Głośne
walenie do drzwi wyrwało ich ze snu. Naruto naciągnął kołdrę na głowę i dla
pewności, że zagłuszy łomot, nakrył ją jeszcze poduszką. Uchiha otworzył jedno
oko i spojrzał na kokon po jego lewej stronie. Westchnął z rezygnacją i
podniósł się z łóżka. Idąc w kierunku drzwi założył szlafrok przyjaciela, który
wisiał przerzucony przez poręcz krzesła i ostrożnie spojrzał przez judasza.
Walenie powtórzyło się i dało się słyszeć kilka niewybrednych epitetów pod
adresem właściciela mieszkania. Chłopak pokręcił głową i przekręcił klucz w
zamku odsuwając się od drzwi, przez które wtoczył się rozeźlony młodzieniec.
— Kurde, ile można pukać — mruknął rozcierając czoło, którym wyrżnął o framugę i patrząc krzywo na stojącego przed nim Uchihę. — Gdzie ten idiota co tutaj mieszka? — Sasuke wskazał kciukiem za siebie. Przybysz pokiwał głową i ruszył w kierunku sypialni. Podszedł do łóżka i bezceremonialnie zdarł kołdrę z śpiącego. — Rusz tyłek Uzumaki, Hokage wzywa nas do siebie! — Blondyn coś wymamrotał i przekręcił się na drugi bok ignorując stojącego nad nim chłopaka. Shikamaru rozejrzał się bezradnie i wtedy zobaczył wyciągniętą w swym kierunku rękę Sasuke z szklanką wody. — Dzięki — mruknął i korzystając z milczącej porady, wylał jej zawartość na głowę Uzumakiego.
— Jasna cholera! — Wrzask Naruto rozległ się w całym pomieszczeniu, chłopak zerwał się na równe nogi, ocierając twarz rękami i patrząc na gościa morderczym wzrokiem. — Zabije cię, Shika, przysięgam, że zabije!
— Nie ma sprawy, ale najpierw może załóż gacie. Nie chcę ginąć z ręki gołego faceta — stwierdził spokojnie przybysz i rzucił mu ubranie. Blondyn złapał je i pognał do łazienki, skąd po chwili doszedł ich odgłos lejącej się wody. — No, to chwilę potrwa — stwierdził Shikamaru siadając na krześle i dyskretnie odwracając głowę od ubierającego się bruneta.
— Dzięki za wczoraj. — Dobiegł go głos Sasuke, który w spodniach i rozpiętej koszuli siadł okrakiem na krześle naprzeciw, opierając brodę na oparciu.
— Taa, nic takiego, ale chyba musimy pogadać. — Shika podrapał się po głowie. — Nieprzyjemna sytuacja, cholernie wkurzająca, nie lubię oszukiwać przyjaciół.
— Tym bardziej należą ci się podziękowania za szybką reakcję.
— Eee… a w ogóle to skąd wiedziałeś, że tego no… — Naruto usiadł na krześle obok i spojrzał z ciekawością na kolegę. Mordercze myśli widać spłynęły po nim wraz z prysznicem.
— Las ma wiele oczu. — Lakonicznie stwierdził Shikamaru.
— Że niby drzewa patrzą? — Blondyn spojrzał na niego jak na wariata.
— Że niby jak dwóch facetów robi sobie sztuczne oddychanie pod skałą, to trzeci może akurat wracać z misji i ich zobaczyć — wyjaśnił mu Shika.
— Uhh… — Uzumaki spłonął krwistym rumieńcem i walnął głową w stół, pozostając już w tej pozycji.
— No… widzę, że zaskoczyłeś. — Brunet potrząsnął kucykiem i spojrzał w sufit. — W sumie, to nie moja sprawa, kto z kim i dlaczego, ale…
— Masz rację nie twoja. — Twardy wzrok Sasuke, mówił wyraźnie, aby chłopak się nie wtrącał.
— Ale… — ciągnął nie zrażony tym natręt — jeżeli chcecie to ukrywać, to powinniście być ostrożniejsi. Po raz… w lesie mogłem być nie tylko ja. Mnie się nie ma co obawiać, nic nie powiem, ale dla innych to by była smakowita plota. Po dwa… im dłużej będziecie to ukrywać, tym trudniej będzie to potem wyjawić, zranicie w ten sposób wiele osób. Po trzy… a zarazem tyczy to też punktu drugiego… Sakura. Nie mam wątpliwości, że nikt nie będzie się was czepiać, w sumie w wiosce jest kilka różnych kombinacji związkowych, ale ona może wam nie wybaczyć. — Cichy stuk sprawił, że obydwaj chłopcy spojrzeli na Naruto, który bezsilnie uderzał czołem o blat.
— No… przecież nie pójdę i nie powiem jej „Hej Sakura, tak w ogóle, to bzykam się z Sasuke i jesteśmy parą”. — Dobiegł ich dudniący głos spod stołu.
— Po słowach „Bzykam się z Sasuke” nie zdążyłbyś dodać tej wzmianki o parze, byłbyś martwy. — Trzeźwo stwierdził Shika.
— Świetnie, to może już pójdę kopać sobie dołek, przynajmniej sam wybiorę odpowiednie miejsce — jęknął Uzumaki.
— To co zrobimy? — wtrącił w końcu Uchiha, wodząc wzrokiem od leżącego prawie pod stołem Naruto, po gapiącego się w sufit Shikamaru.
— Ty w zasadzie nic nie musisz robić. — Zadudnił głos obok. — Ciebie nie zabije… Moja ostatnia prośba. Kup mi ładne kwiatki na nagrobek i odśpiewaj nad nim tę pijacką piosenkę Kakashiego, przynajmniej będzie wesoło.
— A właściwie, co ty w nim widzisz? — Shika skończył kontemplować sufit i spojrzał na Sasuke.
— Sam się zastanawiam. — Wzruszył ramionami chłopak.
— A walnąć ci? — Uzumaki wygrzebał się spod stołu i spojrzał spod byka na kolegę.
— Tak tylko pytałem, wrodzona ciekawość.
— A podobno jesteś inteligentny… — Naruto wywrócił oczami i rozparł się na krześle.
— A co to ma do rzeczy?
— Bo mnie się nie można oprzeć — wycedził Młotek patrząc na niego bezczelnie.
— Aaa… twoja dedukcja mnie zabija, lisie. — Shika podrapał się po karku i uśmiechnął krzywo. — Żartowałem z tym pytaniem. Dla mnie to ok., że jesteście razem, chyba nikt lepiej do siebie nie pasuje niż wy dwaj. Po prostu, albo od razu pokażcie wszystkim, że coś was łączy, albo lepiej się ukrywajcie z waszymi uczuciami.
— Mnie wszystko jedno. — Sasuke spojrzał na Uzumakiego. — Jak dla mnie nie ma sensu się kamuflować po kątach, to chyba nasz prywatny wybór, albo zaakceptują, albo kij im w oko.
— Bo to nie ty zginiesz! — Znowu jęknął Naruto. — Chyba nie jestem na to jeszcze gotowy.
— Dobra jak chcecie — Shikamaru wstał z krzesła i ruszył w kierunku drzwi. — A teraz zbierajcie dupy w troki i idziemy do Hokage, chciała was widzieć i nie wiadomo czemu wysłała mnie. Strasznie irytujące. — Chłopak kończąc zdanie zniknął za drzwiami, a za nim podążyła milcząca dwójka przyjaciół.
***
Stali na środku gabinetu Tsunade, rozglądając się po dobrze znanym im wnętrzu. Duże okno dawało wspaniały widok na wioskę. Biurko przed nim zwalone było papierami. Po lewej stronie stał stolik otoczony czterema fotelami. Jeden z nich zajmował mężczyzna, który pomimo młodego wieku wyróżniał się siwymi włosami, sterczącymi spod przepaski czołowej. Białe ściany, na których wisiało kilka obrazków przedstawiających różne miejsca Konohy dopełniały całości. Kobieta za biurkiem, pomimo swojego wieku, prezentowała się nadzwyczaj dobrze. W tej chwili patrząc w papiery, marszczyła w skupieniu idealnie wypielęgnowane brwi, jakby coś nie dawało jej spokoju. W pomieszczeniu poza nią, byli jeszcze wezwani przez nią przedstawiciele młodszej części wioski, czyli Naruto, Sasuke, Ino, Sakura, Kate, Shikamaru, Hinata i kilkoro innych, prawie wszyscy z ciekawością przyglądali się Hokage.
— Tak… — Podniosła wzrok znad papierów i spojrzała na zebranych. — Zastanawiacie się zapewne, po co zebrałam was wszystkich. — Widząc potwierdzenie w oczach większości, ciągnęła dalej. — Cóż, oczywiście pamiętacie tragiczne wydarzenia, które miały miejsce podczas ostatniego turnieju chuninów. Mija właśnie piąta rocznica zawarcia ponownego sojuszu z Suna—Gakure. Z tej okazji przybędą do nas reprezentanci wioski, wraz z samym Kazekage. To zaszczyt dla nas gościć tak znamienitych gości, więc… Musimy się na to przygotować… i tu zaczyna się wasza misja. Sasuke i Naruto, czy moglibyście łaskawie wrócić myślami do tego pokoju? Mam nadzieję, że nie wymagam od was za dużo. Skupcie się chociaż przez chwilę, wasz nieobecny wzrok działa mi na nerwy. — Hokage przerwała i spojrzała wrogo na chłopców.
— Rany, rany — mruknął pod nosem Shika, krzyżując ręce na piersiach i patrząc na winowajców z rezygnacją. Z tyłu dał się słyszeć chichot Kakashiego.
— Mogę wiedzieć co cię tak śmieszy? — warknęła Tsunade.
— Nic, nic, nie przeszkadzaj sobie, oni właśnie wrócili. — Rozbawiony wzrok siwego ninja spoczął na winowajcach.
— Przecież słuchałem — mruknął Naruto. — Było coś o egzaminach na chunina nie? — Sakura prychnęła słysząc wypowiedź chłopaka.
— To było na początku, potem Hokage mówiła o tym, że reprezentanci wioski piasku przybędą do nas wraz z samym Kazekage.
— Gaara przybędzie? Kiedy, kiedy? — Uzumaki wreszcie zaskoczył co się dzieje i wykazał zainteresowanie. Sasuke nadal błądził wzrokiem po suficie, chociaż słuchał teraz uważnie.
— Jeszcze nie doszłam do tego, kiedy — wycedziła Tsunade i na powrót skierowała wzrok na pozostałych. — Jak mówiłam, wasza misja… Tym razem nigdzie nie pójdziecie. Macie zająć się przygotowaniami. Od was zależy, gdzie będą zakwaterowani, organizacja przyjęcia, może też festynu. W dodatku sądzę, że dobrym pomysłem byłyby zawody uczniów akademii. Pokazy walk, zawsze są ciekawym widowiskiem, a odkąd Piasek przejął nasz tok nauczania, tym bardziej zechcą porównać wyniki, pomiędzy naszymi i swoimi wychowankami. Macie na to dwa tygodnie, sądzę, że powinniście zdążyć na czas. — Tsunade jeszcze raz spojrzała po zebranych i wróciła do papierów. — To wszystko na dziś, możecie się rozejść.
***
— Podzielimy się na grupy. — Ino siedziała na ławce przed głównym budynkiem i patrzyła na przyjaciół, którzy usadowili się w zależności od wygody, jedni na ławce obok, inni na trawie.
— Może po prostu każdy pójdzie z własną drużyną — wtrąciła nieśmiało Hinata.
— Dobry pomysł. — Przyklasnęła jej Sakura patrząc z uwielbieniem na Sasuke. — Myślę, że my możemy zająć się dekoracjami.
— Jasne — mruknął Uchiha wyobrażając sobie jak robi kwiatki z bibuły i jęknął cicho.
— Zaraz. — Naruto był o wiele bardziej wymowny. — Nie będę kleił żadnych różowych łańcuszków! Zapomnij!
— Oj nie rób problemów, Sasuke się zgodził, a ty marudzisz.
— Że niby ja się zgodziłem? — Uchiha spojrzał na nią spod grzywki opadającej na jedno oko.
— No… powiedziałeś „Jasne”. — Haruno zatrzepotała rzęsami uśmiechając się promiennie.
— Sakura…
— Tak?
— To była ironia. Niestety, ty nie zobaczyłabyś jej, nawet gdybyś się o nią potknęła. — Chłopak odwrócił się od dziewczyny zostawiając ją z otwartymi ustami, którymi łapała powietrze coraz bardziej czerwieniejąc na twarzy.
— Sakura, zamknij buzie, wyglądasz jak ryba wyjęta z wody. — Zachichotała Kate ignorując wściekłe spojrzenie dziewczyny. — Ogórek ma rację. Faceci i dekoracje to dwie sprzeczności, lepiej nich się zajmą tym turniejem uczniów akademii. — W ostatecznym rozrachunku, grupa podzieliła się na dwie części. Kobiety miały zaopiekować się dekoracjami i przyjęciem, a mężczyźni zakwaterowaniem i przygotowaniami do turnieju.
***
Dwa tygodnie, wydaje się, że to dużo czasu, a jednak, kiedy przychodzi, co do czego, okazuje się, że jednak czas nieubłaganie ściga osoby, które się z nim mierzą. Naruto po raz kolejny przyjrzał się ogromnemu placowi otoczonemu setkami ławek, na którym mieli zmierzyć się uczniowie. Loże główną zdobiły szarfy w kolorach obydwu wiosek. Usiadł na krześle należącym do Hokage i spojrzał w dół, następnie podniósł się przesunął je do przodu i znowu na nim usiadł. Kiwnął głową z zadowoleniem i zeskoczył z podestu, gdzie Sasuke omawiał ostatnie etapy turnieju z sędzią. Shikamaru stał obok zatwierdzając listę osób, które zgłosiły się do walk. Nie chcąc przeszkadzać opuścił miejsce przyszłych potyczek i udał się do hotelu, aby sprawdzić, jak idą przygotowania kwater. Od zarządcy otrzymał pęk kluczy i ruszył do pokoi. Sprawnie przeliczył ilość sypialni, na każdej przykleił nazwisko osoby, która miała w niej zamieszkać. Ostatni i największy pokój należeć miał do Gaary. Wszedł do środka i obejrzał dokładnie pomieszczenie, sprawdził okna, łazienkę i stanął na środku sypialni. Kazekage pomimo piastowanego stanowiska był jego przyjacielem, nie widzieli się ponad dwa lata. Uśmiechnął się lekko na myśl, że znowu go spotka i poprawił poduszki, strzepując z nich niewidoczny pyłek. Ktoś stanął za nim i objął go w pasie.
— Zdenerwowany?
— Raczej zmęczony i podekscytowany. — Roześmiał się opierając plecami o przybysza. — W końcu to Gaara, nie widziałem go od czasu przeprawy z Akatsuki. Przyznam, że jestem ciekawy, co u niego słychać.
— On na pewno też będzie zainteresowany, co zmieniło się przez ten czas u ciebie. Będziesz miał cały tydzień, aby wypytać o wszystko.
— O ile znajdzie dla mnie czas, ciągle zapominam, że to Kazekage. Kim jestem ja przy nim? Zwykłym ninja.
— A może człowiekiem, który z poświęceniem pospieszył mu na ratunek? — Sasuke odwrócił Naruto do siebie i wsunął dłoń w jego włosy gładząc kciukiem policzek. — Nie umniejszaj swojej wartości, to twój przyjaciel. Nie ważne, kim jest, na pewno pamięta, jaka więź was łączyła i ile dla niego zrobiłeś. — Naruto wtulił twarz w dłoń chłopaka i mruknął coś, co za brzmiało jak zgoda i objął go w pasie. — Ostatnio w ogóle nie mamy na nic czasu, najchętniej uciekłbym i ukrył się gdzieś.
— Shika by nas zabił. — Zachichotał Uzumaki.
— Dlatego ciągle tu jestem, co nie znaczy, że mi się to podoba.
— Trzeba łapać okazję, kiedy jest, nawet na krótko. — Naruto lekko przyciągnął przyjaciela do pocałunku. Bruneta nie trzeba było zachęcać, po chwili słychać było ciche mruczenie obojga, kiedy ich języki splotły się smakując się nawzajem. Sasuke pieścił delikatnie podniebienie kolegi, przygryzając jego wargi i ocierając się o zęby. Naruto nie pozostawał mu dłużny, lekko zassał czubek jego języka, jego dłonie gładziły plecy bruneta. Cichy stukot za ich plecami sprawił, że obydwoje odskoczyli od siebie i wlepili przerażony wzrok w osobę, która jak gdyby nigdy nic stawiała na stoliku wazon z pąkami kwiatów, które miały rozkwitnąć, dopiero nazajutrz, kiedy pojawią się goście.
— C.. co ty tu robisz — wydukał Naruto lekko ochrypłym głosem.
— Dekoruję pokój kwiatami, a na co niby to wygląda?
— Nie umiesz pukać? — Uchiha skrzywił się nieznacznie.
— Umiem, w zamknięte drzwi, kiedy są otwarte, nie widzę w tym większego sensu. — Dziewczyna zaśmiała się widząc, jak spojrzenie chłopaka wędruje w stronę szeroko otwartych wrót. — Poza tym nie chciałam wam przeszkadzać, wyglądaliście na nieco zajętych. — Spojrzała na nich wymownie. Dwaj mężczyźni popatrzyli na siebie nie bardzo wiedząc, jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji. — Możecie kontynuować — ciągnęła niezrażona ciszą Kate. — Ja już wychodzę. — Odwróciła się i skierowała do wyjścia, jednak nagle zatrzymała się i odwróciła w ich stronę. — Aaa, ogórek, fajnie wiedzieć, że jednak nie jesteś taki kwaśny jak sądziłam, życzę miłego dnia. — Wyszczerzyła zęby w uśmiechu i zniknęła w korytarzu. Dwóch mężczyzn stało i patrzyło na puste wejście do sypialni.
— Myślisz że…
— Nie, to nie ten typ.
— Skąd wiesz?
— Tak sądzę.
— To mnie nie pociesza.
— Mnie też nie, ale przecież nie pójdę i jej nie zabiję.
— No niby…
— Chociaż, mam ochotę… więc może…
— Zapomnij.
— Żartowałem.
— Jakoś ciężko mi się skupić na żartach w tej chwili.
— Wiesz co… sądzę że to odpowiednia pora na kolację, ja stawiam. — Sasuke podszedł do bladego Naruto i złapał go za ramię wyciągając z sypialni.
***
Bar na rogu ulicy zapełniony był po brzegi wracającymi z pracy ninja. Z trudem znaleźli wolny stolik i usiedli przy nim zmęczeni. Kiedy złożyli zamówienie do środka wpadła grupa zajmująca się przygotowaniami do jutrzejszego dnia. Chłopcy spojrzeli po sobie ponuro przygotowani na najgorsze, jednak przyjaciele usiedli obok nich i jak gdyby nigdy nic, zajęli się rozmową na temat tego, co jeszcze zostało do zrobienia. Tylko jedna osoba siedziała milcząco i uśmiechała się lekko do siebie, zajęta własnymi myślami. Po chwili spojrzała na wpatrzonych w nią chłopców i mrugnęła porozumiewawczo.
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, miło wiedzieć że mają wsparcie w Kate a ta pobudka zaserwowana przez Shikamaru... miło jest patrzeć właśnie że Sasuke nie jest taki "kwaśny"...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia