Uporczywy odgłos stukania
nasilił się i przeszedł w jednostajne bębnienie. Lantiel przewrócił się na
drugi bok i naciągnął poduszkę na głowę.
— Idź sobie — mruknął
sennie, usiłując na powrót zapaść w sen.
Ubiegłej nocy po powrocie
do pokoju, przez długi czas nie mógł zasnąć, rozpamiętując wydarzenia
ostatniego wieczoru. Nowo nabyta wiedza wisiała kamieniem u jego szyi, dusząc i
przygniatając wyrzutami sumienia. Zdecydowanie wolałby pozostać nieświadomym
tego, co miało miejsce po jego ucieczce z Endolrien.
Fenris nie wrócił na noc do komnaty i Lantiel wpatrywał się w okno niemal do rana , otoczony wspomnieniami. W końcu uśpił go miarowy odgłos końskich kopyt na kamiennym trakcie. Patrol najwyraźniej wyruszył na swój codzienny objazd. Słońce nie dotarło jeszcze do szczytu jego łóżka i jego promienie balansowały gdzieś w okolicach górnej połowy kolumny. Nie miał ochoty schodzić do głównej sali na śniadanie, chciał spać.
Fenris nie wrócił na noc do komnaty i Lantiel wpatrywał się w okno niemal do rana , otoczony wspomnieniami. W końcu uśpił go miarowy odgłos końskich kopyt na kamiennym trakcie. Patrol najwyraźniej wyruszył na swój codzienny objazd. Słońce nie dotarło jeszcze do szczytu jego łóżka i jego promienie balansowały gdzieś w okolicach górnej połowy kolumny. Nie miał ochoty schodzić do głównej sali na śniadanie, chciał spać.
Stukanie umilkło i Lantiel
odetchnął z ulgą tylko po to, by za moment zerwać się z głośnym przekleństwem
na ustach, gdy ostry dziób wbił mu się w nagie ramię.
— Ukręcę ci ten pierzasty
łeb! — warknął i usiadł gwałtownie na posłaniu, pocierając zaczerwienione
miejsce. — Co za durne pta… — zamilkł, wpatrując się w siedzącego teraz na
wezgłowiu łóżka jastrzębia. — Szlag — zaklął, gdy w majestatycznym ptaku, który
teraz przyglądał mu się z wyraźnym zniecierpliwieniem, rozpoznał posłańca
namiestnika. — Amdir? — Jastrząb zatrzepotał skrzydłami i sfrunął na posłanie,
przekrzywiając łepek. — Już, już, przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem. — Therien
przesunął palcami po lśniących piórach, odczepiając mały rulon, przymocowany do
karku ptaka. Rozwinął go i przebiegł po nim szybkim spojrzeniem, krzywiąc się i
jednocześnie czując dziwną, słodko—gorzką radość z otrzymanej wiadomości. To
było dokładnie to, na co czekał — wymówka, aby stąd uciec.
***
— Jesteś księciem, czy to
wypada, abyś włóczył się po lasach ze zwykłymi żołnierzami? — Elf jadący obok
Silvana spojrzał na niego badawczo. — Powinieneś wyjeżdżać za miasto z
liczniejszą eskortą niż zwyczajny patrol.
— Przestań, znasz mnie nie
od dziś. Muszę pomyśleć, a najlepiej wychodzi mi to w trakcie jazdy. — Ithildin
wzruszył ramionami, ściągając lekko wodze, aby zmusić konia do zrównania się z
ogierem swojego poddanego i równocześnie jednego z przyjaciół.
— Nie wyglądasz dobrze,
coś cię martwi? Jakieś problemy, o których powinienem wiedzieć? — Lorin
przeczesał teren uważnym wzrokiem w poszukiwaniu zagrożenia, jednak okolica o
tej wczesnej porze wydawała się całkowicie spokojna.
— Nic, czym powinieneś
zawracać sobie głowę. To osobiste problemy, z którymi sam sobie poradzę. — Z
zarośli przed nimi wyskoczył zając i przeciąwszy im drogę, pokicał w głąb lasu.
— Martwisz się o Istis?
Słyszałem, że wyjechała z matką do rodowej posiadłości Brethil. Pokłóciliście
się?
— Rozstaliśmy.
— Słucham? — Lorin
wstrzymał konia, zagapiając się na plecy odjeżdżającego wolno Silvana.
Otrząsnąwszy się z szoku, spiął wierzchowca kolanami i zrównał się z księciem.
— Jak to, rozstaliście?
— Normalnie, podpisaliśmy
papiery unieważniające nasze małżeństwo. — Ithildin uniósł głowę, śledząc
wzrokiem jastrzębia lecącego w kierunku zamku. Piękny ptak frunął nisko,
pozwalając mu przez moment podziwiać swoje niezwykłe upierzenie, po czym
zniknął za drzewami.
— Nie nazbyt pochopnie? To
prawda, że nie była z was najbardziej płomienna para Endolrien — prychnął,
widząc uniesioną wymownie brew Silvana — ale też nie wyglądaliście na kogoś,
kto decydowałby się na taki krok. Nie wszystkie małżeństwa muszą być gorące,
zwłaszcza te aranżowane. Nie mogłeś po prostu znaleźć sobie kochanki lub
kochanka, jak twój ojciec?
— To nie takie proste. —
Ithildin skrzywił się lekko. — Istis chciała więcej, niż mogłem jej dać. Taki
krok tylko bardziej by ją zranił.
— Nie kochasz jej, prawda?
— Nie, nie kocham.
— Szlag. — Lorin pokręcił
głową, wyglądając na zmartwionego. — Nie twierdzę, że to był błąd, na pewno
przemyśleliście to dokładnie. Po prostu to przykra wiadomość. Mam to zatrzymać
dla siebie?
— Niekoniecznie. — Silvan
poklepał konia, gdy ten niespokojnie zaczął przebierać nogami, powstrzymywany
przed poderwaniem się do galopu. — Wiadomość niedługo się rozejdzie, lepiej
wcześniej niż później. Nie chcę, aby poddani mieli wrażenie, że ukrywałem to
przed nimi.
— Rozumiem.
W lesie panowała zupełna
cisza, przerywana śpiewem okolicznych ptaków. Stukot kopyt już dawno ucichł,
stłumiony miękkim poszyciem trawy. Słońce powoli przedzierało się przez liście
gęsto rosnących drzew, zza których dobiegał cichy szmer strumienia. Pasące się
na polanie sarny zastrzygły uszami i uniosły głowy na ich widok. Ogromny samiec
wysunął się na przód, potrząsając ostrzegawczo porożem, ale wyczuwając pokojowe
intencje elfów, pochylił łeb i powrócił do skubania trawy.
Spokój udzielił się
Silvanowi i zaczął uspakajać jego skołatane nerwy. Po tym, czego dowiedział się
tej nocy, nie zmrużył oka, niespokojnie rzucając się w zmiętej pościeli. Wiele
razy wstawał, aby pójść do Lantiela i porozmawiać z nim, wyjaśnić… ale każdy
taki zryw kończył się pod drzwiami własnej sypialni i ręką zaciśniętą na
klamce. Wiedział, że musi się wyciszyć, uspokoić, zanim zdobędzie się na
konfrontację z byłym kochankiem. Tej nocy miał po prostu ochotę wbiec do
komnaty Theriena i nawrzeszczeć na niego, wyrzucając mu głupotę i samodzielne
podejmowanie decyzji, które dotyczyły ich obu, a potem kochać się z nim do
upadłego, na powrót poznając każdy detal jego ciała i zatracając się w jego
smaku i zapachu.
To nie byłoby jednak
dobre. Nie w taki sposób powinien to załatwić. Za dużo lat upłynęło i zbyt
wiele ich dzieliło. Tyle niewypowiedzianych słów, nieuczynionych gestów,
wzajemnych oskarżeń i żalów. Przecież on sam w tym czasie ożenił się i nawet
nie próbował szukać Lantiela, wiedziony gniewem i złością. Nie. Musiał podejść
do tego zupełnie spokojnie, w razie potrzeby przełamać niechęć Theriena.
Ostatecznie nie miał gwarancji, że elf czuje do niego to samo, co lata temu.
Errdir powiedział, że przez cały ten czas Lan o nim pamiętał, jednak pamiętać,
a darzyć uczuciem, to dwie różne sprawy. Musiał mieć pewność, zwłaszcza, że
Lantiel unikał go, odkąd przybył na dwór. Jeżeli to oznaczało, że jego miłość
wygasła, to tym razem nie podda się i na powrót rozpali ten płomień.
Droga skręciła w prawo i
grupa powoli zagłębiała się w mniej przyjazną dla oka okolicę. Lasy zaczęły
ustępować miejsca ostrym i poszarpanym skałom, aż w końcu zupełnie zniknęły
wraz z pojawieniem się starożytnego kamiennego mostu. Ich oczom ukazały się
ruiny po dawnych grodach, budzące ponure i nieprzyjemne wrażenie mimo jasno
świecącego słońca.
— Harpie. — Z przodu
dobiegło ich ostrzeżenie strażnika.
— Nie atakować! — Lorin
spojrzał groźnie na młodszych członków drużyny. — Nie odważą się zejść do nas w
świetle dnia. To nocne stworzenia.
— Są uzbrojone! — Jeden z
elfów wskazał dłonią wojowników dzierżących włócznie, stojących na pokruszonych
zębem czasu murach. Ich ogromne, ostrzegawczo rozwinięte skrzydła omiatały
piórami kamienne podłoże.
— To strażnicy. Bronią
swoich samic. — Lorin uniósł rękę ku szczytom wież, gdzie krążyły kobiece
sylwetki harpii. Ich czarne skrzydła zakończone były krwisto czerwonymi
piórami, które w słońcu lśniły miedzianym kolorem. — Jest okres lęgowy. Jeżeli
ich nie sprowokujemy, nic nam się nie stanie. Opuśćcie łuki i schowajcie
miecze. — Upewniwszy się, że reszta elfów go posłuchała, spojrzał w górę i
pokazał otwartą dłoń w kierunku strażników ruin. Po chwili harpie złożyły
skrzydła i powoli uniosły ręce zakończone trzema palcami i kciukiem. Kilka
minut później wycofały się w cień kamiennej twierdzy.
— Nie jesteś zbyt pewny
siebie? — Silvan spojrzał na przyjaciela z lekkim uśmiechem. — Harpie są
nieprzewidywalne, mogły zaatakować.
— Nie wtedy, gdy w ich
gniazdach spoczywają jaja. Nie oddalają się od nich. — Elf pokręcił głową. —
Przez kolejny miesiąc ich ruch ograniczy się do nocnych polowań i obrony.
Jednak masz rację, potem już nie obejdzie się bez potyczki. Chociaż wtedy
raczej ich młode zaatakują jako pierwsze. Niedoświadczone, lecz skore do walki.
— Szkoda, że tak piękne
istoty są tak krwiożercze. — Silvan ponownie spojrzał w górę, podziwiając pełne
gracji stworzenia. Ich kobiety miały ciała, za które niejedna elfka dałaby się
pokroić. Długie włosy w naturalny sposób układały się w delikatne fale, w
przeciwieństwie do prostych, lśniących pasm u elfów. Naprawdę, trudno było nie
podziwiać ich urody, olśniewającej, aczkolwiek bardzo zwodniczej. Harpie
potrafiły rozszarpać ofiarę na miejscu lub zanieść żywą do gniazda i rzucić
młodym na pożarcie. Nic dziwnego, że budziły powszechny lęk.
Zbrojni minęli ruiny i
skręcili w kamienną ścieżkę, prowadzącą do posterunku na szczycie góry.
Stacjonujący tam żołnierze radosnymi okrzykami powitali towarzyszy, którzy
mieli ich zastąpić na kolejne trzy dni. Kiedy koń Silvana wkroczył pomiędzy
namioty, głośne powitania i śmiechy elfów umilkły zastąpione pełnymi szacunku i
zaskoczenia spojrzeniami. Ithildin zeskoczył z grzbietu Ruin i skrzywił się
lekko.
— Zachowujecie się tak,
jak jakbym był z wami po raz pierwszy.
— Teraz jesteś władcą, nie
dziw się im. — Jeden z elfów podszedł i uścisnął w geście powitania jego ramię.
— Czyli mam się
przyzwyczaić do tego, że wszystkim nagle odbiera głos? — zakpił.
— Mniej więcej. — Strażnik
roześmiał się i odwrócił w kierunku pozostałych. — Jak widzicie, jego wysokość,
pomimo sprawowanej funkcji, pozostaje jednym z nas. Zamiast bić czołem o
ziemię, co zapewne przyszło wam do głów, zaproście go na posiłek. Jestem
skłonny wierzyć, że to doceni bardziej.
Wśród elfów rozległy się
pojedyncze śmiechy i żołnierze wyraźnie się rozluźnili. Już po chwili Silvan
odgarnął poły namiotu, gdzie został ugoszczony mocno doprawioną ziołami
dziczyzną i pucharem soku z vinny.
— Po tych wszystkich
potrawach serwowanych przez naszych kucharzy w ostatnich dniach, to naprawdę
jak powrót do korzeni. Brakowało mi tego. — Westchnął z zadowoleniem po
pierwszym kęsie.
— Cieszę się, że nadal
smakuje ci żołnierski wikt. — Lorin upił łyk napoju i oparł się o poukładane z
boku juki. W niedługim czasie namiot opustoszał i zostali sami. — Co masz
zamiar zrobić z Lantielem? — padło nieoczekiwane pytanie.
Silvan przerwał jedzenie i
zatopił spojrzenie w mlecznobiałym soku, kołysząc lekko kielichem w dłoni.
— Skąd pomysł, że chcę coś
robić w tym kierunku? — zapytał ostrożnie.
— Proszę cię. Odkąd się
pojawił, w garnizonie idą zakłady, ile czasu zajmie wam powrót do
wcześniejszych relacji. — Lorin prychnął, odstawiając puchar na ociosany pień.
— A jak ty obstawiałeś? —
Spojrzał na niego uważnie.
— Dałem wam miesiąc. —
Wzruszył ramionami. — Za dużo się wydarzyło, za wiele wody upłynęło.
— Ktoś mógłby
przypuszczać, że będziecie mu nieprzychylni. W końcu prawie mnie zabił —
sarknął zdenerwowany.
— Nie zrozum nas źle,
Silvan. Wszyscy pamiętamy tamtą noc i okoliczności tego zdarzenia. — Lorin przeczesał
palcami włosy, pochylając nisko głowę. — Wielu z nas miało za bramą rodziny i
przyjaciół. Twoja decyzja, jakkolwiek podyktowana troską o dobro grodu, była
ciosem. Nawet nie wiesz, ilu miało ochotę zareagować tak jak Lantiel. —
Odwrócił twarz w stronę Ithildina i zacisnął na moment usta. — Przeżyłeś, to
najważniejsze. On uratował wielu elfów, to również pamiętamy. Rozumiemy ciebie
i okoliczności, które kazały ci wydać ten okrutny rozkaz, jednak równocześnie
jesteśmy szczęśliwi, że dzięki Lantielowi jego tragiczne skutki nigdy nie
nadeszły.
— Traktujecie go jak
bohatera?
— To po prostu wdzięczność
i podziw. Sprzeciwił ci się i zrobił wszystko, aby ocalić wiele istnień. —
Westchnął i potarł dłonią kolano, podciągając je pod brodę. — Nie twierdzę, że
nasze podejście byłoby takie samo, gdybyś zginął. Jednak żyjesz ty i cała
reszta.
— Rozumiem. Nie jestem
dumny ze swojej decyzji. Jednak musisz wiedzieć, że gdyby okoliczności się
powtórzyły, nie zawahałbym się podjąć jej jeszcze raz. — Silvan zacisnął pięści,
patrząc wyzywająco na przyjaciela.
— Wolałbyś, abyśmy czuli
do niego nienawiść? — W głosie Lorina zabrzmiała niepewność. — Uraziłem cię?
— Nie! — żachnął się. —
Absolutnie.
— Chcesz go odzyskać.
— To takie oczywiste? —
Uśmiechnął się sztucznie.
— Dla mnie tak. I sądzę,
że nie tylko dla mnie. — Lorin wzruszył ramionami. — To, co między wami było,
przypominało lawę. Kipiało gorącem. Nie rozstaliście się, bo nagle ten wulkan
wygasł. Myślę, że on odszedł, bo czuł się winny, nie z braku uczuć.
— To będzie trudne.
— Odzyskanie go? Może tak,
a może wcale nie. Gdybym był na miejscu Lantiela, dałbym ci szansę. Nie jesteś
takim goblinem, za jakiego chcesz uchodzić. — Pokręcił z rozbawieniem głową.
— Dzięki, czuję się
rozszyfrowany. — Silvan prychnął, jednak jego spojrzenie wyraźnie się
ociepliło.
***
— Wyjeżdżasz? Tak od razu?
— Errdir patrzył zaszokowany na stojącego przed nim Lantiela. — Ale…
— Muszę. — Therien
spojrzał na niego niecierpliwie, a potem przeniósł wzrok na stojącego obok z kamienną
miną Kaela. — Proszę, pożegnajcie ode mnie księcia. Nie chciałbym uchybiać
grzeczności, wyjeżdżając bez słowa, ale sytuacja mnie do tego zmusza.
— Ale statki są jeszcze
niegotowe do podróży, nic nie jest spakowane. — Errdir spojrzał na niego błagalnie.
— Skoro
musi… — wtrącił Kael.
— Dziękuję. Jesteś bardzo
pomocny. — Mag zaplótł ręce na piersi zirytowany.
— Sam wiesz, że sprawa
jest nagła. — Regent podsunął mu pod nos list, wręczony mu przez Theriena.
— Dzień lub dwa nie
sprawiłoby różnicy. — Errdir ponownie spojrzał na Lantiela — Zentharion nie
napisał, że masz wrócić natychmiast, ale żebyś się pospieszył z podróżą.
— Errdirze. — Lantiel
westchnął zrezygnowany. Wiedział, że nie będzie łatwo, ale ta wiadomość była
tym, o czym marzył, odkąd tutaj przyjechał — drogą ucieczki i nie zamierzał się
poddać. — Koboldy uszkodziły tamę na rzece. Woda powoli, ale nieubłaganie
wdziera się na pola uprawne i niedługo może podejść pod domy. Straty będą
ogromne. Naprawdę uważasz, że powinienem wypoczywać w tym czasie i cieszyć się
gościną księcia?
— On ma rację. Sytuacja
jest poważna. Namiestnik nie wzywałby go, gdyby tak nie uważał. — Kael położył
ostrożnie dłoń na ramieniu maga, jednak ten odsunął się zirytowany.
— Jest ci to po prostu na
rękę!
— Errdirze! — Kael
niespokojnie zerknął na elfa stojącego u boku Lantiela. Ten obserwował ich w
milczeniu, lecz z wyraźną ciekawością.
— I czym tam popłyniesz?
Łódką? — Dulin patrzył ze złością na Theriena, rozdrażniony jego uporem. —
Magia, którą zużyjesz do samodzielnego sterowania, wyczerpie cię po jednym
dniu. — Zabębnił palcami o brzeg rękawa swojej szaty.
— Nie popłyniemy łodzią.
Pojedziemy konno — milczący dotąd elf wreszcie postanowił się odezwać. — Przy
traktach stoją przecież karczmy, w których możemy zmieniać wierzchowce. Tym
sposobem będziemy na miejscu jutro wieczorem.
— Wszystko to piękne,
Fenrisie, ale co z waszymi bagażami? — Errdir nie wyglądał na przekonanego.
— To akurat najmniejszy
problem. Wcześniejszy powrót planujemy tylko we dwóch. Nasi towarzysze wrócą
zgodnie z ustaleniami i zabiorą nasze sakwy na łodzie. — Fenris uśmiechnął się
lekko, widząc zaciskające się usta maga.
— Książę nie będzie
zadowolony, gdy wróci. Jesteście tu z misją dyplomatyczną, wyjazd bez
oficjalnego pożegnania jest co najmniej nieuprzejmy.
— Sądzę, że książę
zrozumie powagę sytuacji. — Fenris miał ochotę jęknąć nad uporem maga. Naprawdę
rozumiał to, że kochał Lantiela jak syna i nie chciał się z nim rozstawać, ale
zatrzymywanie go na siłę w tej sytuacji mijało się z celem.
— Oczywiście, że zrozumie.
Sam mu to wytłumaczę i na dowód waszej prawdomówności, przekażę mu list od
namiestnika. — Kael zwinął pergamin i schował go w rękawie swej szaty. — Nie
będzie żadnego uchybienia w tym, że wyjedziecie wcześniej.
— Dziękujemy. — Lantiel
pochylił lekko głowę przed Ithildinem. — Jesteśmy wdzięczni za waszą gościnę.
Spędziliśmy tutaj naprawdę niezapomniane chwile. — Uniósł wzrok i wyprostował
się. — Wspomnienia o tych dniach na pewno szybko nie opuszczą naszych myśli.
— Wierzę. — Kael zamrugał
gwałtownie i ku całkowitemu oszołomieniu Theriena podszedł i objął
go mocno. — Jedźcie ostrożnie i pamiętajcie, że jesteście tutaj mile widziani.
— Odsunął się i utkwił stanowczy wzrok w zdezorientowanej twarzy Lantiela. —
Zawsze. — Kiedy elf odpowiedział mu niepewnym skinieniem, odwrócił się i
uścisnął ramię stojącego obok Fenrisa. — Opiekuj się nim. Niech Sehanine was
prowadzi.
— A Enoreth da pokój wam i
waszym najbliższym. — Fenris odwzajemnił uścisk, patrząc na niego zagadkowo.
— Errdirze? — Kael
odwrócił się w stronę maga, na którego twarzy gościł dziwnie nieokreślony
wyraz.
— Tak, cóż… — Dulin
odchrząknął i podszedł do Lantiela, lecz zamiast go uściskać, położył drżące
dłonie na jego ramionach, zakleszczając na nich palce. — Masz jechać prosto
gościńcem, nie żadnymi skrótami. Jak tylko dojedziecie na miejsce, wyślesz mi
wiadomość. I żadnych wymówek, że zapomniałeś. A ty — odwrócił się i wbił
spojrzenie w rozbawionego tą przemową Fenrisa — dopilnujesz tego.
— Tak jest, kapi… —
Widząc, jak oczy maga zwężają się niebezpiecznie, elf westchnął i dokończył
spokojniej. — Oczywiście.
***
Porywisty wieczorny wiatr
powitał tumanami kurzu powracającego z patrolu Silvana. Powietrze już od kilku
godzin było duszne i jeźdźcy poganiali konie, aby zdążyć przed zbliżającą się
burzą. Pierwsze krople spadły, gdy Ithildin oddawszy wodze w ręce stajennych,
ruszył w kierunku głównych wrót twierdzy. Przez moment miał ochotę postać i
pozwolić deszczowi opłukać ciało zmęczone po całym dniu podróży, jednak ta
chwila trwała krótko i szybko skierował się do swych komnat. Przed kolacją z
emisariuszami musiał wziąć kąpiel, która pozwoli mu się odprężyć. Później…
Później czekała go być może najważniejsza od wielu lat rozmowa. Musiał przekonać
Lantiela, aby został i dał im jeszcze jedną szansę. Według niego, zasługiwali
na nią.
Wszedł do łaźni i zrzucił
zakurzoną odzież, zostawiając ją w nieładzie na podłodze. Tęsknie spojrzał w
kierunku balii, jednak nie miał czasu, aby móc rozkoszować się wylegiwaniem w
pienistej od relaksujących olejków wodzie. Chwycił czysty ręcznik i zawiesiwszy
go na oparciu krzesła, wszedł do wyłożonej iolitem wnęki. Woda rozpryskiwała
się po nierównościach minerału o fiołkowej barwie i spływała wzdłuż rowków. Silvan
oparł czoło o chłodną ścianę i zamknął oczy, pozwalając podryfować myślom w
dobrze znanym kierunku. Ile czasu spędził tak naprawdę sam? Długo, zbyt długo…
Czy mógł mieć nadzieję, że dzisiejszej nocy wreszcie zazna spokoju w ramionach
osoby, o której nie śmiał nawet marzyć?
— Lantiel…
Nawet to imię dobrze
smakowało, gdy je wymawiał. Rozpływało się na języku niczym egzotyczny owoc i
pozostawiało słodki, zakazany smak. Ile nocy spędził, rzucając się w pościeli,
próbując zasnąć w sypialni, w której kiedyś mieszkał Therien? Nie pamiętał…
Szukał zapachu, który dawno już zniknął, zastąpiony zwykłym kwiatowym płynem
używanym do prania pościeli. Budził się i nie znajdował ciepła, lecz zwiniętą w
kłębek poduszkę, kurczowo przyciśniętą do piersi. Miał wrażenie, że przez te
wszystkie lata nie żył, a egzystował. Jak kukiełka, którą ktoś pociągał za
sznurki, aby mogła podskakiwać w odpowiednim momencie.
Odrzucając na plecy mokre
włosy, uniósł głowę i wystawił ją pod strumień ciepłej wody.
Dziś to się zmieni. Dziś
wreszcie stanie z Lantielem twarzą w twarz i opowie mu o frustracji i
szarpiącej trzewiami tęsknocie. Zapyta go, czy pamięta jeszcze jego dotyk,
pieszczoty palców, czułe słowa, jakie szeptał mu do ucha ukrytego za kurtyną
tych włosów barwy światła księżyca. A jeżeli zapomniał… jeżeli odrzucił te
wspomnienia, to Silvan mu przypomni. Wszystko, krok po kroku… I będzie to
najbardziej spektakularny powrót do przeszłości, jaki Therien kiedykolwiek
przeżył.
Wziął kilka głębokich
oddechów, gdy jego mięśnie zaczęły drżeć z niecierpliwości i wyszedł spod
strumienia wody. Spokojnie, jest czas. Kiedy zajdzie słońce, pójdzie do niego.
Tylko kolacja go dzieli od wkroczenia do komnat Theriena... Drzwi do łaźni
otworzyły się z hukiem, przewracając wieszak, na którym wisiał jego jedwabny
szlafrok. Silvan odwrócił się błyskawicznie, gotów się bronić.
— Troll cię kopnął w
głowę, że do reszty zwariowałaś?! — krzyknął wściekle w stronę stojącej w
drzwiach siostry, która wyglądała, jakby spadły na nią wszystkie nieszczęścia tego
świata. — Co się stało?
— Gdzieś ty był?! —
sapnęła, wyciągając w jego stronę oskarżycielsko palec. — Gdzie w imię Elbereth
byłeś, kiedy on wyjeżdżał?!
— Kto? — jego głos
przypominał szept. Strach ścisnął go za gardło, nie pozwalając wyksztusić nic
więcej. Przerażające przeczucie targnęło jego trzewiami. Nie! Niemożliwe, aby…
nie teraz…
— Lantiel! — To jedno
słowo sprawiło, że jego świat roztrzaskał się w drobne kawałki.
***
Siedział w komnacie,
ściskając w ręce skrawek pergaminu, który wręczył mu Kael i wpatrywał się w
przeciwległą ścianę niewidzącym spojrzeniem. Gdyby był w zamku, gdyby podążył
za swoim instynktem i poszedł do niego tej nocy, być może nic takiego by się
nie stało. Gdyby nie targały nim te przeklęte emocje, które zmusiły go do
ucieczki, aby pomyśleć. Szlag! To nie tak miało być!
— Lantiel musiał
odpowiedzieć na wezwanie namiestnika. — Drgnął, słysząc głos wuja, który stał
obok niego w nieodłącznej asyście Errdira.
To takie niesprawiedliwe.
Dlaczego Kael miał obok siebie kogoś tak cennego, a on nadal był sam? Czym
zasłużył na coś takiego? A może to pokuta za to, co zrobił tamtej nocy? Być
może przepowiednia się pomyliła i to on sam siebie zniszczył jednym wydanym
rozkazem?
Na bogów! Był księciem!
Miał wszystko! Bogactwo, władzę, szacunek poddanych… wszystko poza tym, co
najważniejsze. Naprawdę tak miało wyglądać jego życie?
— Silvan? — Uniósł głowę,
słysząc ponaglający do odpowiedzi głos Kaela.
— Słyszę — warknął,
ciskając na podłogę zmięty kawałek pergaminu. — Kiedy wyjechał?
— Z samego rana. Do tej
pory powinien był już pokonać jedną trzecią drogi do dworu Zenthariona —
odpowiedział mu Errdir.
— Nie mogliście go
zatrzymać? — Spojrzał na nich gniewnie.
— Próbowałem, ale Lantiel
był zdeterminowany, aby wyjechać od razu. Odniosłem wrażenie, że… — zawahał
się.
— Że to wezwanie jest mu
na rękę. Nigdy nie chciał tutaj wrócić. — Silvan poderwał się gwałtownie,
wywracając przy tym krzesło, na którym siedział. — Wiedział, że nikt tutaj nie
pragnie jego obecności, poza tobą. — Podszedł do ściany i uderzył w nią ręką,
strącając przy tym z gzymsu kominka ciężki świecznik, który uderzył z hukiem o
kamienną posadzkę.
— To moja wina. — Liriel
przygryzła wargę, mocniej wtulając się w objęcia stojącego za nią męża. — Po
tym, co mu powiedziałam, jak go potraktowałam… Właściwie kazałam mu się
wynosić, zarzucając mu wszystko, co najgorsze… — jęknęła, starając się nie
rozpłakać.
— Nie wiedziałaś. Każdy
miał ochotę powiedzieć mu kilka słów. — Caldain mocniej przycisnął jej drobne
ciało do piersi, gładząc uspokajająco jej plecy.
— Ale tylko ja nie
potrafiłam się powstrzymać!
— Cokolwiek mu
powiedziałaś, wątpię, aby oczekiwał czegoś innego. — Silvan westchnął i
odwrócił się do okna, zaciskając palce na futrynie. — Skoro chciał uciec, nic
by go nie powstrzymało. Zawsze znalazłby jakiś pretekst, nie ten, to inny.
— Lantiel jest uparty. —
Errdir potarł w zamyśleniu podbródek. — Jeżeli wierzy, że jego obecność tutaj
przyniesie ci jakąkolwiek szkodę, nigdy nie wróci. Chyba, że masz zamiar
koronować się po raz kolejny, a on znowu dostanie rolę emisariusza.
Silvan miał ochotę
prychnąć na ten ponury żart, jednak zaledwie otworzył usta, zamknął je na
powrót i zabębnił palcami w drewnianą futrynę. Przez chwilę stał nieruchomo,
zastanawiając się nad tym, co powiedział przez chwilą Errdir, po czym odwrócił
się powoli w stronę wuja.
— Silvan? — Kael wzdrygnął
się, widząc na twarzy bratanka lekki, lecz dobrze zauważalny uśmiech, który
mógłby być wspaniały, gdyby nie był tak chłodny i wyrachowany.
— Kaelu — głos księcia
nabrał nagle podejrzanie słodkiej barwy. — Wiesz, że jesteś mi coś winien,
prawda?
— Tak… — Starszy Ithildin
skinął niepewnie głową. — Przerażasz nas.
— Cieszę się, że rozumiesz
ogrom zła, które wyrządziłeś, pomimo tego, że kierowały tobą naprawdę
szlachetne pobudki. — Silvan uśmiechnął się szerzej na widok zdezorientowanej
miny wuja. — Ufam, że właśnie znalazłem sposób, abyś spłacił swój dług i
naprawił to, co zniszczyłeś.
_____________________________________________________________________________________________
_____________________________________________________________________________________________
No to jesteśmy. Szczerze, rozglądam się nieco nerwowo, bo jakoś tak inaczej, prawda? Bardzo ciekawi mnie, jak Wy to widzicie, bo ja czuję się nieco nieswojo jeszcze. Mam wrażenie przestrzeni O.o Tyle lat na onecie robi swoje i jakoś taka nostalgia mnie ogarnęła. Czy można przyzwyczaić się do jakiejś strony? Widać można. Jakkolwiek onet robił nas w konia, a ostatnio nie szło już na niego praktycznie wejść, to jednak miał swój klimat. Klimat, którego nie tworzyły tylko opowiadania, ale Wy sami. Wasze komentarze, spostrzeżenia, domysły co do dalszej fabuły. To wszystko sprawiało, że czułam się tam naprawdę dobrze, tak między swoimi :) Najbardziej właśnie żałuję tych Waszych komentarzy, gdyby dało się je przenieść, zrobiłabym to od razu. Przez pięć lat dodawaliście tam swoje opinie i naprawdę boli mnie, że one tam zostają. To jakaś część Was, mnie i całego tego naszego światu fantasy :)
Na razie przeniosłam to co poprawione i to co na tę chwilę najważniejsze (przynajmniej tak myślę O.o) - Elfy. "Szara Strefa" leży przede mną i poprawiam ją przed zamieszczeniem. Nieoceniona Aubrey, która czuwa nad nami od lat, zabrała się za "Czerwony Płomień". Jak już się przenosić, to bez bagażu starych błędów ;)
Uff, to tyle. Będę wdzięczna, jeżeli zdecydujecie się przekleić pod ten rozdział swoje komentarze, których niestety nie mogę odczytać na onecie. Wywala mi piękne - brak postów... strona nie istnieje... twojej stronie nic nie jest... przepraszamy za błędy... i tak dalej w ten deseń. Wszystko, tylko nie Wasze komentarze :/
Nowy rozdział się pisze, poczułam powiew świeżości, a wraz z nim inspiracji ;)
Witam na nowej stronie i mam nadzieję, że będzie nam tutaj równie dobrze, a nawet lepiej ;D
Szkoda, że grilla nie można zapalić ;P
Muszę przyznać, że tą stronę poznałam niedawno mimo to zdążyłam już się nieco z nią zaprzyjaźnić więc raczej nie powinno być problemu. Koniec z Onetem!!! Chyba dużo osób będzie dziś świętować…
OdpowiedzUsuńZ tej okazji też wystawię komentarz który nie wystawiłam jeszcze na starej stronie…
Hmmm…
Mimo zapewnieniom wielu osób, że spodziewali się kontynuacji ja sądziłam, że zakończysz tekst w około 3 rozdziałach, nie skarżę się. Jak dla mnie bomba.
Ostatnio dla odstresowania przed sesją czytałam sobie Elfy. Więc nie mogę się teraz pozbyć wrażenia, że wyjazd Lana był bardziej podstępem niżeli faktyczną potrzebą. Ale to tylko moje przypuszczenia którymi nie będę nikogo zadręczała bo może być, że mam po prostu zbyt wybujałą wyobraźnie.
Czy to Silvan ma jakiś pomysł niepokoi tylko mnie? Mam nadzieję, że nie. Ufam, że znajdzie się jeszcze parę osób które będą widziały jakieś niebezpieczeństwo w tym księciu. Kael chyba nasz książę zaledwie parę dni po koronacji Abdykuję przekazując władzę tobie. :D Będziesz miał za swoje. A tak na poważnie. Mam nadzieję, że Kael będzie miał przerąbane. Nie za bardzo gościa lubię. Jak na wiekowego elfa wykazuję się bardzo ścisłym i ograniczonym punktem widzenia.
A ty Sil LEĆ!!! Jedź za tym białogłowym kościstym tyłkiem i mocno przeprogramuj mu w głowie bo ten gościu jest zarąbiecie kochany! I w ogóle słodki i Ko ko ko ko euro spoko i tak dalej…. Więc weź go w połowię, przeżyć przez plecy zanieś do sypialni i zagroź, że jeżeli będzie się teraz opierał będzie musiał śpiewać razem z jarzębinkami na Euro. Amen.
Uf. Chyba mi przeszło.
Pozdrawiam Lilu.
No podoba mi się. Jak już pisałam w ostatnim rozdziale - ...
OdpowiedzUsuńNo podoba mi się. Jak już pisałam w ostatnim rozdziale - obawiałam sie tego, że Silvan pobiegnie do Lana, rzucą się sobie w ramiona i będzie po ptakach, koniec opowiadania, happy end. A tu co innego! Jakaś akcja! Jestem z tego powodu wielce zadowolona : ) I jak dla mnie to możesz tak rzadko publikować rozdziały jeżeli to lepiej wpłynie na jakość rozdziałów. Piszesz genialnie, dziewczyno.
I podłączam się do apelu z poprzedniego rozdziału - zmień onet! Onet jest tragiczny. Już nie chcę pisać ile razy pokazywało mi, że Twój blog nie istnieje czy że są jakieś usterki. Strasznie się schrzanił ostatnio...
Bardzo dziękuję Ci za przeklejenie swojego komentarza. Nie żebym zdołała go w końcu przeczytać na onecie, bo wg niego, nadal na stronie nie ma postów :/ Tak, pamiętam Twoje obawy co do dalszej fabuły, przyznaję, że się uśmiechnęłam, bo faktycznie idąc tym torem, byłoby to bardzo proste i na łatwiznę xD
UsuńA właśnie, zawędrowałam wczoraj na Fare l'amore i jakoś tak... qrcze, to były piękne czasy, kiedy człowiek wyczekiwał na każdy rozdział. Ile radości z nich miałam, tego nikt mi nie odbierze. Do dziś pamiętam pierwszy szablon, był uroczy ;)To był Twój blog, prawda? Nie pokręciłam niczego? xD
Dziękuję raz jeszcze:)
Bardzo się cieszę, że zmieniłaś bloga, bo człowiek dostawał przysłowiowej cholery, kiedy po raz enty nie mógł napisać komentarza. Na szczęście ten problem już po za nami i można cieszyć się nowym blogiem :)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to ciekawie prowadzisz fabułę. Też bałam się, że Silvan znając prawdę, zacznie szukać Lana i koniec z opowiadaniem. Na szczęście zaskoczyłaś i to pozytywnie :)
I jeszcze raz super, że uciekłaś z onetu xD
pozdrawiam,
Kkohaku
Czekam na kolejny rozdział! ^^ I bardzo się cieszę, że w końcu nie będzie trzeba się męczyć z pustą listą postów i wgl. ;) WENY!
OdpowiedzUsuńNareszcie mogę napisać komentarz bez nerwów o to czy się ujawni. No trochę dziwnie bardzo jasno ;d wcześniej było ciemno ;p Ale teraz można sobie spokojnie czytać ;d Nie ma co się męczyć z onetem bo rzeczywiście działa na nerwy jak nie wiem. E tam nikt się błędów nie będzie czepiać ;d byle byś pisała nam tutaj jak najszybciej ;p czyżby nasz Silvan zamierzał pojechać za ukochanym?;d Normalnie aż śnią mi się po nocach !;D Musisz koniecznie napisać długi następny rozdział bo spać nie mogę ;d
OdpowiedzUsuńDobrze, że przenosisz wszystkie swoje dzieła ;d Bo ja sobie zawsze czytam wszystkie od początku co jakiś czas;d Dobra nie zanudzam pozdrawiam ;d
Cieszę się, że dałaś sobie spokój z onetem, mam nadzieję, że tu będzie ci się żyło długo, szczęśliwie i bezawaryjnie. I że natchnienia ci nie braknie, a o jakość tego co piszesz się nie boję bo to jak zawsze jest genialne. Niecierpliwie czekam na to co wymyśliłaś dla Silvana i Lantiela. Pozdrawiam * IVE
OdpowiedzUsuńzmień proszę tło na jakieś jednolite. fatalnie się czyta z tą raz jaśniejszą, raz ciemniejszą zielenią. szczególnie jeśli mam dość dużą wadę wzroku.
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
wena i czasu
:)
Zmienione. Mam nadzieję, że teraz będzie Ci wygodniej czytać :)
UsuńPozdrawiam ciepło :)
dzięki ;)
UsuńAlleluja, wreszcie, po walkach z Onetem i okienkiem "Lista postów jest pusta" nareszcie... dotarłam - niczym strudzony wędrowiec. Popieram Was i zamierzam zrobić podobnie. Niech Blogspot będzie z nami. ;)
OdpowiedzUsuńTylko usuńcie kod.
No pięknieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee :D
OdpowiedzUsuńE tam, to było do przewidzenia, że tak zrobisz. Robisz tak ...
OdpowiedzUsuńE tam, to było do przewidzenia, że tak zrobisz. Robisz tak przy każdym rozdziale ;)
I ja się nie nakręcam, bo się pewnie szybko zawiodę kolejnym miesiącem czekania :|
I się jeszcze dodatkowo denerwuję, bo albo nie ma bloga, albo postów, albo mojego komentarza! Akame, na bór, zmieńże ten cholerny onet na coś innego.
Może ja mam to zrobić? Bo jak chcesz, to mogę, tylko weź w końcu odpuść to dziadostwo :C
~Seiridis, 2012-05-26 21:47
:D Chyba akurat tego nie musiałam wklejać... :D
OdpowiedzUsuńOj tam, to tylko utwierdziło mnie w tym, że dobrze zrobiłam pozostawiając onet :D Przy okazji, o tej porze nie powinno się wybuchać śmiechem (co uczyniłam po Twoim komentarzu), bo można zaliczyć szturchańca, o czym właśnie miałam okazję się przekonać ;)Dzięki :D
UsuńOK. Ja zrobię coś potwornego. Z góry przepraszam Akame. Chyba potrzebuję po prostu dotrzeć do paru osób, A NIE MAM POJĘCIA JAK. Wiem, że osobiście Ciebie by to zainteresowało bo tematykę naruto znasz i napewno nie jeden DJ w życiu swoim czytałaś. Chodzi o to, że trafiłam na stronkę na której pewna grupa osób tłumaczy jak szalona doujinshi w temacie naruto. A że niewiele osób tej strony nie zna, to nie mam z kim pogadać w komentarzach na temat tego co się tam dzieje!
OdpowiedzUsuńJak Akame będzie zła niech skasuję moją wiadomość. Ale i tak zapraszam na genialne tłumaczenia o miłym dla oka i ducha przesłaniu, ale i trochę w tematyce yaoi(slash)
http://doujinshi-tards.blogspot.com/
Pozdrawiam.
Oczywiście, że nie jestem zła :) Sama uwielbiam mangi yaoi.
UsuńDodałam odnośnik do strony, więc może będzie łatwiej na nią trafić :) Sama zaraz się tam rozejrzę za czymś do czytania. Dobre doujinshi, to coś czym nie pogardzę, zwłaszcza z tak bliskiego mi fandomu xD
Cieszę się, że w końcu zdecydowałaś się na przeprowadzkę. To co ostatnio odstawiał onet to było coś strasznego. Na cześć blogpoty, hip hip hura!!!
OdpowiedzUsuńTo teraz mały spam ze starego bloga:
"Nie bić, nie bić, nie bić Rozdział się piszę, ale powoli. Mam obrzydliwy wordo-wstręt, odrzuca mnie jak tylko go otwieram plus pracuje w oświacie i maj/czerwiec to gorący okres nie tylko dla uczniów. Nie zapomniałam, nie porzuciłam tylko doby mi jakoś brakuje.
A tak korzystając z okazji, że już piszę (bodajże trzeci raz i jak mi znów zeżrę komentarz to naprawdę się wścieknę) to chciałam Ci powiedzieć droga Akamę, że rozdział był cudowny i... jak zwykle nic się nie wyjaśniło. Sadystko Ty jedna! Skoro planujesz więcej niż dwa/trzy rozdziały to ile? Sześć? Pół roku mam czekać na happy end? Kto mi za terapeutę zapłaci? Mam ochotę kopnąć jednego i drugiego w elfickość, niech się opamiętają! Chociaż znając elfy to i z 500 lat by tak pociągnęły bawiąc się w kotka i myszkę ;)
PS. Ani mi się waż wymęczyć ich jeszcze przez 500, ani nawet 100 lat!"
Cieszę się niezmiernie, że porzuciłaś onet. Tutaj nie muszę się martwić o to czy mój komentarz sie nie pojawi lub czy przy włączaniu bloga wyświetli mi się, że takowy nie istnieje. Mam cichutką nadzieję, że teraz mając lepsze warunki do pracy, rozdziały będą się pojawiać częściej ^^
OdpowiedzUsuńWeeny ;*
vampirka_15
Hej, cieszę się przeszłaś na blogspot :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle zaczytuję się do tego stopnia, ze zapominam języka w gębie... No ale jestem ciekawa czy Silvan poleci za Lantielem czy zmusi do tego Kaela... w ogóle co on wymyślił?!!!!!!
A tak poza tym, pewnie zauważyłaś, że można sterować datą posta zgodnie z tą którą był wypuszczany na onecie, tak że wygląda jakbyś od zawsze pisała tutaj? no i można też sprawić że opublikować można nie całość tylko kawałek, a czytelnik sobie rozwija ;)
Ale zabawy z tym :D
Akame - jak cudownie, że posłałaś onet w diabły, najpierw Silencio, potem Marona i wreszcie Ty - moje trzy ulubione autorki. Odcinek 'niby' wiele nie wprowadza, ale przez to jeszcze bardziej podkręca apetyt;) chce się więcej i więcej elfy rulez:D pozdrawiam ciepło i życzę dużo weny i inspiracji
OdpowiedzUsuńEtna
Zmiana na blogspota to bardzo dobra decyzja ;) Onet... no cóż, aby nie użyć przekleństw, powiem tylko, że jest coraz gorszy.
OdpowiedzUsuńTwojego bloga czytam dopiero od kilku dni. Jestem w trakcie czytania opowiadania ''Szara strefa'', które niezwykle mi się podoba. :D Orinosuke jest wspaniały, kocham go. :D Uwielbiam Twój styl pisania, jest taki, hm... specyficzny. Jak przeniesiesz tutaj to opowiadanie, to postaram się skomentować każdy rozdział ;)
Opowiadania, które teraz publikujesz, jeszcze nie czytałam, muszę najpierw przeczytać te wcześniejsze. ;D
Dodałam Cię do linków na moim blogu ;) http://deadly-silence-yaoi.blogspot.com/
Proszę! proszęproszęproszę!!!! Daj już kolejny rozdział bo kurcze nie umiem usiedzieć na miejscu! Trzy razy dziennie sprawdzam czy czegoś tutaj nie ma! x.x
OdpowiedzUsuń!@#$#^%*&(*^%$^$ - tylko tyle ci powiem 8D
OdpowiedzUsuńJak można kończyć w takim momencie!? Torturujesz tu tylko wszystkich!
Już nie mogę się doczekać, aż poznam plan Silvana ;3
Dobrze, że zostawiłaś Onet, radzę to teraz niemal każdej osobie, której blog odwiedzam na tym pie... ehm, gupim portalu :P
Pozdrawiam,
Matty Russel, Ninette, alterca, czy w końcu:
To wrzucam komentarz z Onetu, który pisałam pod rozdziałem.
OdpowiedzUsuńPo tym rozdziale jestem strasznie nakręcona na więcej. O, jejku, ale jazda. Wiedziałam, że chcąc przedłużyć akcję nie pozwolisz im się spotkać, ale mimo tego czekałam na to, jednak nie żałuję, że tak zrobiłaś. Jest super. Doskonały zwrot w akcji. I jestem bardzo ciekawa co Sil wymyślił. O, tak niech Kael spłaci swój dług. Zacieram rączki w oczekiwaniu na kolejny rozdział. I dziękuję Tobie oraz Aubrey za tą notkę. Spisałyście się doskonale. :D
A Adasia uwielbiam. Tommy i on to dobre połączenie. :D
A i witaj na Blogspocie. Jestem szczęśliwa, że nareszcie da się normalnie komentować i czytać bez nerwów. :D
UsuńPowiem że cie nie lubię! Zjadam paznokcie zastnawiając sie co wymyślił Silvan... I czekając na reakcje Kaela xD A znając ciebie, pewnie przez pierwsze pół następnej notki będzie o Lantielu xD
OdpowiedzUsuńCzekam :D
Dzięki Ci boże, że wreszcie na blogspocie xD
OdpowiedzUsuńCzytam Twoje opowiadanie od... W sumie niedawna, by chyba dwóch miesięcy... Ale się zakochałam xD
I bardzo żałowałam, że komentarza dodać nie mogę bez onet >.< (po którejś próbie z rzędu zrezygnowałam)
Tak czy inaczej cieszę się, że jesteś xD
Dodaję do linków i serdecznie zapraszam na mojego bloga http://never-fear-shadows.blogspot.com/
Jak tu wchodzę, po raz nie wiem który, to mam ochotę świętować. Wiesz zawsze jakiś wirtualny grill by się znalazł. A fajnie, że nie robiłaś czarnych kolorów, bo zielony uspokaja, jest miły dla oka. No, i zbyt dużo blogów jest właśnie w czerni. :D
OdpowiedzUsuńNie zapomnij zamieścić linka do twojego diarry. Często jak nie ma nowego rozdziału wracam sobie do innych opowiadań. Życzę weny !
OdpowiedzUsuńZmiany, nawet te najbardzej nieprzyjemne czasami są lepszym wyborem niż tkwienie w martwym punkcie. Będę teraz komentowała! Bo onet mnie doprowadzał do szału; a w momencie kiedy poraża x usunął kometarz długości magisterki to sie wkurwilam i to doprowadzilo do końca mojego komentowania. Ucieszylam sie że zmienilas na blogspot, a utracony klimat wroci bardzo szybko :) już my, skromni fani, o to sie postaramy!
OdpowiedzUsuńFeya
Boże, nareszcie... Próbowałam ten rozdział przeczytać z 5 razy, przerzucało mnie do wszystkich możliwych rozdziałów, tylko nie do tego... Ale po pierwszej nieudanej próbie dodania komentarza, poddałam się.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny i jak zwykle nic z niego nie wynika. Ot, cała Akame. Cóż, pozostaje tylko czekać do ciągu dalszego :D
A ty, tam, z wordo-wstrętem... Łączę się w bólu. Właśnie mam praktyki w oświacie...
"jak zwykle nic z niego nie wynika" ahahahaha, też miałam takie wrażenie XD
UsuńEkhem...
Właściwie to mam od dłuższego czasu, ale może to dlatego, że
ZANIM POJAWI SIĘ NOWY ROZDZIAŁ, TO JUŻ NIE PAMIĘTAM CO BYŁO W POPRZEDNIM! _^_
O rany!!! Pierwszy raz nie wywaliło mnie z komentarzy. Zastanawiam się, co jest grane. Pewnie stara przeglądarka - ciągle mi przypomina, że jest stara... No tak, tak... Wszystko na dobrej drodze do "połączenia" elfów. I cieszę się, że nie nastąpi to tak szybko. Swoją drogą zastanawiam się, co Sil wymyślił. Kiedy następna część? Będę oczywiście czekać nawet miesiąc, ale chyba nie skażesz mnie i innych na taką wegetację. Aha... Ciągle mam w głowie Sila ratującego Lana ze śmiertelnej opresji, złe drowy, pałający, z uwiedzenie matki Lana, chęcią zemsty "dziadzio" itp. Mam nabitą głowę zadziwiającymi kolejami losu bohaterów, takie skrzywienie, pogłowie "Pieśni Lodu i Ognia". Pozdrawiam z nadzieją na szybką kolejną część i ... wiele ich jeszcze. Pozdrawiam serdecznie ulubioną autorkę! Pa ELL
OdpowiedzUsuńA co mógł wymyślić Sil? Przekaże władzę w ręce wuja, który potomka raczej mieć nie będzie chciał - tak zakończy się ród.
OdpowiedzUsuńA siebie każe wysłać w to samo miejsce co Lantiela - jako przedstawiciela królestwa swego. :D
Zabije zabije zabije... jak nie wstawisz szybko kolejnej części. Uwielbiam to opowiadanie a czekanie na kolejną jego część to tortura więc BŁAGAM ulituj się nade mną i wstaw szybko coś.
OdpowiedzUsuńHej, fajny rozdział tylko nie za bardzo się łapałam co i jak, bo nie czytałam wcześniejszych, ale ten mi sie bardzo spodobał i zacznę czytać to opo od początku xd
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://internat-yaoi.blogspot.com
nom bardzo mi sie tu podoba, o wiele wygodniej się czyta i jest ładnie, przejżyście itd itp...
OdpowiedzUsuńniecierpliwie czekam na kolejną część <3
KURDE NO! Plisssssss proszę cię no! Daj już nowy rozdział bo zwariuję!
OdpowiedzUsuńKiedy można się spodziewać kolejneego rozdziału? *.* Umieram z ciekawości ! Nie mogę się po prostu doczekać kolejnego rozdziału... Dodaj go, proszę, jak najszybciej ;*
OdpowiedzUsuńvampirka_15
Kurde... nie żebym się tego nie spodziewała, ale... Już pół miesiąca i znów ŻADNEJ informacji :C
OdpowiedzUsuńNie spodziewam się nawet, że będzie w czerwcu kolejny rozdział, ale miałam nadzieję, że skoro nowy start, itp. to chociaż się jakiś komentarz częściej od Ciebie zdarzy. No cóż... nadzieja matką głupich, ta? ;)
Wiem, że ciągle marudzę, ale to tak dla równowagi dla tych wszystkich pochwalnych komentarzy wyrozumiałych komentatorów. ;p
Komentarz ode mnie - nowy rozdział jest już praktycznie napisany i najprawdopodobniej dziś, lub jutro pójdzie do bety. Mogę zapewnić, że na sto procent pojawi się on w czerwcu. Czy taka odpowiedź Cię satysfakcjonuje? ;)
UsuńPozdrawiam i... marudź sobie, równowaga w przyrodzie musi być :D
Tak, satysfakcjonuje, dziękuję ;p Przynajmniej wiem, że będzie jakoś niedługo (bo wczorajsze jutro już chyba nie wchodzi w grę xD). :D
UsuńI dziękuję :D
Pozdrawiam również ;p
Już jest czerwiec Akame. ;P Ok, czekam z bardzo wielkim zapałem. ^^
OdpowiedzUsuńCo za napięcie;d Przeczytałabym chętnie nowy rozdział bo stare już chyba na pamięć znam ;d
OdpowiedzUsuńMi chyba nie wypada, ale tak cichutko, udając, że mnie tu wcale nie ma proszę, daj już nowy rozdział!!!
OdpowiedzUsuńJa wszystkie na pamięć znam rozdziały! Czytałam z 3 razy wszystkie! ^^
OdpowiedzUsuńps: już czas Akame.... *ręka wędruje pod biurko* Dodaj w końcu rozdział bo cię znajdę... *wyciąga spod biurka nóż z diabelnym uśmiechem*
Już kurczę 5 dni minęło no :(
I znów odwiedzam i nic ;( czerwiec się kończy prawie już ;( cierpi ze mna mistrz Yoda
OdpowiedzUsuńNo ej no!!!! ;( Już 24!!!! A tutaj nic :(
OdpowiedzUsuńPS: WSZYSCY NA DNI KNUROWA!!! Dziś grał Afromental!!! ^^ Widziałam ich na żywo!!! Prawie 5 metrów ode mnie! ^^
PSPS: Jutro gra Bednarek! ^^
Akame pewnie będzie czekała do 30 z opublikowaniem rozdziału:D
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, mi to chce się już tylko śmiać, codziennie wchodzę nie czekając na rozdział, a licząc na to, że pojawi się pierwszego lipca i potwierdzą się moje przypuszczenia ;p
OdpowiedzUsuńja tez wchodze codziennie ;( wlipcu wyjezdzam wiec nie bede miała dostepu do komp ;(
OdpowiedzUsuńno kurde Akame!!!!!! :( Dodawaj rozdział bo zwariujemy! no....
OdpowiedzUsuńps: ja też wchodzę kilka razy codziennie
Mogę spytać o jedną rzecz? Tak z ciekawości... :p
UsuńIle masz lat? xD
a 16 ;P
UsuńZe 30 jak nic ;p
OdpowiedzUsuńDobra wredna jestem, bo sama jestem "stara" ^^
Akame wiesz już szczytem będzie jeżeli ja pierwsza dodam rozdział. Zaczęłam go pisać, kiedy dałaś posta, że Twój będzie "jutro". Mój jest już u bety, a Twojego nadal brak.
Jestem tak zirytowana, że w końcu napisałam swój pierwszy komentarz. Żadne opowiadanie mnie tak nie denerwuje jak to - jest jednym z moich ulubionych, ale tak się wnerwiam czekając na kolejny rozdział, że chyba go w końcu nie dożyję. Mimo wszystko DZIĘKUJĘ CI AKAME ZA POPRZEDNIE ZAJEBISTE OPOWIADANIA :) (trudno, że czeka się na rozdział teraz ponad miesiąc, ale było by miło gdybyś określała w miarę termin nowego (np. I tydz. lipca itp.) i nie proszę o szybsze pisanie i betowanie (sama wiem jakie to jest cholernie trudne), ale o uszanowanie nerwów czytelników) życzę weny i udanych wakacji!
OdpowiedzUsuńZGADZAM SIĘ 100% Z Anonimowy !! ^^ Akame już się kończy 30 czerwca....
OdpowiedzUsuń"Akame 15 czerwca 2012 02:22
OdpowiedzUsuńKomentarz ode mnie - nowy rozdział jest już praktycznie napisany i najprawdopodobniej dziś, lub jutro pójdzie do bety. Mogę zapewnić, że na sto procent pojawi się on w czerwcu."
Czerwiec już minął, więc tak dla pewności zapytam - miałaś na myśli czerwiec tego roku?
Witaj Autorko. Rozumiem, że coś naprawdę ważnego nie pozwoliło Ci dotrzymać obietnicy. Pozdrawiam... i wciąż czekam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńELL
A ja sądzę, że Akame wie, jak bardzo czekamy na rozdział i tylko wyższe sprawy nie pozwalają jej go wrzucić. Także czekajmy cierpliwie. Czasami coś chcemy zrobić, a nie da się. Nie wszystko do nas zależy.
OdpowiedzUsuńTo przynajmniej powinno być jakieś słowo, wystarczyłoby napisać, że rozdziału nie da rady wrzucić, czy coś, najgorsze jest milczenie, wtedy czytelnik czuje się jakby autor miał go gdzieś
OdpowiedzUsuńWiesz, Lu, w ciągu CAŁEGO miesiąca zero rozdziału i ostatnio jedna odpowiedź w komentarzu, wymuszona moim komentarzem... Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że i ją i Aubrey zalało tam, trzęsienie ziemi było lub inny podobny kataklizm, bo CAŁY miesiąc to naprawdę sporo czasu, żeby chociaż dodać sprostowanie samej od siebie, że się nie zdąży czy co. Cokolwiek. Zero słowa z jakiejkolwiek strony, a mi się już naprawdę bardzo chce śmiać za każdym razem jak wchodzę i dalej widzę to XXIX ;p Także opcje są dwie: albo stało się coś naprawdę złego i wtedy sytuacja jest w pełni zrozumiała albo Akame (lub Aubrey [albo obydwie]) nas zlewa na rzecz braku weny i jakiegoś nowego pairingu Adam Lambert/ktośtam ;p
OdpowiedzUsuńNie wiem, ale miło nie jest :|
Ok, niby z zasady nie komentuję, ale teraz to się rozzłościłam. Akame nic - prócz co najwyżej naszej wdzięczności - nie ma za to, że siedzi nad tymi opowiadaniami. Mogłaby je chować do przysłowiowej szuflady zamiast je tu wstawiać i tym samym nastawiać na taką presję, wiecie? Autorka ma swoje życie, nie musi dzielić się z nami swoim talentem - szczególnie, że dostaje za to tylko pięć minut wiwatu i potem takie właśnie narzekania. Jeżeli potrzebuje czasu na to, aby utrzymać tą historię na swoim poziomie - to na nią nie naskakujcie. Lubimy te opowiadanie takie jakie jest, prawda? Więc dajmy jej pracować w spokoju i w końcu nauczymy się nawzajem szanować.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą wykorzystam moment i Cię pozdrowię Akame, dziękując za to, co już dla nas napisałaś. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku mimo tej nieznośnie parnej pogody :)
...Aame ... *.* Dodaj w końcu rozdział! :]No....patrz ile osób się ujawniło, a ty nic.... :(
OdpowiedzUsuńJeez, nie chodzi już w sumie o dodanie rozdziału, ale o jakąś informację! Obojętne czy autorka napisze cokolwiek jeszcze czy nie.
OdpowiedzUsuńNapisze, napisze. Akame nie z tych co porzucają niedokończone opowiadania. Jeżeli nie dodaje rozdziału musi mieć naprawdę ważny powód ku temu.
OdpowiedzUsuńNo... trzeba czekać na info od niej
OdpowiedzUsuńZostanę pewnie zlinczowana za te słowa ale na takie opowiadanie jak to jestem.w stanie czekać jeszcze z miesiąc - wiem że kolejny rozdział wynagrodzi każdy dzień oczekiwania. Pozdrawiam serdecznie Akame i Aubrey :)
OdpowiedzUsuńFeya
Żadnego linczu nie będzie. Jestem tego samego zdania. Na to opowiadanie warto czekać :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie na Akame można czekać i całe lata:)
OdpowiedzUsuńW takim razie gratuluję cierpliwości, aczkolwiek nie lubię, gdy ktoś nie dotrzymuje słowa ^_^ Też lubię to opowiadanie, co nie zmienia faktu, że jak już się złoży jakąś obietnicę, to powinno się ich dotrzymywać, albo po prostu nie składać obietnic, ale ja taka staromodna i niepostępowa jestem, się irytuje nie wiadomo na co i presję wywieram... =.=
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jest nowy rozdział, bardzo, ale nie jetem człowiekiem o stalowych nerwach i irytuje mnie, gdy ktoś mi próbuje wmówić, że rzucam się o coś, nie wiadomo o co, bo przecież autor/ka mógłby pisać do szuflady. Ale nie pisze, tylko pokazuje ludziom. To co, jak ktoś ma ZAWÓD: pisarz, to też na niego nie można nic powiedzieć, bo zacznie pisać do szuflady? Nie sądzę, żeby sam fakt tego, że ktoś pisze hobbystycznie zwalniał z odpowiedzialności za własne słowa. Ale ja się nie znam, młoda jestem.
I mam nadzieję, że Anonimy obrońcy będą mieli kiedyś poczekać parę lat na opowiadania (ja już miałam okazję), szczególnie gdy naprawdę ją lubią.
Czasem mam wrażenie, że niektórzy nie zdają sobie sprawy co to ekscytująca lektura :C
Tak, wyżyłam się, tak, lepiej mi. Dziękuję bardzo :)
Hej,
OdpowiedzUsuńno niestety musi wracać, choć Silivan mógł wcześniej porozmawiać, ale na jaki pomysł wpadł?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia