poniedziałek, 28 maja 2012

XXIV Historia z Konohy



Propozycja, nie do odrzucenia



— Sasuke! — wrzask, jaki rozległ się z sypialni zbudziłby umarłego, a co dopiero osobę, która nie dość, że żyła, to jeszcze znajdowała się w sąsiednim pomieszczeniu.

— Coś nie tak? — Brunet ostrożnie wystawił głowę z kuchni.


— Cholernie nie tak! Przyjdź tu natychmiast i… — Słowa Naruto zagłuszyło pukanie do drzwi. Uzumaki przerwał i z niedowierzaniem spojrzał w kierunku korytarza, a potem szybko przeniósł wzrok na Uchihę. — Ani mi się waż! — wymamrotał przerażony.

Zanim skonsternowany Sasuke zdążył odpowiedzieć, ktoś szarpnął za klamkę i nie napotkawszy oporu wparował do przedpokoju.

— Hej chłopaki, było otwarte wiec wszedłem, przyniosłem wam… — Głos Shikamaru lekko się załamał, kiedy wszedł do pokoju i spojrzał w kierunku łóżka. Przez ułamek sekundy wpatrywał się w niecodzienny widok, a potem jego usta drgnęły, a oczy rozszerzyły w szoku, po czym… jak gdyby nigdy nic podszedł do stołu, na którym położył dwie małe papierowe paczki. — Ekhm… — odchrząknął lekko. — Co to ja mówiłem? A tak, przyniosłem wam kasę, za ostatnią misję. Tsunade chyba na razie ma dość konfrontacji z Naruto, więc mnie przysłała. Strasznie wkurzające, szczerze mówiąc, jakbym nie miał nic innego do roboty. — Sięgnął do salaterki i wziął z niej garść łuskanych orzechów. — No… to ja już pójdę. — Odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia. Tuż przed drzwiami, zatrzymał się nagle i spojrzał w kierunku stojącego nadal w przejściu do kuchni Sasuke. — Coś przegapiłem, czy masz dziś urodziny? — Uchiha milcząco pokręcił głową. — Czyli ten prezent tak bez okazyjnie? Wzruszające poświecenie, no ale... W różowym wygląda uroczo — dodał i w szybkim tempie zniknął zatrzaskując za sobą drzwi.

W mieszkaniu zapanowała cisza…

— Sasuke… — Brunet cofnął się lekko i ocknąwszy podszedł do drzwi przekręcając w nich klucz.

 — Sasuke… — Kolejny syk sprawił, że przez chwilę stał z ręką na klamce, zastanawiając się, czy jednak nie będzie lepszym rozwiązaniem szybka ewakuacja z miejsca zagrożenia.

— Sasuke… jak zaraz tu nie przyjdziesz… nie tylko umrzesz… ale umrzesz w męczarniach!

Westchnął zrezygnowany i powlókł się do pokoju. Zatrzymał się w nogach łóżka i spojrzał na leżącego w nim i przykrytego gdzieś do wysokości linii bioder Naruto.

— Kochanie… — Na twarzy blondyna wykwitł słodki uśmiech, który ni jak nie pasował do zaistniałej sytuacji i to przerażało Uchihę jeszcze bardziej. — Rozwiąż mnie…

— Nie jestem pewnie, czy to dobry pomysł. — Sasuke przeniósł wzrok na ręce Uzumakiego, które przywiązane były do prętów łóżka śliczną, różową apaszką, którą zostawiła kiedyś u nich Kate. Całość zwieńczała piękna kokarda, udrapowana z długich zwojów materiału.

— Och zapewniam cię, że pomysł jest znakomity — wycedził leżący chłopak i szarpnął rękoma, bezskutecznie usiłując je wyswobodzić.

— Wiesz, myślę, że najpierw powinieneś się uspokoić i podejść do tego z humorem — mruknął niepewnie.

— Ależ, ja jestem w znakomitym humorze. — Zaśmiał się zimno Naruto. — Sam pomyśl, czy to nie zabawne? Budzę się rano we własnym łóżku, związany jak prosie przez mojego kochanego partnera. W tej samej prawie chwili, do mieszkania wparowuje nieproszony Shika. Normalnie jest cudownie! Chłopak musiał pomyśleć, że to dzień jakichś cholernych promocji! Nie dość, że zaserwowano mu widok gołego faceta związanego różowym czymś, to jeszcze załapał się na darmowe orzeszki! Dwa w jednym! Normalnie rewelacja! — zamilkł na moment łapiąc powietrze. — Więc rozwiąż mnie teraz, Słońce, bo muszę spakować mój skromny dobytek i przeprowadzić się na drugą półkulę, gdyż na tej jestem SKOŃCZONY! — Ostatnie słowa wykrzyczał czerwieniejąc gwałtownie. — Dzięki, że przynajmniej jaja mi przykryłeś, bo mój fiut dopełniłby całokształtu tego uroczego poranka!

— No i po co te nerwy, rozwiążę cię, a Shika na pewno zapomniał o wszystkim, zanim zszedł na dół. — Wzruszył ramionami Sasuke, podchodząc ostrożnie do wezgłowia łóżka. — To miał, być żart. Taka mała zemsta za podtopienie w jeziorze, nie moja wina, że zapomniałem zamknąć drzwi.

— Zapomniałeś… — Naruto wywrócił oczami, rozcierając uwolnione nadgarstki i odwracając się lekko w kierunku przyjaciela. — Cóż, najwyraźniej pamięć ci szwankuje. Zdecydowanie trzeba ci rozjaśnić w głowie — warknął i jego pięść poszybowała z prędkością błyskawicy w kierunku twarzy Uchihy, który upadł na ziemię łapiąc się za szczękę. Uzumaki spojrzał na niego z satysfakcją, wstał i złapał apaszkę, którą przewiązał sobie biodra — Zapewniam cię, że Shika tego nie zapomni. Takie wrażenia pamięta się do śmierci, a przynajmniej ja bym zapamiętał! A teraz wybacz kochanie, ale idę wziąć zimny prysznic — szepnął i skierował się w stronę łazienki.

Sasuke przez chwilę patrzył jak znika za drzwiami powiewając różowym materiałem związanym na pośladkach.

— Nic nie poradzę — mruknął do siebie rozmasowując podbródek. — W różowym faktycznie wygląda uroczo.


***


Słońce świeciło już wysoko, kiedy wolno zbliżała się do posiadłości, w której mieszkał Sai. Zdecydowanie nie uśmiechało jej się odwiedzanie chłopaka, jednak od poprzedniego dnia nie dawało jej spokoju, że nie podziękowała mu za uratowanie życia. Gdyby nie on… Na samo wspomnienie ciarki przechodziły jej po plecach. Dobrze pamiętała uczucie, kiedy brak tlenu rozrywał jej płuca, a ona sama w bezsilnej rozpaczy szamotała się na dnie jeziora. Trochę dekoncentrowało ją wspomnienie, w jaki sposób, chłopak dostarczył jej tlenu. Bezwiednie sięgnęła palcami do ust, jednak zaraz zreflektowała się i opuściła rękę. Westchnęła głęboko i zapukała do drzwi..

No cóż, miałam dobre intencje mruknęła, gdy po pięciu minutach nikt się nie pojawił. 

Odwróciła się na pięcie by odejść, jednak w tej samej chwili z głębi domu dało się słyszeć kroki, a zaraz potem drzwi otworzyły się i ukazał się w nich Sai. Przez chwilę wpatrywał się w nieoczekiwanego gościa, jednak zaraz cofnął się i gestem ręki zaprosił ją do środka.
Weszła niepewnie rozglądając się po ciemnym pomieszczeniu, a widząc, że gospodarz nie zatrzymuje się tylko idzie dalej podążyła za nim. Duże, jasne pomieszczenie było praktycznie puste, nie licząc małego stolika i dwóch foteli. Pod oknem ustawione były sztalugi, a na podłodze leżało kilka pudełek z farbami. Szare ściany ozdobione były różnego rodzaju obrazami, przedstawiającymi budynki i drzewa. 

— Więc? — Ciszę przerwał głos chłopaka. — Co cię tutaj sprowadza?

— Chciałam… podziękować… — mruknęła siadając na jednym z foteli i nerwowo splatając dłonie na kolanach.

— Podziękować? — Uniósł zdziwiony brwi. — Za co?

— Za to, co zrobiłeś dla mnie w jaskini — wydusiła, zastanawiając się jak może być tak niedomyślny.

— A co ja takiego zrobiłem w jaskini? — Spojrzał na nią uważnie, lecz w jego oczach nie malowało się żadne uczucie.

— Nie udawaj, uratowałeś mi życie, gdybyś nie popłynął po mnie… Sam wiesz.

— Wiem? Ach tak, utonęłabyś. — Oparł łokcie na kolanach i nachylił się ku niej, opierając twarz o splecione pod brodą dłonie.

— Tak, utonęłabym, dlatego pomyślałam, że podziękuję ci osobiście, za uratowanie mnie.

— Hmm… — Patrzył na nią beznamiętnie. — Wiesz… dawno temu pomiędzy shinobi było takie niepisane prawo. — Zaczął mówić, cedząc wolno słowa. — Kiedy jeden z nich ratował drugiemu życie… oznaczało to, że uratowany ma u niego dług, a dokładniej — przerwał na moment mrużąc delikatnie oczy — osoba ta należała od tej pory do wybawcy… ciałem i duszą. —  Jego usta wykrzywiły się w parodii uśmiechu.

— C… co ty mówisz. — Cofnęła się lekko na fotelu.

— Dokładnie to, co słyszysz, nie przyjmuję twojego podziękowania, za to chętnie przyjmę coś innego.

— O czym ty myślisz? — Pobladła i spojrzała na niego z niedowierzaniem. — Chyba zwariowałeś!

— Zwariowałem? Nie sądzę… Życie za życie, to chyba uczciwa cena prawda? Och nie mówię, żebyś poświęcała się do końca swych dni, ale powiedzmy… dopóki się nie znudzę.

— Jesteś nienormalny! Ninja nieraz ratują się nawzajem. W walce takie rzeczy zdarzają się często, nikt nie żąda potem od nich zadośćuczynienia, w postaci własnej niezależności.

— Jakbym kiedykolwiek przejmował się kodeksem ninja — parsknął cicho i wstał z fotela obchodząc ją na około i stając za plecami dziewczyny. — Los nie jest sprawiedliwy, Sakura — szepnął nachylając się do jej ucha.

Wzdrygnęła się czując jego oddech i usiłowała wstać. Z przerażeniem stwierdziła, że nawet nie zauważyła, gdy znalazła się w pułapce. Jej dłonie i nogi oplatały wężowe sploty, powstałe z atramentu.

— Nie wyrywaj się, jak będziesz grzeczna, to nic ci się nie stanie. — Oddech Saia parzył jej szyję. — Wiesz, że moje ożywione rysunki są bardzo trwałe, a twoja legendarna siła nic nie wskóra, kiedy jesteś związana. Potrafisz skumulować w dłoniach olbrzymią ilość czakry i zniszczyć to, co stoi ci na drodze, ale czy możesz to zrobić, kiedy ściśle przylegają do twych nóg? Wątpię. — Delikatnie polizał jej szyję i przeciągnął palcem po ramieniu.

— Jesteś chory — jęknęła w panice. — Nie dotykaj mnie, jeżeli coś mi zrobisz, powiem Hokage!

— Och, już się boję.

Wyprostował się i zrobił kilka kroków stając przed nią. Ten wzrok zimny, nieczuły, bez wyrazu, zupełnie jak kiedyś Sasuke, przemknęło jej przez myśl. Czuła jak ze zdenerwowania pocą się jej dłonie przyklejone do ud. Szarpnęła się, jednak jutsu Saia krępowało ją mocno i wszelkie próby oswobodzenia spełzały na niczym.

— Wiesz, Sakura, jesteś w bardzo niekorzystnej sytuacji. Przyszłaś do mnie sama, jak myślisz ile osób to widziało? Każdy z nich zaświadczy, że nie wciągnąłem cię tu na siłę. W dodatku ta dzielnica należy do mojego klanu, a ja mam bardzo silnych protektorów. Sama Tsunade czuje przed nimi respekt. W końcu elitarna grupa, którą dowodzimy to nic innego, jak kolejny odłam ANBU. Myślę, że powinnaś być grzeczną dziewczynką i nie przysparzać sobie i innym problemów. — Przesunął palcem po jej brodzie zatrzymując go w kąciku ust. — Nie chcemy, aby nasz mały sekrecik stał się tematem plotek prawda?

— Nienawidzę cię! — syknęła. Przerażenie powoli ustępowało, a w jego miejsce zakradła się wściekłość. — Nikt ci nie uwierzy.

— Czyżby? — Oparł dłonie na poręczach fotela pochylając się nisko i delikatnie wodził językiem po jej policzku. — Zastanów się… Jestem taki podobny do Sasuke. Ludzie są podli, od razu będzie dla nich jasne, że skoro nie mogłaś mieć jego, to wzięłaś po prostu coś, co bardzo ci go przypominało… w tym wypadku mnie. — Dotknął jej ust, resztę zdania wyczytała praktycznie z ruchu jego warg. — Nawet sam Uchiha w to uwierzy. Biedna, zdesperowana Sakura, pocieszyła się bardzo szybko i znalazła coś, co przynajmniej go przypomina. Może będzie zniesmaczony, a może tylko wzruszy ramionami w geście pogardy… Jak myślisz? — Przylgnął do jej warg miażdżąc je w brutalnym pocałunku i wgniatając jej głowę w oparcie fotela.

Zacisnęła odruchowo usta odgradzając mu tym dostęp, jednak mocne szarpnięcie za włosy wydusiło z niej cichy jęk, który od razu wykorzystał zagłębiając się w jej wnętrzu i penetrując językiem głębie ust. Zamknęła powieki, nie chcąc na niego patrzeć, nienawiść zalewała ją od środka ja wezbrana rzeka. Czuła się bezbronna, a to było chyba jeszcze gorsze niż sam atak. Wargi chłopaka, które na początku tak boleśnie raniły z upływem czasu stawały się miękkie i bardziej delikatne, język badał jej usta smakując i zapoznając się z ich kształtem. Kiedy poczuła jak dłoń spoczywa na jej piersi, a kciuk trąca brodawkę, odruchowo jęknęła. Przeklinała w myślach zdradliwe ciało, które igrało z jej własnymi emocjami, materiał tuniki uwidaczniał skutki zabawy palca.
Nagle zdała sobie sprawę, że wbrew sobie oddaje pocałunek. Lekko wessał jej język nie puszczając go przez chwilę. Kiedy skończył tę rozkoszną torturę, delikatnie przygryzła jego dolną wargę. Pocałunek skończył się równie nagle jak się zaczął. Sai podniósł się i starł palcem ślinę, która zgromadziła się w kąciku jej ust.

— Widzisz, nie było takie straszne, jak chcesz to jesteś bardzo mądrą osobą. — Zaśmiał się ironicznie. — Byłbym marnym gospodarzem, gdybym nie zaproponował ci herbaty, poczekaj tutaj zaraz wrócę. 

Westchnęła patrząc za nim ze złością. Jakbym miała inne wyjście niż czekać, pomyślała po raz kolejny usiłując wyrwać się z mocy jutsu, jednak po chwili dała sobie spokój. Okowy ani drgnęły.


Sai wszedł do kuchni i zalał wrzątkiem herbatę. Czekając aż się zaparzy oparł się o blat, a wzrok utkwił w podłodze. Jego czarne oczy przybrały odcień głębokiego granatu. Wiedział, że prowadzi ryzykowną grę, jednak nie mógł przestać. Było w tym coś, co go podniecało. Coś perwersyjnego, co budziło w nim nieznane dotąd emocje. Strach i przerażenie w jej oczach… Władza nad Haruno… Odruchowo przejechał dłońmi po swych ramionach, jakby nagle zrobiło mu się zimno 

Przeklęty Sasuke warknął. Kiedyś prawie go znienawidził za zdradę wioski, teraz właściwie przestało mu zależeć. Uchiha wiódł spokojne życie u boku Naruto i nie powinien go już obchodzić. Jednak gdzieś w głębi wiedział, że chłopak nie jest mu obojętny, że kładzie się cieniem na jego życiu. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy, dlaczego tak jest, jednak powoli zaczęło do niego docierać rozwiązanie tej zagadki. Ocknął się i wziąwszy kubki wrócił do pokoju.

— Teraz uwolnię ci ręce — powiedział kładąc napój na ławie. — Nie zrób niczego głupiego, jak na przykład prób zdemolowania mi domu. Naprawdę nie chcesz wiedzieć, czym mogłoby to się dla ciebie skończyć.

— Cholerny psychopata z ciebie wiesz o tym? — warknęła rozcierając zdrętwiałe dłonie. Spojrzał na nią z lekkim uśmiechem.

— Zdefiniujmy określenie słowa psychopata. — Sięgnął po kubek i zapatrzył się w parujący napój. — Nigdy nikomu nie nadepnąłem na odcisk, żyję w zgodzie ze wszystkimi, nie drażnią mnie, ani też wiele nie obchodzą. Nie dążę do tego, aby być kimś wybitnym, podziwianym, wolę spokojną egzystencję, bez szumu wokół mej osoby. Jestem strategiem, działam najpierw przemyślawszy wszystko, więc impulsywność też możemy odrzucić. Nie mam zatargów z nikim, przestrzegam zasad panujących w tym małym społeczeństwie. Jak widzisz, nie jestem taki zły, nawet od czasu do czasu miewam coś w rodzaju poczucia winy. — Roześmiał się lekko i pokręcił głową. — Nie, nie w twoim przypadku. Wbrew pozorom nie mam też upodobań sadystycznych. Jestem spokojny, daleko mi do gwałtowności niektórych osobników. Podsumowując, jeżeli chcesz mi już nadać jakiś przydomek, zdecydowanie lepiej pasuje „Zimny drań” niż psychopata. — Upił łyk herbaty i odstawił kubek na blat.

— Twoje przemyślenia guzik mnie obchodzą — mruknęła sięgając po napój. — Nie myśl, że możesz mnie sobie podporządkować. Kiedy stąd wyjdę, nie dam ci więcej okazji do molestowania.

— Ależ dasz, kochanie — mruknął zadowolony. — Wrócisz tu jeszcze dzisiaj i spędzisz ze mną noc, zresztą nie tylko tę jedną. Bo jak nie… — zawiesił na moment głos. — To przez wioskę pójdzie plotka, na temat tego, co dziś robiłaś u mnie. A uwierz mi, nie będzie ona miała wiele wspólnego z prawdą. Mieszkańcy usłyszą, jaka z ciebie perwersyjna zdzira, a wtedy każdy facet w wiosce będzie chciał się z tobą zabawić. Pomyśl sama, czy nie lepiej mieć mały sekrecik, niż zniszczyć sobie reputację?

— Kiedyś cię za to zabiję!

— Kiedyś możesz spróbować, a teraz — machnął lekko ręką i reszta więzów rozwiała się w oka mgnieniu — możesz już iść i pamiętaj, widzę cię tu dziś o dwudziestej pierwszej. Czeka nas bardzo wyczerpująca noc, więc lepiej odpocznij. — Wstał jakby nagle stracił nią zainteresowanie i podszedł do sztalug.

Zerwała się i wybiegła z mieszkania, w jej sercu wrzał gniew i rozgoryczenie. Wiedziała, że nie rzucał słów na marne. Zdawała sobie sprawę, że jeszcze tej nocy musi tu wrócić i nic tak jej nie przerażało, jak własna bezradność.

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, oj Sasuke zdenerwowałeś mi Naruto... haha Tsunade nie chce narażać sie Naruto bosko, więc to Sai uratował Sakure, ale teraz to jego zachowanie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń