Pac.
Coś
spadło tuż obok głowy Naruto. Zamruczał przez sen i przekręcił się na drugi
bok.
Pac.
Tym
razem szyszka trafiła w cel. Blondyn wrzasnął łapiąc się za ucho i zrywając na
równe nogi. Wyciągnął kunai i rozejrzał
się nerwowo za przeciwnikiem. Nie zauważywszy nikogo spojrzał w górę. Na gałęzi
kucał Sasuke i bawił się kolejną szyszką, to przybliżając ją do oka, to
oddalając i patrząc ponad nią na kolegę, jakby namierzał cel.
— A ty co? — Uzumaki uchylił się przed kolejnym szyszkowym pociskiem. — Postanowiłeś wiewiórką zostać?
— Wystarczy jedno zwierzątko w grupie. — Uchiha zeskoczył na ziemię i zarzucił plecak na ramię. — Zbieraj się, lisie, przed wieczorem musimy dotrzeć do wioski.
— Dobra, dobra — mruknął Naruto. Podniósł się i powoli ruszył w stronę rosnących nieopodal krzaków. Po chwili wrócił i przeciągnął się mrucząc z zadowolenia. — Kwiatki podlane, kości rozprostowane, możemy iść.
Sasuke
spojrzał na niego ironicznie, zeskoczył z drzewa i ruszył przodem. Ścieżka
prowadząca pomiędzy drzewami była ledwo widoczna. Obcy na pewno zabłądziłby w
gęstwinie, ale chłopcy z łatwością odczytywali ukryte znaki pozostawione przez
ninja z swojej wioski.
— Sasuke, jak tam twoje ramię? — zapytał Naruto z ustami pełnymi jagód.
— Nieźle, nawet odrętwienie minęło. — Na potwierdzenie swych słów uniósł rękę, a potem opuścił robiąc szeroki zamach.
— Uhm, to dobrze. — Uzumaki skinął głową z zadowoleniem wpychając do ust kolejną porcję leśnych owoców.
— Jeszcze godzina, półtorej i powinniśmy być na miejscu. — Mała gałązka rośliny, nie występującej w tej okolicy, skierowana była na wschód. Uchiha skręcił za wskazówką i po chwili doszli nad strumień, tu rzucił torbę na ziemię i usiadł na trawie.
— Zmęczyłeś się? — Naruto przystanął i ze zdziwieniem popatrzył na kolegę.
— Jak chcesz to idź.
— No… — Niebieskie oczy spoglądały to na przyjaciela, to w kierunku gdzie znajdowała się wioska. Chłopak nie mógł się zdecydować, czy zostać, czy jak najszybciej wrócić do domu.
— Mówiłem, idź, ja przyjdę później. — Uchiha uparcie wpatrywał się w wodę.
— Zostanę. — Zdecydował Uzumaki siadając obok niego. — Ktoś musi cię obronić, jakby co.
Usprawiedliwienie
było mocno naciągane, ale Sasuke przełknął je gładko. Przez chwilę patrzyli na
wodę, w końcu Uchiha obrócił głowę i popatrzył na przyjaciela.
— Czego? — Blondyn spojrzał na niego podejrzliwie. — No co się gapisz? — Wzrok bruneta zawędrował w okolice ust kolegi. Powoli wyciągnął rękę i dotknął dolnej wargi Naruto. — Co… co ty robisz? — zająknął się Uzumaki.
— Miałeś resztkę jagody na wardze. — Uchiha oderwał dłoń od ust przyjaciela i pokazał mu palec z małym, czerwonym okruchem.
— Aaa no tak, nie wie… — Naruto zamilkł i głęboko wciągnął powietrze, patrząc jak Sasuke oblizuje palec nie spuszczając z niego wzroku.
— Smaczna — mruknął brunet, przesuwając językiem po wargach. Uzumaki skinął automatycznie głową. — Ale czegoś jej brakuje.
— Czego? — Blondyn wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami.
— Zaraz ci powiem. — Sasuke przysunął twarz do niego i delikatnie polizał jego usta.
Naruto
zastygł bez ruchu nie będąc w stanie mu przerwać. Po chwili zorientował się, że
wstrzymuje oddech, rozchylił wargi chcąc wciągnąć powietrze i poczuł, że język
przyjaciela wślizguje się do środka. Niepewnie i z wahaniem wyszedł mu na
spotkanie. Przez chwilę badali nawzajem wnętrza swoich ust, ich języki
delikatnie się splatały, pieściły podniebienia, przesuwały się po zębach. Z
minuty na minutę pocałunek się pogłębiał, dłonie przesuwały się po twarzach,
poznając każdą krzywiznę i załamanie, utrwalając pod palcami wizerunek drugiej
osoby. Jakaś ryba wyskoczyła z strumienia i na powrót w nim zanurkowała rozpryskując
wodę. Oderwali się od siebie jak na komendę i jednocześnie spojrzeli w innych
kierunkach.
— Tym razem, to na pewno nie byliśmy zaspani — jęknął Naruto i uniósł rękę, targając w zdenerwowaniu swoją jasną czuprynę.
Sasuke
rozejrzał się i znalazłszy jakiś kamień, wrzucił go do wody, która zachlupotała
cicho w proteście. Nie spieszył się z odpowiedzią. Nagle wstał, złapał plecak i
obrócił się w kierunku wioski. Uzamaki patrzył przez chwilę za nim, a potem
ruszył jego śladem. Szli w milczeniu, powoli zbliżając się do celu. Kiedy brama
główna znalazła się w zasięgu ich wzroku, blondyn nie wytrzymał.
— No i?
Czego brakowało?
Uchiha
przystanął i spojrzał na niego z rozbawieniem.
— Smaku gorącego słońca, rosy i zapachu lasu.
— Skąd wiesz? — Zdziwił się Naruto.
— Bo znalazłem je wszystkie — wypalił Sasuke i z lekkim rumieńcem odwrócił się przekraczając bramę.
Naruto
stał przez chwilę jak wmurowany, a potem jego twarz rozjaśniła się w szerokim
uśmiechu.
***
Coś różowego biegło ku nim głównym korytarzem siedziby Hokage. Sasuke zmrużył oczy i w półmroku rozpoznał sylwetkę Sakury. Instynktownie przylgnął do ściany. Nie miał najmniejszej ochoty na uściski i rzucanie się na szyję, jakie zazwyczaj serwowała mu na powitanie dziewczyna.
— Naruto! — Postać przemknęła obok niego i wskoczyła blondynowi na plecy obejmując go za szyję. — No, jak misja? Opowiadaj, co się działo, trudno było? Aaa jakiś Ty brudny, tęskniłeś za mną? Umyj się, pójdziemy na ramen, ja stawiam!
Potok
słów zalał Uzumakiego jak wodospad. Zszokowany chłopak stał w miejscu nie mogąc
wyksztusić słowa nieoczekiwanym rozwojem sytuacji. Zdezorientowany spojrzał na
Sasuke i cofnął się o dwa kroki. To, co zobaczył w jego oczach, to była czysta
wściekłość. Lśniły ciemną czerwienią, jakby sharingan sam się uaktywnił, nie
przywołany przez Uchihę.
— Sakura, możesz zejść mu z pleców? — Właściciel czerwonych oczu oderwał się od ściany i zbliżył powoli. — Odbiło ci zupełnie? Aż tak zdesperowana jesteś? — Szarpnięcie za ramię oderwało dziewczynę od Naruto. — Jak chcesz potrenować skoki, to na zewnątrz jest wiele kukieł treningowych. — Uchiha nie zwalniając uścisku pociągnął Haruno do okna i wskazał na plac, na którym stały drewniane manekiny.
— Puszczaj! — Wyswobodziła się z jego uchwytu. — Już nie można przyjaciela zaprosić na obiad? Facet wyluzuj — warknęła i odsunęła się od niego. — Naruto, jesteśmy umówieni na szesnastą — rzuciła w kierunku milczącego blondyna i skierowała się do wyjścia. Kiedy zniknęła za zakrętem, na jej twarzy wykwitł triumfalny uśmiech. Był zazdrosny! Naprawdę się wkurzył! Nie mogę się mylić, coś do mnie czuje! Zdążyła pomyśleć zanim wyszła z budynku.
— Szczęśliwy? Sakurka zaprosiła cię na obiadek, jak miło. Weź prysznic, posprzątaj pokój i zmień pościel. Gacie też zmień, w końcu taka gratka może drugi raz się nie trafić… — Monolog Uchihy przerwał nagły świst obok jego głowy, pięść przyjaciela o milimetr minęła jego skroń i wylądowała na ścianie.
— Zamknij się — wysyczał mu do ucha Uzumaki. — Po prostu się zamknij, Uchiha. Jak chcesz mi coś powiedzieć to po prostu to zrób, a nie pierdol smuty o Sakurze. Jeszcze jedno słowo, a stracę cierpliwość.
— Broń jej, w końcu to twoja wielka miłość. — Sasuke spojrzał na niego z ironią, bynajmniej nie przestraszony groźnym spojrzeniem przyjaciela. — Podnieciłeś się, jak wylądowała na twoich plecach? Stanął ci? Tak samo jak wtedy w jaskini? Nie myśl, że nie czułem... — Czerwone oczy zwęziły się, a głos Sasuke zaczął przypominać syk.
Naruto
uniósł rękę. Nie panował nad sobą, miał ochotę uderzyć, mocno i boleśnie. W
ostatniej chwili ktoś złapał go za nadgarstek.
— Koniec miłości. — Głos Kakashiego był cichy, lecz stanowczy. — To główny budynek i mieszkanie Tsunade. Własne emocje wyładowujcie w inny sposób, lub na zewnątrz. Hokage czeka na raport z misji. — Badawczo spojrzał na chłopców jakby samym wzrokiem kładł nacisk na wagę swych słów. — Sasuke, do szpitala, widzę, że trzeba cię opatrzyć. Naruto, do Hokage. — Zarządził na koniec, rozdzielając chłopców.
Uchiha
wzruszył ramionami i bez słowa skierował się do wyjścia, blondyn spojrzał za
nim i powlókł się za Kakashim Nie
podnieciłem się… nic nie czułem, po prostu nic… Tłukło się w jego głowie.
Ramen z Sakurą jawił mu się bardziej, jako pasmo nieszczęść, niż wymarzona
przez lata randka. Zdecydowanie coś było nie tak.
***
— Nie…
Dlaczego ja? — Kiedy weszli do gabinetu, Ino stała na środku pokoju Tsunade z
widocznie nieszczęśliwą miną. — Mam robić za niańkę?
— Wioska Dźwięku przestała istnieć, po tym jak Orochimaru zginął. Inne wioski skorzystały z okazji i napadły na nią, ocalała tylko jedna osoba. Wojna to przeszłość, skoro przyszła do nas i poprosiła o pomoc, nie możemy odmówić. Jednak… zaufanie to odrębna rzecz. Ktoś musi mieć na nią oko i to właśnie ciebie wyznaczam do tej misji. Na okres roku, zamieszkasz z nową mieszkanką wioski. — Głos Hokage był nieubłagany.
— Mam z nią mieszkać? W ogóle, co to za baba?
— Ta „baba” jest w twoim wieku i ma na imię Kate. Czeka na ciebie przed budynkiem, już wszystko jej wytłumaczyłam. Rozmowę uznaję za skończoną. Potraktuj to, jako długoterminową misję. — Tsunade machnęła ręką jakby opędzała się od natrętnej muchy i przeniosła zainteresowanie na nowo przybyłych.
Ino
podeszła do okna i spojrzała w dół. Na ławce siedziała młoda dziewczyna. Z tej
odległości można było zobaczyć, że jest to szatynka z włosami do ramion, luźno
związanymi z tyłu głowy. Drobna sylwetka rozparta w mało eleganckiej pozie z
ciekawością rozglądała się dookoła. Nie widać po niej było specjalnej tremy czy
zawstydzenia. Będą z nią kłopoty
pomyślała dziewczyna opuszczając pokój Hokage.
***
— To wszystko? — Tsunade wysłuchała relacji z misji i zamyśliła się. — Daj mi mapę i zwoje, które zdobyliście — mruknęła wyciągając rękę. Naruto włożył dłoń do plecaka i zamarł…
— Eee… Sasuke je ma, zapomniał mi przekazać.
— Gdzie jest Uchiha?
— Wysłałem go do szpitala na opatrunek. — Kakashi podrapał się po głowie. — Sądziłem, że sam Uzumaki wystarczy do złożenia raportu.
— Najwyraźniej nie wystarczył. — Hokage zabębniła czubkami paznokci o blat biurka.. — Naruto, pójdziesz po nie. Możesz mi je przynieść po obiedzie. — Przeciągnęła się i wstała zza biurka. — Wykorzystam ten czas na krótką przerwę.
— Taa, idę. — Naruto niechętnie odwrócił się i zniknął za drzwiami.
Na dole
minął Ino, która czerwona jak piwonia, piorunowała wzrokiem nieznajomą
dziewczynę. Z tego, co zdążył zauważyć, ta dobrze się bawiła zażenowaniem nowej
koleżanki. Biedna Ino, to pewnie jej nowa
podopieczna, pomyślał zanim wszedł do szpitala. Tu jednak okazało się, że
Sasuke, poszedł już do domu
— Kurcze, jak się wali to na całego, brakowało mi tylko wizyty w mieszkaniu Uchihy — mruknął pod nosem, zagłębiając się w boczną uliczkę, która prowadziła do domu przyjaciela.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńoch Sakura, Sasuke tak jest zazdrosny ale o Naruto nie o ciebie... ten pocałunek był cudowny, mam nadzieję, że Naruto zda sobie sprawę, że intetesuje się Sasuke...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia