poniedziałek, 28 maja 2012

I Historia z Konohy



Samotność



Nocna cisza. Niezmącona, przenikliwa, prawie namacalna, samotna.
Naruto stał przy oknie przyklejając czoło do zimnej szyby. Położenie księżyca wskazywało drugą w nocy. Nie chciało mu się spać. Od kilku dni powróciło uczucie bezradności. Przesunął palcem po zaparowanym od jego oddechu szkle. S A M… Litery ułożyły się w słowo, które zaraz zniknęło, kiedy odsunął twarz od okna. Zawsze sam.  Przyjaciele… Są przy nim, z nim, śmieją się, krzyczą, pomagają. Naprzeciw tego, co działo się w dzieciństwie, powinien być szczęśliwy. Los podarował mu wspaniałą drużynę, Kakashi, Sakura, Sasuke… zawsze gotowi przyjść z pomocą, zawsze na miejscu, kiedy ich potrzebował. Gaara, Hinata, Neji i inni też nigdy nie odmawiali pomocy, dlaczego więc czuł taką samotność?

— Nikogo nie kocham. — Westchnienie wyrwało się z jego ust. — Nikt nie kocha mnie.

 Skończył już osiemnaście lat i nie poczuł dotąd uczucia, które było udziałem innych, a którego jemu tak bardzo brakowało. Powoli wrócił do łóżka. Parna noc sprawiła, że kopniakiem zrzucił kołdrę. Wbijając wzrok w sufit długo rozmyślał nad swoim życiem, nad jego znaczeniem…

***

Walenie do drzwi nie ustępowało. Uzumaki leniwie otworzył jedno oko i naciągnął na głowę poduszkę, niestety nie zagłuszyła ona łomotu.

— Moment — warknął i podniósł się z łóżka. Niechętnie powlókł się wzdłuż korytarza, potykając po drodze o leżące na podłodze, niedbale rozrzucone ubrania.  Przekręcił zasuwę i otworzył drzwi szarpnięciem. — Sasuke… — Spojrzał na kolegę nieprzytomnie i zawrócił w stronę sypialni. — Jest niedziela, Łomku, po cholerę mnie budzisz? — Jęknął rzucając tęskne spojrzenie w kierunku posłania. Stojąca dotąd w milczeniu postać oderwała się od framugi, o którą się opierała i weszła do pokoju krzywiąc się z niesmakiem na widok panującego w nim bałaganu i warstwy kurzu zalegającej na półkach.

— Nie waż się kłaść z powrotem, Młocie. Mamy zjawić się u Hokage. Jest wściekła, wiec nie radziłbym kazać jej czekać.

— Ona zawsze jest wściekła. — Naruto wzruszył ramionami. Niechętnie odwrócił wzrok od łóżka i skierował się do łazienki. Szybki prysznic sprawił, że poczuł się bardziej rozbudzony i chętny do życia. Wytarł twarz ręcznikiem i po chwili wyszedł z toalety odziany jedynie w krótkie szorty. — Czego tym razem życzy sobie szanowna babcia? — zapytał otwierając szafę i wyjmując z niej ubranie.

— Mamy misję. — Sasuke z zainteresowaniem przyglądał się poczynaniom kolegi. Kiedy on tak wyrósł? Zastanowił się. Takie to było małe i chuderlawe, a teraz… Potrząsnął głową zdenerwowany kierunkiem, w jakim pognały jego myśli. — Czy ty do cholery nie masz innych ubrań, tylko to pomarańczowe coś? — rozdarł się, chociaż sam dobrze nie wiedział, dlaczego widok niekompletnie ubranego przyjaciela, wprawia go w takie rozdrażnienie. 

— Mnie się podobają. — Dobiegł go głos Uzumakiego, zduszony przez bluzę, którą właśnie naciągał przez głowę. Młotkowi  najwidoczniej zaczęło się spieszyć, bo nawet nie rozsunął zamka, tylko ubierał ją na siłę.

Po chwili biegli już w kierunku głównej siedziby wioski Liścia, w której mieścił się gabinet Tsunade.

***

— Jak dasz mi misję rangi D to nigdzie nie idę. — Naruto rozdarł się, zanim jeszcze zdążył zamknąć za sobą drzwi. — Mam dość odszukiwania zaginionych kotów, robienia zakupów bogatym pańciom czy…

— Zamknij się, Uzumaki! — Hokage stała za biurkiem z poważną miną i patrzyła zimno na chłopców. 

Naruto przerwał w połowie zdania, instynktownie czując, że nie warto się odzywać, bo babcia jest zdecydowanie w złym nastroju.

— Dostajecie misję. W założeniu jest to ranga B. Niestety, istnieje możliwość, że może się przerodzić w S. — Zdenerwowana kobieta spojrzała na blat, na którym leżały rozrzucone papiery. — Dostaliśmy zgłoszenie, że w górach dzieje się coś dziwnego. W niewyjaśnionych okolicznościach, giną ludzie wędrujący tą trasą. Istnieje też podejrzenie, że ktoś upatrzył sobie wioskę Liścia za cel. — Cmoknęła z irytacją i zmarszczyła brwi, przesuwając palcem po tekście. —  Nie wiemy, kto za tym stoi. Nie muszę chyba mówić, że musicie być ostrożni. — Podniosła wzrok i spojrzała ostro na Sasuke, który stał, w milczeniu opierając się o ścianę. — Niestety, w wiosce brak chwilowo Joninów. Wszyscy są na misjach, więc musicie poradzić sobie sami. — Przerwała widząc minę Uchihy. — Nie chcę słyszeć sprzeciwów, kłótni, awantur i co tam jeszcze potraficie! Idziecie razem, jako drużyna. Powrót przewiduję za tydzień, raport ma od razu wylądować na moim biurku. —  Dla podkreślenia wagi swych słów, uderzyła otwartą dłonią w blat. — To wszystko. — Spojrzała spod opadającej grzywki na gapiących się na nią chłopców. — No?! Czego tu jeszcze sterczycie? Już was tu nie widzę! — warknęła i wskazała palcem drzwi.

***

— Misja rangi S! Słyszałeś?! Wreszcie mnie doceniła, ta stara baba! Teraz pokażę, na co mnie stać! Moja droga ninja stoi przede mną otworem! — Podskakiwał podniecony Naruto przekraczając bramę i potrząsając plecakiem przerzuconym przez ramię.

— Nie drzyj się tak, Młotku — mruknął Sasuke idący spokojnie obok.

— A ty, co? Nie cieszysz się? Dziwny jesteś. — Naruto zapomniał już o swoich nocnych dylematach i pełen energii rozglądał się dookoła skręcając na ścieżkę, prowadzącą w kierunku lasu.

— Sam jesteś dziwny — warknął Sasuke. Szedł z tyłu przyglądając się spod oka podążającemu przed nim blondynowi. Cholera, cholera, cholera, klął w myślach. Czemu właśnie z nim muszę iść na pierwszą, tak ważną misję? Na pewno wszystko spieprzy i będę musiał ratować ten jego zgrabny tyłek.  
Zgrabny…
Uchiha stanął jak wryty na środku ścieżki i przejechał ręką po włosach. Co mi przychodzi do głowy?!, Jestem nienormalny? Przez tego głupka, nawiedzają mnie czasami dziwne myśli. Pomyślałby ktoś, że Uzumaki robi na mnie wrażenie…

— Na co się gapisz?

 Twarz Naruto wyrosła o centymetry od jego własnego nosa, przyglądając mu się z ciekawością. Przez ciało Sasuke przebiegło drżenie, sprawiając, że serce zabiło mu szybciej, a gardło ścisnęło się mimowolnie. Otumaniony własnymi myślami, nieświadomie wyciągnął przed siebie rękę i dotknął klatki piersiowej Naruto. Szlag! Co ja do cholery wyprawiam?! W ostatniej chwili dotarło do niego, co robi i dłoń pchnęła chłopaka tak mocno, że ten upadł na ziemię.

— Odbiło ci?? — wrzasnął Uzumaki podnosząc się i otrzepując z piasku.

— Nigdy więcej nie wyskakuj mi przed oczy jak jakiś debil — wycedził Sasuke i minął oszołomionego kolegę.

— Ty jednak jesteś naprawdę dziwny — mruknął Naruto zrównując się z nim.

— Nie przeginaj, Uzumaki. — Sasuke spojrzał na niego chłodno. Kurwa, dziwny! I kto to mówi?!

4 komentarze:

  1. Naruto się kończy, a rozdział 698 jest taki.. 'sasunaru', że tu musiałam wrócić <3 Tęsknię! Div :)
    PS. Strasznie poważny ten komentarz w porównaniu do tych mych 'starych' :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwww ♥ Zakochałam się *^*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka,
    ciekawie, cudowne są te myśli Sasuke "napewno coś spieprzy i będę musiał ratować jego zgrabny tyłek", ciekawe co takiego wydarzy się na tej misji...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń