piątek, 14 września 2012

Czerwony Płomień - XXIX


     „Gorsza”… To słowo dźwięczało w uszach Shirenai, gdy podchodzili do drzwi frontowych. Skoro nie jest yakuzą, to w czym niby miała być gorsza? Chłopak jakoś nie wyobrażał sobie, aby zwykła kobieta mogła mu w czymkolwiek zagrozić. Owszem, czuł się niepewnie, bo w końcu nie co dzień jest się zapraszanym do rodziny swojego… hmm… kochanka. Takich zaproszeń oczekuje się w trwałym związku, gdzie z racji planów na przyszłość partnerzy chcą poznać otoczenie, w jakim wychowali się ich wybrańcy. Między nim a Keizo niczego takiego nie było, odwiedziny wydawały mu się więc czymś dziwnym i zupełnie zbytecznym. Nawet będąc z Jiro, nie robili wypadów do dziadków, ciotek czy kuzynów…

Drzwi otworzyły się zanim zdążyli zapukać. Młoda, na oko dwudziestopięcioletnia kobieta ubrana w czarną garsonkę gestem zaprosiła ich do środka.

— Witam, miło mi panią poznać. — Ukłonił się z szacunkiem. — Keizo wiele mi opowiadał… — Błysk zdumienia w oczach dziewczyny sprawił, że zamilkł i spojrzał niepewnie w kierunku Uedy, który rozbawiony przyglądał się całej tej scenie.


— Sumiko też jest miło cię poznać… i czuje się zapewne zaszczycona, że takim poważaniem darzysz… służbę.

— Służ… — Zaskoczony zamilkł w pół słowa i z lekkim rumieńcem zażenowania na powrót odwrócił się w kierunku kobiety.

— Jestem zarządcą posiadłości. — Uśmiechnęła się lekko. — Pani Okada zaprasza do salonu. — Wyciągnęła rękę, aby odebrać od niego płaszcz. — Zaprowadzę panów.

— Nie trzeba, sami trafimy. — Keizo machnął ręką i ruszył w głąb korytarza.

— Mogłeś mnie uprzedzić — warknął, gdy zrównał się krokiem z mężczyzną. — Nie robiłbym z siebie idioty.

— Wybacz, nie przyszło mi do głowy, że będziesz się kłaniał w pas pierwszej osobie, jaką napotkasz. — Ueda dobrze się bawił jego zmieszaniem.

— Jasne — mruknął, dyskretnie rozglądając się dookoła.

Właśnie mijali jakiś pokój, w którym królował ogromny stół, mogący pomieścić z trzydzieści osób. Jak na szczycie ONZ, pomyślał z ironią. Następne pomieszczenie okazało się dużo przytulniejsze. Pomalowane na jasny pastelowy kolor, urządzone było w stylu zachodnim. Pod ścianą stała sofa, nieduży stolik, dwa stołeczki i dwa fotele. Okno i wyjście na taras zdobiła ogromna juka, a przeciwległa ściana wyposażona była w barek, witrynę z alkoholami i kilka wysokich stołków.

— Keizo, wreszcie zdecydowałeś się mnie odwiedzić! — Do pomieszczenia wpłynęła niska kobieta, ubrana w… kimono. Houmongi było w kolorze bardzo bladego błękitu. Jego ramiona, szwy i rękawy zdobione były wspaniałymi granatowymi wzorami. Obi, którym była przewiązana, pięknie podkreślało wąską talię. Posiadało te same hafty co reszta stroju, jednakże kolorystyka była odwrotna. Czarne włosy upięte na czubku głowy podtrzymywała stylowa japońska szpilka, reszta pasm swobodnie opadała na plecy. W jednej ręce kobieta trzymała wachlarz, a w drugiej… papierosa osadzonego w długiej lufce. Gdy spojrzała na Shi, ten zreflektował się szybko i zamknął otwarte w zdumieniu usta. — Przedstaw nas sobie — zażądała, patrząc na chłopaka spod opuszczonych lekko rzęs.

— Kotani, poznaj Shirenai Ichiro. — Wskazał dłonią swego towarzysza. — Shi, to Kotani Okada, moja kuzynka.

— Za grosz kultury. — Trzepnęła go wachlarzem w ramię, po czym rzuciła ozdobę, która swobodnie zawisła na jej nadgarstku zapięta jedwabną tasiemką i podała dłoń Shirenai. — Miło mi cię poznać, młody człowieku.

— Zaszczyt leży po mojej stronie. — Uśmiechnął się lekko, unosząc jej dłoń do pocałunku, co zaowocowało zabawnym uniesieniem starannie wypielęgnowanych brwi.

— Dżentelmen i w dodatku z zachodnim obyciem — skwitowała, opadając wdzięcznie na sofę.

— Kotani jest swatką. — Keizo usiadł na fotelu i spojrzał na kuzynkę z ironią. — Chce nauczyć mnie zachowania, chociaż sama jest rozkapryszoną trzydziestolatką.

— Szkoda, że impertynencja nie boli. — Wzruszyła ramionami.

Shi przez chwilę zastanawiał się czy nie trafił w jakieś dziwne miejsce z ukrytymi w ścianach kamerami. Swatka? Wiedział, że wyższe sfery często korzystają z ich usług, jednak sam żadnej do tej pory nie widział na oczy. Większości młodych ludzi kobiety uprawiające ten zawód kojarzyły się z hienami żerującymi na innych. Ich rola, ciesząca się głębokim poważaniem rodziców, dla ich dzieci była zwykłym bezpardonowym wtrącaniem się w tajemnice znanych rodów. Swatki zajmowały się zbieraniem danych osobowych o wybranych przez rodzinę kandydatach na mężów dla ich wspaniałych córeczek. Panowie byli dokładnie sprawdzani, zarówno pod względem etycznym, jak i naturalnym. Bezczelnie łamano tu prawa do prywatności. Za nic miano tajemnice sądowo-prawne, lekarskie i bankowe. Spisywane w ten sposób raporty były sowicie opłacane przez klientów. Swatki posiadały swoich prywatnych detektywów i całą plejadę gwiazd w postaci donosicieli zbierających każdą, najbardziej skrywaną tajemnicę kandydata na męża. Jeżeli ktoś pozwalał sobie na wynajęcie takiej kobiety, z góry wiadome było, że jest to osoba wpływowa i bardzo bogata. Shirenai otrząsał się na samą myśl, że mógłby sam zostać potraktowany jak byk rozpłodowy, o odpowiednim posagu i idealnej karcie zdrowia.

— Ichiro… to znane nazwisko, czy może jesteś spokrewniony z przyszłym premierem? — Kobieta przerwała jego rozmyślania i spojrzała na niego uważnie, wachlując się przy tym delikatnie.

— To mój ojciec. — Cóż, rodziców się nie wybiera, prawda?

— Cudownie. — Uśmiechnęła się szerzej, a Shi odniósł wrażenie, jakby zdał właśnie jakiś test. — Keizo, przynajmniej raz wykazałeś się dobrym gustem. — Westchnęła radośnie. — Jesteś jedynakiem, prawda? A więc dziedziczysz fortunę Ichiro?

— Kotani, gościom proponuje się herbatę, a nie przegląd bankowy. — Ueda cmoknął z niezadowoleniem.

— Wreszcie poszedłeś po rozum do głowy, do tej pory kręcili się wokół ciebie sami nieudacznicy! — Spojrzała ostro na kuzyna.

— Jakbyś o tym coś wiedziała. — Potrząsnął głową zirytowany.

— Moim obowiązkiem jest wiedzieć. — Uniosła ironicznie brew, a Keizo spojrzał na nią z niedowierzaniem.

— Siadaj, stoisz jak kołek. — Machnęła ręką w stronę stojącego obok sofy stołka. Ichiro usiadł i skrzywił się lekko. Mebelek był niewymownie twardy, a widok wygodnego fotela obok i to, że wskazała mu akurat to narzędzie tortur, skłaniał go do jednoznacznego wniosku... ta kobieta była sadystką.

— Więc? Gdzie się poznaliście?

— Na przyjęciu — mruknął Ueda, a Shi postanowił przemilczeć, na wypadek, gdyby harpia jednak już wiedziała.

— Hmm… przyjęcia w Akai Honou zawsze miały klasę. Hikaru zna się na swoim zawodzie. — Roześmiała się perliście i machnęła wachlarzem w stronę kuzyna. — Zamknij usta, Keizo, wyglądasz jakbyś miał wadę genetyczną, a co jak co, ale nasza rodzina może poszczycić się zdrowymi genami. — Odwróciła głowę i jej wzrok spoczął na lekko zarumienionym ze złości Shirenai. — Co skłoniło syna Ichiro do podjęcia pracy jako host?

— Nie wie pani? — Spojrzał na nią wyzywająco.

— Niestety nie, ale pewnie zaraz wypełnisz tę lukę.

— Dam zarobić pani szpiegom. — Uśmiechnął się złośliwie.

— Bezczelny. — Pokręciła głową, ale w jej oczach zapaliły się psotne iskierki. — Ma chłopak jaja, dobrze wybrałeś, Keizo — przerwała, gdyż służąca wniosła do salonu ciasto z konfiturami i herbatę. — Częstuj się. — Podała mu talerzyk. — Ty też zjedz. — Podsunęła deser Uedzie. — Jak długo jesteście razem?

— Nie jes…

— Cztery miesiące — przerwał mu Ueda, a Shi spojrzał na niego karcąco.

— Powinni to ogłosić w wiadomościach wieczornych — prychnęła. — To nowość, Keizo raczej poluje jednorazowo, złapany, zaklepany, następny w kolejce proszę.

— Zaprosiłaś mnie, aby obrażać? — Wbił w nią wściekły wzrok. — Naprawdę, z wiekiem robisz się coraz bardziej zgryźliwa… droga kuzynko.

— Zawsze byłam zgryźliwa. — Machnęła ręką, jakby odganiała natrętną muchę. — Przypomnij sobie, jak w dzieciństwie łaziłeś za mną wszędzie.

— Bo z tobą była najlepsza zabawa, nigdy nie przestrzegałaś reguł — odpalił z zadowoleniem papierosa. — Obrałaś sobie za cel wystraszyć mi chłopaka?

— A czy on wie, że jest twoim chłopakiem? — Odbiła piłeczkę.

— Cóż…

— Tak myślałam. — Znowu skierowała swą uwagę na Shirenai. — Lubisz dzieci?

— Eee…

— A pomyślałby kto, że rodzina Ichiro jest inteligentna — westchnęła. — Wiesz, że Keizo ma dwoje dzieci, prawda?

— Zdaję sobie z tego sprawę. — Skinął ostrożnie głową.

— I?

— Nie rozumiem pytania. — Wbrew temu, że kobieta przyszpilała go wzrokiem, starał się spokojnie jeść ciasto, które miało te właściwości, że zapychało skutecznie usta na tyle, aby zastanowić się nad odpowiedzią.

— Odnalazłbyś się w roli matki?

Ciasto miało też swoje wady, a konfitury absolutnie wbrew swej naturze potrafiły stanąć kością w gardle jedzącego. Shi poczerwieniał, czując jak przeklęty placek zaczyna go dławić i w akcie desperacji sięgnął po herbatę, popijając obficie i przy okazji parząc sobie usta.

— C…Co? — wyksztusił, kiedy złapał oddech.

— Kotani, czy ty robisz to specjalnie? — Głos Keizo ociekał wprost słodyczą, ale oczy błyszczały mu niebezpiecznie.

— Ależ skąd, kochany. — Trzasnęła niecierpliwie wachlarzem, składając go i na powrót skoncentrowała się na Shi, który odstawił na wszelki wypadek niedokończone ciasto. — Nie czujesz się urażony, prawda?

— Jakbym śmiał — wychrypiał. Wcale, w ogóle, dobrze, że nie jestem kobietą, bo harpia sprawdziłaby mi rozstaw bioder, pomyślał z przekąsem.

— Sam widzisz, to twardy facet — stwierdziła, nie patrząc na kuzyna. — Pytam, bo skoro Kei cię do mnie zabrał, to musi myśleć o tobie poważnie, płotek mi nie rzuca na pożarcie.

— Nie czuję się bynajmniej płotką — parsknął.

— Rekinem?

— Nie mam przyjaciół wśród ryb. — Posłał jej ironiczne spojrzenie. — Wśród wścibskich ludzi też nie, cenię kulturę w zachowaniu, zwłaszcza… przy pierwszym spotkaniu.

— Lubię go! — Klasnęła w ręce, rozjaśniając się w uśmiechu. — Szczery i silny, nie pozwoli ci wejść sobie na głowę.

— Kotani, rozpędzasz się za bardzo. — Keizo pokręcił z dezaprobatą głową. — Ktoś kiedyś sprawi ci lanie.

— Tak jak babcia tobie? — zapytała niewinnie. — Wiesz… — Chwyciła Shi za rękę i pociągnęła na sofę obok siebie, co przyjął z widoczną ulgą. — Kei jak był mały, miał taki słodki, trzykołowy rowerek. Raz wbrew ostrzeżeniom wyjechał nim na żwirowy podjazd. Oczywiście wywrócił się i zdarł kolana. Babcia zamiast mu pomóc, dołożyła kilka klapsów za nieposłuszeństwo.

— Przeginasz, siedź cicho i zjedz ciastko — warknął Ueda.

— Ależ nie, to się robi ciekawe. — Shi, kiedy uwaga kobiety zeszła z niego na jej kuzyna, od razu poczuł się pewniej.

— Prawda? — Uśmiechnęła się szerze.j — Mam nawet gdzieś album ze zdjęciami. Na jednym nasza kochana babcia zmienia Keizo pieluszkę, to taki uroczy widok. — Zrobiła gest, jakby chciała się podnieść i pójść po ową fotografię.

— Spróbuj tu przytaszczyć to zdjęcie, a zapomnę, że jesteś starsza i że jesteśmy rodziną — warknął Ueda.

— Tylko pięć lat. — Obruszyła się. — I nie możesz zapomnieć, ojciec by ci nie darował, jestem jego ulubioną krewną.

— Oczywiście, harpia i hiena to prawie ten sam gatunek — mruknął kpiąco.

— Obrażasz ojca.

— Tylko ciebie, hieny istnieją i mają się dobrze, harpie to gatunek prawie na wymarciu i… nie ma w tym nic zaskakującego.

— Hmm… — Zmrużyła oczy i nagle podniosła się i ruszyła w stronę wysokiego parapetu okiennego, na którym umieszczone były jakieś fotografie w kolorze sepii. Przez chwilę przyglądała się im, po czym uniosła jedną i wróciła na miejsce. — To założyciel imperium Uedów, pradziadek Keizo. — Pokazała zdjęcie Shirenai. Chłopak wziął do ręki ramkę i przyjrzał się widniejącemu na nim mężczyźnie. Smukły, ubrany w biało - czarne kimono, prezentował się groźnie i władczo. Włosy miał upięte wysoko w sztywny kucyk, w który wpleciona była prostokątna, drewniana spinka. Dłoń pewnie spoczywała na przypasanej do boku katanie. Mężczyzna nie wyróżniał się niczym szczególnym, no może poza wygolonym w kształt półokręgu czołem i mocno zaciśniętymi ustami. — Prawda, że cały Keizo? Zawsze mówiłam, że wdał się w pradziadka!

— Uh… — Shi sapnął i potarł kciukiem usta, zmuszając się, aby nie parsknąć śmiechem. — Tak, zwłaszcza ta ogolona głowa. Uderzające podobieństwo.

— Dobrze się bawisz? — Keizo spojrzał na niego ponuro.

— Odkąd twoja kuzynka skierowała swoje szpony w twoją stronę? Jak najbardziej. — Wyszczerzył się wesoło.

— Mogę zamienić twoje życie w koszmar — zagroził z grobową miną.

— Koszmarem było to krzesło, na którym siedziałem, teraz czuję się całkiem dobrze.

— Nie wrócisz na noc do domu!

— To obietnica czy groźba? — zapytał, nie spuszczając wzroku z wkurzonej twarzy Keizo.

— Macie zamiar wziąć ślub? — Pytanie sprawiło, że obaj nagle wbili w nią wzrok.

— Nigdy! — warknęli jednocześnie.

— Cóż, tak tylko pytałam, ślubne furisode jest strasznie drogie i czasochłonne, powinnam wiedzieć wcześniej zanim je zamówię. — Poprawiła rękawy w swoim kimonie i wdzięcznie złożyła dłonie na kolanach.

— Nie jestem twoim klientem. — Keizo spojrzał na nią z rozbawieniem pomieszanym z gniewem. — Nie baw się w swatkę.

— Nie śmiałabym, poza tym… rodziny Ichiro nie trzeba sprawdzać, to idealne geny.

— Które raczej do niczego nam się nie przydadzą. — Ichiro westchnął, zdruzgotany kierunkiem, w jakim toczyła się rozmowa.

— No tak… żaden z was nie nadaje się niestety na matkę — stwierdziła smutno.

— I całe szczęście. — Ueda zgasił papierosa w kryształowej popielniczce.

— Zależy jak na to patrzeć. — Wzięła filiżankę i upiła łyk herbaty. — Shi, słyszałam od kogoś, że studiujesz, mogę wiedzieć co?

— Od kogoś… — Sceptycznie zawiesił głos. — Za dwa tygodnie kończę studia prawnicze.

— Adwokat? Keizo, czyżbyś zabezpieczał tyły? No tak... adwokaci to zdziercy, a lepszy diabeł znany niż innowierca zza płotu. — Kiwnęła głową z uznaniem.

— Kiedyś ją zabiję. — Ueda przewrócił oczami w geście bezradności nad bezczelnością swej kuzynki.

— Nie krępuj się, zawsze mogę pomóc ci zakopywać zwłoki. — Shirenai udał, że zakasuje rękawy.

— Jesteście okrutni wobec bezbronnej kobiety! — Niczym prawdziwa aktorka położyła dłoń na piersi, ale jej oczy błyszczały zaciekawieniem.

— Harpie nie są bezbronne — warknął Ueda.

— To co? — Sięgnęła po mały dzwoneczek, stojący na stoliku, a jej usta wykrzywił grymas złośliwości. — Zadzwonię po pokojówkę i może jednak obejrzymy album?

      Godzinę później Shirenai stwierdził, że życie jest piękne, a jemu pozostało tylko czekać, aż Keizo zacznie gwizdać… w końcu i tak już przypominał czajnik puszczający obficie parę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz