—
Kolejny błyskotliwy pomysł w stylu Uzumakiego? — Sceptycznie zapytał Sai.
— Wiesz, Młotku, może zastanów się zanim cokolwiek powiesz. Złudne wywoływanie nadziei, na nikogo nie wpłynie pozytywnie — szepnął Sasuke, odwracając się w kierunku blondyna.
Jedynie
Haruno nie odezwała się, tylko z błyskiem w oczach przyglądała chłopakowi.
— Umrzemy tutaj, jedzenie się skończy i padniemy z głodu. — Z kąta sali rozległo się mamrotanie złodzieja. — Chociaż zawsze można zjeść tego, co padnie najwcześniej…
— To wszystko rozstrzyga — mruknął Sai i z wyciągniętym kunaiem zbliżył się do brodacza, który przerażony zaczął cofać się na czworaka, w kierunku ściany.
— No co ty, chyba go nie zabijesz? — Przeraziła się Sakura.
— Owszem zabiję, nie mam ochoty zostać pożarty przez to zwyrodniałe coś. — Kucnął przed mężczyzną i zaczął bawić się ostrzem. — Jak ci odetnę ręce to myślisz, że wystarczy? — Zamyślił się chwilę. — Chyba nie, bo bez rąk zawsze możesz jeszcze gryź, więc może powinienem powyrywać i zęby. — Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, co przeraziło złodzieja jeszcze bardziej. Wpatrywał się w chłopaka szeroko otwartymi oczami, w których widać było strach graniczący z obłędem. Ciężka dłoń spoczęła na ramieniu bruneta.
— Przestań, zabić możesz go zawsze, niekoniecznie od razu, świeże mięso lepsze od zgnilizny. — Uchiha odciągnął chłopaka od jego ofiary.
— Naruto… co ty robisz? — Głos Sakury odwrócił ich uwagę od brodacza.
Spojrzeli
w kierunku jeziora i ich oczom ukazał się dziwny widok. Blondyn siedział na
ziemi, jego bluza leżała niedbale rzucona na głaz, a on sam ściągał właśnie
buty.
— C… co ty robisz? — Zaskoczony Sasuke ponowił pytanie dziewczyny i szybkim krokiem podszedł do chłopaka. — Po cholerę się rozbierasz, nie sądzisz, że bez tego jest tutaj, co najmniej chłodno?
— W ubraniu pływać nie będę — mruknął Uzumaki stając boso i odwracając się w kierunku jeziora.
— Zwariowałeś? Po co chcesz wchodzić do lodowatej wody, przecież to prawie samobójstwo. Nawet nie będziesz mógł się potem rozgrzać!
— Czy wy mnie słuchacie? — Naruto odwrócił się w kierunku towarzyszy. — Mówiłem, że chyba wiem jak się stąd wydostać, ale wszyscy macie to gdzieś.
— Ja cię słucham, więc wyjaśnij mi, o co chodzi, zanim pozwolę ci wleźć do tej wody — warknął Sasuke.
— Uff… no dobra, przyszło mi do głowy, że ten strumyk ciągle wpływa do jeziora. Kilka godzin temu zrobiłem ten ślad. — Wskazał ręką wyżłobienie, które powstało od jego buta. — Ciągle jest w tym samym miejscu!
— A powinien się przenieść? — Sakura z zdziwioną miną podeszła do chłopców, za jej plecami stanął Sai, oboje z zaskoczeniem przyglądali się odciskowi.
— Nie! — szepnął Sasuke z lekkim uśmiechem. — Nie ślad powinien się przenieść, a woda powinna się do niego zbliżyć.
— No właśnie. — Uzumaki odetchnął z ulgą, że ktoś jednak nadąża za jego tokiem rozumowania. — Powinno być coraz więcej wody w jeziorze, a skoro jej nie przybywa to…
— To musi mieć gdzieś ujście! — dokończył Sai, którego twarz po raz pierwszy od początku misji rozjaśniła się w zadowoleniu.
— Czyli pod wodą może znajdować się tunel wylotowy. — Uchiha zdejmował już bluzę. — Poszukamy razem, będzie szybciej.
— Nie wiecie jak długi i jak szeroki się okaże, może nie starczyć nam tlenu, aby go przebyć. — Sakura bała się chwytać tej cienkiej nitki nadziei.
— To co? Mamy tutaj siedzieć i czekać do usranej śmierci? — Zdenerwował się Naruto. — Lepiej sprawdzić teraz, kiedy posiadamy dość siły, niż później w desperacji, kiedy będziemy głodni i wycieńczeni.
— Przepraszam, masz rację.
Dziewczyna
zaczerwieniła się lekko. Dotarło do niej, że zawsze traktowała swojego
przyjaciela jak osobę o inteligencji poniżej przeciętnej. Nigdy nie
zastanawiała się, że w tym całym szaleństwie blondyna kryje się metoda.
Wszystkie te niekontrolowane wybuchy, brak przemyślenia, działanie z rozpędu,
były u niego wyuczone. Od dzieciństwa odrzucany, potępiany i niedoceniany,
robił wszystko, aby go zauważono, nawet za cenę bycia miejscowym błaznem. W
milczeniu przyglądała się jak obaj chłopcy wchodzą do zimnej wody, powoli
zanurzają się w niej i znikają pod powierzchnią. Usiedli z Saiem na kamieniu i
oczekiwali na werdykt. Ratunek zależał w tej chwili od tego, czy pływacy znajdą
wyjście i czy to wyjście okaże się dla nich łaskawe. Minuty mijały, chłopcy
wynurzali się w jednym miejscu i nurkowali w innym, ich usta zsiniały z zimna,
ale nie poddawali się, w końcu Sasuke wypłynął przy jednej ze ścian i odwrócił
się w kierunku brzegu machając ręką, zerwali się wpatrując wyczekująco w
chłopaka.
— Jest, wylot szerokości około półtora metra, teraz trzeba sprawdzić jak daleko sięga i czy da się tamtędy przepłynąć. — Nabrał powietrza i zanurkował ponownie.
— Boże, niech mu się uda. — Sakura złożyła dłonie jak do modlitwy wpatrując się w jezioro.
— Uda mu się, bo jeżeli nie jemu, to komu? — Sai położył rękę na jej ramieniu.
Spojrzała
na niego zdziwiona. Po każdym, ale nie po nim spodziewałaby się słów otuchy.
Widać nastrój chwili udzielił się i temu chłopcu, który pozornie pozbawiony był
wszelkich uczuć. Po raz któryś z kolei przyszło jej na myśl, że gdyby
młodzieniec zapuścił trochę dłuższe włosy, wyglądałby jak brat bliźniak Uchihy.
Tak samo jasna cera, usta zaciśnięte w wiecznym geście niezadowolenia, ten sam
wzrost i oczy, zimne, nieobecne, bezuczuciowe, jakby świat był poza nim, jakby
on był ponad tym, co ludzkie. Chociaż… u Sasuke to przeszłość, teraz jego wzrok
wyrażał całą gamę uczuć, ale tylko wtedy, gdy patrzył na Naruto. Zerknęła na
niego ukradkiem. Tak… idealne odbicie Uchihy, ciekawe czy te czarne oczy
nabiorą blasku, kiedy kogoś pokocha i czy w ogóle jest zdolny do miłości. Nie
potrafiła go rozgryźć, czasami wręcz ją przerażał. Sasuke miał swoją zemstę i
nią się kierował, to przynajmniej jakiś rodzaj uczuć, może destrukcyjnych,
prowadzących do jeszcze większego cierpienia, ale jednak były wyrazem
człowieczeństwa. Sai nie miał nawet zemsty, nie kochał, nie nienawidził, nie
przyjaźnił się z nikim. Nigdy nie widziała, aby się śmiał, tak po prostu jak
każdy żywy człowiek. Nie pamiętała też, aby płakał, żałował czegoś, rozpaczał
po kimś… był jak mechanizm. Ocknęła się z rozmyślań, kiedy usłyszała
głośniejszy plusk wody. Naruto od jakiegoś czasu pływał w miejscu, gdzie
zniknął Sasuke. Coraz bardziej zaniepokojony zanurzał się i po chwili wypływał,
krążąc jak rekin dookoła.
— Ile jeszcze… — Westchnęła zdjęta strachem.
— Nie ma go już od dwunastu minut — mruknął Sai.
— Dwanaście minut? — Spojrzała na niego przerażona. — Nikt nie wytrzyma tyle pod wodą! Osiem minut to maksimum, a to tylko potrafią nieliczni shinobi. W akademii na treningach…
— Tak, tak sześć i pół minuty to idealnie, pięć aby zaliczyć. Sakura ja też chodziłem do szkoły. — Zdjął rękę z jej ramienia i podszedł do jeziora. Kucnął przy nim zanurzając dłoń w wodzie. — Nie ma więcej niż dziesięć stopni — mruknął. — Naruto wyłaź z wody! — krzyknął do blondyna, który po raz kolejny wynurzył się, nerwowo rozglądając dookoła.
— Poczekam na Sasuke. — Uzumaki machnął ręką i ponownie zniknął.
— Szlag trafił, siedzi już w wodzie ponad dwadzieścia minut, jeszcze trochę, a nie będzie sensu szukać wyjścia, bo debil dostanie hipotermii.
— Siedzą… siedzą… — Poprawiła go dziewczyna.
— Niech będzie, chociaż po piętnastu minutach… — Urwał kiedy na powierzchni ukazała się czarna czupryna Uchihy.
— No i jestem — wydusił Sasuke, łapczywie wciągając powietrze do płuc. — Wpłynąłem w otwór, ciągnie się… — Zaskoczeni wpatrywali się w falującą powierzchnię, pod którą zniknął chłopak, zamiast niego ukazała się jasna głowa Naruto.
— Gdzie… — Okrzyk Sakury zamilkł, kiedy chłopak ponownie wynurzył się spod wody.
— Zabiję cię, Młocie! — warknął wściekle patrząc na podpływającego do brzegu Uzumakiego. — Odbiło ci? Zabaw ci się zachciało w takim momencie?
— Ty, debilu! — Uzumaki usiadł w płytkiej wodzie tuż przy brzegu. — To była kara za to, że prawie zszedłem na zawał przez ciebie… Piętnaście minut! Piętnaście minut cię nie było, myślałem, że utonąłeś! — W głosie chłopaka słychać było strach, który kumulował się w nim przez cały ten czas, kiedy Uchiha był na dnie. Sasuke też musiał go wyczuć, bo zamknął usta i podpłynął siadając obok Naruto i obejmując go ramieniem.
— Następnym razem się zemszczę — szepnął. — Na razie żyję jak widzisz i mam dobre nowiny, a nie było mnie tak długo, bo płynąłem tam i z powrotem, plus czas, który zajęła mi ocena sytuacji po drugiej stronie.
— I gdzie kończy się przejście? — Sai zdejmował już ubranie i przypinał je paskiem do bioder.
— Nie uwierzycie, ale tuż za Wodospadem Kruka, najprawdopodobniej to o tym wyjściu mówiła Tsunade. Co prawda blokuje je spory kamień, dlatego jest niewidoczne z zewnątrz, ale raczej nie będziemy mieli problemu z przesunięciem go.
— No, to na co czekamy? — Sakura już zdejmowała czerwoną tunikę oraz buty i tak jak brunet przymocowała rzeczy do pasa.
Stała
teraz w czarnych legginsach i krótkim obcisłym topie na ramiączkach. Podeszła
do wody i zanurzyła w niej stopę, wzdrygnęła się lekko czując przejmujący
chłód, ale schyliła się i powoli ochlapywała resztę ciała, przyzwyczajając je
do zimna. Z tyłu obserwowały ją przenikliwe ciemne oczy, które o ile to możliwe
w tej chwili nabrały odcienia granatu.
— Ja nigdzie nie idę, nie zmusicie mnie. — Wrzask złodzieja zabrzmiał głucho w jaskini, kiedy Sasuke prowadził go w kierunku jeziora. — Chcecie mnie utopić, barbarzyńcy!
— Oj zamknij się, niedobrze mi się robi na sam twój widok, więc nie poddawaj mi pomysłów jak cię zabić. — Chłopak z niesmakiem popchnął go w kierunku Saia. — Przytrzymaj to rozwrzeszczane bydle, bo muszę coś sprawdzić. — Kiedy kolega wykonał polecenie, Sasuke sprawnie obszukał wyrywającego się brodacza. — Jest! — Podniósł do góry małą statuetkę, która kształtem przypominała smoka leżącego na chmurze.
— To moje! — Mężczyzna szamotał się w silnym uścisku chłopaka.
— A ja myślałem, że to artefakt z świątyni w Wiosce Chmur — zakpił Uchiha. — Dobra do wody z nim i płyniemy. Kilka minut później, wszyscy znajdowali się już w miejscu, w którym mieli zanurkować. — Ja płynę pierwszy, za mną Sai, potem bydle, Naruto i Sakura, pasuje? — Wszyscy skinęli głowami. — Świetnie, nabierzcie dużo powietrza, do wylotu po drugiej stronie płynie się około pięciu minut. — Po chwili na powierzchni jeziora widać było tylko pięć rozchodzących się kręgów, w miejscach gdzie zniknęły poszczególne osoby.
Szeroko otwartymi oczami oglądali podwodny świat. Nie było tu traw, glonów, w ogóle brakowało jakiejkolwiek roślinności, wszędzie goła skała. Wpłynęli do tunelu i odpychając się rękami od kamieni, posuwali się w szybkim tempie do przodu. Mimo wszystko wydawało im się, że minęła wieczność zanim ich oczom ukazało się lekkie światło załamujące się na powierzchni wody. Wypłynęli chciwie łapiąc powietrze, w bolące płuca. Treningi w akademii, okazały się niczym przy rzeczywistości, tam wiedzieli, iż w każdej chwili mogą się wynurzyć. Tym razem walczyli o życie, co tylko wzmagało zdenerwowanie.
Sakura płynęła ostatnia, spojrzała w górę, na widok blasku nad sobą nadzieja wypełniła jej serce, jeszcze moment i będzie na powierzchni. Mocno odbiła się od dna i w tym samym momencie poczuła jak jej noga zagłębia się pomiędzy szczeliną w podłożu. Szarpnęła czując lekki ból, lecz stopa nadal tkwiła w potrzasku. Ogarnęła ją panika, zaczęła się szamotać, z jej ust wydobyły się bąbelki wody, które spokojnie poszybowały ku powierzchni.
— Uff wszyscy są? — Sasuke rozglądał się dookoła. — Dobra Sai, bydle… — W tym monencie wynurzył się Naruto.
—
Płyńmy do brzegu. — Po kilkunastu sekundach pod nogami poczuli dno.
— Gdzie Sakura? — Uzumaki rozglądał się wystraszony.
— Jak to gdzie? — Sai spojrzał na niego, a w jego oczach zapalił się niebezpieczny płomyk. — Płynęła za tobą.
— No… widziałem jak wypływała z tunelu, potem zobaczyłem światło i…
Brunet
nie słuchał już dalej, odwrócił się i szybkimi ruchami ramion przecinał taflę
wody, zbliżając do miejsca, gdzie wypłynęli. Nabrał powietrza i zanurkował. Od
razu ją zobaczył, jakieś trzy metry niżej ostatkiem sił usiłowała oderwać nogę
od podłoża. Widać było, że właśnie pozbyła się resztek tlenu. Zbliżył się do
niej, zrozpaczona spojrzała na niego błędnym wzrokiem, w którym malowała się
bezsilność, zmrużył oczy i uśmiechnął się ironicznie a potem… złapał w dłonie
jej twarz i złączył ich usta, wpuszczając pomiędzy nie zbawcze powietrze. Przez
kilka sekund oddychali złączeni w jedno, patrząc sobie w oczy, jedne zimne i
cyniczne, drugie zaszokowane i przerażone. Oderwał się od niej i podpłynął ku
powierzchni, nabrał powietrza i zanurkował ponownie, tym razem zszedł na samo
dno. Delikatnie przekręcił jej stopę i odsunął wystające kamienie, które
utknęły w szczelinie. Po chwili była wolna, od razu popłynęła ku górze i
wystrzeliła nad wodę łapczywie łapiąc powietrze. Wynurzył się obok i nie
patrząc w jej stronę, leniwie popłynął do brzegu.
— Sakura, wszystko w porządku? — Naruto stał w wodzie po pas, patrząc na nią zaniepokojony.
Skinęła
głową nie mogąc wyksztusić ani słowa. Po chwili wszyscy byli na brzegu. Sasuke
związał ręce złodzieja z tyłu i koniec linki przymocował sobie do pasa.
— To tak na wszelki wypadek, gdyby zachciało ci się wycieczek bez naszego miłego towarzystwa — rzucił kpiąco.
Podeszli
kilkanaście metrów w kierunku wyjścia i wspólnymi siłami odsunęli zagradzający
drogę głaz. Kiedy znaleźli się po drugiej stronie, ich oczom ukazał się
najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek widzieli.
Niebo…
Jeszcze chyba nigdy jego błękit nie był tak cudowny, a słońce nie świeciło z
taką intensywnością. Ciepłe promienie ogrzewały zmarznięte ciała, jakby chciały
przeniknąć do wnętrza i wynagrodzić im długi czas spędzony w zimnie i wilgoci.
W milczeniu wyszli na brzeg i skierowali się w kierunku wioski. Szli przez las
rozkoszując się zapachem trawy, szumem wiatru i śpiewem ptaków. Tuż przed
wejściem do Konohy założyli wilgotne ubrania i przekroczyli bramę.
***
— Trzy dni! Trzy dni zajęło wam przeszukanie kilkudziesięciu korytarzy? — Tsunade patrzyła na nich z niedowierzaniem, obracając w dłoni małą statuetkę. — ANBU przez całą noc penetrowało podziemia, ale… znaleźli tylko zawalone przejście!
— Musieliśmy się jakoś wydostać — bąknął Naruto. — Jak rozwaliliśmy tę ścianę, to tak jakoś runęła i reszta.
— Tak jakoś? — Kobieta zmrużyła oczy patrząc na czwórkę shinobi stojących przed nią. — Tak jakoś… Te podziemia miały setki lat i służyły nam, jako droga ewakuacji przez pokolenia! A wystarczyło wysłać waszą grupę, aby w trzy noce spowodowała kataklizm! Zawaliliście i zatopiliście, praktycznie jedyną trasę, którą można wydostać się niepostrzeżenie z wioski!
— Mamy korytarze za głowami Hokage. — Sakura po raz pierwszy patrzyła krzywo na swoją mistrzynię.
— Wtedy ich nie było. — Tsunade nie dała się przekonać. — No i co ja mam z wami teraz zrobić?
— Babciu. — Uzumaki podszedł i położył dłonie na jej biurku. — To może powiedz od razu, że następnym razem jak wpadniemy w pułapkę, to powinniśmy w niej zostać, bo możemy przypadkiem zawalić jakieś pieprzone korytarze! — rozdarł się coraz bardziej wściekły. Był mokry, zmęczony i głodny, a ta stara baba miała dylematy, bo runęły jakieś durne podziemia. — A najlepiej zanim wyślesz nas znowu na jakąś denną misję, to najpierw uprzedź, żeby nikt nie tykał się ścian, bo mogą być w nich poukrywane dźwignie!
— To prawda — wtrącił Sai, zanim Hokage zdążyła przerwać wrzaski Naruto. — Nie zostaliśmy uprzedzeni, że wewnątrz podziemi, poukrywane są mechanizmy z pułapkami.
— Bo nie było tam nikogo ponad sto lat! Mapy dawno diabli wzięli! Skąd mogliśmy wiedzieć, że tam w ogóle coś takiego jest? — Kobieta z hukiem odsunęła krzesło i stanęła za biurkiem.
— Ponad sto lat? Sama nigdy nie wsadziłaś tam tyłka?! To myśmy się szlajali po tej zatęchłej dziurze, wykonaliśmy misję i raczyliśmy przeżyć, więc przestań nawijać. Myślałem, że się ucieszysz na nasz widok, ale widzę, że się myliłem! — Uzumaki zgrzytnął zębami i odwróciwszy się na pięcie, wyszedł z gabinetu trzaskając drzwiami.
Wszyscy
stali nie wiedząc co powiedzieć i mierzyli się wzrokiem. W końcu kobieta na
powrót usiadła za biurkiem.
— Dobrze, macie rację misja zaliczona, możecie odejść. — Kiedy doszli do drzwi dobiegły ich jeszcze ciche słowa. — I powiedzcie temu narwańcowi, że cieszę się na wasz widok.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, ale wkurzające jest to że nie traktują Naruto poważnie, znalazł sposób na wydostanie się, ale nikt nie powiedział miłego słowa, to Sasuke czy Sai ratował Sakure, wydawało mi się że Sai tak zwrócił uwagę na Haruno...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia