Noc
nastała zanim się spostrzegli. Księżyc ukrył się za chmurami, a las spowiła
nieprzenikniona ciemność. Naruto wraz z Sasuke wędrowali już cały dzień i
powoli zaczęło dopadać ich zmęczenie. Tempo marszu zwalniało z minuty na
minutę, a oddechy stawały się coraz szybsze. Na dodatek ku ich rozgoryczeniu,
zaczął siąpić delikatny, lecz uciążliwy deszcz.
— Powinniśmy się zatrzymać. — Przerwał ciszę Naruto. — Długo tak nie pociągniemy. Gdyby ktoś nas teraz zaatakował, zmęczenie obróciłoby się przeciwko nam.
— Dobra. — Sasuke skręcił gwałtownie między drzewa i po chwili znaleźli się przed sporych rozmiarów jaskinią. — Tutaj przenocujemy, rozpalę ognisko, a ty przygotuj coś do jedzenia.
Uzumaki zrzucił bagaż na ziemię i usiadł opierając się o ścianę. Po chwili z czeluści plecaka, wciągnął butelkę z wodą i dwie torebki suchego prowiantu. Już dawno nauczył się, co powinien zabierać w drogę. Minęły czasy, kiedy zdany był na łaskę innych. Z bocznej kieszeni wyjął mały woreczek zapełniony jagodami, które przezornie pozbierał w trakcie wędrówki. Widząc, że przyjaciel rozpalił już ognisko, wstał i zbliżył się do niego. Jedzenie położył na płaskim kamieniu leżącym nieopodal.
— Zimno — mruknął i zaczął ściągać mokre ubrania rozkładając je na kamieniach.
— Odwaliło ci? — Sasuke spojrzał na niego ze złością. — Co ty robisz, nie rozbieraj się przy mnie, kretynie! — Naruto wzruszył ramionami i rozwinął koc siadając na nim w bokserkach. Ogień płonął, ogrzewając jego zmarznięte ciało przyjemnym ciepłem.
— O co
ci chodzi? Muszę się wysuszyć, nie zamierzam jutro wędrować w mokrych łachach,
sam powinieneś to wiedzieć najlepiej. — Spojrzenie niebieskich oczu wyrażało
zdziwienie zachowaniem kolegi. — Co ty, baba jesteś?
— Ciąg się — warknął Uchiha skrępowany własnym zachowaniem. Młotek miał rację, nie mogli siedzieć w mokrych ubraniach, to była pierwsza nauka, jakiej udzielił im Kakashi. Groziło to chorobą, na co nie mógł pozwolić sobie żaden ninja.
Bez
słowa odwrócił się od blondyna i zaczął się rozbierać, układając ubranie obok
ogniska. Po chwili siedzieli obaj i kończyli jeść posiłek przegryzając go
owocami.
— Jak myślisz, spotkamy silnych gości? Będzie walka? Nauczyłem się ostatnio nowych jutsu i chciałbym je wypróbować. — Podniecony Naruto gadał jak najęty. — Muszę pokazać babci, że potrafię obronić wioskę przed wrogiem. W końcu kiedyś zostanę nowym Hokage nie? — Zerknął oczekując na odpowiedź kolegi, ale ten milczał z wzrokiem wbitym w ścianę. — Sasuke… — zapytał po chwili milczenia. — Masz dziewczynę?
— Co
cię to obchodzi? —Uchiha odwrócił się gwałtownie w stronę Naruto i spojrzał na
niego ze złością.
— Tak pytam, wszystkie laski w wiosce szaleją za tobą, zastanawiałem się…
— Tak pytam, wszystkie laski w wiosce szaleją za tobą, zastanawiałem się…
— To się nie zastanawiaj! Nie twój zakichany interes! — Sasuke wrzucił do ogniska sporą gałąź. Ogień strzelił iskrami, które wesoło poszybowały ku górze niknąc pod stropem jaskini. — Kładźmy się spać, jutro długa droga przed nami — powiedział ciszej i podniósł się z koca.
Podszedł
do swojego plecaka i wyciągnął zwiniętą z niego karimatę. Pleciona z specjalnych
liści, mięsista i utrzymująca ciepło materia nadawała się znakomicie do spania.
Poza tym była lekka, więc łatwo ją było nieść na plecach. Ułożył się na niej i
odwrócił przodem do ogniska zamykając oczy. Po chwili ciszy usłyszał kroki za
swoimi plecami. Liście ugięły się i poczuł jak Naruto kładzie się około niego.
Zacisnął zęby zastanawiając się, co blondyn robi na jego macie, jednak nie
odezwał się ani słowem. Koc wylądował na jego plecach i niespodziewanie poczuł
ogarniające go ciepło. Odetchnął kilka razy postanawiając nie zwracać uwagi na
Uzumakiego leżącego za jego plecami. Zmęczenie wzięło górę nad podstępnie
zakradającym się podnieceniem. Kilka minut później Sasuke spał już smacznie.
***
Obudziło go nieznane uczucie. Coś gorącego przykleiło się do jego pleców, a ciężka ręka obejmowała go w pasie. Otworzył oczy i przez moment nie wiedział gdzie się znajduje. Po chwili leżenia w zupełnym bezruchu, doszedł do siebie i ostrożnie zerknął przez ramię. Ognisko zdążyło już przygasnąć i ostatnie kawałki drewna smętnie tliły się pośród popiołu. Sasuke odwrócił się powoli w kierunku kolegi. Ręka Naruto przesunęła się po jego ciele i obejmowała teraz jego plecy. Ostrożnie położył dłoń na ramieniu przyjaciela. Pod palcami poczuł delikatną skórę chłopaka. Była ciepła, cieplejsza od jego własnej. Przez chwilę dziwił się jej temperaturze, ale potem uzmysłowił sobie, że Naruto ma w sobie Kyubiego, więc pewnie jego temperatura, jest wyższa o kilka stopni dzięki jego czakrze. Przebiegł delikatnie palcami po jego plecach. Były gładkie, a pod skórą wyraźnie rysowały się mięśnie. Spojrzał na śpiącą twarz chłopaka. Ku własnemu zaskoczeniu, odkrył, jak bardzo była delikatna i spokojna. W czasie snu, Młotek wyglądał na całkowicie zrelaksowanego, co diametralnie zmieniało jego rysy. Zamknięte oczy otoczone były firanką gęstych rzęs. Linia ust Uzumakiego, została przez naturę mocno zarysowana i doskonale wykrojona, a jasne włosy opadały mu niesfornie na policzek. Odetchnął głęboko wdychając jego zapach. Jestem nienormalny, pomyślał czując, jak ogrania go podniecenie. Sakura tyle lat zabiega o moje względy, a jednak zawsze bardziej mnie denerwuje niż pociąga. Nigdy nie zwracałem też uwagi na inne dziewczęta, a teraz ten dziwak, którego misją jest zostać Hokage i zbawić świat od zła, działa na mnie, pobudzając moją wyobraźnię i wywołując dziwne fantazje. Złość, jaką poczuł przez chwilę, została stłumiona przez ruch Naruto, który przysunął się bliżej, jakby podczas snu szukając więcej ciepła. Uchiha wyjął spod głowy dłoń i delikatnie odgarnął włosy z twarzy blondyna. Palce wolno przesuwały się po jego policzku upajając jego miękkością, aż spoczęły na wyraźnie wykrojonych wargach, badając i zapamiętując ich kształt. Druga ręka nieprzerwanie gładziła chłopaka po plecach.
— Co robisz? — Sasuke zamarł z palcem na ustach towarzysza i podniósł wzrok. Zobaczył wbite w siebie oczy Naruto, które patrzyły na niego spokojnie, lecz z pewnym zdziwieniem.
— Mia… miałeś coś na policzku — wymamrotał przełykając gwałtownie ślinę.
— Na ustach też? — Głos Naruto, jak nigdy brzmiał cicho i lekko drżąco.
— Nie, to znaczy tak… — Uchiha odetchnął głęboko i poruszył się niespokojnie, chcąc się odsunąć od Uzamakiego, jednak ten nie pozwolił mu się wywinąć. Przytrzymał dłonią jego plecy zadziwiająco pewnie, nie wkładając w to jednak siły.
— Nie idź, jeszcze noc, będzie ci zimno. — Błękitne oczy przenikliwie wpatrywały się w twarz kolegi. Sasuke leżał przez chwilę bezruchu, ręka jakby bez udziału jego woli na powrót zaczęła gładzić Naruto po skórze pleców. — To dziwne prawda? — Szept Uzumakiego przerwał ciszę.
— Uhm. — Kiwnął głową.
— Ale przyjemne, nie wiedziałem, że może istnieć takie uczucie bliskości. Jakbyśmy byli sami na świecie. — Chłopak wyciągnął dłoń i zanurzył palce we włosach kolegi. — Takie miękkie i takie czarne, jak ta noc, prawie odcień granatu. Ładne. Nie jesteś żółtowłosym odmieńcem jak ja.
— Nie jesteś odmieńcem, można powiedzieć… — Sasuke zamilkł na moment szukając odpowiednich słów. — Można powiedzieć, że masz włosy w kolorze słońca, jesteśmy jak dzień i noc.
— Pory dnia… Uzupełniają się, prawda?
— Tak.
— Nie może być nocy, bez dnia…
— Nie może — potwierdził Uchiha. Nie wiedział, kiedy przysunęli się bliżej do siebie, czuł na ustach oddech Naruto. Dzieliły ich zaledwie milimetry.
— Jednak dzień nigdy nie zejdzie się z nocą. Mijają się goniąc za sobą…
— Na szczęście, my jesteśmy ludźmi. — Szept Sasuke był prawie niedosłyszalny, jednak przyjaciel zrozumiał.
Ich
usta zetknęły się w pocałunku delikatniejszym niż powiew letniego wiatru na
liściach drzew, by po chwili pogłębić się. Ręka nocy delikatnie gładziła plecy
dnia, kiedy dzień muskał palcami włosy i policzki nocy. Usta pieściły się
poznając nawzajem swój kształt i smak. Nie wiedząc kiedy i jak, stracili
poczucie czasu. Promień słońca wpadł do jaskini przerywając ich nieśmiałe
eksperymenty w dziedzinie miłości.
— Pora ruszać. — Naruto odsunął się z niechęcią od Sasuke.
— Zamarudziliśmy tu wystarczająco długo. — Uchiha podniósł się z posłania i po chwili cichej krzątaniny, byli już spakowani. W milczeniu opuszczali jaskinię, która przez tę jedną noc stała się dla nich czymś więcej niż ich własne pokoje.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, wspaniale przedstawiona ta scena z pocałunkiem, jak to porównanie dnia do nocy i że są ludźmi... och Sasuke taki skrępowany...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia