruneta wyznaczały ścieżkę wzdłuż jego szyi, liżąc i kąsając delikatnie. Z gardła Draco wydobył się cichy jęk, a kolana ugięły się pod nim, gdy wargi męża zacisnęły się w miejscu, gdzie można było wyczuć przyspieszony puls.
Powoli osunęli się na miękki dywan. Malfoy objął przygniatające go ciało, prawie krzycząc o więcej pieszczot. Poczuł język kochanka trącający delikatnie jego sutek i wygiął się lekko, ocierając przy tym o udo bruneta, które znalazło się nagle pomiędzy jego nogami.


Harry uniósł głowę, uśmiechając się lekko. Roziskrzonym wzrokiem zmierzył leżące pod nim idealne ciało mężczyzny.
Draco naprawdę wszędzie był blondynem!
Delikatne, jasne włoski pokrywały mleczną skórę jego ud, prawie zlewając się z nią i stając się przez to praktycznie niezauważalnymi.
Pochylił się i wsunął ciekawski język do pępka, wyrywając tym samym z ust Malfoya sapnięcie. Poczuł, jak palce chłopaka zanurzają się w jego włosach, popychając jego głowę niżej.
Uśmiechnął się złośliwie, kąsając płaski brzuch i liżąc biodra. Głaskał wrażliwą skórę ud, przesuwając palcami ku ich wnętrzu.
Przed jego oczami drgał spragniony pieszczot członek Draco, tak jak i on sam smukły i doskonały. Zapragnął nagle sprawdzić, czy jest też tak samo gładki jak reszta tego arystokratycznego ciała. Pochylił głowę i trącił nosem jądra mężczyzny, z radością wsłuchując się w jego ciche, gardłowe jęki.
Kto by pomyślał, że za tą chłodną powłoką kryje się tak namiętny kochanek…
Poczuł aromat piżma. Perfumy Ślizgona, zmieszane z jego naturalnym zapachem, stanowiły połączenie pobudzające zmysły do szaleństwa. Jego własny członek domagał się więcej uwagi, lecz postanowił na razie go zignorować.
Palce Draco zacisnęły się w jego włosach niecierpliwie. Westchnął zadowolony i wreszcie pozwolił sobie skosztować tego, co tak bardzo go kusiło. Tak, penis Malfoya był tak samo gładki jak reszta jego ciała. Przesunął po nim językiem, zbierając z czubka słonawe krople i rozprowadzając je po całej jego długości.
Biodra mężczyzny szarpnęły się ostro. Unieruchomił je dłońmi, mocniej przyciskając do dywanu, po czym spojrzał w górę.
Oczy Draco zasnuwała delikatna mgiełka, sprawiając, że lśniły jak dwie srebrne monety i wpatrywały się w niego desperacko. Uśmiechnął się lubieżnie i nie przerywając kontaktu wzrokowego, powoli zanurzył jego domagającą się dalszej uwagi męskość w ciepłym wnętrzu swych ust.

— O, Merlinie — jęknął Ślizgon, zamykając oczy, jednak zaraz na powrót odszukał wzrokiem spojrzenie Pottera.

Głowa Harry'ego unosiła się rytmicznie, a jego język nieprzerwanie sunął po prężącym się z rozkoszy członku. Dłoń Gryfona rozsunęła bardziej uda Draco, pieszcząc delikatnie nabrzmiałe jądra. Uniósł głowę i zassał końcówkę penisa, wsuwając język do szczeliny, po czym znów wsunął go prawie całego do ust.
Zamruczał, a Ślizgon jęknął głośno, czując bardzo pobudzające drgania wokół swej męskości. Jeżeli Harry zrobi to jeszcze raz, dojdzie…
To otrzeźwiło go na tyle, że delikatnie pociągnął czarne włosy, nie pozwalając Gryfonowi na więcej.
Potter spojrzał na niego zdziwiony, jednak posłusznie podsunął się do góry, oddając Draco inicjatywę.
Przez chwilę całowali się namiętnie, przygryzając i ssąc swoje wargi, badając krzywiznę zębów i pozwalając sobie na krótkie, urywane jęki.
Harry poczuł nagle, że leży na dywanie, a Draco przejmuje kontrolę nad sytuacją.
Usta Malfoya znaczyły wilgotną ścieżkę wzdłuż jego szyi, powoli przesuwając się w kierunku sutków. Gdy poczuł, jak zęby chłopaka zaciskają się na jednym z nich, jęknął głośno i przesunął dłońmi po kształtnych ramionach. Pośladki Draco były wypięte do góry, kiedy on sam klęczał pomiędzy jego nogami, teraz badając językiem brzuch.
Harry zacisnął palce, czując, jak bardzo chciałby dotknąć tych mlecznych półkul, zagłębić się pomiędzy nie i…

— Tak, właśnie tak… — wyjęczał, zapominając, o czym myślał przed chwilą.

Jego kręgosłup wygiął się konwulsyjnie. Usta Draco były tak niewiarygodnie gorące i utalentowane. Poruszały się wolno, badając każdy milimetr jego członka, pieszcząc go i ssąc raz mocniej, to znowu subtelniej, jakby chciały zapamiętać jego kształt i smak.
Ręce Malfoya gładziły jego pachwiny, przesuwały się na uda, rozchylając je szeroko i wędrowały wzdłuż szczeliny pomiędzy pośladkami Harry'ego, gładząc ją i naciskając delikatnie na ukryte pomiędzy nimi wejście.
Niesamowite usta opuściły nagle drżący z podniecenia członek i przesunęły się niżej, biorąc w posiadanie napięte jądra mężczyzny. Chwilę później Gryfon miał wrażenie, że Draco coś mówi, jednak krew szumiąca w jego uszach skutecznie utrudniała mu skupienie się na jakichkolwiek słowach. Do rzeczywistości przywróciło go poczucie śliskości w najbardziej intymnym miejscu jego ciała. Coś napierało na nie i otwierało wolno i łagodnie, zagłębiając się i badając je ze znawstwem.

— Co ty robisz, Malfoy? — wyjęczał w momencie, gdy jeden z palców Draco wsunął się w niego, budząc uczucie lekkiego dyskomfortu.

— A jak myślisz, Potter? — Ślizgon uniósł głowę, na powrót pochylając się nad jego penisem. W momencie, gdy drugi palec dołączył do pierwszego, jego język przebiegł wzdłuż sączącego się z rozkoszy członka.

— Niby dlaczego ja mam być na dole? — Harry westchnął z przyjemności, jednak nie sprawiło to, że jego wątpliwości zniknęły.

— Bo jesteś dobrym i uległym Gryfonem? — Draco uśmiechnął się lubieżnie, pochylając głowę i zaciskając usta wokół pulsującej męskości.

— To… to… to wcale nie jest… cholera, nie przestawaj… wytłumaczenie — wyjęczał Potter.

— Równie dobre jak inne. — Malfoy lizał teraz główkę członka, jednocześnie krzyżując palce we wnętrzu Harry'ego i rozciągając go powoli. Brunet nie wiedział, czy użył on zaklęcia, czy może przywołał jakiś lubrykant, jednak uczucie śliskości i gorąca było niesamowite.

— Maaalfoy — zawył chłopak, gdy trzeci palec dołączył do pozostałych. — Powinniśmy to… prze… przedyskutować. — Szarpnął biodrami, gdy nagle Draco uniósł głowę i zgiął palce, muskając delikatnie czuły węzeł w jego wnętrzu. — O cholera, zrób to jeszcze raz — wycharczał.

— Jestem starszy, mam pierwszeństwo. — Draco uśmiechnął się radośnie i po raz kolejny dotknął prostaty, pocierając ją mocno. — Przestań, zrób to jeszcze raz… Jesteś taki niezdecydowany, Harry.

— Więcej! — Potter doszedł do wniosku, że nie będzie się w tym momencie kłócił.


Draco wysunął palce i wytarł je o poszarpaną koszulę Gryfona.

— Odwróć się — mruknął, klepiąc go lekko w pośladek. Harry obdarzył go rozbawionym spojrzeniem, lecz posłusznie przekręcił się na brzuch, klękając i chętnie wypinając pośladki.
Malfoy przez chwilę podziwiał widok, jak miał przed oczami. To było naprawdę ekscytujące. Złoty Chłopiec tak wyeksponowany, tak otwarty, tak… zdeprawowany. — Taki rozpustny — westchnął z satysfakcją, sięgając po przywołany wcześniej olejek i rozcierając go na swym członku. Podniósł się i chwycił za biodra mężczyzny, pocierając śliskim penisem o jego anus. Potter sapnął i mocniej wypiął biodra, ku wielkiej przyjemności Malfoya. Blondyn pchnął i powoli zagłębił się w ciasne, gorące wejście.

Jak dobrze…

Zatrzymał się, czując jak mięśnie Pottera zaciskają się na jego członku w geście protestu.

— Rozluźnij się, Harry — szepnął, pochylając się i liżąc jego łopatkę. Przez chwilę czekał, aż chłopak przyzwyczai się do tego bolesnego, pomimo przygotowania, uczucia wypełnienia, po czym wszedł dalej, aż poczuł, że minął tę najtrudniejszą barierę. Wtedy pchnął biodrami, zagłębiając się do końca. Z jego ust wyrwał się jęk rozkoszy.
Gorące ciało Gryfona otaczało go ciasno, powodując uczucie mrowienia w dole brzucha. Klęczał tak bez ruchu z przymkniętymi oczami, czekając na znak ze strony partnera, iż ten jest już gotowy. Po chwili nastąpił odzew i brunet poruszył się lekko, jakby na próbę.
Draco mocniej zacisnął dłonie na jego pośladkach, dostosowując się do tempa.
Miał świadomość, że długo tak nie wytrzyma. Jego ciało było zbyt napięte i błagało o spełnienie.
Westchnął i nieco przyspieszył ruchy, przylegając jednocześnie do pleców kochanka i zanurzając dłoń pomiędzy jego udami. Sączący się członek Pottera drgnął i wyprężył się na spotkanie palców.
Pieścił go powoli w rytm ruchów bioder, drugą ręką gładząc brzuch i podszczypując wrażliwe i stwardniałe od pieszczot sutki.


Harry czuł, jak męskość Malfoya wsuwa się i wysuwa w jego wnętrza. W pewnej chwili Draco zmienił kąt i chłopak krzyknął głośno, czując, jak twarda główka uderza prosto w jego prostatę, a zręczne palcem mocniej zaciskają się na penisie.

— Szybciej! — Targnął biodrami, przyspieszając i mocniej nabijając się, na tego cudownego członka. Merlinie, to co Ślizgon z nim robił, przechodziło jego najśmielsze wyobrażenia. Czuł się taki pełny, rozciągnięty. Eforia i uczucie graniczącej z obłędem przyjemności mieszało się z bólem, gdy Draco raz za razem zagłębiał się w nim, uderzając o jego biodra. Jądra ocierały się o jądra, wywołując drżenie i powodując, że czuł, jakby wszystkie końcówki jego nerwów były teraz nastawione na przyjemność i nic poza tym. — Mocniej! Do cholery, zrób to mocniej! — wychrypiał, wiedząc, że jeszcze kilka sekund i osiągnie spełnienie, o jakim nigdy nie marzył.

— Potter, jesteś taki zdeprawowany. — W głosie Draco dało się wychwycić nutkę zachwytu. — Twoi fani byliby mocno zaszokowani, gdyby poznali cię od tej strony.

— Nie pieprz, Malfoy — warknął Harry, jednak przemieniło się to w głośny skowyt, gdy kciuk Ślizgona potarł wrażliwą końcówkę jego penisa, a członek blondyna uderzył naprawdę mocno, sprawiając, że kolana pod nim zadrżały.

— Taki język w ustach obrońcy światła... — Draco pochylił się i polizał go wrażliwym karku, przygryzając skórę. — Tak wyzbyty moralności, namiętny i gorący, cudownie ciasny i drżący z rozkoszy... — Harry warknął coś niezrozumiale. Słowa Malfoya sprawiły, że poczuł, jak jego ciało rozpada się na tysiąc drobnych kawałeczków. — Tylko dla mnie i tylko dzięki mnie.

Zęby Ślizgona zacisnęły się na gładkiej skórze karku i Potter nie wytrzymał. Ochrypły krzyk wyrwał się z jego piersi. Przed oczyma pojawiła się feeria barw i świateł, a ciało napięło, wywołując uczucie, jakby wszystko kumulowało się w dole jego brzucha, biodrach, pachwinach, udach i wybuchło w jednym momencie. Odchylił głowę do tyłu, otwierając usta jakby chciał jeszcze coś powiedzieć i wytrysnął, wypełniając dłoń Draco swym gorącym nasieniem. Przez długą chwilę orgazm targał jego ciałem, jakby przelewały się przez niego kolejne fale ognia, paląc jego żyły.


Draco westchnął i poruszył szybciej biodrami, czując jak mięśnie we wnętrzu Pottera zaciskają się spazmatycznie, otulając jego członka gorącą i pulsującą rękawiczką. Wtulił twarz w zagłębienie szyi partnera, zaciskając mocniej zęby na rozgrzanej skórze karku, jakby chciał powstrzymać własny krzyk rozkoszy. W momencie, gdy orgazm wziął go w posiadanie, stracił resztki opanowania i jęknął głośno, drżąc od niesamowitej przyjemności, jaka ogarnęła jego ciało. Męskość wreszcie uwolniona z okowów kontroli, zesztywniała i trysnęła gorącą spermą, wypełniając po brzegi to ciasne i przyjazne wnętrze.
Draco powoli wysunął się z Pottera, sięgając po różdżkę. Przez chwilę z satysfakcją podziwiał, jak wąska stróżka spermy wolno wypływa z wnętrza mężczyzny, torując sobie drogę pomiędzy pośladkami, wzdłuż jąder, aż na udo, po czym szybko rzucił zaklęcie czyszczące, usuwając wszelkie pozostałości po ich niedawno przeżytej euforii.
Wszelkie, poza dwoma drżącymi jeszcze ciałami.
Opadł wyczerpany na dywan i zapatrzył się w sufit. Obok Potter obrócił się na bok i oparłszy głowę na ręce, przyglądał mu się z ciekawością.

— Właśnie eksplorowałem tyłek Wybrańca — mruknął Draco, jakby z pewnym zdziwieniem.

— Właśnie przeleciał mnie Malfoy, uwierz, to równie wstrząsające — prychnął Harry.

— Twoje plebejskie zwyczaje nie mogą wejść nam w nawyk. Chędożenie się na dywanie jest poniżej mojej godności.

Gryfon parsknął śmiechem. Tylko Malfoy mógł użyć słowa „chędożenie" i zachować przy tym kamienną twarz.

— Cóż, czyli kontrakt został dopełniony — zakpił Potter. — Mam nadzieję, że noc poślubna była wystarczająco satysfakcjonująca dla wymogów magicznych ministerialnych papierów.

— Nie wiem. — Draco przygryzł wargę, patrząc na niego spod lekko opuszczonych rzęs. — Mimo wszystko dywan to nie małżeńskie łoże.

— Sugerujesz…

Brew Malfoya uniosła się.

— Sypialnia, mówisz... — Harry odwrócił głowę i zamyślonym wzrokiem spojrzał na drzwi prowadzące do zielonego pokoju. — Cóż… — wycedził, słysząc obok siebie cichy śmiech Ślizgona.


Dwie rozedrgane energie unosiły się, wirując dookoła leżących na dywanie mężczyzn. Rozbudzały pożądanie, drażniły zmysły dotyku, zapachu, smaku. Badały się nawzajem powoli, acz nieustępliwie. Ich działania miały moc jedynego w swoim rodzaju, potężnego afrodyzjaku. Niewidoczne, niewyczuwalne, snuły swą sieć, wprawiając niczego nieświadomych magów w euforię i podniecenie. Rdzenie magiczne mężczyzn jednoczyły się, zespalały. Oddalały problemy, przynosząc na tę jedną noc zapomnienie i wywołując reakcje, które w innych okolicznościach wymagałyby znacznie więcej czasu. Wciąż niezależne moce uczyły się odpowiadać na przeznaczoną tylko sobie sygnaturę, asymilowały się, poznawały, zapamiętywały. Dopiero za kilka godzin nowo powstała wspólna magia miała osiągnąć swój pełny kształt, stać się spójną całością, uspokoić, wyciszyć, a w konsekwencji przywrócić czarodziejom zdolność racjonalnego i chłodnego myślenia. Rytuał synergii dopełniał się i nikt już nie mógł go przerwać.

3 komentarze:

  1. Hej,
    ha Ginny się podszyła, w zasadzie to wszedł w odpowiednim momencie, dzielą magię więc i Draco potrafi rzucić zaklęcie bezróżdżkowo, czemu to Draco jest tym dominującym...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, ha Ginny się podszyła... przyszedł w odpowiednim momencie, dzielą magię więc i Draco potrafi rzucić zaklęcie bezróżdżkowo, bu ale no czemu to Draco jest tym dominującym...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, Ginny się podszyła... przyszedł w bardzo odpowiednim momencie, tak dzielą magię więc i Draco potrafi rzucić zaklęcie bezróżdżkowo, buu no... ale no czemu to Draco jest tym dominującym...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń