Czas.
Czasami
jest go za wiele i nie wiadomo, co z nim zrobić. Snujemy się z kąta w kąt,
błahostkami usiłując zabić nudę. Niekiedy jednak czas gna jak człowiek, który
nagle odkrył, że siedzi na kopcu pełnym czerwonych mrówek i teraz pędzi jak
wariat byle szybciej dopaść pobliskiej rzeki, aby w jej odmętach znaleźć
ukojenie dla swych sfatygowanych pośladków.
Dla
Sasuke i Naruto czas pędził nieubłaganie, a oni byli jak ten biedny człowiek
usiłujący odpędzić się od krwiożerczych owadów. W tym jednak przypadku owadami
byli członkowie ANBU i przyjaciele ciągle depczący im po piętach.
— Mam tego dość — warknął Uzumaki stojąc w oknie i przyglądając się zasypanym na biało ulicom. Śnieg otulił wioskę puchem i skrzył się w świetle księżyca. Cisza i spokój potęgowały wrażenie utopii. — Od trzech miesięcy siedzimy jak szczury w kanałach i nie wypełzamy poza ich obręb.
— Uhm…
— Wszyscy mają jakieś misje, doskonalą swoje umiejętności, tylko my nie!
— Uhm…
— Może ten, kto na nas polował dał sobie spokój? Może to była jakaś chwilowa zemsta za coś i mu przeszło?
— Uhm…
— Przestań wreszcie chrząkać pod nosem, umiesz jeszcze mówić? — Rozzłościł się Naruto.
— Taa, jeszcze umiem.
— To czemu się nie odzywasz?
— Przecież ci potakuje. — Sasuke uniósł głowę z nad miecza, który właśnie ostrzył.
— Dzięki, więc o czym mówiłem?
— O ANBU, misjach i że chcesz zostać Hokage. — Uchiha uśmiechnął się szeroko.
— Nic nie mówiłem o Hokage!
— Nie? — Zmieszał się lekko brunet. — Zawsze najpierw mówisz o ANBU, potem narzekasz na brak misji, a na końcu pytasz jak masz zostać Hokage skoro nie możesz się wykazać.
— Rany. — Uzumaki osunął się po ścianie. — Stałem się chyba strasznie nudnym człowiekiem, skoro nie musisz mnie słuchać, aby wiedzieć, o czym ględzę.
— Nieprawda. — Uchiha odłożył miecz i podszedł do chłopaka. — Dzisiaj nie mówiłeś o Hokage. — Mrugnął okiem.
— Bo jeszcze do tego nie doszedłem, ale pewnie na tym by się skończyło.
— Jesteś…
— Nawet nie próbuj!
— Słodki?
— Mówiłem abyś nie próbował. — Skrzywił się Naruto i kopnął lekko nogę od stołka.
— Nie, mówiłeś żebym nie nazywał cię uroczym, o słodkim nie wspominałeś. — Sasuke nachylił się lekko i potarł nosem o jego policzek.
— Nie daruję słodkich, uroczych, milusich…
— Milusim cię nie nazwałem. — Nos bruneta powędrował w kierunku szyi chłopaka.
— Przyrównałeś mnie do miśka, miśki są milusie. — Naruto lekko odchylił głowę ułatwiając dostęp ciekawskiemu nosowi.
— Powiedziałem tylko, że jesteś mięciutki jak misiek. — Do nosa dołączył język, a dłoń powędrowała pod koszulę muskając delikatnie wrażliwą skórę.
— Na jedno wychodzi — jęknął czując jak palce Sasuke zataczają kółka wokół jego sutków. — Czy ty usiłujesz mnie przekupić?
— A na to wygląda? — Czarna głowa zniknęła pod koszulą i chłopak poczuł jak zęby zaciskają się lekko na jego brodawce.
— Zdecydowanie — szepnął zamykając oczy.
— I jak mi idzie? — Dłoń powędrowała pod gumkę spodenek obejmując penisa Naruto. — Chyba dobrze z tego co czuję.
— Aż za dobrze. — Uwolnił głowę chłopaka spod swojej koszuli i przyciągnął go do pocałunku. — Chyba nie mogę pozwolić abyś aż tak się starał. — Uśmiechnął się kpiąco i przejechał językiem po jego ustach. Po chwili leżeli już na podłodze, ocierając się o siebie i dając swobodę dłoniom, które instynktownie podążały w sobie tylko znanym kierunku. Walenie do drzwi przerwało delikatne pieszczoty.
— Zabiję, ktokolwiek tam jest zabiję — mruknął Sasuke podnosząc się z ziemi i naciągając spodnie, które jakimś cudem znalazły się w okolicach jego kolan. Wyciągnął rękę i pomógł wstać klnącemu pod nosem blondynowi, który nieporadnie poprawiał swoje ubrania, ogarniając pokój wciąż jeszcze lekko nieobecnym spojrzeniem. Walenie powtórzyło się tym razem głośniej. Osoba, która stała na korytarzu, raczej nie przedstawiała sobą uosobienia cierpliwości. Uchiha podszedł i otworzył drzwi jednym szarpnięciem.
— Czego?!
— Naruto… potrzebny nam Naruto! — W mrokach holu stała Ten Ten. Od razu widać było, że dziewczyna jest w szoku, zaczerwienione oczy błyszczały podejrzanie.
— Co się stało? — Uzumaki stanął obok bruneta i spojrzał na nią lekko wystraszony.
— Neji…
— Neji? Co z nim?
— Leży w szpitalu.
— Dobra, opowiesz nam po drodze — mruknął Sasuke rzucając kurtkę blondynowi i chwytając swoją. Po chwili biegli już w kierunku szpitala.
***
— Wracaliśmy z misji, gdy z gór poszła lawina, jeden z kamieni uderzył Hyuugę w głowę. Stracił bardzo dużo krwi. — Ten Ten łapiąc oddech zatrzymała się przez wysokim, pomalowanym na żółto budynkiem.
— Do czego potrzebny wam Naruto? — Uchiha spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem przepuszczając w drzwiach.
— Neji ma bardzo rzadką grupę krwi, podobno tylko Uzumaki może pomóc, Tsunade i Sakura robią co mogą, ale nie przeprowadzą transfuzji, bez krwi Naruto.
— A Hinata? Jej ojciec? To bliska rodzina, czy oni nie mogą… — urwał widząc zbiorowisko ludzi pod jedną z sal. W ich stronę biegła zapłakana Hinata, wraz z depczącymi jej po piętach Lee wraz z Kibą.
— Naruto do sali, reszta zostaje — zarządził ojciec dziewczyny. Jako przywódca klanu Hyuuge prezentował się godnie i dumnie, jednak od razu widać było, że jest równie wstrząśnięty jak reszta grupy.
Uzumaki
wpadł do środka, jednak tuż przed tym jak drzwi się zatrzasnęły, Ten Ten minęła
go i dopadła do łóżka, na którym leżał Neji.
Jeżeli
Sasuke miał jasną karnację, to młody Hyuuga w tej chwili przypominał postać ulepioną
ze śniegu. Jedynie rzęsy i rozrzucone na poduszce długie, czarne włosy ostro
kontrastowały z bielą jego skóry.
— Dobrze, że jesteś — mruknęła Tsunade, która nie odrywała rąk od klatki piersiowej chłopaka. — Oddasz krew dla Nejiego.
— Jasne, nie ma problemu. — Chłopak już zdejmował kurtkę i rzucał ją Ten Ten. Rozpiął koszulę i w samych spodniach usiadł na łóżku obok. — Ale nie rozumiem, czemu ja?
— Jako dziecko miałeś krew jak większość, po swoich rodzicach, jednak odkąd nosisz Kyuubiego, uległa ona pewnej mutacji, a dokładniej może się łączyć z każdym rodzajem. Zbadano to dawno temu, kiedy leżałeś w szpitalu po walce z Gaarą. Na szczęście dotąd nie było potrzeby, abyś był dawcą, więc nie korzystaliśmy z tego.
— Rozumiem — mruknął Naruto patrząc jak Sakura z wprawą wbija igłę w jego żyłę. — Ale skoro każdy człowiek ma krew po rodzicach, to czemu nie skorzystaliście z krwi klanu Hyuuga, w końcu ojciec Hinaty to wujek Nejia.
— Większość, nie każdy. Niestety tutaj nic by z tego nie wyszło — westchnęła Sakura. — Okazuje się, że Neji nie ma krwi ani po ojcu ani po matce — urwała widząc zdziwione spojrzenie chłopaka — Nasz przyjaciel nie posiada pewnych antygenów.
— Nie nadążam za tymi terminami medycznymi — mruknął Uzumaki patrząc, jak przez rurkę jego krew przepływa w kierunku Hyuugi.
— Słyszałeś kiedyś o grupie krwi Bombay?
— Nie?
— Więc nie będę ci tłumaczyła, to trochę skomplikowane. W każdym razie jest to najrzadsza grupa krwi, dlatego też nie łączy się z żadną inną, tylko z jej odpowiednikiem. Twoja krew jako Junchuuriki jest neutralna, nawet dla tak osobliwej mieszanki.
— Dobra, powiedzmy, że coś pojąłem. — Głos Naruto zrobił się senny. — Bierzcie ile chcecie. — Przez pewien czas w pomieszczeniu panowała cisza, przerywana tylko stukotem obcasów Hokage, gdy kobieta przemieszczała się pomiędzy nieprzytomnym Hyuugą, a Uzumakim.
— Myślę, że wystarczy. — Tsunade w końcu wyjęła igłę z żyły chłopaka przerywając transfuzję. — Resztę zrobimy za pomocą medycznego jutsu, a ty się prześpij.
— Nie jestem śpiący. — Protest Uzumakiego stłumiła poduszka, na którą opadła jego głowa.
— Jasne, oddałeś więcej krwi niż przeciętny człowiek, nawet ty, Lisie, nie jesteś ze stali. — Sakura naciągnęła koc na śpiącego blondyna i wróciła do Hokage.
***
Siedziała na krześle z zamkniętymi oczami i wsłuchiwała się w równe oddechy obu mężczyzn. Wszyscy już się rozeszli, kryzys został zażegnany. Naruto pewnie jutro wróci do domu, a Neji za kilka dni powinien poczuć się lepiej. Westchnęła cicho i oparła głowę na rękach, w pół leżała teraz na stojącym obok stoliku.
Siedziała na krześle z zamkniętymi oczami i wsłuchiwała się w równe oddechy obu mężczyzn. Wszyscy już się rozeszli, kryzys został zażegnany. Naruto pewnie jutro wróci do domu, a Neji za kilka dni powinien poczuć się lepiej. Westchnęła cicho i oparła głowę na rękach, w pół leżała teraz na stojącym obok stoliku.
Dlaczego
moje życie tak się poplątało? Dlaczego nie mogę być taka jak inni? Shikamaru i
Temari pobrali się i widać, że są szczęśliwi. Ten Ten i Neji też jakoś się
odnaleźli. Sasuke i Naruto, Kakashi i Iruka, dziwne związki, ale pełne radości
i zaufania. Nawet Kate i Ino coś łączy, Brewka ma dziewczynę, podobno to ktoś z
Wioski Chmur… a ja? Wpakowałam się w coś, co mnie przeraża i nie umiem się z
tego wyplątać. To już trzy miesiące… trzy miesiące życia w ukryciu, skradania
się i unikania wzroku innych. Na początku wydawało mi się, że go zabiję, że nie
wytrzymam, poniżenia, uległości, odrazy do samej siebie. Z czasem coś się
zmieniło, ja się zmieniłam… Skąd bierze się to podniecenie każdą zbliżającą się
nocą? Skąd to uczucie oczekiwania? Brutalność… Wbrew wszystkiemu nie jest
brutalny. Pozorne zimno i obojętność zanika wraz z pierwszym dotykiem i
pieszczotą. Jego oczy stają się gorące, jego dłonie poznały każdy zakamarek
mego ciała, wiedzą jak sprawić mi rozkosz. Nigdy nie dąży do niczego sam,
zawsze zabiera mnie z sobą w tę podróż po krainie marzeń. Bo to są marzenia,
ale może tylko moje? Ból… sprawia mi ból to, co mówi. Ciągle wspomina Sasuke,
nawet gdy krzyczę jego imię, on nie wierzy, nie ufa, że mogłam zapomnieć. Czy
to jakaś obsesja na punkcie Uchihy? Mam wrażenie, że obawia się, iż stawiam go
ponad nim. Może kiedyś tak było… ale czy można porównać fantazje z
rzeczywistością? Z namacalnym ciepłem? Czy można w nieskończoność śnić o kimś,
kto swoją miłość już przekazał komuś innemu? Zapomniałam… Odrzuciłam sny,
chwyciłam się rozpaczliwie tej wątłej nici realnego dotyku, smaku pocałunków,
tylko po co? Czy to uczucie, które rodzi się we mnie wbrew logice, wbrew
wcześniejszej nienawiści może zostać odwzajemnione? Kat i ofiara, niczym akcja
jakieś porąbanej książki...
— Sakura? — Głos Naruto wyrwał ją z zamyślenia.
— Obudziłeś się. — Bardziej stwierdziła niż zapytała.
— Co się dzieje? — Popatrzył na nią badawczo.
— Nic… jestem trochę zmęczona. — Podeszła do łóżka i stanęła zaciskając dłonie na poręczy.
— Mam wrażenie, że coś jest nie tak, od jakiegoś czasu chodzisz zamyślona, rzadko się uśmiechasz. — Niebieskie oczy wpatrywały się w nią z pytaniem i jakimś smutnym poczuciem winy. — Czy to moja wina? Bo jestem z Sasuke?
— Nie! — zaprzeczyła szybko. — To nie ma nic z wami wspólnego. Uchiha to przeszłość. Miłość, która nigdy nie znalazła spełnienia, umiera. Czasami trzeba spojrzeć w lustro i zobaczyć jak naiwne były nasze marzenia, jak raniliśmy sami siebie i zostawić to w tyle, aby zacząć żyć.
— To
dobrze. — Ziewnął i przymknął na powrót powieki. — Cieszę się, że to nie przez
to. Sakura… pamiętaj, że jesteśmy przyjaciółmi, jeżeli coś się dzieje, to
wiesz…
— Wiem Naruto. — Westchnęła i podeszła do drzwi zostawiając śpiącego chłopaka. Zawołała pielęgniarkę na zmianę i poszła po ubranie. Założyła kurtkę i powoli zeszła schodami. Zimowa noc otuliła ją chłodem, mimowolnie zadrżała splatając przed sobą ramiona.
— Lubisz się torturować, nawet chłodem. — Znajomy głos zabrzmiał tuż za nią, a na jej szyi wylądował długi puchaty szalik, który osłonił jej policzki przed przenikliwym wiatrem.
— Dziękuję — mruknęła.
— Nie dziękuj. — Chłopak zrównał się z nią i spojrzał w niebo. — Po prostu nie byłoby z ciebie pożytku gdybyś się rozchorowała. Muszę dbać o to, co należy do mnie.
— Jasne. — Spuściła głowę zniechęcona odpowiedzią Saia.
— Był dziś w szpitalu prawda?
— Kto? Było wiele osób — mruknęła doskonale wiedząc, o kim mówi.
— Nie udawaj głupiej, widziałem jak wbiega do budynku z Naruto i Ten Ten — warknął chwytając ją za ramiona i odwracając w swoim kierunku.
— Daj spokój. — Spojrzała na niego ze smutkiem. — Nawet go nie widziałam, byłam cały czas w sali z Tsunade i Nejim. Tylko Ten Ten i Naruto wpuszczono do środka.
— Żałujesz? Jesteś taka przygnębiona, bo nie mogłaś go zobaczyć, chociaż był tak blisko?
— Jesteś ograniczony czy co? Tyle razy ci mówiłam, że już o nim nie myślę — wrzasnęła w rozpaczy. — Ciągle tylko o nim mówisz, ciągle do niego wracasz, ciągle mi go przypominasz. Już nie wystarczy ci to, że zabrałeś mi wolność, że wykorzystujesz mnie dla swoich zachcianek? Służę ci, jako manekin do seksu! Sprawia ci radość takie psychiczne znęcanie się nade mną? Nie kocham go! Kiedyś kochałam, czekałam, marzyłam… teraz w końcu zrozumiałam, że on i tak nigdy nie byłby mój, że zawsze odkąd pamiętam był on i Naruto.
— Szlag! — Odtrącił ją i stanął obok. — Uchiha… co w nim jest takiego, że potrafiłaś kochać go pomimo tego, że odszedł, pomimo obojętności i zimna…
— Nic. — Westchnęła siadając na pokrytej śniegiem ławce. — Po prostu, pielęgnowałam w sobie dziewczęce marzenie o mojej pierwszej miłości, chciałam zabrać ją w dorosłość. Jednak nie tak mi było pisane, w końcu to zrozumiałam.
— Co czujesz kiedy na niego patrzysz? — Spojrzał na nią z ciekawością. W jego oczach, które nigdy nie wyrażały żadnych uczuć, można było znaleźć ślad czegoś dziwnego. Żal? Gniew? Zaskoczona przez chwilę nie wiedziała, co odpowiedzieć.
— Ciepło…
— Ciepło? — Odwrócił się ruszając przed siebie. — Zbieraj dupę, idziemy do domu, mam ochotę na seks.
— Ciepło. — Uśmiechnęła się lekko do własnych myśli. — Kiedy patrzę na niego i Naruto, czuję jak coś rozgrzewa mnie od środka. Coś, co daje mi siłę, aby wierzyć, że jednak istnieje prawdziwa miłość, nawet tam gdzie nie ma szans na to, aby zakwitnąć.
Zatrzymał
się i poczekał aż zrówna się z nim, a następnie mocniej otulił ją szalikiem.
— Ty jednak jesteś cholerną romantyczką, prawda? — Jego spojrzenie nie wyrażało już niczego, jednak w głosie po raz pierwszy wyczuła nutkę śmiechu.
— No i co z tego? Ty za to jesteś cholernym zimnym draniem i nie masz pojęcia, co to romantyczność — stwierdziła stając naprzeciwko drzwi budynku.
— Masz rację, Sakura. — Skinął głową przekręcając klucz w zamku i wpuszczając ją pierwszą do ciepłego pomieszczenia. — Nie wiem, co to romantyczność. Bo w końcu skąd ma o tym wiedzieć facet, który jedynie roznosi szaliki…
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, a już było tak pięknie, a tutaj Ten Ten wali w drzwi...mam wrażenie że Sai nie jest taki na jakiego pozuje, wydaje mi się ze chce aby Sakura go pokochała...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia