wtorek, 29 maja 2012

XII Uśmiech wroga


— Wyglądasz… 

— Jak palant. — Sasuke z naciągniętym na biodra prześcieradłem manifestował wszem i wobec swoje niezadowolenie.
— Ogoliłeś mnie! I to na dzień dobry, jeszcze się nie bzykaliśmy, a ty…

— To się nadrobi. — Hyuuga siedział po turecku na kołdrze, zupełnie nie przejmując się swą nagością.

— Jasne… Zupełnie nie rozumiem, masz jakiś fetysz na punkcie łysych fiutów czy co?

— Nie lubię pluć włosami?

— Jesteś zboczony, kolejne oblicze Pan Dumnego.

— Pana Dumnego?

— No… tak cię nazywamy… zawsze jesteś taki… wyniosły i oziębły. — Sasuke zakłopotał się lekko.

— Naprawdę tak o mnie myślisz? — Neji dobrze wiedział, że takie sprawia wrażenie, a jednak poczuł się dotknięty, kiedy usłyszał to z ust Uchihy.

— Teraz już nie…

— A co myślisz? — Neji przysunął się do chłopaka i omiótł oddechem jego ucho. — Co myślisz o Panu Dumnym, kiedy siedzisz z nim w jednym łóżku… nagi. — Przeciągnął palcami po jego szyi zjeżdżając na tors. — Kiedy cię dotyka, tak jak teraz… ssie twoje ucho… powoli sięga ust. — Pocałował go namiętnie i agresywnie popchnął na poduszki. Językiem pieścił jego podniebienie, przesuwał go na zęby i policzki, zasysał miękkie wargi. — Gdy sunie wilgocią po twojej szyi… przygryza brodawki… trąca je i ssie… Co czujesz kiedy schodzi niżej… coraz niżej… jego palce odsuwają prześcieradło, wkradają się między twe uda… dotykają ich, głaszczą, coraz bliżej… Nie, jeszcze nie tak blisko. — Sasuke wyprężył się i jęknął cicho. — O tak… teraz możesz wzdychać. Czy jestem zimny, gdy mój oddech owiewa twego członka? Gdy przesuwam po nim językiem… ssę jego główkę, delektując się smakiem i mieszając wilgoć mych ust z jego własną… Gdy w końcu pochłaniam go całego? 

Głos zamilkł, gdyż usta Hyuugi zamknęły się na męskości Sasuke, liżąc ją, ssąc i delikatnie przygryzając. Dłonie pieściły jego uda i jądra, przyprawiając go o niestabilność oddechu i wyrywając z jego gardła głośne westchnienia. Hyuuga łaskotał go włosami, gdy wracał do jego sutków, pieszcząc je i skręcając w palcach. Znowu przesunął się do szyi i poprosił go, aby obrócił się na brzuch. Język obrał drogę wzdłuż kręgosłupa, dłonie uciskały miękkie pośladki i wracały do karku. Trwało to nieskończenie długo i Uchiha powoli zaczynał mieć dość. Chciał czegoś więcej, im częściej zmieniali pozycję, tym częściej łapał się na tym, że sam chce odwzajemniać pieszczoty. Wsuwał palce w długie pasma, przesuwał nimi po ramionach, sięgał po prężącą się męskość, ssał ją wśród głośnych okrzyków kochanka. Neji wił się obok niego, na nim, pod nim i szeptał coraz bardziej rozpalające go słowa, ani razu nie zapuszczając się jednak w ten jeden rejon. Kiedy na powrót znalazł się na czworaka, a język Hyuugi znaczył ślad na jego plecach, nie wytrzymał.

— Zrób to!

— Co? — mruknął mężczyzna, przygryzając jedną z półkul.

— Dotknij mnie… — Sasuke miał gdzieś swoją godność, teraz był jednym wielki czuciem i chciał wreszcie poznać prawdziwy, mocny seks. 

— Gdzie? — Neji wsunął głowę między jego uda i lizał właśnie jego jądra, dłońmi pieszcząc sterczącego dumnie penisa.

— Nie tam… Wyżej… Kurwa, jeszcze wyżej… Nie udawaj idioty!

— To czemu nie powiesz jasno, o co ci chodzi? — Długie włosy na powrót omiotły wypięte pośladki Uchihy.

— Mam ci powiedzieć, żebyś mi wsadził język w tyłek?? Niedoczekanie twoje, perwer… — jęknął głośno, gdy w tym momencie dłonie Hyuugi rozszerzyły jego pośladki, a zwinny język naprawdę wsunął się do jego dziurki.

— No i trzeba było tak od razu. — Zachichotał Neji, owiewając go swym gorącym oddechem i przez chwilę penetrował go, całując i liżąc, wśród głośnych okrzyków zadowolenia. — Sasuke… jesteś gotowy? — zapytał po chwili, unosząc się i całując go w kark.

— Nie pieprz, jakbyś mnie cnoty pozbawiał, tylko działaj — mruknął Sasuke z twarzą ukrytą w poduszce.

Drgnął gdy poczuł jak penis Neji’ego wsuwa się w jego ciasne wejście. Był przygotowany, był rozciągnięty, ale i tak bolało… cholernie bolało. Tylko samozaparcie nie pozwoliło mu na głośny wrzask. Przygryzł poduszkę i zwinął dłonie w pięści, wbijając paznokcie w miękką skórę.

Neji, widząc jak ciało chłopaka zastyga w bezruchu i sztywnieje, zatrzymał się i pogładził jego plecy, przesunął dłońmi po pośladkach, bokach, aż dotarł do jego podbrzusza. Dźwignął go lekko i objął jego członka, pieszcząc wrażliwe miejsce na główce. Uchiha powoli rozluźniał się i po chwili niepewnie wykonał pierwszy ruch, potem drugi, aż wreszcie ból ustąpił i wreszcie poczuł upragnioną przyjemność. W tym samym momencie Hyuuga uniósł jego nogę i pchnął silnie, uderzając prosto w wrażliwy splot nerwów w jego wnętrzu. Brunet wrzasnął i na powrót zarył głową w poduszkę, szybko poruszając biodrami.

— Szybciej… Neji, cholera szybciej… o tak, dokładnie tak — jęczał czując, że zaraz dojdzie.

— Sas… to tempo jest mordercze… nie wytrzymam… — mruknął Neji i ostatni raz wszedł w niego głęboko, rozlewając się z głośnym. — Sasuke… o szajs! 

Orgazm był specyficzny, ciągnął się długo i rozrywał lędźwie Hyuugi w niemal bolesnej rozkoszy. Zwłaszcza, że Uchiha czując jak gorące soki kochanka wypełniają go, przestał kontrolować swe ciało i wytrysnął obficie, plamiąc zwinięte i stłamszone prześcieradło. Zaowocowało to gwałtownymi skurczami jego mięśni, co doprowadziło klęczącego za nim chłopaka do kolejnych jęków i zupełnego braku chęci do opuszczenia jego ciepłego wnętrza.

 — I… jak było?

— Nie wiem… chyba za długo byłem sam i dlatego widziałem fajerwerki. — Zachichotał Sasuke. — Musimy to powtórzyć, trzeba się upewnić.

— Jestem zdecydowanie za — wymruczał sennie Neji, tuląc się do jego pleców.

***

— Nie mogę uwierzyć — powiedział Shika, wspominając wydruk danych otrzymanych od Genmy. — To nie powinno istnieć, powinno dawno być rozłożone na części… przynajmniej takie były zalecenia.

— Zeznania Sasuke wskazują, że przedmiot uległ zniszczeniu, a on przekazał go Nejiemu…

— Nie wiem kto wam to wyniuchał, ale gość powinien pracować w naszym laboratorium, wraz ze swoim sprzętem. Okazuje się, że wcale nie jesteśmy najlepsi — westchnął ciężko Umino, obracając w palcach pająka. — Nic mi nie powiedziano, że przekazują go wam.

— Sorki Iruś, jakoś tak wyszło, mieliśmy trop i po prostu za nim podążyliśmy. — Nara poklepał go uspokajająco po plecach. — Nie twoja wina.

— Starzeję się, powinienem był to jakoś zauważyć. — Mężczyzna nie wydawał się przekonany.

— Gówno prawda, po prostu jesteś przemęczony, powinieneś od czasu do czasu opuścić to miejsce, podobno nawet tu czasami sypiasz. 

— Nie chce mi się… Powroty do domu przypominają mi, jaki jestem żałosny. — Iruka uśmiechnął się lekko.

— Nie jesteś żałosny, po prostu powinieneś sobie kogoś znaleźć. Wpatrywanie się w zdjęcie nie przywróci ci go. — Shikamaru podszedł do biurka i wziął do ręki fotografię w prostej drewnianej ramce, na której dwóch, radośnie uśmiechniętych mężczyzn siedziało na trapie przed jachtem. Kakashi obejmował Irukę ramieniem, machając wesoło do fotografa. Dobrze pamiętał tę wycieczkę, gdyż on i jego ówczesny partner też na niej byli. — Wiesz, że zrobilibyśmy wszystko, aby to się nie stało… ale mamy taką cholerną robotę, że wychodzimy na akcję i żaden z nas nie jest pewien czy wrócimy.

— Wiem… Po prostu tęsknię za nim. — Umino usiadł po drugiej stronie biurka i podparł głowę na dłoni. — W domu wszystko mi go przypomina, wolę już pracować. Dobra, koniec wspominek, bo żadnemu z nas to dobrze nie wychodzi. Powiedz mi, co teraz?

— Sam nie wiem, pewnie kolejne przesłuchanie Sasuke i Nejiego.

— Kurcze… nie mogę uwierzyć, że mogliby być w to wplątani. — Mężczyzna westchnął z niesmakiem. — Właściwie nie mam wątpliwości co do ich niewinności… Zastanawia mnie tylko jedno… Jak wyszkolony, praktycznie nie do pokonania w walkach wręcz Uchiha mógł dać sobie odebrać pająka jakiemuś niewyrośniętemu facetowi i to w dodatku pijanemu.

— Chyba każdego to dziwi.

— W dodatku go nie ścigał… Pokręcone to.

— Ano… Dobra, dzięki za kawę, muszę spadać, mój partner pewnie zaraz wróci z odprawy i będę miał przesrane jak się spóźnię. Pogadamy innym razem, a potem wywlokę cię gdzieś na coś mocniejszego.

— Trzymam za słowo. — Umino uśmiechnął się wreszcie wesoło i pomachał wychodzącemu Shikamaru.

***

— Nie ma mowy! Wy chyba oszaleliście zupełnie! — Kiba nerwowo kręcił głową, rozglądając się po pustym garażu, jakby zza rogu miała wyskoczyć rozjuszona Tsunade pędząca w dodatku na byku o imieniu Kankuro.

— Nie masz wyboru. — Gaara cmoknął i zamachał mu przed nosem płytą z danymi ANBU.

— Czy ty mnie właśnie szantażujesz?

— Jeszcze nie, na razie cię tylko proszę. — uśmiechnął się Sabaku.

— Przestań. — Shika wyrwał mu dysk i skrzywił się paskudnie. — Kibuś, nikt cię nie szantażuje, po prostu jesteś naszą ostatnią deską ratunku.

— A nie możecie poprosić Tsunade o zezwolenie?

— No właśnie nie bardzo, chodzi o to, że nie chcemy na nikogo rzucać niesłusznych podejrzeń. Poza tym, od razu by się wszystko wydało i morderca dowiedziałby się jakim torem idzie śledztwo.

— Czyli wykluczyliście już, że Yamato tak sam z siebie?

— Nie ma szans, owszem to on zabijał, ale ktoś wcześniej zrobił mu sieczkę w mózgu, tak, że praktycznie facet jest niewinny.

— Niewinny — parsknął Kiba. — Zabił z zimną krwią trzy osoby.

— Bo tak mu ktoś kazał, pojebane ale prawdziwe. — Sabaku odpalił papierosa i oparł się o ścianę. — Kiba, przestań mędzić. Powiedz czy to zrobisz, bo fochanie się i udawanie fortecy nie do zdobycia maksymalnie mnie wkurwia.

— Super… a jak ktoś mnie nakryje?

— Nikt cię nie nakryje, bo nie będziesz tego robił w biurze… Oficjalnie będziesz właśnie się pieprzył ze swoim facetem.

— Pojebało was?! Mam to zrobić z mieszkania Genmy??

— Dokładniej z jego biura, on ma dzisiaj nocną zmianę, nikogo nie zdziwi, że dotrzymujesz mu towarzystwa. — Shika wzruszył ramionami, wyjmując fajki z tylnej kieszeni obcisłych spodni Gaary, co nie umknęło bynajmniej bystrym oczom Inuzuki.

— Reprezentujecie prawo, a sami połowę rzeczy robicie nielegalnie. — Pokręcił głową. — Mam nadzieję, że nie pieprzycie się w gabinecie Godaime, tak dla przypływu adrenaliny.

— Tam jeszcze nie. — Sabaku zagasił papierosa butem i uśmiechnął się lubieżnie do Shiki. — Ale pomysł nie jest zły.

— Spadaj zboku, jesteś niewyżyty.

— Powiedział facet, który w trakcie bzykania machał sąsiadce — parsknął rudzielec.

— Machałeś sąsiadce z fiutem w tyłku? — Kiba otworzył szeroko oczy.

— Po raz, to on miał fiuta w tyłku, a nie ja, a po dwa, to on uparł się, że chce się bzykać na parapecie.

— A sąsiadka?

— Zwariowałeś? Baba ma sześćdziesiąt lat i łatwiej ją przeskoczyć niż obejść!

— Nie pytam czy ją bzykałeś, pytam jaka była jej reakcja.

— Nie odmachała, jeżeli o to pytasz. — Gaara wyszczerzył się złośliwie. — Wpakowała worek ze śmieciami do kosza z takim impetem, że prawie go rozwaliła.

— Pewnie wyobraziła sobie, że to moje zwłoki. — Wzruszył ramionami Shika. — Przez ciebie sąsiedzi będą uważali mnie za zboczeńca.

— I tak masz to w dupie, to co za różnica, na policję nie zadzwoni… A nawet jakby, to chętnie bym z nią porozmawiał.

— Zeszłaby na twój widok. — Kiba doszedł do wniosku, że Sabaku jest typem zupełnie nieobliczalnym, ale go lubi… cholernie go lubi.

— Uwielbiam pogrzeby.

— Dobra, koniec dyskusji o naszych gołych fiutach i ekshibicjonizmie. Zrobisz to czy nie?

— Zrobię… ale jak mnie udupią, to macie ratować mój tyłek, bo inaczej naślę na was Genmę. — Inuzuka przestał się śmiać i z ciężkim sercem powrócił do rzeczywistości.

— Jak tylko coś znajdziesz… 

— Wiem, wiem, zadzwonię, albo pofatyguję się do was osobiście, może mi się poszczęści i w nagrodę obejrzę akcję parapetową — mruknął Kiba, odwracając się by odejść.

— Jakby co zapraszamy, co dwie dupy to nie jedna. — Gaara uniósł dłoń, machając krótko spłonionemu chłopakowi.

— Pojebało cię? To mój kumpel od… od kołyski praktycznie — wrzasnął Shika, kiedy Kiba zniknął za zakrętem.

— Też mi problem, to ja go bzyknę, a ty weźmiesz Genmę. — Sabaku nie podzielał jego konfliktów wewnętrznych.

— Czy ty myślisz tylko o jednym? — Wizja czworokąta jakoś nie przekonywała Shiki.

— Jakoś człowiek musi się od stresować, ne?

— Mój fiut robi za pieprzonego psychoanalityka? — Nara przewrócił oczami. — Cudnie, kurwa, po prostu cudnie, zacznę pobierać kasę za terapię.

— Jak bym zaczął ci płacić, to byś nie tylko stał się psychoanalitykiem, ale i dziwką w jednym. — Gaara pokręcił głową, idąc w kierunku samochodu.

— Nie zapominaj, że to ja rżnę ciebie, więc dziwkę już mamy. — Shika wyminął go, uśmiechając się wrednie i klepiąc go wymownie po tyłku… Taa, zdecydowanie lubił mieć ostatnie słowo… Przynajmniej od czasu do czasu.

1 komentarz:

  1. Hejka,
    wspaniale, te przekomarzania Shikamaru i Gaary są  po prostu cudowne, ale co to znaczy... Neji może być zamieszany w tą całą sprawę?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń