— Nie
dość, że zginę na najdurniejszej misji, to jeszcze przez utonięcie, czy nad
nami wisi jakaś klątwa, że nieszczęścia spadają jedno po drugim? — jęknął
Naruto rozglądając się dookoła. W tym czasie Uchiha krążył po sali badając
ściany i ich umocnienia.
— Cholera, teraz przydałby się Neji i jego byakugan, wiadomo by było gdzie jest jakieś wyjście.
— Nie chcę umierać… — Dobiegł ich jęk spod ściany. Zarośnięty mężczyzna przywarł do niej, kurczowo trzymając się wystających kamieni.
— Będzie dobrze. — Uzumaki uśmiechnął się krzywo. — Nie z takich opresji wychodziliśmy cało. — Jego słowom przeczyła woda, która na obecną chwilę sięgała im już do bioder. — Może powinniśmy rozwalić kilka ścian? Za którąś musi być wyjście. — Spojrzał w kierunku przyjaciela, który właśnie obmacywał jakieś kamienie.
— A myślisz, że czego ja szukam? — warknął Sasuke. — Musimy znaleźć dokładne miejsce, aby uderzyć, to lita skała.
— Uff… no to jak nie uda się za pierwszym razem, to spróbujemy ponownie. — Naruto dołączył w poszukiwaniach do kolegi i brnąc przez wodę opukiwał kawałkiem kamienia ściany.
— Nie, to musi się udać za pierwszym, góra drugim podejściem. — Pokręcił głową brunet. — Ile razy jesteś zdolny użyć rasengana? — Naruto skrzywił się lekko. — No właśnie, masz limit. Potem, nawet jeżeli rozwalisz ścianę, twoja czakra będzie na wykończeniu i nie starczy ci sił na ucieczkę.
— Umrę tutaj sam, jak palec. — Zawodził brodacz pod ścianą.
— A my to pies? — Zdenerwował się Naruto. — Poza tym zamiast jęczeć mógłbyś pomóc. — Woda podnosiła się nieubłaganie. — Dziś straciliśmy przystojnego, wspaniałego i najlepszego z shinobi. Jego techniki zadziwiały wszystkich, każdy widział w nim nowego przywódcę, wielkiego Hokage, który swą mądrością….
— Co tam mruczysz? — Tuż przy jego uchu rozległ się wrzask Uchihy, który usiłował przekrzyczeć huk małego wodospadu.
— Układam mowę pożegnalną na swój pogrzeb. — Po czole Naruto spływały krople potu mieszając się z wodą.
— No to powodzenia, na pewno wygłosi ją jakiś telepata, do którego cudem dotrą twoje myśli. — Parsknął Sasuke, któremu wcale nie było do śmiechu.
— Niech mnie ktoś uratuje… — Jęki pod ścianą przeszły w fazę zawodzenia.
— Zamknij się! — Głosy obu chłopców zlały się w jedno.
— Jeszcze jedno słowo, a zginiesz zanim utoniesz — warknął zdenerwowany Uchiha. Co dziwne poskutkowało, gdyż złodziejaszek tylko mocniej przywarł do ściany i zamknął usta. — Dobra, mamy jedną szansę. Zanim całkiem nas zaleje, uderzamy w ścianę naprzeciwko drzwi. Jeżeli dobrze myślę, za nią powinien ciągnąć się poprzeczny korytarz. — Naruto skinął głową i stanął obok przyjaciela. Z jego lewej strony, pojawił się przywołany klon. Na znak dany przez Sasuke, wszyscy trzej wybili się i stanęli na powierzchni wody.
— Rasengan! Chidori! — Krzyk obu mężczyzn ponownie zabrzmiał jednogłośnie, a w ich dłoniach jak na komendę pojawiła się skumulowana czakra.
***
Z niesmakiem odgarnęła z czoła włosy, w które zaplątała się pajęcza nić. Od chwili, kiedy niechcąco pociągnęła za ukrytą dźwignię, cały czas nie opuszczał jej strach.
— Może powinniśmy ich wywołać? — zapytała idącego przed nią chłopaka.
— Po co? Nie znaleźliśmy jak na razie nikogo.
— Wiem, jednak boję się czy coś im się nie stało.
— Gdyby byli w niebezpieczeństwie sami skontaktowaliby się z nami. — Wzruszył ramionami Sai.
Zniechęcona opuściła głowę i omijając
wystające ze ściany korzenie jakiegoś drzewa, skręciła w kolejny z korytarzy.
Kilka minut szli w zupełniej ciszy, kiedy nagle chłopak przystanął i przyłożył
ucho do jednej ze ścian.
— Co?
— Cicho! — syknął machając ręką. Spojrzała na niego zdziwiona i poszła za jego przykładem wsłuchując się w odgłosy wydobywające zza skały.
— Jakby woda…
— Bardziej jak wodospad — mruknął Sai.
— Wodospad w tunelach? — Zdziwiła się lekko.
— Może podziemny, nie wiadomo jak daleko zaszliśmy. — Oderwał się od ściany. — I tak się nie dowiemy. Nie ma co marnować czasu ruszajmy dalej. — Pociągnął ją za ramię.
Zdążyli
zrobić tylko kilka kroków, kiedy poczuli silny wstrząs, a głazy osypały się za
ich plecami. Przejście za nimi zostało zasypane, a w miejscu gdzie przed chwilą
przykładali głowy nasłuchując, utworzyła się wyrwa, przez którą z oszałamiającą
prędkością zaczęła wydobywać się woda. Przez moment stali jak sparaliżowani nie
mogąc się ruszyć.
— Na co czekacie, wynoście się stąd!
Z
dziury w skale wynurzyła się głowa Sasuke, który ciągnął kogoś za rękaw.
Nieznajomy mężczyzna wcale się nie opierał. Tuż za nim wyłonił się Naruto.
Spojrzał na zasypane przejście i korytarz przed nimi, który powoli zapełniał
się wodą. Ciśnienie odłamywało naruszone kawałki skał, robiąc żywiołowi coraz
więcej miejsca na wydostanie się poza obszar pomieszczenia, w którym do tej
pory się znajdował. Sai i Sakura ocknęli się i rzucili do ucieczki, tuż za nimi
biegł brodacz, którego skutecznie popędzali Naruto i Sasuke.
Droga
prowadziła prosto, korytarz zadawał się nie mieć tym razem żadnych odnóg, co
utrudniało rozprowadzanie się wody, która parła w tym samym kierunku co oni. Na
domiar złego, podłoga zaczęła się lekko obniżać, co raczej nie podnosiło nikogo
na duchu. O ile młodzi shinobi biegli po powierzchni wody, o tyle mężczyzna
znaleziony w podziemiach, tego nie potrafił. Brodził więc w wodzie, która
sięgała mu już powyżej kolan i utrudniała ruchy. Chłopcy spojrzeli po sobie i
chwycili brodacza pod pachy. Przebierał on teraz, nieudolnie nogami w
powietrzu. Przyspieszyło to nieco ucieczkę, ale jednocześnie skutecznie męczyło
obydwu młodzieńców, którzy manewrowali pomiędzy niezbyt szerokimi ścianami.
Korytarz kończył się pięcioma schodkami, które prowadziły do przejścia o
szerokości około półtora metra. Kiedy wbiegli do pomieszczenia, ich oczom
ukazał się widok, który w innej sytuacji mógłby oszołomić swym pięknem,
największego sceptyka. Sala okazała się naturalną podziemną jaskinią, ściany
mieniły się fioletowymi żyłkami minerałów, których światło odbijało się w
podziemnym jeziorze, tworząc na jego powierzchni niesamowite refleksy. Stanęli
przez chwilę zauroczeni zjawiskowym pięknem otoczenia. Ciszę, która zapadła
przerwała Sakura.
— To jest…
— Piękne — dokończył Naruto.
— Pięknie to my jesteśmy odcięci — mruknął Sai odwracając się w kierunku wyjścia, skąd powoli do pomieszczenia wlewała się woda, tworząc ścieżkę pomiędzy ich stopami i leniwie płynąc w kierunku jeziora.
— Umrzemy tu — jęknął brodacz łapiąc się za głowę.
— A ten znowu swoje. — Naruto spojrzał na niego ze złością. — To twoje jęczenie wcale nie pomaga, więc oszczędź go nam.
Sasuke powoli zbliżył się do wody.
— Wygląda na to, że przejście wybito zanim zorientowano się, co za nim jest. — Kucnął i zanurzył rękę w zimnej toni. — Cholera!
— W ogóle skąd ta woda? — Zainteresował się Sai.
— Z dziury w suficie. — Uzumaki skrzywił się nieznacznie. — Akurat znaleźliśmy tego tutaj, kiedy nagle przejście za nami zamknął jakiś głaz, a otwór w sklepieniu zamienił się w rynnę. Nie mam pojęcia, jakim cudem, bo kiedy tam weszliśmy było zupełnie sucho.
— To chyba akurat możemy wytłumaczyć. — Chłopak spojrzał na Sakurę, której oczy przybrały rozmiar spodków, kiedy zrozumiała, o co chodzi.
— Jeżeli chcesz przez to powiedzieć, że to wasza wina — warknął Uchiha. — To lepiej się zamknij, bo mogę nie wytrzymać i zrobić wam piekło za życia.
— Dlaczego od razu mówisz w liczbie mnogiej — żachnął się chłopak. — Przecież nie powiedziałem, że to ja chciałem was utopić. — Wszystkie oczy zwróciły się na Haruno, która cofnęła się kilka kroków blednąc lekko i wbijając wzrok w podłogę.
— Dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i głupota Sakury... Z tym, że co do pierwszego to nie ma pewności, a co do drugiego… sami sobie dośpiewajcie — szepnął Sasuke odwracając się od dziewczyny plecami.
— No przecież ja nie specjalnie, nie pomyślałam…
— A szkoda, bo myślenie nie boli.
— Ty… — Zacisnęła pięści. Jej nerwy po ostatnich wydarzeniach miotały się gdzieś na skrawku cienkiej nici i wystarczyło, by ktoś lekko je pchnął by zerwały się z uwięzi. — Mam cię dosyć! — wycedziła. — Odkąd pamiętam traktujesz mnie gorzej niż psa. Kiedyś zbywałeś milczeniem, odwracałeś głowę na mój widok, ignorowałeś i po raz pierwszy muszę stwierdzić, że było to o niebo lepsze od tego, co robisz teraz. Mam dosyć twoich obelg, fochów i wiecznego jeżdżenia po mojej osobie! Ty wstrętny, egoistyczny… — Dalsza przemowa zamieniła się w bełkot, kiedy czyjaś dłoń zasłoniła jej usta.
— To nie czas na awantury, wszyscy jesteśmy zdenerwowani. Powinniśmy pomyśleć, jak się stąd wydostać, a nie wyładowywać zadawnione frustracje. — Sai trzymał dziewczynę w żelaznym uścisku, uważnie obserwując Uchihę, którego oczy miotały błyskawice.
Gdyby
nie Naruto, który uspokajająco dotknął ramienia Uchihy i odwrócił jego uwagę od
Haruno, nie wiadomo, czy wymiana zdań nie zakończyłaby się awanturą. Po tej
krótkiej sprzeczce, każdy rozszedł się w swoją stronę. Naruto usiadł na jednym
z kamieni, tuż obok brzegu i grzebał nogą w miękkim, płytkim mule. Obok niego
Sasuke tępo wpatrywał się w przeciwległą ścianę. Sai oparty o głaz leżący tuż
obok wejścia, obserwował spod lekko spuszczonych rzęs Sakurę, która kucała obok
jakiegoś kamienia, bębniąc palcami o własne kolano. Jedynie brodacz wydawał się
być odcięty od całej sprawy, usiadł w kącie na ziemi i kręcąc w dłoniach koniec
swej brudnej koszuli mamrotał coś do siebie. Co dziwne, wody w jaskini nie
przybywało. Od strony schodów płynął wartki strumyk, ale nierówny kształt
podłoża sprawiał, że wijąc się zakolami nie rozlewał się po całym wnętrzu,
tylko wstęgą szerokości około metra wpadał do jeziora. Ciszę rozpraszał tylko
daleki szum spadającej wody. Minuty zmieniły się w godziny, które wlokły się
nieskończenie, a oni nadal nie wymyślili żadnego rozwiązania. Prowiant powoli
zaczynał się kończyć, zwłaszcza, że doszła im jeszcze jedna osoba do
wyżywienia, w postaci złodzieja.
Sai przez
chwilę zastanawiał się, czy będą ich szukać, po czym smętnie doszedł do
wniosku, że co do tego nie ma żadnych wątpliwości, jednak zawalone i zatopione
korytarze skutecznie im to uniemożliwią. Sytuacja wyglądała beznadziejnie,
tkwili wewnątrz pułapki, z której praktycznie nie było możliwości wyjścia. W
którą stronę by nie popatrzył skały lub woda, nawet nie wiedzieli jak głęboko
pod ziemią znajdują się w obecnej chwili. Cóż za marny koniec dla ninja.
Naruto
od pewnego czasu przyglądał się jaskini. Coś nie dawało mu spokoju, Coś, co
powinien był dostrzec, a co najwyraźniej mu umykało. W pewnym momencie jego
uwagę zwrócił ślad, który wyżłobił kilka godzin wcześniej, w miejscu gdzie woda
stykała się z linią brzegu.
— Wiem! Cholera, chyba już wiem! — Ciszę przerwał okrzyk blondyna, odbijając się z głuchym pogłosem od ścian.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, oj Sasuke wybuchł... powinna być zasada że niczego nie dotykać, a na co wpadł Naruto czy na przykład zauważył, że wody nie przybywa bo ma ujście...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza