poniedziałek, 28 maja 2012

XX Historia z Konohy



Męski, lecz nie uroczy



    Szedł szybkim krokiem zatopiony we własnych myślach. Coś bardzo go niepokoiło i nie dawało mu spokoju od początku tej historii, jednak za nic nie mógł uchwycić tej myśli. Co raz umykała mu i jej koniec tylko majaczył gdzieś we mgle, tuż na wyciągnięcie ręki. Po kilkudziesięciu minutach stanął przed drzwiami do gabinetu Tsunade i pchnął je gwałtownie.

— Mamy problem — mruknął siadając na jednym z foteli.

— Mi też miło cię widzieć, twoja kultura osobista jest godna podziwu. — Kobieta podniosła wzrok znad papierów i krzywo spojrzała na przybysza.

— Wybacz, chyba nie mam dziś głowy do takich rzeczy. — Westchnął i położył głowę na oparciu przymykając oczy.

— Hmm… widzę, że szykuje się kolejny spokojny wieczór — rzuciła z przekąsem i podeszła do mężczyzny z sake i dwoma kubkami w ręku. — Co się dzieje?

— Jakbyś mogła poprosić Irukę…

— Żyć bez niego nie możesz czy jak? Rozumiem, że nie widziałeś go przez kilka godzin, ale bez przesady — mruknęła ironicznie.

— Tak, tak chcę wypróbować twoje fotele — odgryzł się mimowolnie. — Mówiłem, że mamy problem, a on jest potrzebny. Zresztą Shikaku i jego logika też będzie potrzebna.

Spojrzała na niego badawczo i podeszła do drzwi pokoju wewnętrznego, uchyliła je i szepnęła coś do urzędującej tam kobiety. Po chwili ktoś zapukał i w drzwiach stanęli wcześniej wymienieni mężczyźni, patrząc na Hokage pytającym wzrokiem.

— Wejdźcie, Kakashi ma coś interesującego, a za diabła nie chce powiedzieć bez waszej asysty. — Kobieta gestem wskazała na fotele i doniosła jeszcze dwa kubki.

— Czemu mam przeczucie, że nie będzie to nic wesołego? — Iruka usiadł i uważnie przyjrzał się twarzy swego partnera.

— Bo siedzi, a nie czyta książki? — Podsunął mu pomysł Shikaku.

— O moich zaletach porozmawiamy potem, chętnie posłucham. — Machnął ręką Hatake. — Teraz mamy cholerny problem do rozwiązania.

— Co się dzieje? — Tsunade splotła ręce pod brodą i skupiła wzrok na Kakashim.

— Ktoś dobrał się do Uchihy za pomocą genjutsu.

— Niemożliwe. — Pokręciła głową. — Sasuke posiada sharingana, nie dałby się złapać na lep iluzji.

— A jednak — mruknął ninja. — I to jest właśnie cholernie niepokojące.

— Co konkretnie mu pokazano? — Zainteresował się Iruka.

— Dobre pytanie — Kakashi potargał ręką włosy i skrzywił się nieznacznie. — Zobaczył rudą dziewczynę…

— No, to nie takie straszne. — Kącik ust Shikaku powędrował w górę.

— Obściskiwała się z Naruto, który w niewybrednych słowach opowiadał jej jak nienawidzi swojego kochanka, jaką czuje do niego odrazę i… malował przed nią obraz zemsty, jaką zaplanował, dla posiadacza sharingana. — Dokończył Hatake.

— O kurwa…

— Nic dodać nic ująć — potaknął Iruka. — Aż się boję usłyszeć jak zareagował Uchiha.

— Hmm… — Kakashi zamyślił się na moment. — Mam wrażenie, że nie spełnił oczekiwań osoby, która w to genjutsu go wciągnęła. Był bardzo rozżalony, zraniony, nawet uderzył Naruto, ale obyło się bez większych uszkodzeń.

— No tak… — Tsunade zabębniła palcami w stół odkładając pusty kubek po sake.

Po słowach Kakashiego przez jakiś czas wszyscy milczeli. Każdy usiłował poukładać w logiczną całość to, co właśnie usłyszał. Iruka błądził myślami wokół Naruto. Kochał chłopaka jak własnego syna, odkąd pamiętał usiłował zastąpić mu matkę i ojca w jednym, co nie zawsze mu się udawało. Uzumaki był hałaśliwym dzieckiem, znienawidzony przez mieszkańców, zawsze usiłował się czymś wyróżnić, wiecznie wplątywał się w jakieś niesamowite historie. Jednak miał przy tym złote serce i był bardzo uparty. Jeżeli postawił przed sobą jakiś cel, zawsze go osiągał. Powoli, acz skutecznie doprowadził do tego, że ludzie, którzy tak nim pogardzali, zaczęli go szanować i doceniać, jako ninje. Teraz dorósł, znalazł swoją przystań, a jednak nadal potrafił przyjść i porozmawiać o kłopotach z swoim byłym nauczycielem.

— Czy to faktycznie Sasuke jest celem? — Ciszę przerwał Nara. Kakashi spojrzał na niego z uznaniem.

— Właśnie… zastanawiam się czy dobrze obstawiliśmy ofiarę… Po pierwsze pożar budynku mógł wcale nie mieć na celu zgładzenia Uchihy. Zamachowiec mógł założyć, że Naruto ze swoją porywczością, nie będzie się zastanawiał, tylko wpadnie ratować przyjaciela. Po drugie… genjutsu mogło doprowadzić do tego, że Sasuke w przypływie szału zabiłby Uzumakiego, a jakoś wątpię, aby ten bronił się za bardzo, nie przez nim.

— Tak. — Tsunade wstała i nerwowo zaczęła przechodzić się po pokoju. — Podsumujmy. Mamy zamachowca, nie mamy motywu, w dodatku nie wiemy, kto jest celem. Jakie mamy dane? Na pewno potrafi biegle posługiwać się genjutsu, a to potrafi niewielu.

— Niewielu z naszej wioski. — Pokręcił głową Iruka. — Nic nie wiemy o ninja z innych klanów.

— Teraz przydałby się jak nigdy Jiraiya i jego kontakty w innych regionach. — Westchnęła Tsunade. Reszta milcząco ze smutkiem pokiwała głowami, każdy na swój sposób szanował tego genialnego sannina i każdemu z nich go brakowało. — Może powinnam ich wysłać na jakąś misję? Pozbyć się ich na jakiś czas z wioski. — Zastanawiała się głośno.

— Nie radziłbym. — Shikaku wpatrywał się w stół. — Nie wiadomo, kto za nimi podąży, najlepiej mieć ich na oku. Poza tym… dobrze by było dać wolne zarówno Sasuke jak i Naruto, praca w Akademii pośród dzieci… — Urwał znacząco.

— Racja, skoro są celem nie możemy narażać innych. Jasna cholera jeszcze tego mi brakowało. — Hokage usiadła za biurkiem nerwowo przerzucając papiery. — Dobrze! Kakashi przekażesz wiadomość chłopcom, że nie wolno im się samym oddalać od wioski i mają wziąć sobie urlop... Płatny — dodała po chwili zastanowienia. — W końcu to nie ich wina. Iruka, pomożesz mi przekopać się przez wszystkie raporty misji, jakie mieli od powrotu Sasuke, może tam znajdziemy jakiś ślad. Shikaku, ty przekaż ANBU, aby dyskretnie obserwowali Naruto i Uchihę oraz ich otoczenie, mają mnie informować o każdej podejrzanej osobie w ich pobliżu. Potem wrócisz tutaj z Shikamaru i pomożecie z raportami. Wasz zmysł logiczny może być potrzebny. Możecie się rozejść. — Kiedy zniknęli za drzwiami westchnęła bezsilnie. — Cholernie dużo pracy przed nami, chyba robię się na to za stara.


***


   Dzień za dniem wlokły się niemiłosiernie. Czasami mieli wrażenie, że tylko nocami mogą być sami, chociaż Naruto usiłował żartować, że powinni sprawdzać pod łóżkiem i w szafach czy ktoś ich nie obserwuje. Przyjaciele byli ważni, ale ich nadmiar powoli zaczynał ich irytować. Od rana do wieczora ktoś ich odwiedzał, na dokładkę powody wizyt, które wymyślali stawały się coraz bardziej kretyńskie i Sasuke zaczynał mieć dość całej tej szopki. Z drugiej strony dobrze wiedzieli, dlaczego tak się dzieje i dlatego nie protestowali zbyt głośno. 

— No dobra… to jaki mamy plan na dzisiaj? — Uzumaki leżał oparty na piersi kochanka i kreślił palcem kółka na jego brzuchu.

— Nie wychodzimy z łóżka. Udajemy, że nas nie ma i wypróbowujemy nowe niezbadane jeszcze pozycje? — Uchiha zaplatał na jego włosach maleńkie warkoczyki.

— To było już wczoraj. — Naruto ugryzł go delikatnie w pierś. — Poza tym nie sądzę, aby jeszcze jakaś pozycja była do odkrycia.

— Zdziwiłbyś się, do czego może prowadzić desperacja. — Uchiha najwyraźniej był zaabsorbowany nową fryzurą na czubku głowy chłopaka i usiłował doprowadzić ją do końca.

— Może wypróbujemy nowe miejsca? — Podsunął Uzumaki rozglądając się po pokoju.

— Taaa, pokój, stół, szafka, łóżko, podłoga, kuchnia, stół, podłoga, krzesło, łazienka, wanna, prysznic… — Zaczął wyliczać Sasuke zaplatając kolejny warkoczyk.

— Szlag trafił, to mieszkanie jest za małe — mruknął Naruto z pretensją w głosie.

— Zgadzam się, przydałby się balkon i duży pokój ze stołem na środku.

— Po co ci stół? — Zainteresował się blondyn podnosząc głowę.

— Gonilibyśmy się naokoło niego, Młotku, wysil wyobraźnię.

— Koniec! — Chłopak podniósł się nie zważając na protesty przyjaciela, że ten jeszcze nie skończył bawić się jego włosami. — Wychodzimy z domu, jak jeszcze trochę tu posiedzimy, to zrobi się z nas para zboczeńców, w dodatku z chorobą klaustrofobiczną. Poza tym jak na ciebie patrzę, to już zaczynam zauważać wzrok maniakalnego seksoholika.

— Popatrz do lusterka kochanie — zakpił Sasuke wychodząc z łóżka i nie przejmując się swoją nagością skierował do łazienki, w ostatniej chwili odwrócił się i spojrzał na blondyna z satysfakcją. — I kto tu mówił o wzroku maniaka? — Rzucił zamykając szybko za sobą drzwi, na których z łomotem wylądował metalowy kubek.


***


— Jesteś pewna, że damy sobie radę? — Naruto niepewnie patrzył na Kate, która stała obok niego w kuchni. Byli w domu Ino i postanowili upiec placek z jagodami. W tym czasie, Yamanaka i Sasuke poszli do domu Uchihy. Kakashi miał się z nimi spotkać po drodze. Brunet wreszcie przełamał swą niechęć i dał się namówić na obejrzenie prac remontowych.

— No jasne, też mi sztuka upiec jakiś placek. — Kate wzruszyła ramionami i pomachała mu przed oczami wycinkiem z jakiejś gazety. — Przepis jest? Jest! Produkty są? 

— Chyba…

— Są! To teraz tylko trzeba to połączyć. — Położyła kartkę na stole i zaczęła wykładać obok jajka, mąkę i inne potrzebne rzeczy. — No i jest wszystko. Ja upiekę placek, a ty zrobisz masę.

— Czemu ja?

— Bo sama nie zrobię wszystkiego na czas. — Spojrzała na niego wrogo.

— No dobra, dobra, niech będzie — mruknął zrezygnowany.

— Fartuszek. — Rzuciła mu kawałek różowej szmatki.

— Zapomnij.

— Ubieraj, chyba, że chcesz pobrudzić sobie podkoszulek.

— Nie ma mowy, nie założę tego czegoś. — Uzumaki patrzył na nią jak na wariatkę.

— Co się szczypiesz, patrz ja też mam. — Zamachała mu przed oczami kawałkiem płótna.

— Ale twój jest zielony! Czemu ty masz normalny kolor, a ja nie?

— Różowy też jest normalny.

— Guzik prawda, różowy to nie kolor, to wymysł czyjejś chorej wyobraźni — wrzasnął poirytowany chłopak.

— Nieprawda! Ubieraj! Poza tym różowy pasuje do twoich włosów. Blondynki zawsze noszą różowe wdzianka. Nie wiem, czym to idzie, ale jak widzisz prawdziwą blondynkę to ma różową bluzkę.

— Dzięki za porównanie — jęknęła męska blondynka i założyła fartuszek z miną skazańca.

— Wyglądasz uroczo. — Kate gapiła się na niego z zachwytem na twarzy.

— Prasnę cię! Ja mam być męski, a nie uroczy! Urocze to mogą być pluszowe króliczki. — Dziewczyna wymownie spojrzała na pantofle Naruto i przewróciła oczami.

— Fakt króliczki są urocze — mruknęła uchylając się przed nadlatującym jajkiem, które malowniczo spłynęło po szafce.

— Dawaj te produkty — warknął Naruto siadając na krześle i kładąc na kolanach miskę.

— Dobra… tutaj pisze, że musisz wziąć masło i utrzeć z jajkami. — Podała mu potrzebne rzeczy, a sama podeszła do stołu. — Hmm, mam wziąć mąkę i ugnieść ją z jajkiem — zamruczała i zabrała się do pracy. Po chwili słychać było tylko sapanie Kate, która wyrabiała ciasto i drapanie pałką o miskę, kiedy chłopak ucierał masę.

— To jest… wstrętne i się ciągnie. — Poskarżył się po kilkudziesięciu minutach blondyn gapiąc się w miskę.

— Czekaj, chyba musisz dodać cukier. — Podeszła do niego i zajrzała mu przez ramię. — Tak, piszą, że musi być słodkie — stwierdziła i wsypała do miski torebkę cukru. — No, to teraz ucieraj dalej. — Wróciła do ciasta i przyjrzała mu się krytycznie. — Jakoś tak się nie klei, może jakbym dodała miodu? Miód jest klejący nie?

— Jasne, dodaj — mruknął Naruto wkładając palec do miski i oblizując masę.

— I jak?

— Słodka…

— To dobrze nie?

— Bardzo słodka…

— No i o to chodzi. — Kate uśmiechnęła się promiennie wlewając do ciasta słoik miodu. — Lepi się. Kurcze no prawie skończyłam. — Strzepnęła resztki ciasta z dłoni i łyżką nałożyła do brytfanki. Blondyn odstawił makutrę i spojrzał na kartkę.

— Coś tu jest żeby wysmarować to, do czego wkłada się ciasto.

— No to wysmarowałam nie?

— Czym?

— No ciastem a czym? Dobra dawaj tę masę. — Zabrała półmisek i rozprowadziła kunaiem krem po cieście. — No i posypać jagodami trzeba. — Przypomniała sobie w ostatniej chwili.

— Wygląda! — Po raz pierwszy od początku operacji „Ciasto” na twarz Uzumakiego wpełzł uśmiech.

— Jasne, że wygląda, w końcu te ręce robiły nie? — Zamachała przed oczami chłopaka dłońmi ubrudzonymi miodem i mąką, do których przylepiły się kawałki jagód. — Ma się piec czterdzieści pięć minut w temperaturze stu pięćdziesięciu stopni. — Stwierdziła patrząc w kartkę. — Kurcze… ale oni wracają za pół godziny, nie wyrobimy. — Stropiła się nieco.

— Wsadźmy na dwieście pięćdziesiąt stopni to się szybciej upiecze. — Poradził Naruto.

— No patrz… ty czasem myślisz! — Przekręciła piekarnik i wsunęła brytfankę do środka. — Dobra, to ja idę umyć ręce, a ty pilnuj. 

— Jasne, spadaj. — Uzumaki usiadł i wlepił wzrok w kuchenkę, jakby od niej zależało jego życie.

Wzrok na zegar, wzrok na kuchenkę. Kurcze mam nadzieję, że Sasuke się ucieszy, chodził ostatnio taki przygaszony. Właściwie to mu się nie dziwię, sam czuję się jakbym już nie wyrabiał psychicznie. Wzrok na zegar, wzrok na kuchenkę. Zastanawiam się, kto nam to robi i jaki ma w tym cel. Jedno jest pewne, jak go dorwiemy z Uchihą, to nic z niego nie zostanie, a ja sam poprzetrącam gnojowi kości za to, co zrobił Sasuke. Wzrok na zegar, wzrok na kuchenkę. Właściwie pieczenie nie jest takie trudne, utrzeć, ugnieść i niech rośnie. Ino też lubi ciasto jagodowe, pewnie będzie zadowolona. Ciekawe czy do czegoś doszło pomiędzy nią, a Kate. Wzrok na zegar, wzrok na kuchenkę. Dziwnie pachnie, może to tak na początku ma być, a potem dopiero nabierze aromatu…

— Kate! Czy to ma tak bulgotać? — Wrzasnął nagle, kiedy jeden z bąbli pękł rozbryzgując się z głośnym syczeniem na szybie piekarnika. Dziewczyna wpadła do kuchni zwabiona krzykiem, wycierając mokre ręce w spodnie.

— Nie pisało, że ma spływać — mruknęła zaniepokojona.

— Wyciągamy? — Spojrzał niepewnie na koleżankę.

— No… w sumie, pięć minut, w tę, pięć minut w tamte nie robi różnicy — stwierdziła podchodząc do piekarnika i wyłączając go. Po chwili obydwoje stali pochyleni nad wyciągniętą brytfanką.

— Jakieś takie…. Rzadkie. — Naruto bez przekonania wbijał widelec w płynną masę.

— To się zastygnie, najważniejsze, żeby dobre było.

— Jesteś kobietą, próbuj pierwsza. — Uzumai wspaniałomyślnie podał jej widelec z kapiącą breją. Spojrzała na niego dziwnym wzrokiem i ostrożnie posmakowała ciasta.

— I jak? — Reakcja dziewczyny przeszła jego najśmielsze oczekiwania, widelec wypadł z jej dłoni. Pobiegła do zlewu i wsadziła twarz pod strumień zimnej wody. — Że niby gorące było?

— To jest…

— Jagodowe? 

— Nie…

— Bez smaku?

— Nie…

— No to co z nim nie tak? — Zniecierpliwił się.

— Słodkie!

— Noo, to chyba dobrze nie?

— Bardzo słodkie!

— Ciasto powinno być słodkie!

— Ale to jest cholernie, makabrycznie i… w ogóle to jakiś ulepek — jęknęła Kate patrząc na to coś co pływało po brytfance.

— Co. Tutaj. Się. Dzieje. — Złowieszczy szept zabrzmiał od strony korytarza, obydwoje odwrócili głowy w kierunku głosu. W drzwiach do kuchni stała Ino, a zza jej pleców ciekawsko wychylał głowę Uchiha.

— Tak jakby… ciasto piekliśmy — wykrztusiła Kate, cofając się pod okno na widok miny przyjaciółki.

— Mówi prawdę. — Pokiwał głową Sasuke. — Tak jakby piekli.

— A czy mogę wiedzieć, dlaczego moja kuchnia przypomina plac wojenny i to po przejściu całego oddziału ninja w napadzie szału? — Ino nie podniosła głosu i to przeraziło dwoje kucharzy najbardziej.

Naruto rozejrzał się, mając nieprzyjemne wrażenie, że coś przegapili. Skrzywił się, kiedy dotarło do niego, jak wygląda pomieszczenie. Drzwi do szafek były pootwierane, na jednych z nich widniała malowniczo zaschnięta plama z żółtka, białko na podłodze zostało zadeptane i rozniesione po reszcie drewnianych klepek. Na stole leżała rozsypana mąka, pomieszana z skorupkami. Cofnął się o krok i spod jego nóg wytoczył się słoik po miodzie. Otwarta kuchenka straszyła zasychającymi w szybkim tempie plamami po wybuchającym cieście.

— Trochę nas to przerosło? — zapytał uśmiechając się krzywo. — Wiesz, to tak tylko pierwszy raz, następnym razem…

— Następnym razem? Następnego razu nie będzie! Wybijcie to sobie z głowy! Dobrze, że nie wysadziliście mieszkania w powietrze! — Tym razem nie było szeptu, zastąpił go głośny wrzask wściekłości.

— Uspokój się — Sasuke przesunął dziewczynę w bok i wszedł do kuchni. — Nabałaganili, to posprzątają.

— Nabałaganili? Tornado to przy nich poranny wietrzyk. Poza tym… — Zbliżyła się do brytfanki. — Chcieli nas otruć!

— Oj tam zaraz otruć — mruknęła Kate. — Trochę glutowate wyszło.

— I trochę słodkie — dodał Naruto. — Pewnie przez ten cały słoik miodu, co go Kate dodała, żeby skleić ciasto.

— A może to ta twoja masa była za słodka? — Odgryzła się dziewczyna.

— To ty wsypałaś kilogram cukru! — Naruto był święcie oburzony oskarżeniem.

— Słoik miodu? Kilogram cukru? Piekliście ciasto z masą w środku? — Ino spojrzała na nich z przerażeniem.

— No, miało być pod jagodami, no to… — Uzumaki przygryzł wargi, zastanawiając się czy nie zastosować jutsu zamiany i nie teleportować się gdzieś poza obszar zagrożenia. Ciszę, która zapadła przerwał wybuch śmiechu, wszyscy jak na komendę odwrócili wzrok w kierunku siedzącego na ziemi Sasuke.

— A ty, czego rżysz, konia zobaczyłeś? — Ino wcale nie było do śmiechu.

— Nie… Naruto — wykrztusił brunet. — No popatrz… ten różowy fartuszek i te pantofle w króliczki, typowy przykład ninja. Jakby go teraz wrogowie zobaczyli, to nie musiałby walczyć, padliby porażeni samym jego widokiem.

— Ty się odwal od mojego wyglądu, bo się w sobie zamknę! — Blondyn poczerwieniał jak piwonia. Kącik ust Ino drgnął, kiedy uważniej przyjrzała się chłopakowi i zagryzła zęby, aby również nie wybuchnąć śmiechem.

— Uroczy nie? Mówiłam, że różowy do niego pasuje. — Kate wyszczerzyła zęby.

— Ty lepiej milcz, bo nie ręczę za siebie — wycedził Uzumaki patrząc na koleżankę z mordem w oczach. — A ty śpisz dzisiaj sam. — Wskazał palcem na jęczącego na podłodze Sasuke.

— Ej no, za co? — wysapał Uchiha z oburzeniem.

— Za żywota! — mruknął chłopak i ruszył w kierunku wyjścia. Tuż przy drzwiach poczuł jak coś zaciska się na jego koszulce, skutecznie go zatrzymując.

— Hej, różowa landrynko. — Słodko mruknęła Ino. — Najpierw sprzątanie, potem możesz się ulotnić i zagłębiać w swych urażonych uczuciach. Jednak zanim nie będzie tutaj lśniło, żadne z was nie opuści tego pomieszczenia. Chodź, Sasuke, ramen nam wystygnie, oni zjedzą jak skończą — dodała z mściwą satysfakcją, patrząc na twarz Naruto, którego wzrok tęsknie spoglądał w stronę pokoju, z którego dochodził zapach jego ulubionej potrawy.

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, to pieczenie ciasta och cudownie wyszło... Sasus śpisz na kanapie przez tydzień powinno być, chyba do końca ten przepis to nie przeczytali...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń