poniedziałek, 28 maja 2012

XXXVIII Historia z Konohy



Zaproszenie



     Spokój jaki panował w Konoha wywoływał zadowolenie i uśmiech na twarzach mieszkańców. Ludzie od lat nie pamiętali, aby trakty były tak bezpieczne, a sokoły kursowały tylko w celach przekazywania informacji z wioski do wioski. Rekonwalescencja Sasuke dobiegła końca. Jak nigdy zadowolony z siebie, nie dręczony koszmarami przeszłości, prowadził spokojne życie przy boku Naruto. No, o ile spokojną można nazwać egzystencję z Uzumakim pod jednym dachem.

— Sasuke upiekę ciasto! — Blondyn obudził się z tą myślą i ani myślał ustąpić.

— Młotku nie potrafisz piec.

— No to się nauczę, gotować umiem, to pieczenie nie powinno być takie trudne.

— Pamiętasz placek u Ino?

— To była wina Kate. — Naruto zrobił zaciętą minę.

— Tort na… co to było? A tak… którąś tam z kolei rocznicę powstania drużyny siódmej.

— Nie moja wina, że nie napisali ile proszku do pieczenia dodać.

— Pisało.

— Nie pisało.

— Pisało „1 łyż. p.d.p.

— Szyfrów odczytywać nie umiem.

— I dlatego o mało nie wysadziłeś kuchenki?

— Oj tam przypadek…

— Ok. miesiąc temu… placek z truskawkami.

— Kuchenka była w porządku. — Naruto podrapał się po głowie.

— Tak, ale nie rozmrożone truskawki zamieniły się w breję, wyszedł zakalec.

— Oj tam, nikomu nic się nie stało.

— Nie… tylko Kiba chciał cię zamordować, za to, że jego pies wył przez całą noc i dostał rozwolnienia. — Wywrócił oczami Sasuke.

— To może przynajmniej kupię coś słodkiego? — Naruto w końcu skapitulował.

— Dobry pomysł, nikt się po tym nie pochoruje, a nasza kuchnia przeżyje. — Uchiha skinął łaskawie głową. Zadowolony Uzumaki zeskoczył z łóżka i pobiegł do łazienki, po chwili ubrany i gotowy do wyjścia, cmoknął Sasuke w ramię, zapewniając, że kupi coś naprawdę wyjątkowego i już go nie było.

Uchiha stał na środku pokoju i wpatrywał się w ścianę na której wisiała jego katana. Wolnym krokiem podszedł i zdjął ją z uchwytów. Przez chwilę ważył w dłoni, po czym wsunął za pas i wyszedł z mieszkania. Przebiegł przez ulice i skierował się na niewielką polanę za wioską. Od tygodni tutaj ćwiczył, aż ręce nabrały dawnej sprawności, a skóra odzyskała swą sprężystość i delikatność. Jedynie małe blizny z lewej strony podbródka przypominały o zamachu na jego życie.
Wypad, piruet, odskok…
Akatsuki nie ma. Najbardziej groźna grupa została rozbita, po części przez ninja z Konoha, po części dzięki niemu samemu. Do dziś pamiętał jak cudem unikną śmierci, kiedy w czasie walki z Deidarą, ten postanowił użyć techniki ostatecznej i wysadził się w powietrze. Cóż, blonadas zginął, a on zmęczony i poobijany musiał natknąć się Itachiego.
Blokada, pchnięcie, salto…
Co za durny pojedynek, właściwie cały czas walczyli za pomocą genjutsu, kiedy jeden się wyzwalał, drugi chwytał go w swe sidła i na odwrót, nie wiedzieli już co jest rzeczywistością, a co iluzją. Wtedy to dowiedział się, że Tobi to Uchiha Madara i że uczestniczył w masakrze własnego klanu.
Cios, parada, kolejny wypad i zasłona…
Mangekyou Sharingan, czasami zastanawiał się, czy kiedy Itachi zabijał Shisuiego, zdawał sobie sprawę, jakie konsekwencje pociągnie za sobą uzyskanie tak skomplikowanej techniki. Czy to dlatego nie zamordował Sasuke? Aby na przyszłość mieć dawcę?
Pchnięcie z wyskoku, wypad i obrót w przysiadzie…
W czasie ostatniej walki Itachi chciał odebrać mu oczy. Właściwie nawet to zrobił, na szczęście tylko w genjutsu, w które go złapał. Starszy Uchiha ślepł, częste używanie zakazanej techniki doprowadziło do tego, że jego wzrok był na wyczerpaniu. On jako jego brat, był dawcą idealnym. Wzdrygnął się na wspomnienie tego jak bez skrupułów wydłubał mu oko. Iluzja czy nie, potraktował go jak chodzącego dawcę organów. A teraz nie żyje.
Odłożył katanę i obtarł pot zalewający mu czoło.
Szlag, pół roku zajął mu powrót do pełni zdrowia, cholerny Kabuto. Jednak absurdalnie było w tym i sporo dobrego. Lepiej poznał Saia, teraz byli dobrymi przyjaciółmi. Miał też czas dla Naruto. Rok spędzony razem dał im wiele szczęścia, lepiej się poznali, zaakceptowali swoje wady i zalety. Otworzył się na ludzi, często grał z Shikamaru w Shougi. Powrócił do nauczania w Akademii.
Tak to był zdecydowanie dobry okres.
Jego rozmyślania przerwał głos Uzumakiego, który pojawił się jak co dzień na polanie, aby wrócić z nim do domu.

— Wiadomość, mam wiadomość — wrzeszczał już z daleka, wymachując jakimś zwojem.

— Coś się stało? — zapytał zaniepokojony.

— Nie, Gaara przysłał zaproszenie do SunaGakure. — Radość Uzumakiego była widoczna już z daleka.

— Fajnie, to kiedy wyruszamy?

— Za dwa dni, idzie z nami Shika, Sai, Kakashi, Sakura, TenTen i Neji. Brewka i Gai podobno już są w Wiosce Piasku, wyruszyli tam zaraz po misji.

— Uuu pełen skład, jaka to okazja?

— Nie mam pojęcia. — Uzumaki podskakiwał dookoła chłopaka demonstrując swą żywiołowość. — Odwiedzimy Gaarę, to się liczy nie?

— Skoro tak uważasz? To co, wracamy do domu? — Sasuke podniósł katanę i schował ją za pasek.

— Tak, a jak trening? — Zainteresował się Naruto.

— Dobrze, właściwie bardzo dobrze, jestem już w formie. — Uśmiechnął się lekko.

— Wiedziałem, że tak będzie, kiedyś musimy urządzić sobie małe zawody. — Mrugnął Naruto.

— Jasne, w końcu pokażę ci, kto tutaj jest lepszy.

— Oczywiście, że ja! — Uzumaki założył ręce na kark i wyszczerzył się wesoło.

— Pomarz sobie, Młotku, spiorę ci tyłek, że przez tydzień nie usiądziesz.

— Jakbym ci pozwolił, a w ogóle ciekawe, kto by potem głośniej jęczał. Ja z bólu, czy ty nocami — zakpił Uzumaki.

— Hmm… — mruknął Uchiha, któremu nie uśmiechały się samotne noce i w myślach postanowił jednak oszczędzić pośladki partnera. W końcu pokonać go może w inny sposób.

                                        ***

       Czas płynął niepostrzeżenie, o siódmej rano wszyscy stawili się przy bramie. No, może wszyscy to niezbyt dokładne stwierdzenie, gdyż Kakashi tradycyjnie się spóźnił.

— Sąsiadce z naprzeciwka pękła rura, musiałem jej pomóc — wyjaśnił szybko. Brwi Sakury powędrowały do góry, a Sasuke skrzywił się lekko. — Szukałem kota Tsunade? — zaryzykował raz jeszcze.

— Tsunade nie ma kota. — Naruto pokręcił głową, po czym odwrócił się i zniknął za bramą, a za nim powędrowała reszta grupy.

— Mógłbyś się bardziej postarać, twoje historyjki stają się nudne. — Neji wzruszył ramionami i wraz z TenTen minęli zmieszanego mężczyznę.

Droga wiodła przez las. Gorące lato dawało się we znaki wędrowcom. Co rusz któryś ocierał pot i wyciągał manierkę z wodą. Po kilku godzinach rozłożyli się na trawie w pobliżu małego strumienia. Dziewczęta szybko przygotowały posiłek, a panowie odpoczywali w cieniu drzew.

— Ciekawe, po co wzywają nas do Wioski Piasku — zagaił Naruto.

— Pewnie jakieś święto, albo festyn, nie słyszałem o żadnych zamieszkach na granicy. — Kakashi odchylił lekko maskę, dopuszczając do twarzy świeże powietrze, jednak widząc natarczywy wzrok towarzyszy szybko ją na powrót poprawił.

— Czy ty nosisz tę maskę dla zasady, czy ukrywasz może brak dolnej szczęki? — Uzumaki w końcu nie wytrzymał i zadał od dawna dręczące go pytanie.

— Jakbym nie miał brody, to chyba Iruka nie byłby zbyt zachwycony. — Parsknął śmiechem Hatake.

— Na pewno nie chowa tam żadnych ubytków. — Sakura schowała resztkę jedzenia do sakwy. — Pamiętacie minę kelnerki kiedy zdjął maskę aby coś zjeść? Wtedy po raz pierwszy zrozumiałam co znaczy mieć rozanielony wzrok. — Zachichotała.

— Aaa więc ukrywasz się przez natarczywymi wielbicielkami? — Neji uśmiechnął się lekko.

— Kurcze, nawet jak z nami pił to odchylał tylko dół materiału — blondyn potrząsnął głową zrezygnowany.

— Coście się tak przyczepili. — Kakashi podniósł się z ziemi o otrzepał spodnie. — Pora ruszać, za trzy dni mamy być na miejscu. — Po chwili znowu wlekli się pomiędzy drzewami narzekając na upał i komary. Krajobraz zmieniał się powoli, las ustąpił miejsca górom, a te kładły się wieczornym cieniem na wędrowców. Nim nastała ciemność niedużą jaskinię rozjaśniało światło ogniska.

— Mamy mało drewna. Nie wystarczy do rana, ktoś musi pójść i nazbierać więcej. — TenTen grzebała patykiem w ognisku, rozniecając iskry.

Krótka sprzeczka zaowocowała wyborem nieszczęśników, którzy mieli zaszczyt wyruszyć po chrust. Sakura skrzywiła się lekko, a Shikamaru westchnął teatralnie i z jękiem podniósł się z kamienia.

— Wykorzystywanie kobiet jest niemęskie. — Haruno poprawiła opaskę i strzepnęła jakiś liść z włosów. — No ale… w końcu facet nie sprawdza się tak w plenerze.

— Gdyby nie mężczyźni zginęłybyście marnie — przerwał jej Sai.

— Gdyby nie nasza siła z ogniska były by popioły. — Dziewczyna nie dawała za wygraną.

— Siadaj, pokaże ci, do czego zdolny jest prawdziwy ninja. — Minął ją i wyszedł w noc za Shiką. Sakura mruknęła coś pod nosem i zadowolona usiadła na powrót obok TenTen.

— To zawsze działa? — zapytała cicho koleżanka.

— Bez pudła, przynajmniej na Saia — zachichotała Haruno. — Jeżeli masz ochotę iść do lasu, Powiedz mu, że chcesz pochodzić po górach, od razu będzie chciał postawić na swoim i… tak wylądujesz dokładnie tam gdzie chcesz, czyli pośród drzew, a on będzie dumny, że postawił na swoim. — Ten Ten zaskoczona potrząsnęła w niedowierzaniu głową i odruchowo spojrzała na Nejiego.

— Nawet o tym nie myśl — mruknął Hyuuga. — Czy ja wyglądam na naiwniaka?

— Sai nie jest naiwniakiem — parsknęła Sakura.

— Nie jest, ale uwielbia dominować, dlatego nie widzi, że tak naprawdę robi to co chcesz.

— Jakoś muszę sobie radzić — wzruszyła ramionami.

— Do czasu aż połapie się, że robisz go w konia. Wtedy… nie chciałbym być w twojej skórze — Neji zmrużył oczy i lekko się uśmiechnął, a dziewczynie po plecach przeszły ciarki na myśl, że w niedalekiej przyszłości jej chłopak się ocknie i jej podchody się skończą.

                                        ***

       Kolejne dwa dni mięły szybko i po przebyciu pustyni stanęli przed głównym wejściem do SunaGakury. Na powitanie wybiegli ku nim Temari i Kankuro. Shika z uwieszoną na szyi żoną, mruknął coś o kłopotliwych i ciężkich kobietach. Uderzenie w głowę, skwitował uśmiechem mocniej przytulając żonę. Wolność była miła, ale mimo wszystko stęsknił się za swoją połówką, której pobyt u rodziny przedłużył się do połowy roku.

— A Gaara? Gdzie Gaara? — Naruto rozglądał się w poszukiwaniu przyjaciela.

— Co ty myślisz, że Kazekage nie ma nic innego do roboty tylko wychodzić ci na powitanie? — Sasuke, który przez ostatnią godzinę jęczał nad wszechobecnym piaskiem, wisiał na ramieniu Uzumakiego. — Mam piach w włosach, uszach, za koszulą i w gaciach. Co za piekielna kraina, nikt normalny z własnej woli by tutaj nie zamieszkał.

— Jesteś zbyt delikatny Uchiha. — Kankuro z rękami założonymi na piersi obserwował przybyłych. — Taki klimat sprawia, że człowiek robi się twardy i wytrzymały.

— Wysuszony chyba. — Sasuke nie dawał za wygraną.

— Zahartowany i silny.

— Tak, tak, jako mumia, może przetrwać wieki. — Machnął ręką Uchiha, a Kankuro pokręcił z rezygnacją głową.

— Nooo to wchodźcie, kwatery macie przygotowane, wieczorem spotkacie się z Gaarą. — Temari już ciągnęła za rękę Shikamaru w kierunku przejścia. Kilka minut później przemierzali ulice Wioski Piasku. Sasuke rozglądał się z ciekawością, był tutaj pierwszy raz. Do tej pory nie miał okazji odwiedzić tego miejsca. Komentował budowle i niedostępne skały otaczające wioskę. W końcu zadowolony dotarł do pokoju i rozłożył się na łóżku.

— Wody… — sapnął wytrzepując na podłogę piasek zza opaski.

— Kto by pomyślał, że jesteś taki delikatny. — Naruto nieświadomie powtórzył słowa Kankuro.

— Nie jestem delikatny, ale nie posiadam predyspozycji do bycia kaktusem. — Uchiha podciągnął się na łokciach i spojrzał w kierunku łazienki. — Oddam wszystko za prysznic.

— Wszystko? — Uzumaki stanął obok niego i pociągnął go za rękę. — Trzymam cię za słowo.

— Naruto!

— Powiedziałeś wszystko. — Uzumaki już ściągał z niego koszulę i sam wyskakiwał z ubrań w tempie ekspresowym.

— Ale nie…

— Powiedziałeś! — Chłopak odsunął kotarę i popchnął Sasuke w kierunku prysznica.

— Nawet się nie waż….! — Resztę słów zagłuszył szum lejącej się wody.

                                           ***

      Kiedy zapadł wieczór, delegacja z Wioski Liścia ruszyła do budynku, w którym mieszkał Gaara. Tuż za progiem posiadłości przywitał ich mężczyzna o wściekle czerwonych włosach i zielonych oczach z czarnymi obwódkami.

— Gaara — Naruto pierwszy przepchnął się, by uściskać przyjaciela.

— Witaj. — Kazekage uśmiechnął się lekko na jego widok, po czym przywitał się z resztą gości i zaprosił ich gestem do środka.

— Nooo, co u ciebie? Po co nas wezwałeś? — Uzumaki z ciekawością rozglądał się po nowym domu Sabaku. — Fajne mieszkanko masz, większe od tego co dawniej — skomentował z radością.

— Tamto było za małe dla mnie i Matsuri. — Gospodarz postawił na stole dzbanek z sokiem i tacę z szklankami. — A w ogóle to Temari przez te pół roku też musiała gdzieś mieszkać, więc postanowiliśmy się przeprowadzić.

— Siedziba godna Kazekage — skwitował Kakashi sięgając po szklankę.

— Dziękuję, po raz pierwszy mogę coś nazwać moim prawdziwym domem. — Gaara usiadł w fotelu i założył nogę na nogę.

— No, to tak jak ja. — Naruto przysiadł obok Sasuke. — Zamieszkaliśmy razem.

— U mnie — dodał krótko Uchiha.

— To chyba najlepsze rozwiązanie, mieszkanie Uzumakiego było trochę małe. — Sabaku pokiwał z aprobatą głową. — Cieszę się, że tak dobrze wam się wiedzie. U nas też na szczęście spokój i cisza. Granice są wolne. Odkąd wioski zawarły sojusz, nawet bandyci przestali nawiedzać te okolice. Zbyt dużo patroli, a i mieszkańcy przyzwyczaili się do spokoju i sami reagują na najmniejsze nawet zagrożenie.

— Tak, zauważyliśmy, droga tutaj nie obfitowała w żadne niespodzianki. — Neji założył włosy za ucho i podał sok TenTen.

— Więc… po co nas tutaj zaprosiłeś? — Sai wyciągnął przed siebie długie nogi i spojrzał badawczo w zielone oczy siedzącego naprzeciw mężczyzny.

Kącik ust Gaary uniósł się do góry, podniósł się i odwrócił w kierunku bocznych drzwi, które w tej samej chwili otworzyły się i stanęła w nich Matsuri z około pół rocznym dzieckiem na ręku.

— Zaprosiłem was na przyjęcie i… — zawiesił znacząco głos — chciałbym, aby Naruto został chrzestnym ojcem mojego syna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz