„Gorsza”… To słowo dźwięczało w uszach
Shirenai, gdy podchodzili do drzwi frontowych. Skoro nie jest yakuzą, to w czym
niby miała być gorsza? Chłopak jakoś nie wyobrażał sobie, aby zwykła kobieta
mogła mu w czymkolwiek zagrozić. Owszem, czuł się niepewnie, bo w końcu nie co
dzień jest się zapraszanym do rodziny swojego… hmm… kochanka. Takich zaproszeń
oczekuje się w trwałym związku, gdzie z racji planów na przyszłość partnerzy
chcą poznać otoczenie, w jakim wychowali się ich wybrańcy. Między nim a Keizo
niczego takiego nie było, odwiedziny wydawały mu się więc czymś dziwnym i
zupełnie zbytecznym. Nawet będąc z Jiro, nie robili wypadów do dziadków, ciotek
czy kuzynów…
Drzwi otworzyły się
zanim zdążyli zapukać. Młoda, na oko dwudziestopięcioletnia kobieta ubrana w
czarną garsonkę gestem zaprosiła ich do środka.
— Witam, miło mi
panią poznać. — Ukłonił się z szacunkiem. — Keizo wiele mi opowiadał… — Błysk
zdumienia w oczach dziewczyny sprawił, że zamilkł i spojrzał niepewnie w
kierunku Uedy, który rozbawiony przyglądał się całej tej scenie.
— Sumiko też jest
miło cię poznać… i czuje się zapewne zaszczycona, że takim poważaniem darzysz…
służbę.
— Służ… — Zaskoczony
zamilkł w pół słowa i z lekkim rumieńcem zażenowania na powrót odwrócił się w
kierunku kobiety.
— Jestem zarządcą
posiadłości. — Uśmiechnęła się lekko. — Pani Okada zaprasza do salonu. — Wyciągnęła
rękę, aby odebrać od niego płaszcz. — Zaprowadzę panów.
— Nie trzeba, sami
trafimy. — Keizo machnął ręką i ruszył w głąb korytarza.
— Mogłeś mnie
uprzedzić — warknął, gdy zrównał się krokiem z mężczyzną. — Nie robiłbym z
siebie idioty.
— Wybacz, nie
przyszło mi do głowy, że będziesz się kłaniał w pas pierwszej osobie, jaką
napotkasz. — Ueda dobrze się bawił jego zmieszaniem.
— Jasne — mruknął,
dyskretnie rozglądając się dookoła.
Właśnie mijali jakiś
pokój, w którym królował ogromny stół, mogący pomieścić z trzydzieści osób. Jak na szczycie ONZ, pomyślał z ironią.
Następne pomieszczenie okazało się dużo przytulniejsze. Pomalowane na jasny
pastelowy kolor, urządzone było w stylu zachodnim. Pod ścianą stała sofa,
nieduży stolik, dwa stołeczki i dwa fotele. Okno i wyjście na taras zdobiła
ogromna juka, a przeciwległa ściana wyposażona była w barek, witrynę z
alkoholami i kilka wysokich stołków.
— Keizo, wreszcie
zdecydowałeś się mnie odwiedzić! — Do pomieszczenia wpłynęła niska kobieta,
ubrana w… kimono. Houmongi było w kolorze bardzo bladego błękitu. Jego ramiona,
szwy i rękawy zdobione były wspaniałymi granatowymi wzorami. Obi, którym była
przewiązana, pięknie podkreślało wąską talię. Posiadało te same hafty co reszta
stroju, jednakże kolorystyka była odwrotna. Czarne włosy upięte na czubku głowy
podtrzymywała stylowa japońska szpilka, reszta pasm swobodnie opadała na plecy.
W jednej ręce kobieta trzymała wachlarz, a w drugiej… papierosa osadzonego w
długiej lufce. Gdy spojrzała na Shi, ten zreflektował się szybko i zamknął
otwarte w zdumieniu usta. — Przedstaw nas sobie — zażądała, patrząc na chłopaka
spod opuszczonych lekko rzęs.
— Kotani, poznaj
Shirenai Ichiro. — Wskazał dłonią swego towarzysza. — Shi, to Kotani Okada,
moja kuzynka.
— Za grosz kultury. —
Trzepnęła go wachlarzem w ramię, po czym rzuciła ozdobę, która swobodnie
zawisła na jej nadgarstku zapięta jedwabną tasiemką i podała dłoń Shirenai. —
Miło mi cię poznać, młody człowieku.
— Zaszczyt leży po
mojej stronie. — Uśmiechnął się lekko, unosząc jej dłoń do pocałunku, co
zaowocowało zabawnym uniesieniem starannie wypielęgnowanych brwi.
— Dżentelmen i w
dodatku z zachodnim obyciem — skwitowała, opadając wdzięcznie na sofę.
— Kotani jest swatką.
— Keizo usiadł na fotelu i spojrzał na kuzynkę z ironią. — Chce nauczyć mnie
zachowania, chociaż sama jest rozkapryszoną trzydziestolatką.
— Szkoda, że
impertynencja nie boli. — Wzruszyła ramionami.
Shi przez chwilę
zastanawiał się czy nie trafił w jakieś dziwne miejsce z ukrytymi w ścianach
kamerami. Swatka? Wiedział, że wyższe sfery często korzystają z ich usług,
jednak sam żadnej do tej pory nie widział na oczy. Większości młodych ludzi
kobiety uprawiające ten zawód kojarzyły się z hienami żerującymi na innych. Ich
rola, ciesząca się głębokim poważaniem rodziców, dla ich dzieci była zwykłym
bezpardonowym wtrącaniem się w tajemnice znanych rodów. Swatki zajmowały się
zbieraniem danych osobowych o wybranych przez rodzinę kandydatach na mężów dla
ich wspaniałych córeczek. Panowie byli dokładnie sprawdzani, zarówno pod
względem etycznym, jak i naturalnym. Bezczelnie łamano tu prawa do prywatności.
Za nic miano tajemnice sądowo-prawne, lekarskie i bankowe. Spisywane w ten
sposób raporty były sowicie opłacane przez klientów. Swatki posiadały swoich
prywatnych detektywów i całą plejadę gwiazd w postaci donosicieli zbierających
każdą, najbardziej skrywaną tajemnicę kandydata na męża. Jeżeli ktoś pozwalał
sobie na wynajęcie takiej kobiety, z góry wiadome było, że jest to osoba
wpływowa i bardzo bogata. Shirenai otrząsał się na samą myśl, że mógłby sam
zostać potraktowany jak byk rozpłodowy, o odpowiednim posagu i idealnej karcie
zdrowia.
— Ichiro… to znane
nazwisko, czy może jesteś spokrewniony z przyszłym premierem? — Kobieta
przerwała jego rozmyślania i spojrzała na niego uważnie, wachlując się przy tym
delikatnie.
— To mój ojciec. — Cóż,
rodziców się nie wybiera, prawda?
— Cudownie. — Uśmiechnęła
się szerzej, a Shi odniósł wrażenie, jakby zdał właśnie jakiś test. — Keizo,
przynajmniej raz wykazałeś się dobrym gustem. — Westchnęła radośnie. — Jesteś
jedynakiem, prawda? A więc dziedziczysz fortunę Ichiro?
— Kotani, gościom
proponuje się herbatę, a nie przegląd bankowy. — Ueda cmoknął z
niezadowoleniem.
— Wreszcie poszedłeś
po rozum do głowy, do tej pory kręcili się wokół ciebie sami nieudacznicy! — Spojrzała
ostro na kuzyna.
— Jakbyś o tym coś
wiedziała. — Potrząsnął głową zirytowany.
— Moim obowiązkiem
jest wiedzieć. — Uniosła ironicznie brew, a Keizo spojrzał na nią z
niedowierzaniem.
— Siadaj, stoisz jak
kołek. — Machnęła ręką w stronę stojącego obok sofy stołka. Ichiro usiadł i
skrzywił się lekko. Mebelek był niewymownie twardy, a widok wygodnego fotela
obok i to, że wskazała mu akurat to narzędzie tortur, skłaniał go do
jednoznacznego wniosku... ta kobieta była sadystką.
— Więc? Gdzie się
poznaliście?
— Na przyjęciu —
mruknął Ueda, a Shi postanowił przemilczeć, na wypadek, gdyby harpia jednak już
wiedziała.
— Hmm… przyjęcia w
Akai Honou zawsze miały klasę. Hikaru zna się na swoim zawodzie. — Roześmiała
się perliście i machnęła wachlarzem w stronę kuzyna. — Zamknij usta, Keizo,
wyglądasz jakbyś miał wadę genetyczną, a co jak co, ale nasza rodzina może
poszczycić się zdrowymi genami. — Odwróciła głowę i jej wzrok spoczął na lekko
zarumienionym ze złości Shirenai. — Co skłoniło syna Ichiro do podjęcia pracy
jako host?
— Nie wie pani? — Spojrzał
na nią wyzywająco.
— Niestety nie, ale
pewnie zaraz wypełnisz tę lukę.
— Dam zarobić pani
szpiegom. — Uśmiechnął się złośliwie.
— Bezczelny. — Pokręciła
głową, ale w jej oczach zapaliły się psotne iskierki. — Ma chłopak jaja, dobrze
wybrałeś, Keizo — przerwała, gdyż służąca wniosła do salonu ciasto z
konfiturami i herbatę. — Częstuj się. — Podała mu talerzyk. — Ty też zjedz. — Podsunęła
deser Uedzie. — Jak długo jesteście razem?
— Nie jes…
— Cztery miesiące —
przerwał mu Ueda, a Shi spojrzał na niego karcąco.
— Powinni to ogłosić
w wiadomościach wieczornych — prychnęła. — To nowość, Keizo raczej poluje
jednorazowo, złapany, zaklepany, następny w kolejce proszę.
— Zaprosiłaś mnie,
aby obrażać? — Wbił w nią wściekły wzrok. — Naprawdę, z wiekiem robisz się
coraz bardziej zgryźliwa… droga kuzynko.
— Zawsze byłam
zgryźliwa. — Machnęła ręką, jakby odganiała natrętną muchę. — Przypomnij sobie,
jak w dzieciństwie łaziłeś za mną wszędzie.
— Bo z tobą była
najlepsza zabawa, nigdy nie przestrzegałaś reguł — odpalił z zadowoleniem
papierosa. — Obrałaś sobie za cel wystraszyć mi chłopaka?
— A czy on wie, że
jest twoim chłopakiem? — Odbiła piłeczkę.
— Cóż…
— Tak myślałam. — Znowu
skierowała swą uwagę na Shirenai. — Lubisz dzieci?
— Eee…
— A pomyślałby kto,
że rodzina Ichiro jest inteligentna — westchnęła. — Wiesz, że Keizo ma dwoje
dzieci, prawda?
— Zdaję sobie z tego
sprawę. — Skinął ostrożnie głową.
— I?
— Nie rozumiem
pytania. — Wbrew temu, że kobieta przyszpilała go wzrokiem, starał się
spokojnie jeść ciasto, które miało te właściwości, że zapychało skutecznie usta
na tyle, aby zastanowić się nad odpowiedzią.
— Odnalazłbyś się w
roli matki?
Ciasto miało też
swoje wady, a konfitury absolutnie wbrew swej naturze potrafiły stanąć kością w
gardle jedzącego. Shi poczerwieniał, czując jak przeklęty placek zaczyna go
dławić i w akcie desperacji sięgnął po herbatę, popijając obficie i przy okazji
parząc sobie usta.
— C…Co? —
wyksztusił, kiedy złapał oddech.
— Kotani, czy ty
robisz to specjalnie? — Głos Keizo ociekał wprost słodyczą, ale oczy błyszczały
mu niebezpiecznie.
— Ależ skąd, kochany.
— Trzasnęła niecierpliwie wachlarzem, składając go i na powrót skoncentrowała
się na Shi, który odstawił na wszelki wypadek niedokończone ciasto. — Nie
czujesz się urażony, prawda?
— Jakbym śmiał —
wychrypiał. Wcale, w ogóle, dobrze, że
nie jestem kobietą, bo harpia sprawdziłaby mi rozstaw bioder, pomyślał z
przekąsem.
— Sam widzisz, to
twardy facet — stwierdziła, nie patrząc na kuzyna. — Pytam, bo skoro Kei cię do
mnie zabrał, to musi myśleć o tobie poważnie, płotek mi nie rzuca na pożarcie.
— Nie czuję się
bynajmniej płotką — parsknął.
— Rekinem?
— Nie mam przyjaciół
wśród ryb. — Posłał jej ironiczne spojrzenie. — Wśród wścibskich ludzi też nie,
cenię kulturę w zachowaniu, zwłaszcza… przy pierwszym spotkaniu.
— Lubię go! — Klasnęła
w ręce, rozjaśniając się w uśmiechu. — Szczery i silny, nie pozwoli ci wejść
sobie na głowę.
— Kotani, rozpędzasz
się za bardzo. — Keizo pokręcił z dezaprobatą głową. — Ktoś kiedyś sprawi ci
lanie.
— Tak jak babcia
tobie? — zapytała niewinnie. — Wiesz… — Chwyciła Shi za rękę i pociągnęła na
sofę obok siebie, co przyjął z widoczną ulgą. — Kei jak był mały, miał taki
słodki, trzykołowy rowerek. Raz wbrew ostrzeżeniom wyjechał nim na żwirowy
podjazd. Oczywiście wywrócił się i zdarł kolana. Babcia zamiast mu pomóc,
dołożyła kilka klapsów za nieposłuszeństwo.
— Przeginasz, siedź
cicho i zjedz ciastko — warknął Ueda.
— Ależ nie, to się
robi ciekawe. — Shi, kiedy uwaga kobiety zeszła z niego na jej kuzyna, od razu
poczuł się pewniej.
— Prawda? — Uśmiechnęła
się szerze.j — Mam nawet gdzieś album ze zdjęciami. Na jednym nasza kochana
babcia zmienia Keizo pieluszkę, to taki uroczy widok. — Zrobiła gest, jakby
chciała się podnieść i pójść po ową fotografię.
— Spróbuj tu
przytaszczyć to zdjęcie, a zapomnę, że jesteś starsza i że jesteśmy rodziną —
warknął Ueda.
— Tylko pięć lat. —
Obruszyła się. — I nie możesz zapomnieć, ojciec by ci nie darował, jestem jego
ulubioną krewną.
— Oczywiście, harpia
i hiena to prawie ten sam gatunek — mruknął kpiąco.
— Obrażasz ojca.
— Tylko ciebie,
hieny istnieją i mają się dobrze, harpie to gatunek prawie na wymarciu i… nie
ma w tym nic zaskakującego.
— Hmm… — Zmrużyła
oczy i nagle podniosła się i ruszyła w stronę wysokiego parapetu okiennego, na
którym umieszczone były jakieś fotografie w kolorze sepii. Przez chwilę
przyglądała się im, po czym uniosła jedną i wróciła na miejsce. — To założyciel
imperium Uedów, pradziadek Keizo. — Pokazała zdjęcie Shirenai. Chłopak wziął do
ręki ramkę i przyjrzał się widniejącemu na nim mężczyźnie. Smukły, ubrany w
biało - czarne kimono, prezentował się groźnie i władczo. Włosy miał upięte
wysoko w sztywny kucyk, w który wpleciona była prostokątna, drewniana spinka.
Dłoń pewnie spoczywała na przypasanej do boku katanie. Mężczyzna nie wyróżniał
się niczym szczególnym, no może poza wygolonym w kształt półokręgu czołem i
mocno zaciśniętymi ustami. — Prawda, że cały Keizo? Zawsze mówiłam, że wdał się
w pradziadka!
— Uh… — Shi sapnął i
potarł kciukiem usta, zmuszając się, aby nie parsknąć śmiechem. — Tak,
zwłaszcza ta ogolona głowa. Uderzające podobieństwo.
— Dobrze się bawisz?
— Keizo spojrzał na niego ponuro.
— Odkąd twoja
kuzynka skierowała swoje szpony w twoją stronę? Jak najbardziej. — Wyszczerzył
się wesoło.
— Mogę zamienić
twoje życie w koszmar — zagroził z grobową miną.
— Koszmarem było to
krzesło, na którym siedziałem, teraz czuję się całkiem dobrze.
— Nie wrócisz na noc
do domu!
— To obietnica czy
groźba? — zapytał, nie spuszczając wzroku z wkurzonej twarzy Keizo.
— Macie zamiar wziąć
ślub? — Pytanie sprawiło, że obaj nagle wbili w nią wzrok.
— Nigdy! — warknęli
jednocześnie.
— Cóż, tak tylko
pytałam, ślubne furisode jest strasznie drogie i czasochłonne, powinnam
wiedzieć wcześniej zanim je zamówię. — Poprawiła rękawy w swoim kimonie i
wdzięcznie złożyła dłonie na kolanach.
— Nie jestem twoim
klientem. — Keizo spojrzał na nią z rozbawieniem pomieszanym z gniewem. — Nie
baw się w swatkę.
— Nie śmiałabym,
poza tym… rodziny Ichiro nie trzeba sprawdzać, to idealne geny.
— Które raczej do
niczego nam się nie przydadzą. — Ichiro westchnął, zdruzgotany kierunkiem, w
jakim toczyła się rozmowa.
— No tak… żaden z
was nie nadaje się niestety na matkę — stwierdziła smutno.
— I całe szczęście. —
Ueda zgasił papierosa w kryształowej popielniczce.
— Zależy jak na to
patrzeć. — Wzięła filiżankę i upiła łyk herbaty. — Shi, słyszałam od kogoś, że
studiujesz, mogę wiedzieć co?
— Od kogoś… — Sceptycznie
zawiesił głos. — Za dwa tygodnie kończę studia prawnicze.
— Adwokat? Keizo,
czyżbyś zabezpieczał tyły? No tak... adwokaci to zdziercy, a lepszy diabeł
znany niż innowierca zza płotu. — Kiwnęła głową z uznaniem.
— Kiedyś ją zabiję. —
Ueda przewrócił oczami w geście bezradności nad bezczelnością swej kuzynki.
— Nie krępuj się,
zawsze mogę pomóc ci zakopywać zwłoki. — Shirenai udał, że zakasuje rękawy.
— Jesteście okrutni
wobec bezbronnej kobiety! — Niczym prawdziwa aktorka położyła dłoń na piersi,
ale jej oczy błyszczały zaciekawieniem.
— Harpie nie są
bezbronne — warknął Ueda.
— To co? — Sięgnęła
po mały dzwoneczek, stojący na stoliku, a jej usta wykrzywił grymas złośliwości.
— Zadzwonię po pokojówkę i może jednak obejrzymy album?
Godzinę później Shirenai stwierdził, że
życie jest piękne, a jemu pozostało tylko czekać, aż Keizo zacznie gwizdać… w
końcu i tak już przypominał czajnik puszczający obficie parę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz