poniedziałek, 28 maja 2012

XXI Historia z Konohy



Niepoważna misja



— Od pięciu dni przeglądamy raporty. Dokopałem się, do teczek sprzed pięciu lat i nadal nic, żadnego punktu zaczepienia — jęknął Shikamaru siadając na kanapie. — Jeżeli to nie jest irytujące, to nie wiem, co mogło by być.

— Może to nie ma żadnego związku z misjami? Może po prostu komuś nadepnęli na odcisk? — Temari siedząca na podłodze układała stos kartek w jakimś pudle, były to już przejrzane sprawozdania.

— To musiał być piekielnie wielki odcisk, skoro aby się zemścić posuwa się do takich metod.

— Mógł być całkiem malutki, a osoba, która go miała bardzo drażliwa. — Dziewczyna otrzepała ręce i oparła się plecami o ścianę. — Najgorsza jest niepewność. Nie wiadomo, kiedy uderzy kolejny raz i w jakim miejscu.

— Myślę, że nie prędko, ktokolwiek to jest wie, że jego cel jest pod stałą obserwacją. Mam przeczucie, że mu się wcale nie spieszy, poczeka aż emocje opadną, a my stracimy czujność — mruknął Nara rzucając na stolik ostatni tego dnia raport.

— Czyli może zaatakować zarówno za tydzień, jak i za miesiąc lub dwa. — Skrzywiła się Temari.

— Dokładnie. — Westchnął chłopak i usiadł obok niej obejmując ją ramieniem. — Nienawidzę oczekiwania, to strasznie frustrujące. No nic, na dzisiaj koniec, muszę się zrelaksować, nadmiar pracy działa na mnie zdecydowanie niekorzystnie. — Żona uśmiechnęła się lekko i pocałowała go w policzek podnosząc się z podłogi.

— Zawsze byłeś leniem — zakpiła kierując się do łazienki. — Przygotuję ci kąpiel.

— Nie jestem leniem, działam za pomocą mózgu, a do tego trzeba mieć jasny umysł. Dlatego nie lubię się przeciążać — wymamrotał pod nosem.

— Jasne, jasne, a ja oczywiście wierzę twoim tłumaczeniom i dlatego przygotowuję ci ten upragniony relaks. — Zachichotała cicho, wchodząc do łazienki, z której po chwili doszedł szum napuszczanej do wanny wody.


***


— Jeżeli trening w waszym wykonaniu zawsze tak wygląda, to ja się cieszę, że nigdy nie byłem z wami w grupie. — Kiba idący obok Naruto i Sasuke spojrzał krytycznie na liczne zadrapania i sińce na ich ciele.

— Jak trenować to na poważnie. — Uchiha oderwał zwisający rękaw podkoszulka i zatknął go sobie za pasek.

— To wyglądało jakbyście chcieli się pozabijać.

— Starałem się być delikatny. — Uzumaki szedł z przodu z rękami założonymi za głowę i wpatrywał się w czubki drzew.

— Myślałem po prostu, że odkąd jesteście razem, zaprzestaliście rywalizacji — bąknął oszołomiony w dalszym ciągu chłopak, który tego ranka uczestniczył w ich treningu, stanowiąc swoistą ochronę obydwu mężczyzn, nie licznąc kilku AMBU starannie ukrytych w krzakach.

— Nie żartuj — Blondyn oderwał wzrok od gałęzi i odwrócił się w jego stronę idąc teraz tyłem. — Kiedyś go pokonam, w końcu to ja mam zostać wielkim Hokage.

— Najlepiej mu przytakiwać — mruknął Sasuke do Kiby, jednak na tyle głośno, aby usłyszał go Naruto. — Jak zaczyna wierzyć, że jest lepszym ninją ode mnie, to przynajmniej nie ma powodu do kłótni.

— Słyszałem! — wrzasnął Uzumaki, potykając się o korzeń i w ostatniej chwili łapiąc gałęzi, która uchroniła go od upadku.

— Miałeś słyszeć, Młotku. — Uchiha spojrzał na niego z kpiną.

— W sypialni też prowadzicie zawody kto będzie na górze? — Nie wytrzymał Kiba.
— Ciągniemy zapałki. — Wyszczerzył się Naruto.

— A on wiecznie przegrywa — dodał Sasuke, zrównując się z blondynem i odwracając go w kierunku drogi.


 ***


— Macie misję. — Tsunade siedziała za biurkiem i wpatrywała się w czworo młodych ludzi stojących przed nią.

— Ekstra, wreszcie ruszymy stąd tyłek. — Naruto podskoczył w miejscu z radości. — Już myślałem, że przyjdzie mi doczekać starości w otoczeniu obserwujących mnie ANBU.

— Niestety nie ruszacie tyłka. — Hokage spojrzała w papiery unikając wzroku blondyna. — Dostaliście zadanie odnalezienia złodzieja z Kumo—Gakure. Ukradł artefakt z ich świątyni, podobno zresztą dość cenny. Nie jest to ninja o ile się orientuje, więc walka raczej nie będzie potrzebna.

— No co ty, babciu. — Uzumaki od razu stracił zapał. — Wysyłasz nas na jakąś denną misje, w celu znalezienia dennego złodziejaszka?

— Dokładnie — mruknęła kobieta. — I nie wysyłam… złodziej znajduje się w wiosce, a dokładnie w kanałach pod jeziorem przy wodospadzie Kruka.

— To tam są jakieś kanały? — Zdziwił się Sai, czarnowłosy chłopak stał pod ścianą obok Sakury i do tej pory w ciszy przysłuchiwał się wymianie zdań pomiędzy Hokage a Naruto.

— Są, ale niewiele osób o nich wie. W dawnych czasach służyły mieszkańcom do przemycania uciekinierów, kobiet i dzieci, które nie brały udziału w walkach. Niektóre przejścia zostały zalane, inne zasypane, jednak wciąż istnieją dostępne korytarze. W jednym z nich najprawdopodobniej ukrywa się wasz złodziej.

— Jak się tam dostał i skąd wiedział o tajnym przejściu? — zapytała Sakura.

— Jestem skłonna wierzyć, że trafił tam całkiem przypadkowo, kiedy błądził w górach. Jak wiecie ostatnio zeszło dużo lawin, jedna z nich musiała odsłonić przejście. Nasi ludzie już zajmują się poszukiwaniem. Trzeba to szybko naprawić, bowiem stanowi ono zagrożenie dla wioski. Wiecie, co robić, do kanałów dostaniecie się z podziemi akademii, eskortować będzie was Kakashi wraz z Chomaru. Przy wejściu pozostanie kilku ninja, to da nam pewność, że nikt nie pójdzie za wami. Niestety mapy tuneli dawno uległy zniszczeniu. Musicie więc szukać na własną rękę. To wszystko, spotkamy się po zakończeniu zadania.


***


— Taki banał. Złodziejaszek, myślałem, że pójdziemy na poważną misję, a tutaj babcia serwuje nam zadanie dobre dla początkującego ninja. — Naruto stał przed wejściem do kanałów i z ponurą miną przyglądał się starym zardzewiałym drzwiom.

— Nie marudź tylko wchodź. — Sakura miała dość zrzędzenia kolegi. — Ciesz się, że cokolwiek dostałeś, wiesz dobrze, że nie wolno wam opuszczać wioski, dla własnego bezpieczeństwa.

— Tak, tak poluje na nas niebezpieczny psychol. Szkoda tylko, że nam nie wolno zapolować na niego. — Zrzędził nadal Uzumaki ciągnąc za wrota, które otworzyły się z przeraźliwym zgrzytem. Wewnątrz o dziwo nie panowały całkowite ciemności, w ścianach znajdowały się dziwne fosforyzujące minerały, z których wydobywało się nikłe fioletowe światło. Im niżej schodzili tym bardziej ich oczy przyzwyczajały się do mroku. Powietrze czuć było stęchlizną i mułem. Woda zalewająca niższe partie korytarzy sięgała im do kostek powodując nieprzyjemne uczucie chłodu. Po godzinie mozolnego marszu doszli do rozgałęzienia.

— W którą stronę teraz? — Sasuke uważnie wpatrywał się w obydwa przejścia.

— Rozdzielmy się. — Sai skierował się w prawo i zatrzymał przy wylocie. — Sakura pójdziesz ze mną. — Kucnął i z torby wyciągnął cztery nadajniki, takich samych używali w misji ratunkowej Gaary. Kiedy każdy z nich umocował urządzenie przy uchu, sprawdzili system nagłaśniający, na szczęście wszystko działało prawidłowo. Uchiha z plecaka wyjął małe opakowania szkolnej kredy wręczając każdemu po jednym.

— Znaczcie tym ściany, przynajmniej nie będziemy błądzili w kółko.

— No to komu w drogę temu… — Naruto podrapał się po głowie. — Zapomniałem jak było dalej, no nic powodzenia — dokończył i wraz z brunetem zniknęli w jednej z odnóg.


***


— Zimno, brudno i śmierdzi, a mogłam zostać w szpitalu. — Ciszę panującą od kilkudziesięciu minut przerwała Sakura.

— Więc czemu nie zostałaś? 

— Dobre pytanie — mruknęła — Też chciałabym to wiedzieć.

— Podobno sama się zgłosiłaś, jako czwarta, może chciałaś być bliżej Sasuke? — Sai zaznaczył kredą krzyżyk na ścianie i skręcił w kolejny korytarz.
— Aż tak naiwna nie jestem, może i kochałam się w nim, ale to było kiedyś, nie rozwalam związków przyjaciół. — Ton dziewczyny sugerował, że pytanie co najmniej ją oburzyło.
— Jak na tyle lat wzdychania, to szybko ci przeszło. Przyznam, że nie chciałbym być obiektem uczuć tak niekonsekwentnej osoby. — Chłopak schylił się przechodząc przez przejście, które zagradzała obluzowana belka.

— Jesteś podły. Nie chodzi o to, że całkiem przestałam czuć, po prostu, nie zagłębiam się w to, usiłuję się odciąć. Mam wzdychać do kogoś, kto jasno dał mi do zrozumienia, że jestem dla niego czymś w rodzaju irytującej wysypki w najmniej pożądanym miejscu.

— To Uchiha miał wysypkę na…

— Nie! Nie miał! — Haruno jęknęła cicho. — To była przenośnia, porównanie, czy co tam chcesz.

— Rozumiem. — Sai skinął lekko głową.

Przez jakiś czas zagłębiali się w kolejne korytarze, które opadały, lub wznosiły się lekko, w zależności od terenu. Po kilku godzinach mozolnego marszu zatrzymali się na posiłek. Miejsce, które wybrali było względnie suche i wyglądało jak pomieszczenie o wymiarach mniej więcej pięć na pięć metrów. Sakura oparła się o ścianę i odkręciła manierkę, kiedy ciszę przerwał głos chłopaka.

— Skąd wiesz, że nie miał?

— Że nie miał co? — Dziewczyna, która zapomniała już o ich wcześniejszej rozmowie, spojrzała na niego pytającym wzrokiem.

— Wysypki.

— Sai… czasami jesteś strasznie wkurzający! — Zakrztusiła się wodą.

— Skoro twierdzisz, że nie miał, to musiałaś widzieć, istnieje też możliwość, że miał ją, kiedy go nie widziałaś — stwierdził rzeczowo chłopak.

— Mogę cię zapewnić, że nigdy w życiu nie oglądałam niczego, co Sasuke ma poniżej pasa — wycedziła czerwieniąc się lekko. — Po prostu zakładam, że jest całkowicie zdrowy.

— Założenia z natury bywają błędne, tak więc istnieje ryzyko, że możesz się mylić.

— Czy moglibyśmy zmienić temat? — Pięść dziewczyny uderzyła lekko w ścianę. — Naprawdę, nie widzę potrzeby omawiania go.

— Skoro chcesz. — Spokojnie skinął głową, pakując resztki prowiantu do plecaka. Odetchnęła z ulgą i podniosła się opierając dłonią o jeden z wystających ze ściany kamieni, który przesunął się pod jej naciskiem w dół. Z oddali dobiegł ich stłumiony huk, jakby głazy ocierały się o siebie, a zaraz potem nagły szum wody.

— C…co zrobiłaś? — Sai spojrzał na nią ostro.

— Nie mam pojęcia — jęknęła i oderwała rękę od kamienia, jakby ten nagle zaczął ją parzyć. — To musiał być jakiś przełącznik, nie miałam pojęcia, że coś takiego jest w podziemiach, Tsunade nic nie mówiła o urządzeniach ukrytych w ścianach.

— Na wszelki wypadek nic więcej nie dotykaj — mruknął Sai, skręcając w lewo i wychodząc z pomieszczenia. — Wolałbym, aby nic nie zawaliło nam się na głowy.

 Haruno podążyła za nim zastanawiając się, co tak naprawdę oznaczały huki jakie usłyszeli.


 ***


     Szli omijając kolejne przeszkody i zagłębiając się coraz bardziej w tunele. Droga wiodła lekko w dół, a ściany pokryte minerałami mieniły się delikatnie, sprawiając wrażenie jakby przebiegające przez nie żyłki, tętniły energią. 

— Długo jeszcze będziemy odgrywać rolę grotołazów? — Naruto zdecydowanie nie należał do osób, które lubiły wilgoć i mrok.

— Dopóki nie znajdziemy naszego złodziejaszka.

— Czyli? — Uzumaki nie dawał za wygraną.

— Jak znajdziemy — powtórzył Sasuke.

— A nie mógłbyś być dokładniejszy?

— Jak zobaczysz kogoś innego niż my w tych kanałach i nie będzie to Sakura, lub Sai, to będziesz wiedział, że możemy wracać. — Z anielską jak na niego cierpliwością odpowiedział Uchiha.
— Dzięki, na to bym nie wpadł — mruknął z sarkazmem blondyn.

— Taki myślałem. — Uśmiechnął się lekko chłopak.

— Czasami mam wrażenie, że masz mnie za głupka. — Skrzywił się Uzumaki.

— Czy ja wyglądam na desperata? — Sasuke przystanął i odwrócił się w jego kierunku.

— A w związku z czym to pytanie? — Naruto zrobił krok w tył, jakby uciekając przed poważnym wzrokiem przyjaciela.

— Naruto… nigdy, zapamiętaj to dobrze — przybliżył się do niego i puknął go palcem w czoło — nigdy, nie związałbym się z głupkiem, idiotą, czy innym kretynem. Jesteś marudą, czasami zrzędą, rzadko zastanawiasz się nad tym co mówisz, w dodatku straszny z ciebie uparciuch, ale na pewno nie jesteś głupkiem. — Każdemu słowu towarzyszyło stukanie w czoło. 

— Dobra jestem super przystojnym, wspaniałym i inteligentnym facetem, a teraz przestań mi wiercić w czaszce — Uzumaki chwycił go za nadgarstek i odciągnął jego rękę od swojego czoła.  — Ostatnie pytanie… Daleko jeszcze?

— Daleko, Młotku. — Westchnął Uchiha odwracając się i wchodząc do niewielkiego pomieszczenia, z którego wylot stanowiło kilka schodów. 

— Tak się zastanawiam. — Po chwili milczenia Naruto powrócił do swojej gadatliwej formy. — Jakim cudem nikt z nas nie wiedział o tych podziemiach, sądziłem, że jako dzieci zwiedziliśmy wszystko.

— To akademia. — Sasuke odgarnął jakąś pajęczynę i zaznaczył na ścianie krzyżyk.

— Co z tego, że wejście jest pod akademią?

— To, że nikt normalny po lekcjach nie siedział w szkole dłużej niż czas na zapięcie butów, a w wakacje tym bardziej omijaliśmy ją z daleka. — Wyjaśnił brunet.

— To wiele tłumaczy — mruknął blondyn.

Przeszli właśnie przez jedno z przejść, przed nimi znajdowała się niewielka sala, na jej końcu majaczyła czyjaś sylwetka. Umilkli i powoli podeszli w tym kierunku. Pod ścianą siedział mężczyzna, trudno było ocenić jego wiek, gdyż gęsty zarost i brud pokrywający twarz skutecznie im to uniemożliwiał. Patrzył na nich z jakąś dziwną desperacją w oczach, nagle wyciągną jedną rękę, jakby chciał coś złapać.

— Jedzenie, macie jedzenie? — szepnął z nadzieją w głosie.

— No i mamy naszego bandytę, który wygląda bardziej jak przydrożny żebrak — mruknął Uchiha wyciągając z plecaka, prowiant i podając jedną paczkę nieznajomemu mężczyźnie. — Najwyraźniej, wejść umiał, ale wyjścia nie znalazł. — Przez chwilę patrzyli jak brodacz łapczywie pochłania kanapkę. — Dobra, skontaktujmy się z pozostałymi i… — Głos Sasuke przerwał donośny huk, tuż za nim olbrzymi blok skalny opadł tarasując sobą wyjście. Na suficie utworzyła się wyrwa, z której z zawrotną szybkością zaczęła spływać woda. W błyskawiczny tempie zapełniała pomieszczenie. Spojrzeli na siebie przerażeni.

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, cudownie no Narus to wielki maruda, ale czyżby właśnie dopadła ich ta lawina która Sakura wywołała, a Sai o tak te jego pytania...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń