Winda
mknęła w dół w kierunku laboratorium. Shikamaru z rękami zaplecionymi na piersi
stał oparty o ścianę i w zamyśleniu przyglądał się swym stopom. Nie tylko oni
byli wstrząśnięci odkryciem.
Tsunade po raz pierwszy chyba odkąd pamiętał,
zamiast krzyczeć, szeptała tylko coś pod nosem, kręcąc nieprzytomnie głową,
pochyloną nad przedstawioną przez nich dokumentacją. Winda zatrzymała się i
drzwi rozsunęły niezauważenie. Brunet oderwał się od ściany i ruszył w kierunku
lewego skrzydła podziemnym tunelem. Cisza panująca wokół była przytłaczająca,
mijani laboranci w milczeniu kiwali głowami w niemrawym pozdrowieniu. Pchnął
drzwi i wszedł do jednego z pomieszczeń. Kilka osób siedziało przy okrągłym
stoliku i rozmawiało półgłosem, pijąc soki. W kącie przy biurku ładna brunetka
w skupieniu wpatrywała się w trzymaną w ręce kartkę, w drugiej dłoni mając
kanapkę.— Witaj, Hinata. — Stanął przed nią i oparł dłonie na blacie.
— Shika! — Drgnęła, jakby wyrwana z rozmyślań. — Co cię do mnie sprowadza?
— Chciałbym, abyś coś dla mnie sprawdziła. — Z kieszeni wyjął małe zawiniątko i położył na biurku.
— Jak tam sprawa? — zapytała, chowając dokumenty do teczki i odkładając kanapkę. Sięgnęła po paczkę i rozwinęła ją ostrożnie. — Co mam z tym zrobić? — spojrzała na niego zaskoczona.
— Cóż… Mamy winnego, pozostało nam tylko znaleźć odpowiedzi na parę pytań. — Westchnął ciężko. — Sprawdź go proszę pod względem użytkowania.
— Ma zatarty numer — mruknęła, przyglądając się pająkowi.
— To już ustalone, na pewno jest nasze. Powiedz mi… co robicie z uszkodzonym sprzętem?
— Rozkładamy na części i najczęściej trafia do magazynu.
— Nie naprawiacie?
— Rzadko… Widzisz… — Podniosła się i ruszyła w kierunku jakichś urządzeń, o których przeznaczeniu Nara nie miał zielonego pojęcia. — To skomplikowany aparat, działa w interakcji z komórkami, każda najmniejsza wada może spowodować nieodwracalne uszkodzenie mózgu, wolimy nie ryzykować. Zawiera też sztuczne neurony, więc naprawa jest za bardzo skomplikowana.
— Może spowodować całkowite zniszczenie siatki mózgu?
— Tak. — Wsunęła urządzenie do jakiegoś tunelu i zamknęła szczelnie. Po chwili na monitorze ukazało się prześwietlenie wewnętrznej struktury MP6. — Wygląda na sprawne, plomby są nienaruszone, czyli nie było otwierane. Skąd pochodzi?
— To pająk, który został zniszczony w efekcie wrzucenia do rzeki.
— Rozumiem… Dziwne, powinien być w magazynie. — Wyjęła urządzenie i podeszła do kolejnej aparatury, po chwili na monitorze ukazała się sieć połączeń neuronowych. — Tutaj też działa, nie widzę żadnej usterki. Przejrzę jeszcze pojedyncze wiązania, ale to chwilę potrwa. Ogólnie wolałabym wiedzieć czego szukam, gdybym nie widziała jakie szkody wywołało, oddałabym ci je i zatwierdziła jako zdatne do użytku. — Zwinne palce laborantki szybko stukały w klawiaturę. — Hmm… chyba mam… — mruknęła po jakichś piętnastu minutach. — Ciężko to było wyłapać. Widzisz tę komórkę neuronową? — Wskazała palcem jedno z połączeń. — Jest naderwana, ale nie zerwana… Jednakże, przez to nie funkcjonuje sprawnie, inne neurony biorą automatycznie na siebie jej funkcje, więc są przeciążone. W skrócie, działają ze zwiększoną mocą i mogą nie nadążać z przesyłaniem danych do mózgu.
— Efekt?
— Następuje zwolnienie transferu. Normalnie pająk po wszczepieniu dostosowuje się do prędkości, z jaką działają neurony w ludzkim mózgu, jeżeli nie nadąża… Cóż, następuje blokada i … bum. — Skrzywiła się nieznacznie.
— Bum? — Spojrzał na nią, nie bardzo rozumiejąc.
— Najprościej mówiąc… można po prostu puścić umysł z dymem.
— Dzięki, właśnie o to mi chodziło. — Poklepał ją po ramieniu. — Dobra robota… — Odsunęła się nieznacznie, nie lubiła zbytniego spoufalania się. Z natury była nieśmiała, a ta praca dawała jej pełną swobodę i możliwość odcięcia się od niechcianych afektów.
— Nie ma za co… Powiedz mi… co z Nejim? — Shika uśmiechnął się lekko. Hinata była kuzynką Hyuugi i jak widać niepokoiła się o swego krewniaka.
— Nie martw się, najprawdopodobniej jeszcze dzisiaj będzie mógł wrócić do pracy, areszt skończy się po przesłuchaniu aresztowanego.
— Dziękuję. — Skinęła głową. — Pewnie nie powiesz mi kto to…
— Nie mogę, przynajmniej dopóki nie postawimy oficjalnego oskarżenia… Wtedy dowiecie się wszyscy.
— Rozumiem, cóż… Muszę wracać do pracy. — Wstała i podała mu rękę. — Miłego dnia, Shika.
— Taa… przydałby się… ale jakoś wątpię — mruknął, odwzajemniając uścisk i wychodząc z laboratorium.
***
Sala przesłuchań dzisiejszego dnia wydała mu się jeszcze bardziej ponura i nieprzystępna. Stał spoglądając przez weneckie lustro na siedzącego w niej mężczyznę i zastanawiał się, co stało się z tym ciepłym, sympatycznym człowiekiem, którego znał i uważał za przyjaciela. Właściwie nie mieściło mu się w głowie, że mógł on mieć na sumieniu śmierć trzech osób… Ludzi, których znał, z którymi spotykał się nieraz, wyjeżdżał na wycieczki, jadł przy jednym stole. Dla Nary była to jakaś zupełna abstrakcja, rzecz z którą zetknął się po raz pierwszy w swej karierze policjanta. Do tej pory zdarzali się zdrajcy, łapówkarze, ale nigdy nie był to nikt z jego najbliższego kręgu i to bolało go najbardziej.
— Wchodzimy? — Gaara stanął za nim i spojrzał w kierunku lustra.
— Taa…
— Nie bądź baba, co się stało to się nie odstanie. — Sabaku przysiadł na rogu stołu i wbił w niego przenikliwe spojrzenie.
— To mój przyjaciel…
— Widać nie taki dobry, za jakiego go uważałeś.
— Gówno wiesz, znam go od lat… On nigdy by…
— Nigdy? — Zaśmiał się drwiąco. — To słowo nie powinno istnieć, nie ma „nigdy”, może być „do tej pory nie zrobił czegoś takiego”, ale nie „nigdy”. Ludzie się zmieniają.
— Nie aż tak…
— Właśnie tak i pogódź się z tym, to nie cholerna bajka, to życie, nie będzie happy endu, nie pokaże się dobra wróżka, która odkręci wszystko. To nie gra, nie wskrzesisz ich, oni nie żyją, a przed tobą siedzi ich morderca.
— Co z Yamato?
— Kolejne pranie mózgu, tym razem bez wirusów i ukrytych przesyłek. Facet wróci do normalnego życia, wyjedzie do Kopenhagi i zostanie milutkim pstrykaczem zdjęć. Może znajdzie sobie równie milutką blondynkę, która zgodzi się być jego modelką po wsze czasy. Potem urodzi im się słodkie maleństwo, będzie wrzeszczało, srało i budziło ich po nocach, a on wpadnie pomiędzy śmierdzące pieluchy a zaślinione podbródki. Z czasem modelka utyje, zacznie zrzędzić, a on dopełni swych dni przy butelce z piwem i meczu w plazmowym telewizorze.
— Jesteś cyniczny. — Shika skrzywił się lekko.
— Takie jest życie, zero rycerzy na czarnych rumakach i księżniczek, które nigdy się nie zestarzeją, a w łóżku będą wiecznymi dziwkami.
— Lepiej już się zamknij, wcale mi nie pomagasz. — Nara westchnął i odwrócił się w jego kierunku.
— Jeżeli chcesz pomocy, udaj się do szpitala, albo do razu do księdza, on wygłosi ci kazanie na temat wiary i nadziei — parsknął krótko i podniósł się z miejsca. — Rusz dupę, chcę to mieć już za sobą.
***
Przez pierwsze pięć minut panowało milczenie. Gaara mierzył wzrokiem to siedzącego naprzeciw nich mężczyznę, to Shikę, w końcu nie wytrzymał.
— Macie zamiar tak gapić się na siebie do usranej śmierci?
— Zamknij się. — Nara spojrzał na niego wrogo i na powrót skierował wzrok na siedzącego za stołem byłego przyjaciela. Tym razem obyło się bez kajdan, aresztowany o dziwo był posłuszny. Wyglądał tak, jakby uciekło z niego życie. Cienie pod oczami sugerowały, że kilka ostatnich nocy spędził raczej przed komputerem lub na rozmyślaniu, niż na relaksującym śnie.
— Dlaczego Iruka? — To było pierwsze pytanie, które padło z ust Shikamaru.
— Sam sobie odpowiedz. — Mężczyzna wzruszył ramionami. — Jesteś w końcu geniuszem dedukcji.
— Jak mogłeś… Shino i Kurenai byli twoimi przyjaciółmi, a…
— Gówno a nie przyjaciółmi. — Shika drgnął, słysząc agresję w głosie zawsze cichego i spokojnego Umino. — Przyjaciele nie zostawiają nikogo na pastwę losu, pomagają sobie!
— Dobrze wiesz, że nie mogli inaczej, czytałeś raporty.
— Raporty, sprawozdania. — Zaśmiał się histerycznie. — To wszystko o dupę rozbić, liczą się fakty. A fakty są takie, że porzucili partnera i zwiali.
— Cholera, co ty bredzisz?! Wiesz dobrze, że uwolnili zakładników, a ich nadrzędnym obowiązkiem była ich ochrona. — Gaara nie wytrzymał i wtrącił się do rozmowy. — Pieprzysz jak potłuczony.
— Co ty możesz wiedzieć? — Iruka spojrzał na niego z wściekłością pomieszaną z żalem. — W czasie ucieczki… oni wszyscy wsiedli do helikoptera… nie poczekali! Wiedzieli, że Kakashi zakłada jeszcze ostatnie pułapki, że broni ich przed pościgiem, a oni co? Odlecieli! Zostawili go tam! — głos mężczyzny się załamał.
— Byli ostrzeliwani, Hatake dobrze wiedział na co się naraża, był specjalistą, gdyby poczekali dłużej… Wiesz, co zostało w miejscu, gdzie stał helikopter? Lej! Lej po gównianym pocisku z moździerza!
— A wiesz co zostało z Kakashiego? Nawet nie dali mi go zobaczyć po tym wszystkim… — Ukrył twarz w dłoniach. — Torturowano go… Poświęcił się dla nich, gdyby poczekali, gdyby ktoś mu pomógł… — Do mężczyzny nie docierały tłumaczenia.
— Dlatego postanowiłeś się zemścić?
— A jak myślisz? On nie żyje, a oni… Patrzyłem jak chodzą uśmiechnięci, zadowoleni. Te fałszywe kondolencje, wyrazy współczucia… Chciałem, aby cierpieli tak jak on, aby przeżywali to wszystko co on… — Zapadła cisza. Shika nerwowo sięgnął po papierosa, Sabaku spokojnie rozparł się na krześle, nawijając sznurek od bluzy na palec. — Nie chciałem ich tak zabić…
— Słucham? — Gaara uniósł brew.
— Nie mieli w ten sposób zginąć… Mieli najpierw cierpieć tak jak on…
— To ty wynająłeś chłopaka, który ukradł Sasuke pająka, potrzebny ci był sprzęt, którego zaginięcia nikt by nie zauważył. — Nara wypuścił dym, spoglądając na leżącą przed nim popielniczkę. Uniósł wzrok. Widząc zdumienie w oczach mężczyzny, westchnął cicho. — Powiedziałeś, że był wątłej budowy, skąd mógłbyś to wiedzieć, skoro nigdy go nie widziałeś, a wyniki przesłuchań były ściśle tajne.
— Ty i ten twój umysł analityka, nikt ci nie umknie, prawda? — Iruka uśmiechnął się zimno. Ten uśmiech sprawił, że brunet zacisnął palce, miażdżąc filtr papierosa. Nigdy wcześniej nie przyszłoby mu do głowy, że ten miły gość potrafi tak się uśmiechać… — Masz rację, był mi potrzebny…
— I to też ty zakładasz w końcowej fazie plomby na MP6, więc nie miałeś trudności z wszczepieniem wirusa w nowego pająka dla Sasuke. Zresztą miałeś go przygotowanego już wcześniej, prawda? Zaraz po tym jak Yamato zaczął przebąkiwać o odejściu.
— To było mistrzostwo! — W oczach mężczyzny zapłonął jakiś dziwny blask. — Napisanie tego programu zajęło mi wiele miesięcy, ale dopiąłem swego. Nie spałem nocami, myśląc nad nim… Opłacało, się… To był pełen sukces… Nie patrzcie tak na mnie, nie jestem mordercą, to nie ja, to Yamato, ja tylko byłem pośrednikiem sprawiedliwości.
— Jesteś szalony. — Gaara spojrzał na niego z niesmakiem.
— Jednak nie udało ci się tak do końca, co? — Nara pochylił się nad biurkiem, gasząc papierosa. — Co chciałeś aby zobaczyli przed śmiercią?
— Mieli się bać… Mieli cierpieć tak samo jak on… Dlaczego nie cierpieli? Nie rozumiem tego, przecież wszystko zrobiłem tak jak trzeba… — Spojrzał na nich bezradnie.
— Pająk miał wadę, nie wszczepiał im tego co chciałeś, tylko niszczył ich umysły.
— Taak, niszczył… bez cierpienia… To niesprawiedliwe w stosunku do niego. — Wzrok mu zmatowiał i stał się błędny. — Mieli cierpieć… Uciekać przed wyimaginowanymi scenami tortur…
— Dlaczego nie usiłowałeś tego naprawić po pierwszej ofierze? — zapytał z ciekawością Gaara.
— Nie jestem wariatem. — Umino jakby odzyskał świadomość tego, gdzie się znajduje. — Kontakt z Yamato groził wydaniem się. On w dzień mnie nie pamiętał, a w nocy… nie istniałem dla niego. — Roześmiał się piskliwie. — Już nikomu nie zaszkodzą, nikogo nie zostawią… Jeszcze tylko Sai i ten drugi… oni też… są winni, muszą zapłacić… bo znowu ktoś zginie… Niech cierpią, niech się męczą… — Zaczął mówić do siebie, przestając zwracać uwagę na siedzących przed nim mężczyzn.
— Idziemy stąd, mamy wszystko co nam potrzebne. — Sabaku wyłączył dyktafon i pociągnął bruneta za sobą.
***
— On jest szalony! — Shika obrócił się i walnął dłonią o ścianę. — Dlaczego nikt wcześniej nie zauważył, jak z nim jest źle?
— W tym szaleństwie tkwi metoda. — Gaara oparł się o balustradę i spojrzał w dół. Przed jego oczyma rozciągał się widok na park. — Miał obsesję zemsty. W istocie to genialny i twórczy umysł. Stworzył coś, za co niejedna organizacja dałaby się pokroić.
— Co z tym zrobicie? — Nara spojrzał na niego uważnie.
— Nie mam pojęcia, to już nie ode mnie zależy. — Gaara splunął w dół.
— Nie wierzę… Przecież nie możecie robić wody z mózgu jakiemuś niewinnemu człowiekowi. Ten program powinien zostać usunięty.
— I pewnie tak będzie, jakoś nie widzę Kankuro, ani tym bardziej Tsunade jako przyszłościowych mafiosów, zarządzających oddziałami w dzień niewinnych skautek, a nocami skrytobójczyń.
— Jak myślisz… co się z nim stanie? — Shika podszedł i oparł się o barierkę obok niego.
— Sąd, wyrok, a potem pewnie szpital psychiatryczny w bazie, tak aby mieli go na oku… Za jakieś pół roku ktoś przez pomyłkę poda mu coś na uspokojenie, po czym już się nie obudzi. — Wzruszył ramionami.
— Co ty pieprzysz?!
— Zejdź na ziemię Shika… ANBU nie wybacza, oni nie zrozumieją… Zemszczą się.
— Zemsta? Znowu zemsta, co to jest? Jakaś cholerna obsesja? Oko za oko? — Nara spojrzał na niego z wściekłością.
— Każda akcja budzi reakcję, a zemsta to miecz obusieczny. — Sabaku odwrócił się do niego plecami. — Idę do Kankuro, pewnie wlepi mi nową misję. Zadanie skończone, więc rola twojego tymczasowego partnera właśnie się skończyła. Na razie. — Machnął ręką i zniknął za drzwiami prowadzącymi w głąb budynku, pozostawiając zaskoczonego Shikę samego.
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, wiec to jednak Iruka... cóż po stracie ukochanego wpadł w obłęd ale czy nikt nie zauwazał zmian w zachowaniu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia