poniedziałek, 28 maja 2012

V Historia z Konohy



Szept w ciszy


  
   Minuty, godziny, dni… Czy czas może stanąć w miejscu? Czy możliwe jest, aby mowa wiatru stała się nagle zrozumiała, a jego słowa śpiewały żałobną pieśń? Czy liść zatrzymany w locie, może nie opaść na ziemię?
„Nie myśl, czuj, skoncentruj się”, gdzieś słyszał te słowa, ktoś, kiedyś tłumaczył mu, że można wyciszyć własny umysł, wtedy tego nie rozumiał. Pustka, bezdenna, wciągająca. Zapraszająca, aby się w nią zagłębić i usiąść skulonym w kącie, na zawsze odgradzając się od problemów, smutku, nienawiści, śmierci. Mrok otaczał go z wszystkich stron.
Podobno ciemność jest androgeniczna.
Czasami jest mężczyzną, okrutnym potworem, który straszy nas doprowadzając do panicznego lęku. Łapie mackami strachu i dusi pozbawiając tchu, aż zlani potem tracimy poczucie własnego ja.
Czasami jest kobietą, czułą matką. Uciekamy w jej mroczne objęcia, a ona tuli nas i ukrywa w ciemności swych szat. Szepcze nam do ucha uspokajające słowa i sprowadza sny, które odgradzają nas od ponurej rzeczywistości.
Można się w niej schować przez ogromem zła i rozpaczy, które czają się w zwykłym świecie. Można w nich biec przez łąkę, pośród śmiechu i zabawy, trzymając za rękę swojego najlepszego przyjaciela, który patrzy na nas czarnymi oczami, a wiatr rozwiewa jego niesforne włosy.
Można upaść na ziemię i podziwiać sunące po niebie obłoki milcząc. Niekiedy słowa są zbędne, wystarczy świadomość, że osoba, której najbardziej potrzebujemy jest obok nas, że słyszymy jej głos, czujemy zapach… 

— Naruto… dusisz mnie. — Twarz wtulona w ciemne włosy pachnące wiatrem. Głos, lekko ochrypły, mówiący tylko do jednej osoby.

Głos…

— Sasuke? — Naruto podniósł głowę i spojrzał, w twarz chłopaka, którego z całych sił tulił do piersi. — Sasuke…

— Tak mam na imię, głupku.

— Sasuke! Ty żyjesz!

— Niedługo, jeżeli mnie nie puścisz. — Czarne oczy Uchihy spotkały się z oczami Uzumakiego, kiedy ten rozluźnił uścisk i pozwolił przyjacielowi zaczerpnąć powietrza.

— Ale…ale… ale ty nie żyłeś. — Blondyn patrzył na kolegę a jego nozdrza niebezpiecznie zaczęły drgać.

— Uznaj to za powrót zza światów. — Sasuke westchnął i niepewnie podniósł jedną rękę odgarniając z czoła splątane włosy Naruto. — Nie umarłem, Młotku. Facet użył w ostatniej chwili jakiejś techniki paraliżu, nie zdążyłem odskoczyć.

— Ty… ty… nie strasz mnie tak więcej! — Drgające nozdrza Uzumakiego osiągnęły punkt kulminacyjny i chłopak z trudem opanował płacz, przytulając na powrót przyjaciela.

Uchiha westchnął i uśmiechnął się pod nosem. Pomimo bólu, jaki targał jego ramieniem, brudne i zakrwawione ubranie Naruto, wydało mu się teraz najbezpieczniejszą przystanią, do jakiej zawinął od czasu utraty rodziny. Nie pamiętał, kiedy czuł się tak dobrze. 

— Nie bądź baba — mruknął mu w pierś, kiedy poczuł, że Młotek zaczyna się uspakajać. — Ninja nie okazuje emocji pamiętasz?

— Gówno prawda. — Uzumaki przetarł ręką oczy, rozmazując na twarzy brud i odsunął delikatnie przyjaciela kładąc go na ziemi. — Krwawisz, jak zarzynana świnia. — Uśmiechnął się krzywo chcąc ukryć zmieszanie. — Czekaj tutaj.

— Nigdzie się nie wybieram. — Uchiha zamknął oczy zmęczony po walce i osłabiony z powodu utraty krwi.

Naruto po chwili wrócił taszcząc ze sobą swój plecak. Uklęknął przy koledze i nożem rozciął mu bluzę, bojąc się, że jeżeli ściągnie mu ją przez głowę, przyprawi go o większy ból. Wodą z manierki obmył ranę i posmarował ją maścią, którą otrzymał kiedyś od Hinaty, następnie zabandażował ramię i przyjrzał się krzywo swojemu dziełu.

— No, wyglądasz jak mumia — skomentował swoją twórczość i resztą bandaża przetarł zadrapania na skórze Sasuke, również smarując je maścią. — Jak mumia, która wpadła do miodu — dodał, kiedy na dobre zakończył już swoje dzieło, a tors i plecy Uchihy pokrywały pomarańczowo złote plamki. 

— Skończyłeś? — mruknął kwaśno Sasuke nie przyzwyczajony do takiego traktowania.

— Uhm. — Pokiwał radośnie głową Uzumaki.

— To idź i przeszukaj tych gości, oraz co tam jeszcze zostało z tych ich szałasów. Gdzieś muszą być papiery, które przeglądali zanim rozpętałeś to piekło. — Chłopak podniósł się i ciężko oparł plecami o skalną ścianę. — Potrzebuję chwili, aby całkowicie odzyskać władzę nad ciałem. Dołączę do ciebie za moment.

— Jasne, jasne, już mnie nie ma. — Naruto odzyskawszy przyjaciela, odzyskał i humor, a energia wprost go rozpierała. Przeszukał ciała przeciwników, oraz rozwalone szałasy i po chwili wrócił pod skałę, z kilkoma zapieczętowanymi zwojami i mapą. — To wszystko, co znalazłem, babcia powinna być zadowolona. — Umilkł na chwilę i głową wskazał na lewo od miejsca, w którym stali. — Tam jest rozpadlina… wrzucali do niej swoje ofiary, na dole można zobaczyć to, co z nich zostało. Założę się, że te cholerne ptaszydła miały w tym swój udział. — Wzdrygnął się mimowolnie.

— Zmywajmy się stąd, nie mamy tu już nic do roboty. — Sasuke oderwał się od ściany i powoli powlókł w stronę głównego traktu, mając za plecami Naruto, który deptał mu po piętach gotowy złapać go, jeżeli ten tylko by się zatoczył. 


***


   Droga do domu wydawała się niemiłosiernie dłużyć. Zmęczenie i rany, jakie odnieśli znacznie zmniejszyło tempo, w którym się posuwali. Dopiero pod wieczór zagłębili się w las. Drzewa dawały schronienie i miły chłód po palącym słońcu, które cały dzień prażyło niemiłosiernie, wśród nie dających odrobimy cienia skał. 

— Powinniśmy tu przenocować. — Naruto rozejrzał się wokół i zbliżył do drzewa, pod którym miękka trawa tworzyła kilkumetrową polankę. Sasuke spojrzał na nikłą ścieżkę widoczną wśród krzaków prowadzącą do jaskini, w której nocowali poprzedniej nocy.

— Taa, tu będzie dobrze. — Kiwnął głową i usiadł na jakimś kamieniu, rzucając plecak obok siebie.

— Zapowiada się ciepła noc, nie musimy rozpalać ogniska, — Uzumaki położył się na trawie gapiąc w gwiazdy prześwitujące pomiędzy liśćmi. Uchiha spojrzał na niego i przez twarz przebiegł mu lekki grymas rozczarowania.

— Nie musimy — potwierdził. Za wszelką cenę chcesz uniknąć skojarzeń, aż tak było to dla ciebie przykre? Niewypowiedziane pytania wypełniły jego myśli.

— Sasuke?

— Co?

— Jutro będziemy już w wiosce.

— Wiem, Młotku.

— Sasuke?

— Czego?

— Byliśmy rozespani, człowiek wtedy nie myśli logicznie prawda?

— Skoro tak uważasz.

— Sasuke…

— Śpij już, Młotku. — Chłopak również się położył i odwrócił się na drugi bok zamykając oczy.

Naruto nadal leżał gapiąc się na gwiazdy i rozmyślając nad ubiegłą nocą. Powoli zaczął zapadać w niespokojną drzemkę.

— Młotku? — Głos Uchihy wyrwał go z półsnu.

— Mhm?

— Nie ma w tobie za grosz logiki. — Naruto obrócił głowę i spojrzał pytająco na kolegę, jednak zobaczył tylko jego plecy.

— O co ci chodzi, Uchiha?

— Nie umieraj, bo sam cię zabiję? To najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek usłyszałem. 

Do Naruto powoli docierało, co powiedział przyjaciel. Czerwień powoli zaczęła zabarwiać jego policzki zamieniając się w purpurę.

— Słyszałeś?

— Byłem sparaliżowany, ale nie głuchy.

— Wiesz, Sasuke… szkoda, że jednak cię nie zabili. — Rozległo się mruknięcie blondyna, a w jego głosie zabrzmiało skrajne zażenowanie. Odpowiedział mu zduszony śmiech kolegi.

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, technika paraliżująca, cieszy mnie że to nie jakieś straszna technika... och Naruto zażenowany bosko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń