wtorek, 29 maja 2012

XI Uśmiech wroga


— Coś się stało? — Neji pytająco spojrzał na Sasuke, który odsunął się od niego, nerwowo zapinając rozporek. Przed chwilą jeszcze pieścili się i był pewien, że chłopak jest gotowy
. Dobrze czuł jak miękł w jego ramionach, odwzajemniał intensywne pieszczoty. Jego jęki słychać było chyba w całym domu… a teraz siedział w kącie kanapy, z zamglonymi jeszcze oczami i opuchniętymi do pocałunków ustami, które lekko zaciskał. Widział, jak drży niezaspokojony, nie rozumiał tylko dlaczego.

— Nie mogę. — Dwa krótkie słowa, a potrafiły sprowadzić Hyuugę z nieba prosto na ziemię i to jeszcze z głośnym hukiem.

— Dlaczego?

— Po prostu… myślałem, że dam radę, że dam się ponieść fali… ale nie… po prostu nie i już. — Uchiha wstał i podszedł do okna, otwierając je i wpuszczając świeże powietrze.

— To przeze mnie? Bo jestem facetem, prawda? — Wstał, poprawiając swoją koszulę i sięgnął po papierosa.

— Nie… to nie tak. — Sasuke odwrócił się i spojrzał na niego z pewną bezradnością. — Kiedy mówiłem, że jestem hetero, była to nie do końca prawda. Owszem, miałem kiedyś dziewczynę, jednak zupełnie nam nie wyszło… Potem byłem w związku z mężczyzną, wtedy dopiero odkryłem co znaczy czuć i pożądać kogoś… — Odwrócił wzrok, wbijając go w ścianę gdzieś na lewo od Hyuugi, który patrzył na niego w zdumieniu, powoli przekształcającym się w żal.

— Czyli to ja… po prostu nie jestem w twoim typie, rozumiem, cóż, zdarza się. — Uśmiechnął się z wysiłkiem.

Szlag… Uchiha podobał mu się od dawna, nawet więcej niż podobał… Czuł, że pomiędzy nim mogłoby być coś więcej niż tylko seks. Odpowiadał mu zarówno pod względem intelektualnym, jak i fizycznym. Mieli wspólne zainteresowania, wspólną pracę i w ostatnich dniach, okazało się, że równie dobrze się dogadują. Jakoś to będzie musiał przeżyć, przecież nie będzie go błagał. Miał swoją dumę. Przez czas kiedy mieszkali razem, wystarczająco się odkrył, po raz pierwszy nie był tym twardym, zimnym facetem, pokazał mu swoje drugie oblicze. Owszem, liczył się z odrzuceniem, ale i tak zabolało… Cholernie zabolało.

Sasuke przestał kontemplować ścianę i podszedł do niego, wyjmując mu papierosa z palców i gasząc w kryształowej popielniczce. Ukląkł przed nim i zmusił go, aby na niego popatrzył. Jego wzrok był twardy i zdecydowany.

— Źle to interpretujesz, Neji… Podobasz mi się, nawet bardzo.

— Więc dlaczego? — Teraz już nic nie rozumiał.

— Bo się boję… boję się, że masz mnie tu cały czas, że chodzi ci tylko o proste rżnięcie, a potem, kiedy to się wszystko skończy powiemy sobie cześć i wrócimy do starych porządków. Ja będę pracował w plenerze, ty będziesz donosił mi zlecenia i na powrót nasze relacje staną się oschłe i oscylujące tylko wokół pracy. Ja szukam czegoś więcej, chcę z kimś być. Od dawna jestem sam, znudziło mnie to, chcę stałego związku, opartego nie tylko na seksie, ale i na relacjach towarzyskich, rozmowach, wspólnych wypadach do kina, do knajpy na piwo… Po prostu chcę kogoś, kto będzie tylko dla mnie. Wybacz, że walę prosto z mostu, ale tak jest uczciwiej. — Wstał i zaczął nerwowo przechadzać się po pokoju, w końcu zatrzymał się i zapatrzył na jeden z wiszących na ścianie obrazów, przedstawiający zachód słońca na skalistym wybrzeżu. — Czasami… kiedy jest trudno, pragnę kogoś, do kogo będę mógł po prostu się przytulić, wygadać, kogoś, kto powie mi, że będzie dobrze, kto utwierdzi mnie w przekonaniu, że to co robię jest słuszne… lub kto szczerze, bez obaw, ochrzani mnie za głupotę. Może to żałosne, może prawdziwy facet powinien być samowystarczalny… ale to nie ja, zbyt długo byłem samotny, zakopany po uszy w pracy, nie mający własnego życia. Chcę po tej cholernej robocie móc wrócić do domu, wiedząc, że ktoś będzie w nim na mnie czekał. Jesteś wspaniałym facetem, inteligentnym, przystojnym, nie przeczę, że wzbudzasz we mnie wiele emocji, ale nie mogę przestać myśleć, że tę atmosferę… to napięcie między nami… że gdyby tu był inny facet… — zamilkł, czując jak ktoś obejmuje go za ramiona i odwraca w swoją stronę. Podniósł wzrok i spojrzał w jasne, prawie krystaliczne oczy stojącego przed nim mężczyzny.

— To nie mógłby być inny facet. — Neji patrzył na niego poważnie. — Szczerość za szczerość… — Przełknął ślinę. To, co miał powiedzieć było trudne, chyba jedynie Sasuke potrafił sprawić, że odrzucał dumę i obnażał swe uczucia. — Mówiłem ci, że od dawna jestem sam. Przyznaję, mogłem mieć wielu facetów, bez fałszywej skromności. Jednak ja chciałem jednego, tylko, że on nigdy nie dał mi powodu, bym mógł przypuszczać, że moje pragnienia się spełnią. Wiem, że to ckliwe i durne, moja duma ciężko znosi takie wyznania, więc… po prostu to zrozum. — Pochylił się i pocałował delikatnie kącik jego ust.

— Czyli… że to ja?  To o mnie myślałeś przez cały ten czas? — Sasuke nie mógł powstrzymać się od tego pytania, a widząc lekko kwaśną minę Neji’ego, pozwolił sobie na szeroki, mentalny uśmiech. Cóż… jedno było pewne, przyznanie się do tego, iż od dłuższego czasu Pan Dumny wodził za nim wzrokiem i wzdychał ukradkiem, musiało być dla niego ciężkim przeżyciem. Lekko złośliwa natura zwyciężyła i młody Uchiha przesunął palcem po ciele widocznym pod rozpiętą koszulą. — Śniłem ci się, a ty budziłeś się wzburzony? Miękły ci nogi, gdy wchodziłeś do biura i widziałeś mój zgrabny tyłek, gdy stałem pochylony nad biurkiem? Wyobrażałeś mnie sobie w łóżku, pod prysznicem i w kuchni na stole, a potem… — Ciepła dłoń zasłoniła mu usta, a jasne oczy Hyuugi niebezpiecznie pociemniały.

— Nie przeginaj — warknął. — Jeszcze słowo, a zatkam ci usta tak skutecznie, że zapomnisz o zadawaniu upierdliwych pytań, mających na celu wyprowadzenie mnie z równowagi.

— Czym? Ach, wiem… wykorzystasz do tego wielkiego, zielonego ogórka, który leży na stole w kuchni. — Sasuke przesunął się lekko w tył, starając się zachować poważną minę, a w duchu chichocząc radośnie. Wyznanie Nejego podziałało na niego jak wielka czekolada z orzechami, którą kiedyś kupował mu brat, gdy był jeszcze dzieckiem i chodził ze skwaszoną miną.

— Ogórek, mówisz… Zgadnij, co podsuwa mi wyobraźnia odnośnie tego zielonego… — Więcej nie zdążył powiedzieć, bo Uchiha sięgnął za siebie i z patery, na której pyszniły się owoce, wyciągnął szybkim ruchem banana i wsadził mu go do otwartych ust.

— Dobra Czikita. — Wyszczerzył zęby do mężczyzny i poklepał go po głowie. Wykorzystując jego zaskoczenie, zręcznie go wyminął i pobiegł w kierunku swojego pokoju.

— Zabiję cię — wrzasnął rozjuszony Hyuuga i rzucił się za nim w pogoń. Jednego był pewien, to, że Sasuke pognał do sypialni było jego błędem, za który będzie płacił do białego rana.

***

— Natychmiast mnie rozwiąż! — Ciemne oczy Sasuke pociemniały jeszcze bardziej, kiedy leżał na łóżku związany swoim własnym podkoszulkiem.

— Nie, to kara. — Wysoki, mężczyzna, o sięgających do bioder włosach, siedział na jego biodrach i przyglądał mu się z rozbawieniem. Zdawał sobie sprawę, że gdyby Uchiha faktycznie chciał się bronić, nie doszłoby do takiej sytuacji, jednak Sasuke opierał się jedynie dla zasady i dlatego pozwolił sobie na tę małą szczyptę perwersji.

— Ty wstręty, zboczony, owłosiony gorylu! Natychmiast rozwiąż mi ręce! — Uchiha rzucił biodrami, mimowolnie ocierając się o jego krocze.

— Wstrętny i zboczony mogę jeszcze przełknąć, ale na pewno nie jestem owłosionym gorylem. — Neji wstał i powoli zdjął spodnie przy wtórze przekleństw miotanych przez leżącego mężczyznę, którego oczy patrzyły jednak na niego z zafascynowaniem przeczącym obelgom.

— Golisz się? — Sasuke bez skrępowania odprowadzał wzrokiem opadające bokserki. — Ty naprawdę jesteś gejem! — Zaśmiał się, zapominając na chwilę o szarpaniu.

— Tak jest higieniczniej, nie tylko geje to robią, idioto!

— Ja się nie golę. — Wzruszył ramionami Uchiha, nadal nie odrywając wzroku od uniesionego członka Hyuugi, którego najwyraźniej prowadzona wymiana zdań, jak również leżący na łóżku mężczyzna, wprowadzały w stan radosnego oczekiwania.

— Nie goliłeś — poprawił go, uśmiechając się kpiąco i ruszając w stronę łazienki, co sprawiło, że włoski na całym ciele Sasuke podniosły się lekko w zdenerwowaniu, nie przyjmując do wiadomości tego, do czego zmierzał wychodzący Hyuuga, którego pośladki poruszały się zmysłowo, pozostawiając po sobie niezatarte wrażenie. Szarpnął się spanikowany.

— Hyuua Neji! Natychmiast tu wracaj, draniu!

***

— Skąd to macie? — Genma wpatrywał się w nich uważnie, trzymając w ręku małe, zapakowane pudełko.

— Od zwierzchników, legalnie, bez obaw, nie ukradliśmy tego. — Nara rozparty w fotelu z rękami splecionymi pod brodą przyglądał się siedzącemu przed nimi mężczyźnie. — Pamiętasz, że to o czym teraz rozmawiamy, jest ściśle tajne?

— Jasne, ale czy wy nie macie własnych…

— Mamy, ale chcielibyśmy to wiedzieć z drugiej ręki, jesteś fachowcem, prawda? — Gaara zagasił papierosa w popielniczce.

— Rozumiem… — Shiranui pokręcił w zdumieniu głową. — A więc do tego doszło…

— Chcemy mieć pewność, a na razie mamy tylko podejrzenia. — Shika westchnął zamyślony — Przyznam, że wolałbym, aby się nie potwierdziły.

— Kiba wie?

— Nie, i wolałbym, abyś to zatrzymał dla siebie. Ufam mu, jest moim przyjacielem, ale im mniej osób w to zamieszamy, tym lepiej.

— Jasne, jak tajne to trzymam dziób na klucz. — Mężczyzna podrapał się po głowie i przesunął nieodłączną igłę do akupunktury w lewy kącik ust. — Jak rozumiem, złapaliście za jakąś nitkę i nią podążacie.

— Raczej nazwałbym to włosem, jednak jeżeli to się potwierdzi…

— Nic nie zdradzicie?

— Wybacz, ale nie. — Sabaku poprawił się na fotelu. — Nie chcielibyśmy rzucać na nikogo przedwczesnych podejrzeń, dlatego też potrzebna nam twoja niezależna opinia.

— Co jeżeli wasze przeczucia się potwierdzą?

— Ponownie zaprzęgniemy do pracy Kibę. — Nara uśmiechnął się przepraszająco.
— I ponownie nielegalnie. — skwitował Genma, wzdychając głośno. — Wiecie, jak go to stresuje?

— Ja bym powiedział, że bardziej napełnia adrenaliną, potem będzie chodził dumny jak paw.
— Cały Inuzuka. — Shirunai roześmiał się cicho. — Przez miesiąc będę słuchał, że gdyby nie on, cała sprawa wzięłaby w łeb.

— I nie będzie ci to wcale przeszkadzało. — Co do tego Shika nie miał żadnych wątpliwości.

— Wiesz, Nara… Jego radość moją radością, w końcu zawsze mogę jakoś wykorzystać jego rozbuchane emocje. — Oblizał znacząco usta.

— Zawsze byłeś niewyżytym zboczeńcem. — Shikamaru parsknął głośno, lecz bez dezaprobaty.

— Ja tylko biorę co do mnie należy. — Wzruszył ramionami. — Dobra, oddam wam to jutro, a teraz spadam do siebie, czeka mnie sporo pracy. — Wstał, pożegnał się z Shikamaru i Gaarą, który zdecydowanie przypadł mu do gustu. Małomówny, lecz z ciętym poczuciem humoru, przedstawiał sobą ciekawy typ człowieka, co jak najbardziej odpowiadało gustom Shirunai. Doszedł do wniosku, że mógłby się z nim bez problemów zaprzyjaźnić.

***

— Co jeżeli się nie mylimy? — Gaara siedział przy stole kuchennym i przyglądał się krzątającemu wokół lodówki Shice.

— Aresztowanie, osądzenie i wyrok, tak to działa, bez wyjątków. — Nara odwrócił się i oparł o parapet, zaplatając ręce na piersi.

— Bez sensu… Na szczęście to tylko jeden z tropów. Istnieje więcej niż pięćdziesiąt procent, że się mylimy.

— Wiem… Po prostu obserwując co dzieje się z Yamato, w połączeniu z opiniami specjalistów… Ale to niemożliwe… Gdzie motyw?

— Zastanów się. — Sabaku oparł głowę na ręce, gapiąc się na poruszaną wiatrem firankę. — Motyw też jest…

— Żartujesz? Przecież to… to zupełnie bez logiki.

— Dla ciebie tak, ale dla kogoś sfrustrowanego, przekonanego, że racja leży po jego stronie? — Spojrzał na niego spod spuszczonych rzęs. — Pomyśl, Shika… bez uprzedzeń, bez zbędnych emocji, odrzuć sympatię i pomyśl, co ty byś czuł?  

Shika wbił w niego lekko skonsternowane spojrzenie.

— Kurwa mać… — zaklął, ściągając gumkę z włosów i czochrając je obiema rękami. — Co za popierdolona historia…

1 komentarz:

  1. Hejka,
    wspaniale, pieknie tutaj między Nejim a Sasuke ta szczerość między nimi... czy naprawde Neji zamierza ogolić Sasuke? tak się zastanawiam nad tym kto jest mordercą i tak mi się kotluje w umyśle jedno Iruka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń