— Czy mnie się wydaje,
czy między tobą a tym rudzielcem z ANBU coś jest? — Shika drgnął, słysząc głos
przyjaciela tuż przy uchu.
— Skąd takie wnioski? — zapytał, zagłębiając nos w szklance z sokiem.
— Bo trzeba mieć świadomość tego, co się bierze. — Kiba postawił tacę i usiadł naprzeciwko. Rozwinął srebrną folię i wyjął z niej ogromnego, podwójnego hamburgera.
— Dzięki… Wolę wiedzieć co wrzucam na ruszt, a hamburgery nie wiadomo gdzie wcześniej biegały.
— Kury i kaczki też nie łażą po perskich dywanach. — Wzruszył ramionami Kiba i ugryzł spory kęs bułki.
— Przynajmniej wiem, że to kura i kaczka, a nie pies, który miał pecha i wpadł w oko naszej kucharce.
— No dzięki. — Mężczyzna spojrzał na swoje jedzenie podejrzliwie. — Ty to umiesz człowiekowi uprzyjemnić śniadanie.
— Sorki, jedz spokojnie, nie natknąłem się dzisiaj na resztki niczyjego ogona, więc pewnie właśnie żresz oślinę. — Shika uśmiechnął się wymuszenie. — A co tam u ciebie i Genmy?
— Dzięki, spoko. Byliśmy na tym meczu, Konoha grała jak marzenie… ale i tak wygrała Suna, oni po tym dreptaniu po piaskach, jak trafiają na stały grunt to dostają skrzydeł. — Skrzywił się Kiba. — Za to potem zamówiliśmy sobie ramen i piwo i spędziliśmy noc, oglądając nowe filmy spod znaku pejczyka i skóry — mrugnął wesoło. — Nie, żebym lubił przemoc w rodzinie, ale jak się Genma naoglądał, to dostał takiego poweru… Do tej pory czuję to w tyłku jak siadam. Wiesz, że on potrafi…
— Dzięki… nie kończ, wyobrażam sobie. — Nara zamachał gwałtownie rękami, co jak na niego było sporym wysiłkiem, gdyż przy śniadaniu uniesienie widelca i szklanki do ust było już i tak szczytowym osiągnięciem. — Jednym słowem, życie jak w Madrycie.
— Nom, żebyś wiedział… — Inuzuka uśmiechnął się, a jego oczy przybrały rozmarzony wyraz.
— Wróć na ziemię, bo zamienisz się w balon, z grzeczności nie wspomnę czym dmuchany — parsknął Nara.
— Taaa…. Aa właśnie, nie odpowiedziałeś mi na pytanie.
— Jakie? — Shika oparł głowę na ramionach i rozłożył się na stole przymykając oczy.
— Co z tobą i z Gaarą?
— A co ma być?
— Dogadujecie się jak widzę, chociaż na początku kląłeś, że nie chcesz żadnego partnera.
— Da się wytrzymać. — Shika jednym palcem wprawiał w ruch obrotowy widelec, który kręcił się teraz na środku stolika.
— Aaa to spoko, bo myślałem, że… Właściwie sam nie wiem, co myślałem — Kiba zająknął się lekko. — Znamy się od przedszkola, ne?
— I?
— I jakby coś było na rzeczy, to byś mi powiedział, prawda? — w głosie Kiby zabrzmiały nutki ciekawości.
— Jasne Kibuś, jasne. — Shika ziewnął, otwierając przy tym jedno oko i spojrzał na przyjaciela z totalnie znudzoną miną.
— Czyli, że nie obejdzie cię, że on właśnie tu idzie, a ty masz na policzku resztkę tej pseudo jajecznicy? — zapytał od niechcenia Inuzuka.
— Cholera… — Shika poderwał głowę i szybko otarł twarz leżącą na stoliku serwetką. Nie żeby mu zależało, ale nie miało ochoty wysłuchiwać docinków rudzielca. Chwycił szklankę i upił spory łyk soku.
— Tak myślałem. — Wyszczerzył zęby jego towarzysz, który śmiał się zwać przyjacielem. Przykrywka! Fałsz i obłuda, prawdziwy kumpel by się tak nie zapierniczał. — Czy ty właśnie przepłukałeś usta? Tak! Zrobiłeś to… — Koniec przyjaźni, umarła zamordowana wzrokiem Nary i szerokim uśmiechem zadowolonego z siebie Kiby.
— Pożarło, popiło? To zbiera zwłoki, jesteśmy umówieni z Tsunade za piętnaście minut. — Gaara stanął obok z założonymi na piersi dłońmi i spojrzał na niego uważnie. — Cze… Kiba, geniusz informatyczny, o ile dobrze pamiętam? — przywitał się z Inuzuką, który w odpowiedzi kiwnął głową i pomachał ręką, mając usta pełne jedzenia.
— Noo, to mam jeszcze cały kwadrans na bycie truchłem. — Shika tylko bardziej rozpłaszczył się na stoliku. — Usiądź sobie, odpocznij, popodziwiaj widoki… O właśnie Sai wywalił żarcie na blat baru, ten to potrafi wyrazić swą dezaprobatę dla tutejszej kuchni.
— Nie będę sadzał dupy po próżnicy.
— A co boli cię zadek, że tak sterczysz?
— Nie pochlebiaj sobie, idziemy. — Gaara pociągnął go za ramię, zwlekając z krzesła i nie przejmując się krztuszącym się Kibą.
— Jesteś upierdliwy — Nara, chcąc nie chcąc, poszedł za nim, nie mając zamiaru być ciągniętym przez cały posterunek jak ostatnia ofiara, a o ile wiedział, jego partner był zdolny zawlec go tam choćby na siłę.
***
— Przeczytałam wasze sprawozdanie i prośbę, jaką złożyliście. — Godaime nawet nie przywitała się z wchodzącymi do biura mężczyznami. — Iruka zaraz tu będzie i wyjaśni resztę.
— Ibiki coś nowego wyciągnął z Yamato? — Gaara usiadł na fotelu, dowodząc tym samym, że jego cztery litery mają się całkiem dobrze.
— Niestety, wysłaliśmy ekipę do jego domu, przeszukaliśmy go szukając kart z czytnika pamięci pająka i nic… Jednak znaleźliśmy coś innego — zawiesiła głos. — Mieliście rację co do jednego, następną ofiarą miał być Sai.
— Skąd to wiecie? — Shikamaru usiadł na oparciu fotela i odpalił papierosa. Sabaku wyciągnął go tak szybko z baru, że nie zdążył się dotlenić.
— Znaleźliśmy pod biurkiem ukrytą kartkę z spisem nazwisk, trzy z nich były już wykreślone…
— Kurwa… czyli mamy pewność, że to on. — Nara zaciągnął się dymem i nie zważając na dezaprobatę we wzroku Tsunade, strzasnął popiół do pudełka po papierosach.
— Nie sądzę, aby to był koniec. — Gaara przyglądał się spacerującej po suficie musze. — Facet ma popieprzone w głowie, o szóstej rano znowu nagle stracił pamięć i powrócił do roli niewinnego fotografa. Sam sobie tego nie zrobił.
— Przesłuchaliście Sasuke i Nejiego?? — Tsunade potarła dłonią czoło w geście bezsilności.
— Taa, dziś rano ładnie ich nam przywieźli i pół godziny temu odwieźli do domu. Maglowaliśmy ten temat przez trzy godziny, jak dla mnie oni nic nie wiedzą. Uchiha dostał od Hyuugi zlecenie na czyszczenie pamięci Yamato, notabene, on sam o to poprosił i Kankuro wyraził zgodę. Sasuke po skończonej robocie oddał kartę pamięci Nejiemu, a ten dostarczył ją do wydziału odczytów i archiwizacji danych.
— Byliśmy też w archiwum, jeszcze raz sprawdzono wszystko i nic nie wskazuje na to, aby cokolwiek było nie tak, karta jest czysta i nikt w niej nie grzebał. — Sabaku skończył kontemplacje muchy i wreszcie spojrzał na Godaime. — Dlatego naszym kolejnym tropem stał się… — Pukanie do drzwi przerwało mu w pół słowa.
— Proszę! — Kobieta powitała wchodzącego poważnym spojrzeniem. — Masz to, o co cię prosiłam?
— Oczywiście. — Mężczyzna skinął głową siedzącym i otworzył przyniesione akta. — A więc tak… Co do sekcji, niczego nowego nie wykryto, czyli to mogę pominąć. Teraz coś istotnego, urządzenie, które miał przy sobie Yamato, miało zatarty numer seryjny i dlatego też nie dało się go sklasyfikować. Możemy jedynie przypuszczać, że jest to czyjaś bardzo dobra podróbka, gdyż materiały, z których zrobiono pająka, zgadzają się z naszymi. PM6 użyty przez Sasuke też nie wykazał żadnych podejrzanych cech. Zwoje i plomby były nie naruszone, więc nie ma możliwości, aby ktoś przy nich manipulował. Jak przypuszczam, oczekiwaliście czegoś więcej, niestety tylko tyle mamy. Obydwa urządzenia przekazaliśmy już do głównego biura. — uśmiechnął się przepraszająco.
— Dobra robota, Umino. — Tsunade pokiwała głową. — Wracajcie do normalnego toku pracy, jak czegoś jeszcze będziemy potrzebować, damy znać laboratorium. Możesz odejść.
Iruka pokiwał głową.
— Dziękuję, wrócę do siebie. Życzę powodzenia w pracy, mam nadzieję, że jeszcze do czegoś się wam przydamy. — Złożył papiery i zniknął za drzwiami.
— Podróbka? — Gaara wyglądał jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał. — Nie słyszałem o żadnych organizacjach, zarówno tych legalnych jak i tych działających za kurtyną, które dysponowałyby tą technologią.
— Sądzisz, że mamy przeciek?
— Jeżeli tak, musiałby on powstać na wysokim szczeblu. — Shika westchnął i wstał. — Czy dostaniemy to, o co prosiliśmy?
— Tak… jednak musi to zostać między nami. — Spojrzała na Gaarę. — Kankuro był przeciwny, prawie siłą wymusiłam na nim pozwolenie. — Otworzyła szufladę i podała im małe, zafoliowane pudełko. — Macie trzy dni, jeżeli nie zdążycie w tym czasie niczego odkryć, ma to wrócić do mnie. Wiecie, że naginam teraz zasady, które sama ustalałam?
— Dzięki szefowo, będziemy tego pilnować jak oka w głowie. — Shika uśmiechnął się w podziękowaniu i szybko opuścili biuro.
***
— Nienawidzę tego! — Sasuke siedział na sofie i patrzył tępo w telewizor. — Gdyby to nie byli Shika i Sabaku, to pewnie bym im coś powiedział!
— Wiesz dobrze, że taką mają pracę. — Neji podszedł do niego z tyłu i położył mu dłonie na ramionach. — Rozluźnij się, miejmy nadzieję, że już niedługo to wszystko się skończy. — Zacisnął lekko palce i pomasował spięte plecy Uchihy.
— Sam nie wiem, ciągle myślę o tych zabitych, zastanawiam się, co mogliśmy zrobić, lub czego nie zrobiliśmy, że do tego doszło.
— Nie mogliśmy temu zaradzić, nie masz powodu czuć wyrzutów sumienia. — Mężczyzna wpatrywał się w czubek jego głowy, nie przerywając masażu.
— Wiem, a jednak to trudne… Znałem Shino, znałem Kurenai, to były wspaniałe osoby, nie zasłużyły na taki los.
— Nie możesz ciągle o tym myśleć, wybrałeś zawód, w którym…
— Nie! Wybrałem zawód, który ma pomagać innym, mogę znieść śmierć w polu walki, ale oni po prostu zostali zamordowani, ukradkiem, bez żadnego logicznego powodu.
— Masz rację. — Hyuuga westchnął i oparł podbródek na jego głowie. — To bolesne, ale na dziś dosyć, nikomu nic dobrego nie przyjdzie z tego, że popadniemy w jakieś załamanie. Odpuść, Sasuke.
— Dostaję fioła w tym zamknięciu, w dodatku z podejrzeniami na karku. — Uchiha westchnął i odchylił głowę, poddając się delikatnemu, acz stanowczemu naciskowi rąk Neji’ego.
— Przykro mi, że aż tak ciężko ci ze mną wytrzymać pod jednym dachem — sarknął, zaprzestając masażu.
— Wiesz dobrze, że nie o to chodzi. — Sasuke przymknął oczy i oparł głowę o kanapę.
Powoli zaczynał się
gubić w swych odczuciach. Z jednej strony napięcie, jakie towarzyszyło całej
tej aferze robiło swoje, z drugiej… No właśnie, ta druga strona przyprawiała go
o lekki ból głowy. Powiedział Nejiemu, że jest hetero, owszem miał kiedyś
dziewczynę, ale jego ostatni związek, który trwał o ironio „całe” trzy
tygodnie, był z facetem i był sto razy bardziej intensywny i godny
zapamiętania.
Zdawał sobie sprawę,
że gdyby tylko wyraził zgodę, Hyuuga zaciągnąłby go do łóżka, jednak on chciał
czegoś więcej niż przelotnego seksu, a tutaj działał na niekorzyść jeden, acz
bardzo istotny czynnik. Byli zamknięci i Uchiha zadawał sobie ciągle pytanie,
czy Neji tak samo nie zareagowałby na każdego innego faceta, z którym
przebywałby dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Owszem, całowali się
kilka razy i sam siebie powstrzymywał, aby nie pójść o krok dalej.
Zabawne, że tak nagle spłynęło na niego
olśnienie, iż jego dotychczasowy współpracownik jest cholernie przystojnym
facetem. A może to nie tak? Może do tej pory starał się nie myśleć o nim pod tym
kątem? Zawsze miał go za stuprocentowego heteryka i po prostu nie patrzył na
niego w ten sposób.
Wytrzymasz Uchiha,
bądź dzielny i nie daj dupy… dosłownie i w przenośni, pomyślał, kiedy Neji usiadł obok niego i
przyciągnął go do siebie, całując namiętnie. Tak… pocałunki to było coś, co
wychodziło im idealnie, Hyuuga mógł zostać profesorem w dziedzinie metody usta—usta,
a jego język był sprawny jak gimnastyczka na macie. Na samą myśl, co jeszcze
mógłby nim robić, przeszły go dreszcze i mocniej przywarł do jego ciała.
Perfumy Hyuugi działały na niego jak swoisty narkotyk, zaczynał się uzależniać
od połączenia zapachu jego ciała z nutką piżma, drzewa sandałowego i… tak, to
chyba były mięta i coś z cynamonu. Dłonie mężczyzny błądziły po jego plecach, przenosząc
się na boki i wsuwając pod czarną koszulę. Powoli wodził palcami po wrażliwej
skórze, a Sasuke czuł jak zdolne palce przesuwają się systematycznie coraz
wyżej, aż dotarły do jego sutków, które skurczyły się pod wpływem wprawnej
pieszczoty.
— Rozluźnij się. — Neji zamruczał, przenosząc usta na ucho i liżąc jego płatek. — Jeżeli powiesz, przestanę.
— Mhm… — mruknął coś niewyraźnie w odpowiedzi. Jasne, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, kiedy człowiek czuje się jak masło i rozpuszcza pod jego dotykiem.
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Shikamaru jak zawsze leniwy... ale Kiba pięknie podszedł Nare ;) to było piękne, jak i sam Sasuke łatwo przyszło złamać zasady... i co z Yamato się dzieje? czyżby coś wspólnego z tym miał ten pajączek, który wtedy Uchihe się uszkodził...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia