piątek, 14 września 2012

Czerwony Płomień - XI


— Szkocka tej marki to eliksir, którym się delektuje, a nie opróżnia szkło za jednym zamachem. — Keizo pokręcił głową z dezaprobatą.

— Co za różnica? Prędzej czy później i tak bym go wypił. — Wzruszył ramionami i odstawił pustą szklankę.

— Tłumaczenie ci tego byłoby stratą czasu, ale jeżeli masz zamiar topić frustracje w alkoholu, to przynajmniej weź coś niższego gatunku.

— Żałujesz mi? Na pewno masz tego pełne piwnice, w końcu nielegalny handel napojami wysokoprocentowymi to intratny interes. — Spojrzał na niego z kpiną.

— Nie żałuję — cmoknął zniesmaczony. — Po prostu nie mogę patrzeć jak profanujesz trunek. Do zwykłego chlania wystarczy zwykła sake.

— Może i masz rację. — Wreszcie odważył się spojrzeć na Keizo. No tak… Niczego mi nie ułatwiasz, prawda? pomyślał, obserwując rozpartego wygodnie na poduszkach mężczyznę, z rozchylonym szlafrokiem eksponującym klatkę piersiową i długie nogi. Przynajmniej ma tyle przyzwoitości, że nie rozwiązał go całkowicie, niech żyje skromność! Podniósł się gwałtownie z fotela i ruszył w stronę łazienki.


— Gdzie idziesz?

— Pod prysznic, masz coś przeciwko?

— Nie, nic. — Ueda odwrócił się na bok, obserwując chylące się ku zachodowi słońce, którego promienie resztkami sił przedzierały się przez nieszczelnie zaciągnięte story.

— I dobrze. — Shirenai mruknął bardziej do siebie, niż do leżącego na łóżku mężczyzny.

Tuż przed drzwiami zatrzymał się i po chwili namysłu skręcił w kierunku tarasu. Nie, prysznic mu nie pomoże, musiał pozbyć się nadmiaru energii. Za domem szybko zrzucił ubrania i wszedł do nagrzanego słońcem basenu. Woda miękko otuliła jego udręczone pragnieniami ciało, relaksując i wyciszając nagromadzone emocje. Przepłynął trzy długości i zatrzymał się na środku, obrócił na plecy i pozwolił ciału dryfować, rozkoszując się ostatnimi przebłyskami słońca. Lampy umieszczone pod powierzchnią powoli zapalały się stłumionym, niebieskim światłem, migoczącym i załamującym się przy każdym ruchu wody. Poruszył palcami, rozkoszując się delikatną, chłodną pieszczotą. Tak… tego mu było potrzeba. Byle do piątku, wtedy miał wrócić do domu. Odetnie się od wszystkiego, a zapowiedziane dwa dni wolnego będą jak balsam dla jego udręczonej duszy.

Woda zafalowała mocniej, gdy ktoś przepłynął tuż pod nim i wynurzając się, chwycił go za kostkę. Zaskoczony krzyknął i poszedłby na dno, gdyby nie ręka, która oplotła go w pasie, unosząc nad powierzchnią. Otworzył gwałtownie oczy, przywierając do Keizo rozpaczliwie. Po kilkunastu sekundach ochłonął i szarpnął się do tyłu, chcąc odpłynąć do brzegu.

— Zwariowałeś?! Mógłbym się utopić! — wrzasnął zdenerwowany, czując tuż przy sobie nagie ciało Uedy.

— Za dobrze pływasz, co najwyżej nałykał byś się wody. — Mężczyzna nie wydawał się skruszony, raczej rozbawiony.

— Co ty tu robisz?

— Postanowiłem dotrzymać ci towarzystwa, żebyś nie czuł się samotny. — Uśmiechnął się szeroko i popłynął na płyciznę, ciągnąc go za sobą. Tutaj woda sięgała im do pasa i Ichiro poczuł się od razu pewniej.

— Uwierz, samotność w pobliżu ciebie to rzecz zupełnie niemożliwa i powiedziałbym nawet, że na wagę złota — prychnął zirytowany.

— Masz mnie już dość? Sądziłem, że dobrze ci tu. — Spojrzał na niego, a w jego oczach zamigotało coś, co sprawiło, że Shi poczuł się co najmniej podle. No tak, Ueda zapewniał mu wszelkie wygody. Przez tych kilka dni czuł się jak na wczasach. A co tymczasem robi? Narzeka na zbytek towarzystwa.

— Wiesz, że nie, zupełnie nie o to…

— Naprawdę? Właściwie to nie wiem. — Spojrzenie Keizo powróciło do normy, znowu stało się chłodne i cyniczne. Przysunął się do stojącego w rogu chłopaka i przeciągnął ręką po jego klatce piersiowej. — Mam wrażenie, że usiłujesz mnie unikać, Shirenai…

— Nieprawda — zaprzeczył, lecz nawet on sam poczuł jak nieszczerze to zabrzmiało. Chciał się odsunąć od dotyku stojącego przed nim mężczyzny, jednak za plecami czuł tylko brzeg narożnika basenu.

— Udowodnij. — Ciepłe usta przesunęły się po jego ramieniu, zmierzając w kierunku szyi, na której pozostawiały gorący ślad.

— Słu…słucham? — jęknął, kiedy zęby przygryzły płatek jego ucha. Niezgrabnie przesunął dłońmi po plecach Uedy, rozkoszując się grą mięśni i delikatnością mokrej skóry. Powoli opuszczał je w dół, ku pośladkom. — Gdzie masz majtki?! — Otworzył szeroko oczy, czując pod palcami nagi, męski, umięśniony tyłek.

— W szufladzie? — Keizo na moment uniósł głowę i spojrzał na niego z rozbawieniem, by po chwili wrócić do intensywnego lizania jego szyi i okolic ucha.

— Jasna cholera! — I tylko tyle… A może aż tyle? Bo jak się bronić przed nieuniknionym? Shirenai nie wiedział i szczerze mówiąc, nie miał siły, aby się zastanawiać nad strategią. Nie w tej chwili.

Odwrócił głowę, ocierając się policzkiem o policzek Uedy. Pocałunek, który nastąpił był gwałtowny i namiętny, jakby moment, gdy Ichiro się poddał, był zarazem momentem wyzwolenia całej jego nagromadzonej energii, która mogła opuścić jego wnętrze tylko w jeden sposób. Przyciągnął Keizo do siebie, unosząc ręce i wplatając palce w czarne, mokre kosmyki. Językiem badał wnętrze ust mężczyzny, w których pozostał jeszcze słodki smak czekolady zmieszanej z alkoholem. Wychodził mu naprzeciw, ocierając się o niego i czując, jak pobudzona męskość pręży się przy jego biodrze.

— Jaki niecierpliwy. — Keizo uśmiechnął się z zadowoleniem i wsunął dłonie pod gumkę spodenek, pozbawiając go ich jednym ruchem. Teraz nic już nie zagradzało mu drogi. Powoli znaczył ustami ścieżkę na ciele Shi, wolno sunął w dół, aż zatrzymał się na linii wody. Jego dłonie poznawały ciało kochanka, badając gładkość i jędrność skóry brzucha, bioder, schodząc na uda, aby wreszcie zacisnąć się delikatnie, acz stanowczo, na domagającym się pieszczoty członku. Shirenai wciągnął gwałtownie powietrze i szarpnął biodrami do tyłu. Kciuk Keizo pieścił główkę jego penisa, a palce przebiegały po trzonie sprawnie i z doświadczeniem, dotykając newralgicznych miejsc.

— Przesuń się — głos Uedy dobiegł go jakby z oddali, kiedy ten poprowadził go jakiś metr w lewo, na małe, wyłożone płytkami schodki prowadzące na brzeg. Jednak nie dał mu wyjść i po chwili Ichiro siedział na nich, opierając się dłońmi o ramiona mężczyzny. Z cichym jękiem i satysfakcją obserwował, jak jego męskość znika w sprawnych ustach Keizo. Zacisnął zęby, powstrzymując jęk i napinając mięśnie, aby nie dopuścić do przedwczesnego zakończenia. Ostatnie dni sprawiły, że nawet delikatna pieszczota mogła doprowadzić go do natychmiastowego orgazmu. Podniósł się i nie zważając na pytające spojrzenie Uedy, popchnął go na swoje miejsce, samemu klękając w wodzie i zajmując jego wcześniejszą pozycję. Przez chwilę przyglądał się z bliska członkowi, który unosił się wyzywająco przed jego oczami, skrząc się lekko zarówno od nagromadzonego na czubku prejakulatu, jak i wody, po czym trącił go lekko językiem. Głośny jęk Keizo był wystarczającą nagrodą. Mocniej zassał go w usta, bawiąc się przy tym i kreśląc językiem kółka na wrażliwej skórze. Dłońmi pieścił jądra mężczyzny, gładził napięte mięśnie ud, pozwalając by brunet wplecionymi w jego włosy palcami nadawał mu swój rytm. To było niesamowite przeżycie, czysta rozkosz, pachnąca świeżym powietrzem, oceanem i aromatem roślinności. Mignęła mu dziwna myśl, że jeżeli jakiś niezapowiedziany gość pojawiłby się na wyspie i ich zobaczył, to on nie potrafiłby przestać. Cóż, ekshibicjonizm najwyraźniej miał swoje zalety, a seks na łonie natury powodował, że doznania były przez jego ciało odbierane w dwójnasób.

— Wystarczy. — Keizo szarpnął go lekko za włosy i podniósł się, zeskakując do wody ze schodków.

Zachwiał się nieco, jakby nogi na moment odmówiły mu posłuszeństwa, po czym stanął za kochankiem, przypierając go do ścianki basenu i zanurzając się wraz z nim po pas. Językiem przesunął po jego odsłoniętym karku, dłońmi pieścił linię kręgosłupa, kości biodrowe i gładkie półkule. Przygryzał skórę jego ramion, w tym samym czasie delikatnie rozszerzając jego pośladki i powoli zanurzając w nim palec. Falująca woda powodowała, że Shi robił się coraz bardziej rozluźniony. Po dłuższym czasie, bowiem brak nawilżacza utrudniał poczynania, Keizo mógł dołożyć kolejny palec, badając sprężystość jego wnętrza i przygotowując go na więcej.

— Zrób to w końcu. — Shi odwrócił głowę, zerkając przez ramię na Uedę.

— Jeszcze nie. — Palce weszły głębiej, rozszerzając go i jednocześnie mocno uderzając opuszkami o wrażliwy splot nerwów.

— Nie baw się! Jeżeli chcesz, żebym się spuścił to po prostu zrób mi laskę. — Shirenai sam nie wiedział co się z nim dzieje, czuł, że zaraz dojdzie, uwalniając z siebie nagromadzoną rozkosz.

— Nie pozwoliłem ci jeszcze na to. — Mocny uścisk u nasady penisa sprawił, że chłopak jęknął głośno zarówno z bólu, jak i spotęgowanej przyjemności.

— Nie rozśmieszaj mnie, mój fiut to nie obiekt tresury — parsknął niezadowolony, gdy palce mężczyzny wycofały się z jego wnętrza, jednak tylko po to, aby ustąpić miejsca czemuś o wiele większemu, co bez zbędnych formalności torowało sobie drogę, na przekór zaciskającym się mięśniom. Ichiro zagryzł zęby, powstrzymując okrzyk bólu. Wydawało mu się, że jest przygotowany. Jednak bolało. Bolało jak jasna cholera! Brak jakiegokolwiek nawilżacza poza wodą wcale nie ułatwiał sprawy. Gdy poczuł, że męskość kochanka zagłębiła się w nim całkowicie, przylgnął do ściany, nieruchomiejąc i pozwalając swemu ciału przyzwyczaić się do tak okrutnej ingerencji. Przychodziło to powoli… bardzo powoli. Keizo nie poruszał się, czekając na znak ze strony chłopaka, jego dłonie w tym czasie prowadziły wędrówkę, poznając ciało kochanka. Pieściły ramiona, zaciskały się na przegubach, powracały na plecy, brzuch, aby na koniec zatrzymać się na jego wrażliwych sutkach, które od razu stwardniały jeszcze bardziej. Shi poruszył się delikatnie, jakby sprawdzając poziom bólu. Sapnął głośno i targnął biodrami, prawie wypuszczając Uedę ze swego wnętrza. Ręce stojącego z tyłu mężczyzny zacisnęły się na jego biodrach. Keizo podjął wyzwanie i zaczął poruszać się powoli, by z biegiem czasu przyspieszyć, powodując, że ich ciała drżały z rozkoszy, a woda wokół chlupotała wściekle, rozpryskując się na ich nagrzanych ciałach. Po chwili to już yakuzie nie wystarczało. Ignorując niezadowolony jęk Shirenai, wysunął się z niego i odwrócił go przodem do siebie, unosząc i pozwalając jego nogom opleść swe biodra. Na powrót zagłębił się w przyjaznym już wnętrzu, jednocześnie wpijając się ustami w spragnione wargi Shirenai. Keizo z radością stwierdził, że dzięki wodzie nie czuje prawie jego ciężaru, co ułatwiało mu poruszanie się i eksploatację jego wnętrza. Był tak cudownie ciasny, gorący, a jego mięśnie zaciskały się rozkosznie na jego członku. Falująca woda potęgowała doznania, uderzając o jego pośladki i brzuch. Męskość Shirenai pulsowała żarem pomiędzy ich złączonymi ciałami. Jeszcze kilka razy uderzył dokładnie we wrażliwe miejsce chłopaka, powodując, że ten głośno jęknął prosto w jego usta i rozlał się na jego brzuch, odrzucając głowę do tyłu. Zacisnął zęby i mocniej uchwycił jego pośladki, samemu dochodząc z głośnym okrzykiem. Przez chwilę trwali złączeni, pozwalając chłodnej wodzie obmywać swe zmęczone ciała i oczyszczać je z lepkiego potu i pozostałości orgazmu.

— To było… szybkie. Chodźmy do łóżka. — Keizo skrzywił się zabawnie i pociągnął Shi za rękę w kierunku schodków prowadzących na brzeg.

— Jeszcze ci mało? — Shirenai, rozluźniony i wreszcie zaspokojony, podążył za nim, odsuwając od siebie poczucie winy.

— Dopiero się rozgrzewam. — Ueda uśmiechnął się drapieżnie i podniósł z posadzki porzucony szlafrok, zarzucając go na ramiona chłopaka.

— Perwers — mruknął i pozwolił się otulić miękkim materiałem.

— Idź do pokoju, zaraz przyjdę. — Keizo popchnął go lekko w stronę domu, przesuwając prowokująco palcami po jego osłoniętym jedwabiem boku. Przez chwilę patrzył za znikającym we wnętrzu kochankiem, a potem odwrócił się w kierunku basenu. Podniósł rękę, rozluźniając zaciśniętą pięść. Na mokrej dłoni powoli rozpuszczała się wyłuskana z kieszeni szlafroka mała, biała tabletka. Odwrócił rękę i pozwolił jej opaść spokojnie na dno basenu.

***

Helikopter miękko osiadł na lądowisku, dwóch ludzi podeszło do wysiadającego chłopaka i poprowadzili go w kierunku zaparkowanej za hangarem limuzyny. Opadł na siedzenie i przymknął oczy, opierając głowę na zagłówku. Myśli krążyły jak oszalałe, a wspomnienia zalewały go niczym rozszalałe wody przypływu.

Poddał się…

O tak, po prostu, jak napalona suka odrzucił wszelkie zasady i dał się ponieść emocjom. Kiedy zaczynał spotykać się z Jiro, minął dość długi czas zanim wylądował z nim w łóżku, był nieufny i ostrożny, nie chciał dać się zranić. Może to babskie, niefunkcjonalne w nowoczesnym świecie, ale nie należał do osób, które seks traktowały jak zabawę, formę odstresowania się i wyżycia, by potem zapomnieć i dać się ponieść ku kolejnej wyspie. Trzy dni… Tyle wytrzymał. Żenada!

Samochód zatrzymał się, wyrywając Shirenai z jego ponurych myśli. Chwycił torbę i bez słowa opuścił luksusowe wnętrze, gwałtownie otwierając bramkę. I to by było na tyle, kochali się tej nocy kilka razy, a rano obudził się sam… Na stoliku leżała kartka, na której Ueda zamaszystym pismem napisał tylko dwa zdania.

„Helikopter o 13:00, bądź gotowy.
PS. Zadzwonię.”

— „Zadzwonię”… Kurwa, jakie to infantylne, mógł w ogóle tego nie pisać — warknął do siebie. Idiota i naiwny kretyn, pozwolił się przelecieć i… został odesłany jeszcze przed czasem. Jak tania dziwka… Żenada. Sam sobie był winien. Ichiro cisnął ubrania na ziemię, samemu siadając w miękkim fotelu. Najśmieszniejsze było to, że nie wiedział co go bardziej wkurwia. To, iż został potraktowany przedmiotowo, czy to, że bez wyjaśnienia pozbyto się go jakby się nie sprawdził.

***

Stara fabryka leżąca tuż za miastem była idealnym miejscem do załatwiania ciemnych interesów. Nikt się nią nie interesował i rzadko kto tam zaglądał. Poza tym ciężko było dostać się do środka, gdyż ogrodzenie zawsze było zamknięte, a wejścia broniły mocne, stalowe łańcuchy. Nie przeszkadzało to jednak stojącemu teraz na środku mężczyźnie, przed którym leżał mocno poobijany młody człowiek.

Keizo był zły, nie… to mało powiedziane, on był wściekły. Nad ranem obudził go dźwięk telefonu. Po cichu, by nie obudzić śpiącego obok Shirenai, wyszedł do salonu. Wezwanie było natychmiastowe i wiedział, że jeżeli nie załatwi tej sprawy, to ojciec będzie wściekły. Tym samym skrócono mu czas wolny, a jego plany wzięły w łeb. Musiał porzucić ciepłe ciało kochanka i tłuc się do tej rudery, zamiast rozkoszować się świeżo upolowaną zdobyczą, nic więc dziwnego, że gotował się w środku, z trudem opanowując emocje.

— Powiedz mi, Ram, czy to prawda, że chciałeś nas sprzedać? — Kucnął i podniósł mężczyznę do klęku, szarpiąc go za włosy. Rudowłosy spojrzał na niego ze strachem, ale nic nie odpowiedział. — Zawiodłeś mnie… Wiesz, że przyłapano cię na szpiegowaniu dla triady? — Puścił go, pozwalając mu opaść na powrót na zimną, betonową podłogę. — Wiesz, co by się stało, gdyby Sei Tao dowiedział się o naszych drogach przerzutów? Czarny rynek rządzi się bezwzględnymi prawami. Co powiedziałeś łącznikowi?

— Nic… Przysięgam, że nic istotnego — Ram przetarł dłonią zakrwawione usta.

— Pozwól, że ja to ocenię…

— Pytał tylko, gdzie jesteś… Wszyscy wiedzieli, że na wyspie… z nową zabawką…

— A więc powiedziałeś Tao, że pojechałem do mojego prywatnego domu na wyspie. — Głos mężczyzny wydawał się pozbawiony emocji. Rudzielec nerwowo skinął głową, potwierdzając przypuszczenia. — I cóż na to twój rozmówca?

— Że… że dziwi się, że przed tak ważnym spotkaniem masz czas na relaks… — Ram zająknął się lekko.

— Co dokładnie powiedział? — Ciemne oczy spoglądały na niego beznamiętnie.

— Że… to musi być naprawdę niezła dupa, skoro postanowiłeś… wziąć go do prywatnej rezydencji i tam piep… — Odgłos wystrzału przerwał mu w połowie zdania, ciało ciężko upadło na podłogę, która zabarwiła się na czerwono. Po pomieszczeniu rozszedł się ciężki, metaliczny zapach krwi. Po czwartym strzale ktoś ciężko położył dłoń na ramieniu mężczyzny, przerywając mu.

— On już się nie podniesie… Możesz przestać.

— Uprzątnijcie to. — Keizo schował broń do kabury pod pachą i odwrócił się w kierunku wyjścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz