poniedziałek, 28 maja 2012

XXVI Historia z Konohy



I niech się spełni



    Stały pod głównym budynkiem wpatrując się w okna gabinetu Tsunade.

— Jak myślisz, po co mnie wzywa? — Kate nerwowo zaplatała kosmyk włosów na palec. Do tej pory nie otrzymała żadnej misji, chociaż niedługo miało minąć pół roku odkąd trafiła do wioski.

— Nie mam pojęcia, zwłaszcza, że dziś dzień Shogatsu* i wieczorem i tak wszyscy się zobaczymy. — Wzruszyła ramionami Ino. Tradycja nakazywała, aby wszyscy mieszkańcy wioski zbierali się na głównym placu przed olbrzymią choinką. Składano sobie życzenia na koniec roku i obdarowywano prezentami. Później każdy szedł do domu, gdzie świętował z własną rodziną miniony rok.
Młodzi też tego wieczoru mieli się bawić. W świeżo wyremontowanym domu Sasuke przygotowano już wszystko. Dziewczęta zajęły się organizacją wyżerki, jak to nazwał Sai, a chłopcy mieli za zadanie udekorowanie pomieszczenia.

— Nie ma na co czekać, wchodzimy. — Kate chwyciła Ino za rękę i pociągnęła w stronę schodów. Po chwili stały już przed drzwiami Hokage.

— Wejść! — Na pukanie Yamanaki z wnętrza odezwał się kobiecy głos. Pchnęły drzwi i weszły do środka. — O jesteście obydwie, no cóż, wprawdzie miałam porozmawiać tylko z Kate, ale… — Zawahała się lekko.

— Nie mam przed nią tajemnic, może pani śmiało mówić — mruknęła dziewczyna.

— Dobrze. — Tsunade wzięła do ręki plik papierów i zaczęła je przeglądać — Wiem, że dziś święto, ale sądzę, że chciałabyś to wiedzieć. Zapewne pamiętacie złodzieja statuetki, którego w podziemiach złapała grupa siódma. Został on dostarczony przed oblicze tamtejszego rządcy. W ramach kary, trzy kolejne lata musi odpracować w świątyni, którą okradł. To tak na marginesie, możecie przekazać wiadomość kolegom. — Podniosła wzrok na dziewczęta. — Jako podziękowanie za naszą pomoc, podzielono się z nami pewnymi ważnymi wiadomościami. Mianowicie. — Odchrząknęła i zerknęła na Kate. — Przestępcza grupa Honou** została złapana i stracona za swe zbrodnie — przerwała na chwilę i wstała zza biurka podchodząc do jednej z szafek, z której coś wyciągnęła. — To znaleziono, przy przywódcy bandytów. — Odwróciła się w stronę Kate i wyciągnęła dłoń na której leżał łańcuszek, kształtem przypominający okrąg. W środku wyryty był łabędź, wokół którego znajdowała się inskrypcja „Hito wa mikake ni yoranu mono”. — O ile wiem, herbem twojego rodu był łabędź prawda?  

Dziewczyna drżącą ręką sięgnęła po wisiorek, widać było, że gwałtownie pobladła.

— Tak… to medalion należący od pokoleń do mojej rodziny. Napis głosi „Ludzie nie są tacy jak się zdają”. Moja mama zawsze mówiła, że nie należy oceniać człowieka po pozorach. Zanim wydamy osąd powinniśmy poznać drugą osobę. Łabędź oznacza nierozerwalne więzi. Ten ptak łączy się z partnerem na całe życie. Symbolizował to wszystko, co jednoczyło naszą rodzinę razem. Przekazała mi go w moje szesnaste urodziny. — Głos się jej załamał, a po policzkach spłynęły łzy. — Bardzo pani dziękuję… zabrano mi go kiedy… kiedy…

— Ciii. — Hokage położyła delikatnie rękę na jej głowie. — Są rzeczy, do których nie ma potrzeby wracać. Oddaję ci to, ponieważ należy do ciebie.

— To bardzo wiele dla mnie znaczy, dziękuje, szanowana Hokage. — Kate ukłoniła się nisko, a potem zawiesiła łańcuszek na szyi. — Czyli Honou już nie istnieją? Wszyscy nie żyją?

— Tak, o ile wiem, zostali straceni jakiś miesiąc temu.

— To dobra wiadomość. — Westchnęła ciężko. — Już nikogo nie skrzywdzą. Nie spalą żadnej wioski. — Przymknęła oczy i dodała ciszej. — Żadna dziewczyna nie padnie ich łupem… — Ino spojrzała na nią zaskoczona i lekko zmrużyła oczy. Wiedziała, że Kate jeszcze coś ukrywa, czyżby… Zrobiło jej się zimno, kiedy naszło ją straszne przypuszczenie, jednak zagryzła wargi i nie odezwała się ani słowem.

— To wszystko co miałam do przekazania. — Tsunade odwróciła się i podeszła do okna zaplatając ręce za plecami. — Sądzę, że spotkamy się wieczorem na świętowaniu Omisoka*** — Skinęły głowami i cicho opuściły pomieszczenie.

Zimny wiatr szarpnął ich włosami kiedy wyszły na zewnątrz, Kate podciągnęła wyżej kołnierz kurtki, w milczeniu zmierzając w kierunku domu. Drzewa oprószone śniegiem, białe i skrzące mieniły się w słońcu. Zamarznięta rzeka leniwie toczyła się pomiędzy popękanym lodem. Na ulicach rzadko można było kogoś spotkać, większość osób przygotowywała się do wieczornej fiesty i zdobiła własne posiadłości.

— Kate czy ty… — Ino przerwała ciężkie milczenie, jednak nie mogła znaleźć odpowiednich słów do wyrażenia własnych myśli.

— Co?

— Czy oni… wtedy, kiedy spalili twoją wioskę, czy… czy stało się coś jeszcze? Coś, co dotyczyło tylko ciebie? Ja… przepraszam, że pytam, ale wiem, że nie powiedziałaś mi wszystkiego, jeżeli nie chcesz, nie mów, nie czuj się zmuszona do odpowiedzi.

— Uhm… — Kate weszła na mostek i oparła się o balustradę. — Było coś jeszcze. — Spojrzała na chmury odbijające się w prawie stojącej wodzie. — Mój brat mnie ochronił przed śmiercią, ale nie dał rady ochronić przed hańbą. — Odwróciła się od rzeki i wbiła wzrok w Yamanakę. — Jestem brudna! Brudna, skalana, zhańbiona. Jestem niczym, przeżyłam wbrew sobie. Chciałam umrzeć, powinnam była umrzeć. A teraz możesz odejść, zadawanie się z kimś takim jak ja przynosi tylko wstyd.

— Kate… — Ino podeszła i objęła dziewczynę. Ta stała wyprostowana jak struna, sztywna i niedostępna, jakby bała się, że okazanie jakichkolwiek uczuć ją załamie. — Jesteś najczystszą osobą jaką znam i nie waż się tak mówić o sobie! Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, jesteś czymś więcej, promykiem, który wskazuje mi drogę. Kiedy budzę się w nocy i słyszę twój oddech wiem, że jestem bezpieczna, że to już nie pokój, ale dom, nasz wspólny. Jesteś krnąbrna, pyskata, ale we wszystkim usiłujesz znaleźć coś pozytywnego. Mówisz co myślisz i chociaż czasami jest to denerwujące, nie zamieniłabym chwil spędzonych z tobą na nic innego! — Poczuła jak drobne zmarznięte ręce Kate zaciskają się kurczowo na plecach jej kurtki.

— Dziękuję. — Gorący oddech dziewczyny ogrzał jej szyję, a na policzku poczuła wilgoć. — Dziękuję, że jesteś Ino.

                                          ***

    Wieczór zapadł szybko. Gwiazdy oświetlały firmament nieba, kiedy na głównym placu rozbrzmiało sto osiem gongów. Mnisi z pobliskiej świątyni w ten sposób oczyszczali ludzi przed nadchodzącym nowym rokiem i odganiali hałasem demony, aby te nie przeszły wraz z nimi w nadchodzący nowy rok. Kiedy dźwięki rozdzierające ciszę przebrzmiały, zapanowała ogólna wesołość, a niebo rozświetliły sztuczne ognie. Pomimo panującego mrozu, mieszkańcy Konohy weselili się i składali sobie życzenia. Niektórzy obdarowywali się symbolicznymi prezentami, inni wspaniałymi ciastami w kształcie małego tortu. Zwłaszcza chłopcy chętnie dawali ten spóźniony rodzaj prezentu swoim dziewczynom. Mówiło się bowiem, że są one jak ten tort. Jeżeli nie zostanie dany między dwudziestym piątym a trzydziestym pierwszym grudnia, oznaczało to staropanieństwo, gdyż dziewczyna po skończeniu dwudziestu pięciu lat, miała marne szanse na zamążpójście. Tego dnia łączyły się ze sobą różne tradycje.

Młodzi ludzie powoli rozchodzili się do swoich domów, jednak mała grupka zmierzała do posiadłości Uchihów. W środku paliły się świece, a w kominku buzował wesoły ogień. Na skórach dzikich zwierząt, w kręgu siedziało kilkanaście osób. Wśród nich byli Sasuke, Naruto, Sai, Sakura, Kate, Ino, Neji, TenTen, Shikamaru, Temari, Kiba, Kakashi i Iruka, reszta przyjaciół niestety nie mogła przybyć, gdyż od misji nie było odwołania, a ich przypadały nieszczęśliwie na ten dzień.

— To co malujemy nie? — Uzumaki podskakiwał machając pędzlem na prawo i lewo.

— Ty nigdy nie dorośniesz. — Zaśmiał się Iruka podając mu małą figurkę ślepego mnicha Darumy.

— Oj tam — mruknął Uzumaki szybko domalowując statuetce jedno oko. — Mam nadzieję, że spełni moje życzenie na Nowy Rok — mruczał pod nosem z wysuniętym lekko językiem skupiając się, aby być w miarę dokładnym. Kiedy skończył z radosną miną położył jednookiego na kominku. Po chwili dołączyli do niego pozostali mnisi, tak że gzyms zapełnił się małymi drewnianymi posążkami.

— No to czas na zeszłorocznych. — Roześmiał się Kakashi i z kieszeni wyciągnął identyczną figurkę, po czym domalował jej drugie oko. — Cóż moje życzenie spełnił, więc przeżyje — powiedział wesoło. Niektórzy tak jak i on domalowywali oczy starym Darumom, a niektórzy grożąc im, rzucali jednookich w płomienie.

— Twój mnich nie spełnił życzenia? — zapytał Sai widząc, jak figurka Sakury powędrowała do ognia.

— Nie, tego roku był dla mnie niełaskawy. — Uśmiechnęła się krzywo. — Ale widzę, że nie tylko dla mnie — stwierdziła patrząc, jak do kominka trafia też mnich Saia i Kiby. — Reszta chyba miała więcej szczęścia — dodała patrząc na Sasuke, który kłócił się z blondynem, zarzucając mu brak talentu malarskiego.

— On ma zeza! — Uchiha stukał drewnianą końcówką pędzla w głowę Darumy Naruto.

— Wcale nie ma, on tylko patrzy na swój nos! — zaperzył się chłopak i spojrzał na posążek partnera. — A twój ma jedno oko bardziej niż drugie!

— Jak to bardziej? — zainteresowała się Temari zaglądając mu przez ramię. — No… tak jakby mu je ktoś podbił.

— Weźcie się przyssijcie do własnych mnichów, mój jest idealny — warknął chłopak chowając go do kieszeni.

— To zależy co uważasz za ideał. — Zachichotał Kiba.

— Ty milcz, twój był wybrakowany i musiałeś go spalić, bo nie spełnił życzenia. A tak w ogóle, czego sobie życzyłeś?

— Nie twój interes. — Zarumienił się Inuzuka.

— Oj Kiba powiedz. — Ino trąciła go łokciem. — W końcu to już i tak nieaktualne.

— Chciałem aby Akamaru miał szczeniaki — mruknął chłopak. Gromki śmiech przeszedł po pokoju.

— Oj kochany. — Poklepał go po plecach Kakashi. — Trzeba sobie było najpierw zażyczyć suczki dla niego, bo Daruma aż takich cudów nie sprawia.

— No wiem. — Wyszczerzył się Kiba. — Dzisiaj bardziej sprecyzowałem prośbę! — Kolejna fala śmiechu zalała pomieszczenie. Naruto oparty o kominek patrzył na przyjaciół rokoszując się ciepłem płynącym z ich bliskości. Czuł się bezpieczny i akceptowany. Wszyscy, których kochał byli z nim, czegóż więcej mógł sobie życzyć?

— Czas na prezenty. — Shikamaru podniósł się z ziemi i zza fotela stojącego pod ścianą, wciągnął spory worek w odcieniach różu, seledynu i pomarańczu.

— Oczojebne kolorki, kto wybierał opakowanie? — zapytała Temari gwałtownie mrugając.

— Kakashi. — Iruka trącił ramieniem Hatake, który w odpowiedzi wzruszył ramionami uśmiechając się znacząco.

— Chciałem aby był dobrze widoczny.

— Uwierz mi, że taki jest, trudno go przegapić. — Shika już rozwiązywał worek i wyciągał z niego pierwszy prezent opakowany w tradycyjny czerwony papier. — Kiba dla ciebie. — Potrząsną pudełeczkiem przy uchu. — Ale nie wygląda to na szczeniaka niestety. — Inuzuka podszedł i odebrał paczuszkę.

— Nie szkodzi, szczeniaki będą na wiosnę. — Mrugnął wesoło rozrywając opakowanie, w środku była wspaniała obroża, nabijana małymi kolcami, które miały chronić szyję jego ukochanego psa. — Dzięki! Skąd wiedzieliście, że taką chcę kupić?

— Trąbiłeś o tym na prawo i lewo, więc pewnie Hoteisho**** też usłyszał. — Shikamaru już sięgał po kolejny prezent. Temari dostała piękną apaszkę w piaskowo—złotym kolorze. Na jej widok Sasuke mrugnął znacząco do Nary, który lekko się zarumienił. Kakashi otrzymał kunai z grawerowaną rękojeścią. Iruka rękawiczki i szalik, przy czym Kate nie omieszkała głośnym szeptem zakomunikować Ino, że wie już kto w tym związku jest kobietą. Shikamaru wyciągnął z pudełka o ciepłej brązowej barwie nowe Shougi. Widok szachów i wspomnienie senseia sprawiło, że na chwilę jego oczy zamgliły się smutkiem, jednak zaraz uśmiechnął się w stronę żony, doceniając piękno podarunku.

— „Historia pięciu wiosek”, dzięki TenTen. — Neji pogłaskał delikatnie grzbiet oprawionej w skórę książki.

— To nie ja, to Hoteisho. — Mrugnęła potrząsając lekko, tłoczoną w zawiły wzór bransoletką, którą właśnie wyciągnęła z papierowego opakowania. Powoli gwar cichł, zamieniając się w zwykłe rozmowy. Niektórzy oglądali podarki, inni oblegali zastawiony stół, na którym prym wiodły ryżowe ciasteczka i specjalnie przygotowana na tę okazję sake, mająca zapewnić długowieczność.

Sai stanął po oknem i w milczeniu przyglądał się otrzymanemu prezentowi. W małym prostokątnym pudełeczku, leżało pięć różnych pędzli. Widać było, że są zrobione z specjalnego włosia i nie należą do najtańszych, a wręcz przeciwnie, niejeden malarz chciałby mieć takie w swym zestawie.

— Piękny, dziękuję. — Zarumieniona Sakura stanęła za jego plecami, w ręku trzymała nieduży obraz, przedstawiający ją samą, stojącą na tle gór w blasku zachodzącego słońca.

— Nic takiego. — Wzruszył ramionami. — Nie musiałaś — mruknął ponownie patrząc na swój prezent.

— Ale chciałam — szepnęła spuściwszy głowę. — Nie psuj tego wieczoru, po prostu się tym ciesz.

— Oj Sakura, Sakura — jęknął przyciągając ją do siebie i opierając jej głowę o swoje ramię — Jak ty wszystko komplikujesz. — Za nimi kilka osób posłało im zaskoczone spojrzenia. Sasuke zamrugał kilka razy patrząc na tę scenę, a potem uśmiechnął się pod nosem i podszedł do Naruto.

— Dzięki — wyszeptał mu do ucha, w ręku trzymał małą fotografię przedstawiającą jego rodziców. Nie wiadomo skąd Uzumaki wziął to zdjęcie, wydawało mu się, że wszelkie rodzinne pamiątki spłonęły.

— Nie ma za co, pomyślałem, że chciałbyś to mieć. — Uzumaki spojrzał na swój prezent. — Nasze myśli idą chyba podobnym torem. — W ręku trzymał zdjęcie, na którym siedział pod drzewem, a obok niego stał oparty o pień Sasuke. Obydwaj patrzyli w kierunku wizerunków dawnych Hokage.

— Tak sobie pomyślałem… — Uchiha wyjął mu z dłoni ramkę i postawił wraz z swoją na zatłoczonym kominku — może by tak zastanowić się nad nowym domem? Wiesz, nowa przyszłość nowe wspomnienia.

— Myślę, że to bardzo dobry pomysł. — Uśmiechnął się lekko Naruto.

***

Ino stała na dworze, spoglądając w jasno oświetlone okna domu. Wszyscy otrzymali już swoje prezenty, tylko ona jedna pozostała z pustymi rękami. Wśród gwaru i zamieszania, nikt tego nie zauważył. Po tym jak podarowała Kate kolczyki w kształcie półksiężyców, czuła się pominięta i zapomniana. Drzwi trzasnęły lekko, na śniegu zaskrzypiały czyjeś kroki.

— Nie zimno ci? — Za jej ramieniem rozległ się głos przyjaciółki, a obłok pary poszybował ku niebu.

— Nie, zaraz wracam do środka, chciałam się przewietrzyć — westchnęła cicho.

— Ino… ten prezent, chciałam ci sama podarować. — Zakłopotana Kate, to było coś nowego, spojrzała na dziewczynę z uwagą i wzięła z jej rąk małą czerwoną paczuszkę. Ostrożnie rozwinęła papier i otworzyła pudełeczko. W środku na aksamitnej wyściółce leżał medalion z łabędziem w tle.

— Ależ Kate to….

— Ciii…. — szepnęła. — To znak naszej przyjaźni, nierozerwalne więzy, a napis przypomina mi nasze pierwsze spotkanie, „Ludzie nie są tacy jak się zdają”, to o tobie i o mnie. — Delikatnie wyciągnęła łańcuszek i zapięła go na szyi przyjaciółki. Księżyc oświetlał dwie postacie trzymające się za ręce i z nadzieją wchodzące w Nowy Rok.

Shogatsu — okres Nowego Roku
Honou — płomień
Omisoka — Sylwester
Hoteisho — japoński odpowiednik Św. Mikołaja



1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    cudnie, piękny czas i te podarunki, ale mi głowę zaprząta ta sprawa z tym kto podszywał się wtedy pod Naruto...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń