poniedziałek, 28 maja 2012

VII Historia z Konohy



Kiedy krew zaczyna wrzeć


Pukanie nie przyniosło efektu. Naruto stał i zastanawiał się, co zrobić. Przez chwilę miał zamiar odejść, ale potem stwierdził, że skoro już tutaj dotarł, poczeka na Uchihę i weźmie od niego zwoje. Założył ręce za głowę i oparł się o drzwi. Gdyby nie refleks wpajany mu od dziecka, zaliczyłby twarde lądowanie, gdyż otwarły się one pod jego ciężarem i chłopak wtoczył się do środka. 

— Sasuke? — Przeszedł przez korytarz i zatrzymał się na środku pokoju. Niepewnie rozejrzał się dookoła. Wyglądało jednak na to, że w pomieszczeniu nikogo nie ma.

Plecak leżał rzucony na łóżko, a na ziemi walały się brudne ubrania. Z wnętrza mieszkania słychać było odgłos lejącej się wody. Skierował się w kierunku źródła dźwięku i stanął niepewnie przed łazienką. Zaparowana szyba świadczyła o tym, że właściciel bierze prysznic. Niepewnie odwrócił się i wrócił do pokoju. Usiadł na podłodze i z ciekawością zaczął się rozglądać. Sypialnia urządzona była w surowym stylu. Łóżko, duża szafa, biurko i nocny stolik, na którym stało zdjęcie zrobione im przed laty. Znał tę fotografię, każdy z jego drużyny miał taką samą. Sakura, Sasuke, Kakashi i on. Czwórka, która w owym czasie nigdy się nie rozdzielała. Minuta za minutą mijały niepostrzeżenie. Naruto niecierpliwie pokręcił głową.

— Ileż można się kąpać, jeszcze mu skrzela wyrosną? — mrucząc pod nosem wstał i ruszył w stronę okna. Przez chwilę patrzył w dół na przechodniów, a potem podszedł do łóżka, na którym leżał niedbale rzucony ekwipunek. — Chyba nic się nie stanie, jak po prostu wezmę to, po co przyszedłem i zostawię mu kartkę z wiadomością. — Westchnął i pochylił się, sięgając po plecak. Przez chwilę trzymał go niepewnie w rękach, aż w końcu otworzył i wsadził dłoń do środka.

— Pieniądze trzymam w biurku, nie noszę ich na misję. — Głos Uchihy wytracił go z równowagi. Plecak upadł na ziemię, a Uzumaki odwrócił się gwałtownie.

— Przyszedłem po ma… — Zaciął się na widok stojącego w drzwiach przyjaciela. Czarne wilgotne włosy zaczesane do tyłu opadały na ramiona niesfornymi pasmami. Smukła sylwetka przepasana ręcznikiem opierała się o framugę, ręce założone na piersiach podkreślały mięśnie ramion. Drobne krople wody, znaczyły wąskie ścieżki, sunąc w dół brzucha i niknąc gdzieś w okolicach niedbale zawiniętego materiału.

— Podoba się? — Uchiha uśmiechnął się ironicznie. — Oglądaj, mnie to nie przeszkadza.

— Ubrałbyś się, wstydu nie masz? Jak możesz pokazywać się ludziom nago. — Wrzask blondyna zakończył się cichym jękiem, kiedy Uchiha oderwał się od futryny i skierował w jego stronę.

— Po raz, jestem u siebie w domu. Po dwa, przynajmniej nie śmierdzę, jak co poniektórzy w tym pokoju. Po trzy, nie ludziom, a tobie, to spora różnica. — Sasuke wolno podszedł do Naruto i stanął przed nim. — Że też chciało ci się przychodzić po to właśnie teraz. Dochodzi czternasta, za dwie godziny masz randkę z Sakurą, powinieneś przynajmniej się umyć.

— Wiem, co mam robić, nie będziesz mnie pouczał, to nie moja pierwsza randka.

— Serio? A z kim już się spotykałeś? Z rozdartą Ino? A może mdlejącą Hinatą? Wyobrażam to sobie, pewnie nawet nie zdążyliście dojść do miejsca przeznaczenia, a ona już leżała jak długa. A może ty to lubisz? Wiesz, to nie takie złe, zapraszasz laskę do siebie, ona mdleje, a ty masz wolną rękę. Ciekawe tylko, czy potem by pamiętała, co się działo, kiedy udawała śpiącą królewnę.

— Gnoju, jak śmiesz mówić w ten sposób o Hinacie, gówno o niej wiesz! — Dłoń Uzumakiego zwinęła się w pięść i poszybowała w kierunku twarzy Uchihy. — Inaczej zaśpiewasz jak ci przefasonuję tę śliczną buźkę.

— Uważasz, że jest śliczna? — Ręka blondyna zatrzymała się zablokowana dłonią Sasuke. Poczuł, że leci i po chwili leżał na łóżku przygnieciony ciałem przyjaciela, który w tej chwili jawił mu się, jako najgorszy wróg. — One też tak uważają wiesz? Och, Sasuke, jaki jesteś przystojny. Sasuke, umówisz się ze mną? Sasuke, jesteś taki tajemniczy, twoja historia jest taka okrutna. Co one wiedzą o mnie?! No powiedz mi?! Podnieca je, że mój brat wyrżnął całą moją rodzinę? Kim ja jestem? Jakimś pieprzonym bohaterem z tragedii romantycznej?! — Zamilkł na chwilę, patrząc gniewnie na leżącego bez ruchu Naruto. — Co wiedzą o naszej samotności, cierpieniu, skrywanej udręce i koszmarach, które nawiedzają nas nocami? No, odpowiedz mi, jeżeli potrafisz, mów do cholery! — Twarz Uchihy wykrzywiła rozpacz pomieszana z wściekłością. Pochylił się i przywarł ustami do ust Naruto.

Pocałunek nie był delikatny i czuły jak nad strumieniem, zawarta w nim była cała uraza do świata. Gorycz, którą nosił w sobie przez wszystkie lata, rozpacz samotności. Ich języki toczyły zaciekły bój o dominację, dłonie błądziły po twarzach i ramionach, odnajdując ciepło, za którym tak tęsknili. Naruto zapomniał, po co tu przyszedł, jego ręce przesuwały się po nagich plecach przyjaciela, gładząc je i pieszcząc mocno i agresywnie. Na twarzy czuł słone łzy, które spływały mieszając się z jego własnymi. Nienawidził ich, jednak nie mógł nic poradzić na to, że gorycz, jaka w nich była, znalazła właśnie takie ujście. Dłoń Sasuke wsunęła się pod bluzę blondyna i pogładziła jego brzuch, przebiegł palcami po żebrach i potarł kciukiem sutek. Naruto wciągnął powietrze i odchylił głowę do tyłu, jęcząc głośno. Usta Uchihy pozostawiały teraz wilgotne ślady na jego szyi, palce nadal bawiły się twardym punktem, trącając go i drażniąc. W pokoju panowała cisza, przerywana tylko jękami Naruto i głośnym dyszeniem Sasuke, który najwyraźniej stracił panowanie nad sobą. Jego kolano wdarło się pomiędzy nogi kolegi i nacisnęło na jego krocze. Przyjemność, która zalała Uzumakiego, otrzeźwiła go w jednej chwili. Otworzył oczy i zepchnął Uchihę z siebie. 

— Cholera! — Usiadł na łóżku i spojrzał na leżącego Sasuke. Ręcznik zsunął mu się z bioder odsłaniając zgrabne pośladki. — Cholera… co ty chcesz udowodnić, nie tak powinniśmy rozwiązywać nasze problemy. Szlag by cię, Uchiha.

— Odwal się, tak jakby ciebie to nie podniecało, dobrze czułem, jaki jesteś twardy. Znowu! — Uchiha przetarł oczy i uśmiechnął się cynicznie, co spowodowało wybuch gniewu przyjaciela. Wyciągnął rękę i gwałtownie wsunął ją pomiędzy nogi Sasuke łapiąc go za członek.

— Nie jestem sam jak widać, niewiele ci brakuje do końca — wycedził i wstał puszczając jego przyrodzenie. — Biorę to, po co przyszedłem i spadam stąd. Odezwij się, jak już się pozbierasz — dodał świadomie raniąc przyjaciela. Chwycił mapę i zwoje i ruszył w kierunku drzwi.

— Kiedy już będziesz z Sakurą, przypomnij sobie jak jęczałeś pode mną, a wtedy… Wtedy przyjdź i powiedz, czy było ci z nią lepiej. — Ironiczny głos świadczył, że Uchiha nie oddał jeszcze pola walki. Naruto wyszedł trzaskając drzwiami.


***


— Kim był ten jasnowłosy chłopak? — zapytała dziewczyna idąca za Ino i z ciekawością rozglądająca się dookoła.

— Który? — Yamanaka szła szybkim krokiem, jakby miała nadzieję, że zgubi wlekącą się za nią osobę. Podopieczna, którą przydzieliła jej Hokage działała na nią jak płachta na byka już od pierwszego wejrzenia, kiedy to na dzień dobry powiedziała jej, że ma niezły tyłek. Z taką bezczelnością Ino dawno się nie zetknęła.

— Ten, który nas mijał, kiedy udawałaś czajnik i puszczałaś parę uszami. 

— Ja nie puszczam pary — wycedziła dziewczyna. — A chłopak ma na imię Naruto.

— Aaa to ten zapieczętowany. Uaaa macie tu więcej takich cukiereczków? — Szatynka kilka razy pokręciła głową na boki, jakby miała nadzieję, że z za rogu wprost w jej objęcia wpadnie cały sklep ze słodyczami.

— Tak mamy, chociaż nie sądzę, aby ich interesowały twoje zaloty. A teraz zbierajmy się, nie mam ochoty sterczeć tutaj ani chwili… — Dziewczyna przerwała, a jej wzrok skierował się w dół gdzie nowa znajoma właśnie przyciskała palec wskazujący do jej piersi.

— Te balony to prawdziwe, czy wypychasz skarpetkami?

— Aaaa! Tego już za wiele! — wrzasnęła wkurzona Ino i pchnęła obmacującą ją Kate tak, że ta upadła na ziemię.

— Co tutaj się dzieje? — Hinata, która wyrosła jak spod ziemi uklękła przy leżącej nieznajomej. — Nic ci nie jest? Nie potłukłaś się? — Delikatnie dotknęła głowy dziewczyny.

— Boli. — Kate dotknęła głowy krzywiąc się przy tym cierpiętniczo. Spojrzała na brunetkę dużymi załzawionymi oczami i wskazała palcem na osłupiałą Ino. — Popchnęła mnie. — Hinata odwróciła się od poszkodowanej i spojrzała na winowajczynię.

— Ino, czy to nie ta nowa dziewczyna z Wioski Dźwięku? Nie… nie powinnaś wyżywać się na niej, to nie ładnie. — Zawsze nieśmiała Hinata patrzyła na koleżankę z wyrzutem.

— Ale… ale… to zupełnie nie tak! — Ino pokręciła głową w geście bezradności. — Ona mnie sprowokowała.

— Nieprawda — Pozornie poszkodowana uroniła łzę i pociągnęła znacząco nosem. — Po prostu chciałam się z nią zaprzyjaźnić, a ona mnie odepchnęła. — Chwyciła dłoń Hinaty i przycisnęła do swego policzka w pełnym dramatyzmu geście. — Mam na imię Kate, odprowadzisz mnie do domu? Mam zamieszkać z Ino, ale ona chyba tego nie chce.

— Jasne, nie płacz. Na pewno się w naszej wiosce szybko zadomowisz. Ino nie chciała być niegrzeczna. — Hyuga nie mogąc się oprzeć niewinnym oczom Kate, ofiarowała swą pomoc. Po chwili wszystkie trzy szły w kierunku domu Yamanaki. 

— Dajesz się nabrać Hinata, to przeklęta bestia — warczała Ino wlekąc się z tyłu.

— Widzisz, ona mnie nienawidzi — jęknęło dziewczę, a kiedy nieświadoma prawdy Hinata chwyciła ją za rękę w geście pocieszenia, posłało triumfująco wredny uśmieszek z nad jej głowy w kierunku Ino.

— Wojna? Niech będzie, mi pasuje — mruknęła pod nosem Yamanaka i uśmiechnęła się diabelsko. Po kilku minutach były pod domem. Hinata pożegnała się z dziewczętami i wróciła do siebie. Ino otworzyła drzwi i wpuściła nowo przybyłą do środka.

— Właź. Widzę, że Tsunade już zatroszczyła się o ciebie — powiedziała wskazując ręką łóżko, którego przed jej wyjściem jeszcze w mieszkaniu nie było. Rozkazy rozkazami, ale takie rządzenie się w jej własnym domu, doprowadzało ją do wściekłości. Mogli przynajmniej poprosić o pozwolenie na zmiany. — Śpisz tam, szafka po lewej jest twoja, łazienka jest na lewo, drugie drzwi — powiedziała i ruszyła w kierunku kuchni.

— To twoje? — Zatrzymał ją głos Kate, która stojąc obok jej posłania, obracała na palcu koronkową bieliznę. — Ładne. Różowe, jakie to słodkie.

— Zabierz łapy od moich majtek! — Ino wyrwała koleżance skrawek materiału i upchnęła w szufladzie. Kurwa! Czy to leżało na wierzchu, gdy posłańcy Hokage wnosili tutaj dodatkowe meble? Gniew połączony z zażenowaniem, rozpalał ją do białości.

— Hmm… ciekawe jak w nich wyglądasz — mruknęła niezrażona Kate, rzucając się na łóżko.

— Jestem dziewczyną! Nie facetem! Więc może łaskawie pohamuj swoją wyobraźnię. — Yamanaka po raz kolejny tego dnia oblała się purpurą i z mordem w oczach patrzyła na leżące na pościeli, wcielone zło.

— Wiesz… właściwie — Kate znacząco zwiesiła głos patrząc na Ino — właściwie to mi jest wszystko jedno. Chłopak, dziewczyna, mała różnica. Sądzę, że jak kiedyś się zakocham, to nie będzie mnie obchodziła płeć mojego obiektu uczuć, a ty ślicznie wyglądasz jak się czerwienisz — dodała na koniec i zachichotała, słysząc trzaśnięcie drzwiami, przez które wypadła przerażona Ino. 

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, biedna Ino chyba oszaleje przez Kate a ta scena u Sasuke mmmm....
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń