wtorek, 29 maja 2012

XIII Uśmiech wroga



     Genma od dłuższego czasu przyglądał się pracującemu przy komputerze Kibie. Sam co chwilę przerzucał jakieś papiery, w których wcześniej notował swoje obserwacje. W końcu odsunął je na bok i przestał udawać, że to go interesuje.
Nocne zmiany na ogół były spokojne i częściej przesypiał je na kozetce, niż pochylał się nad mikroskopem. 

— Znalazłeś coś? — Przerwał panującą od dłuższego czasu ciszę.

— Nic, przeglądam pliki. Kurcze, nie wiem czego oni szukają, tutaj jest tylko zwyczajna robota. Mógłbym pochwalić nawet autora za porządki panujące w tych katalogach. Wszystko posegregowane numerycznie, normalnie niczym w bibliotece.

— Ehh… Od początku wiedziałem, że to mylny trop. — Genma podniósł się z krzesła i poszedł w kąt pomieszczenia. — Zrobię kawy, dochodzi druga, to czas kiedy zaczynam zasypiać na siedząco.

— Jasne, jasne. — Kiba pokiwał głową, nie odwracając wzroku od monitora. — Nic z tego nie rozumiem, to nie moja działka. Jestem gliną, zajmuję się zupełnie czymś innym — westchnął i przeciągnął się.

— Twoja kawa. — Shiranui postawił na biurku kubek z napisem „Szefa nie ma, no to siup” i oparł dłonie na jego ramionach, rozmasowując zesztywniałe mięśnie. — Daj sobie spokój, włamałeś się do tego komputera, zerwałeś nockę, a i tak niepotrzebnie.

— Jeszcze piętnaście minut i odpuszczę. — Mężczyzna westchnął, czując jak jego mięśnie rozluźniają się pod wprawnymi palcami partnera.

— Jedyny pożytek to to, że mam cię nawet w pracy przy sobie. — Genma pochylił się i pocałował Kibę w policzek, czochrając mu przy okazji włosy. — Ok, idę udawać zajętego — mrugnął wesoło. — Pamiętaj… za kwadrans gasisz to ustrojstwo i odpoczywamy.

— Taa, już ja znam ten twój odpoczynek. — Inuzuka zerknął wymownie w stronę kozetki. Po czym uśmiechnął się pod nosem, powracając do pracy. Kilka kliknięć i powędruje na miękkie, zapraszające poduszki, w ramiona…

— Shi… coś tu jest — mruknął, patrząc na zahasłowany plik. — Po co komuś hasło na folderze z podpisem „Zdjęcia”?

— Może chowa tam jakieś specjalne fotki, wiesz, takie pstrykane późną nocą, przy romantycznej muzyce…

— W komputerze biurowym? — Kiba popukał się w czoło.

— Skąd wiesz, że nie? Może tak sobie umila ciężkie godziny robocze. — Genma wzruszył ramionami.

— Pomyśl trochę, zanim coś strzelisz. — Kiba cmoknął z niesmakiem, nadal próbując złamać hasło. Pół godziny później odetchnął z ulgą. — Mam, wszedłem, teraz tylko… Kurwa… Tutaj nie ma żadnych zdjęć… To jest… Właściwie co to jest? — Podrapał się w głowę. — Shi, możesz zerknąć?

— Jasne, pokaż co tam masz. — Mężczyzna pochylił się nad jego ramieniem i spojrzał na ekran. Przez chwilę panowała cisza, przerywana tylko klikaniem myszy. — Jasna cholera…

— Co? — Kiba spojrzał na niego przestraszony.

— Mamy skurwiela!

— Jesteś pewien?

— Taa… wszystko pasuje, co prawda szczegółów odczytać nie mogę, bo nie znam się na biomechanice… ale to co widzę, wystarczy do postawienia mu zarzutu manipulacji umysłem. Skopiuj to. — Wyprostował się. — No to nici z upojnej nocy. — Wyjął komórkę i zadzwonił do kogoś. — Hej, Sora, możesz mnie zastąpić?

— …

— No wiem, która godzina, ale to nagły wypadek, muszę wyjść.

— …

— Dwie nocki? Zwariowałeś??

— …

— No dobra, wezmę je za ciebie, to za piętnaście minut na dole. — Odłożył telefon. — Zbieraj się, jedziemy do Shikamaru.

— Mogłem sam pojechać. — Kiba wyjął nagraną płytę i szybko usuwał dowody włamania.

— Jasne, puszczę cię po nocy samego, gdy ten psychopata jest na wolności. — Genma nie chciał słyszeć słów sprzeciwu. Po kilku minutach światła w biurze pogasły, a dwóch mężczyzn opuściło budynek laboratorium sądowego.

***

— Nie możesz spać? — Neji odwrócił się na bok i podparł głowę na dłoni, przyglądając się leżącemu obok Sasuke.

— Przecież śpię.

— Gapiąc się w sufit? Żałujesz?

— No co ty… — Sasuke odwrócił się do niego gwałtownie. — Nawet tak nie myśl.

— To o co chodzi?

— My się tu… a tam… Dzisiaj jak Gaara nas wezwał… Neji, kurwa, ja czułem, że oni… że już nas osądzili, stwierdzili, że nie ma co szukać, bo to my…

— Przestań, gdyby tak było już siedzielibyśmy w areszcie, Shika nie jest głupi, na pewno już na coś wpadł. — Hyuuga uniósł się na poduszkach i odpalił papierosa. — Nie możesz się poddawać, niewinnych nie sądzą.

— Skąd możesz wiedzieć, że jestem niewinny. — Uchiha wstał i nie krępując się swą nagością, podszedł do okna. — To ja robiłem czystkę Yamato, to mnie ukradziono MP6… Czego chcieć więcej?

— Motywów? Po co miałbyś to robić?

— No właśnie… po co. — Sasuke spoglądał w niebo ze zmarszczonym czołem. — Cały czas się dziś nad tym zastanawiałem, kto mógł mieć coś przeciwko ofiarom i do niczego nie doszedłem.

— A ja mam wrażenie, że na coś jednak wpadli. Dziś maglowali nas tylko o tego pijaczka, wszystko ich interesowało, o której do mnie dzwoniłeś, co mówiłeś…

— Jak wyglądał, dlaczego go nie ścigałem… Naprawdę sądzisz, że coś mają? — Odwrócił się i spojrzał na niego badawczo.

— Naprawdę, więc rozchmurz się, chyba, że jest jeszcze coś o czym nie wiem.

— Nie — odparł szybko Sasuke, jak dla Nejiego zbyt szybko.

— Ok… Co jeszcze? — Nie dał się zbyć.

— Serio, już w porządku, nie ma się czym przejmować… Noce są po prostu głupie, człowiekowi przychodzą do głowy dziwne myśli… Żałośnie doszedłem do wniosku, że już ich nie obchodzę, że skazali mnie zanim zrobił to sąd.

— Kto?

— Ojciec i Itachi. — Roześmiał się gorzko. — Nawet nie raczyli zadzwonić. Braciszek pewnie czeka tylko, aż zasiądę w ławie oskarżonych i będzie mógł się nade mną popastwić… Genialny prokurator prowadzi sprawę przeciwko własnemu bratu. Widzisz te nagłówki w gazetach? Reklama prawa i sprawiedliwości, oślizgły, wstrętny gad.

— To twój brat. — Neji wstał i podszedł do chłopaka, obejmując go za ramiona. — Nie wierzę, aby zdobył się na coś takiego.

— Nie znasz go, dla sławy i kariery gotów jest na wszystko, a stary jeszcze mu przyklaśnie.

— Mój wujek też nie dzwonił, chyba samym podejrzeniem splamiłem honor rodziny. — Neji zaśmiał się zimno. — Cóż, widać jesteśmy czarnymi owcami, więc… Co powiesz na pizzę i piwo w ramach pocieszania się nawzajem?

— O czwartej rano? — Sasuke spojrzał na niego ze zgrozą, a potem roześmiał się. — Czemu nie, lepsze obżarstwo niż użalanie się nad sobą.

***

      Walenie do drzwi wyrwało Narę ze snu. Podniósł się żwawo jak nigdy, dziękując opatrzności za to, że koszmar się skończył. Nienawidził snów o zmarłych, a już wybitnie takich, w których Shino patrzył na niego szyderczo, robiąc krok w tył i spadając w przepaść z wyciągniętą ręką i jakby z wyrzutem, że nie zdołał go uchwycić. W przedpokoju zderzył się z Gaarą, który rozmasowywał właśnie głowę, idąc po ciemku w kierunku drzwi. Ciągle zdumiewał go fakt, że rudzielec woli spać u niego na kanapie, niż iść do siebie do domu. Co prawda noc w pokoju dla gości Sabaku spędził tylko dlatego, że przez cały wieczór rościł sobie pretensje do jego tyłka, a Shika jedno wiedział na pewno, w tym związku, o ile w ogóle można to było nazwać związkiem, to on pieprzy, a Gaara jeszcze nie dostatecznie zapracował na lokum w jego dupie.

— Spadłem z kanapy — poskarżył się Sabaku. — Ostatni raz spałem na tym czymś.

— Zawsze możesz wrócić do siebie — wzruszył ramionami.

— A pójdziesz ze mną?

— Nie ma mowy, czuję nieodparty pociąg do swojego materaca.

— No to zostaję.

— Czy ja o czymś nie wiem? — Nara wciągał właśnie spodnie. — Mam za swoje grzechy płacić za życia, praktycznie mieszkając z tobą?

— Nie przesadzaj, ty masz co bzykać, a i ja nie muszę się zabawiać przed telewizorem z chusteczką na kolanach. — Gaara wyszczerzył zęby nad swoim geniuszem.

— A miałem takie spokojne życie — westchnął Shika, otwierając drzwi i bez zdziwienia wpuszczając Kibę i Genmę. — Dochodzi czwarta, miło was widzieć.

— Kazałeś przyjechać jak coś znajdziemy, no to jesteśmy. — Genma zdjął kurtkę i wręczył mu dysk.

— Poza tym rozczarowałeś mnie, specjalnie przechodziłem pod oknem i zero parapetowych ruchanek. — Inuzuka skrzywił się niepocieszony.

— Dzisiaj molestowaliśmy kuchenkę, a pstryczek zapalarki nucił w rytmie naszych ciał — zaintonował Sabaku, odskakując przed nadlatującą puszką po piwie. — Dobra, co macie? — Spoważniał, widząc jak Shika odpala laptopa i wsuwa płytę do napędu.

— Niestety mieliście rację. — Shiranui skrzywił się, siadając po turecku na podłodze obok niskiego stolika.

— To znaczy? — Dwie głowy, ruda i czarna przysunęły się do monitora. — Ja pierdolę, nic z tego nie czaję, możesz to przełożyć z ichniego na naskie? — Nara odwrócił się w stronę Genmy, który jak zwykle, leniwie przygryzał igłę.

— To znaczy, że pająk który został użyty na czerepie Yamato, miał wirusa.

— Wirusa? Ktoś mu zaaplikował Trojana? — Gaara sięgnął po papierosa i ze złością zmiął puste pudełko.

— Nie takiego zwykłego… Zwyczajny wirus ma za zadanie rozwalić system operacyjny komputera i zaszkodzić właścicielowi, wszystkie też posiadają zdolność powielania się. Ogólnie rzecz biorąc, przenoszone są najczęściej w zainfekowanych plikach lub na zerowej ścieżce dysku twardego. To mniej więcej wie każdy… Tym razem to pająk posłużył za taki plik… Jednakże nie miał on się powielać, a przeprogramować zupełnie mózg delikwenta. W dzień Yamato był zwyczajnym fotografem, nocami, w ściśle określonych godzinach, uaktywniał się wirus i facet zamieniał się w mordercę, który dokładnie wiedział kogo ma zabić. Jego wiedza praktyczna tylko mu to ułatwiała.

— Dlaczego nie wykryto tego w czasie badania podejrzanego? — Shika oparł się o bok kanapy.

— To proste, mózg już w godzinę po użyciu urządzenia nie wykazuje żadnych oznak ingerencji z zewnątrz. Wyjątkiem jest zupełne przepalenie ścieżek neuronowych, jak było w przypadku Shino i innych ofiar. Im lepszy programista, tym mniejszy wirus, ma też swoje dodatkowe funkcje. W tym przypadku pająk miał nienaruszone plomby zewnętrzne, więc musiał zostać wprowadzony jeszcze w czasie montażu.

— Jednym słowem Sasuke dostał już zainfekowany sprzęt. — Gaara pokiwał głową. — Tak przypuszczaliśmy.

— To nie wszystko. — Kiba wreszcie przerwał swojemu partnerowi. — Ten Trojan, jak mówicie, miał też coś w rodzaju funkcji samozniszczenia. Jeżeli Yamato wykonałby swoje zadanie do końca, wirus po prostu by się dezaktywował, facet zapomniałby co robił i stał się zwyczajnym fotografem, czyli tym, kim miał być od początku.

— Sprytne. — Gaara pokiwał głową z uznaniem. — Chore, ale genialne. Pionek robi swoje, pionek odpada, potem to już szach i mat, skoro niczego nie pamięta, to nie ma możliwości, że zdradzi się z czymkolwiek. W dodatku o ile pamiętam miał wyjechać i osiedlić się gdzieś poza Japonią, a przynajmniej tyle zdradził mi Kankuro. — Podniósł się i sięgnął do kieszeni, wyjmując z niej telefon. — Dzwonię do Tsunade, niech wyda nakaz aresztowania.

— A więc to koniec? — Kiba spojrzał na nich z nadzieją.

— Na to wygląda… — Shikamaru ukrył twarz w dłoniach. — Jednak oddanie go w ręce sprawiedliwości to będzie najtrudniejsza rzecz, jaką przyjdzie mi zrobić… 

1 komentarz:

  1. Hejka,
    fantastycznie, czyli to nie jest wina Sasuke... pająk jaki dostał już był uszkodzony posiadał w sobie wirusa, ale właśnie kto jest odpowiedzialny za to...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń