Słońce
stało już wysoko, odbijając się od białego puchu, który iskrzył się na
balkonie. Źle zasunięta stora, przepuściła kilka zbłąkanych promieni, które
wpadły ciekawsko do pokoju, łaskocząc w nos leżącą w materacu postać. Chłopak
zmarszczył zabawnie nos i naciągając kołdrę na głowę, odwrócił się od
natrętnego światła wtulając z cichym pomrukiem, w osobę leżącą obok niego. Z
zadowoleniem wciągnął powietrze rozkoszując się delikatnym zapachem pomarańczy
i cynamonu, w połączeniu z wanilią i piżmem. Uśmiechnął się lekko, na
wspomnienie wydarzeń, które miały miejsce w łazience. W życiu by nie
przypuszczał, że kabina prysznicowa to takie perwersyjne miejsce, zdecydowanie
już nigdy nie spojrzy na łazienkę, tak jak do tej pory. Mocniej wtulił się w
chłopaka leżącego przed nim, pocierając nosem o jego szyję i wybijając palcami
rytm jakiejś melodii, na jego brzuchu. tadadam… palce posunęły się lekko ku
górze, tamtamdam… wróciły w dół. Kilkakrotnie powtórzył ten sam rytm, pieszcząc
w jego takt ciepłą skórę. Zachichotał, kiedy poczuł, jak napina się lekko w
oczekiwaniu. Tadatadadam… zmienił nieoczekiwanie kierunek i uśmiechnął się
czując gwałtowniejsze drgnięcie. Po kilku minutach znudziła mu się ta zabawa,
niechętnie wstał i poszedł do łazienki. Przemył twarz, umył zęby i po chwili
wrócił do pokoju. Naruto siedział na łóżku, brodę opierał na podciągniętych pod
szyję kolanach i jadł czekoladkę.
— Widzę, że humorek dopisuje — odezwał się po przełknięciu słodkiej masy. Nie odpowiedział, tylko wzruszył ramionami i położył się na materacu sięgając po słodycz. — Masz zamiar cały dzień przesiedzieć w łóżku? — Energiczne skinienie głową potwierdziło przypuszczenia Naruto. — A odezwiesz się chociaż?
— Uhm…
— Cóż, zawsze to lepsze niż nic.
— No nie? — Uśmiechnął się szeroko. Niebieskie oczy przypatrywały mu się ze zdziwieniem. Uzumaki odwrócił się na brzuch, odsłaniając zgrabne pośladki i podparł głowę na rękach.
— Czyli siedzimy, obżeramy się słodyczami i nie wychodzimy z domu? — Upewnił się.
— No… — Kolejny wyszczerz i kolejna czekoladka zniknęła w ustach Sasuke.
— Halo! — Ręka Uzumakiego zatrzepotała przed jego oczami. — Ziemia do Uchihy! — Złapał jego dłoń i oblizał palec lekko zabrudzony masą. Błękitne oczy lekko pociemniały. — Wstaję!
— Po co?
— Idę do świątyni.
— He? — Ręka z cukierkiem zatrzymała się w połowie drogi. — Odkąd jesteś taki święty?
— Idę prosić dobre duchy, żeby mi zwróciły faceta. — Podniósł się i odwrócił, omiatając spojrzeniem pokój i usiłując zlokalizować jakąś część swojej garderoby.
— Nie. — Dłonie Sasuke zacisnęły się na jego brzuchu, a on sam przytulił się do jego pleców, przygryzając delikatnie płatek jego ucha. — Nie musisz jestem tutaj — mruknął zagłębiając język w środku, a potem lekko dmuchając. Naruto wzdrygnął się czując zimne powietrze na wilgotnej skórze, jednak bynajmniej, nie było to nieprzyjemne.
— No nie wiem, mój Sasuke nie budzi się w rytm melodii, nie wcina czekoladek na dzień dobry i nie szczerzy się. Ba! On ledwo się uśmiecha!
— Nie rób ze mnie jakiegoś ponuraka — jęknął Uchiha pociągając go na materac i kładąc się na nim.
— Wiesz… Ostatnio widziałem twój uśmiech kilka tygodni temu, więc nie dziw się, że jestem zaskoczony. — Zamilkł przeklinając w duchu swoją niewyparzoną gębę. Tego akurat nie musiał mu mówić. Sasuje spojrzał na niego dziwnym wzrokiem, a potem wtulił twarz w jego szyję.
— ….szam…
— Co? Mów do mnie, a nie do mojego obojczyka. — Naruto zmierzwił mu włosy, chcąc ukryć swój wyskok i zakłopotanie.
— Przepraszam. — Tym razem Sasuke podniósł głowę i wypowiadając to słowo patrzył mu prosto w oczy. Jeżeli coś mogłoby zaskoczyć Naruto, to na pewno były to przeprosiny padające z ust Uchihy. Przez chwilę zastanawiał się, czy kiedykolwiek je słyszał. — Przepraszam — powtórzył głośniej Sasuke. — Za to, że byłem takim egoistą. — Schylił głowę i pocałował go w szyję. — Za to, że traktowałem cię jak śmiecia. — Usta dotknęły ramienia. — Za moje wrzaski, wyzwiska. — Każdemu słowu towarzyszył kolejny pocałunek. — Za to, że jestem draniem. Dziękuję, że ze mną byłeś. — Podciągnął się na rękach, a Naruto poczuł ciepłe wargi kochanka na policzku. — Że opiekowałeś się mną. — Pieszczona przeniosła się na brodę. — Za to, że jesteś i że mogę cię kochać. — Te słowa wyszeptał prosto w jego usta.
Chyba
jeszcze nigdy Naruto nie czuł się tak błogo i niepewnie za jednym razem. Kochał
i był kochany, wiedział to, a jednak zaskoczyła go głębia tych uczuć. Po raz
pierwszy jego kochanek tak się przed nim otworzył. Ofiarował mu się bez żadnych
zahamowań i niedomówień, bez wstydu i zażenowania.
Całowali
się leniwie, pieszcząc każdy zakamarek swych ust. Ogrzewali własnym oddechem
spuszczając kurtynę zapomnienia na wszystko co złe. Języki splatały się w tańcu
pełnym niewypowiedzianych obietnic. Otwarte oczy składały nieme przyrzeczenia.
Dłonie podpisywały na ciałach nierozerwalny pakt wieczności.. — Kocham cię —
mruknął Sasuke kreśląc palcem niewidoczne słowo na piersi Naruto.
— Wiem, ja też …
— Wiem. — Chłopak zamknął mu usta ciepłem swych warg chłonąc niewypowiedziane słowo. Ulotny smak czekolady działał niczym afrodyzjak. Miłość jest jak nasiono. Jeżeli padnie na podatny grunt, kiełkuje w sercu kwiatem, który nigdy nie przekwita, zapuszcza głęboko korzenie i chociaż delikatny, opiera się największym wichrom. Jest jak wiosenna mgła, ciepła i pachnąca rosą, skrząca się miliardami kropli na łące uczuć. To uczucie tak głębokie, że nie da się go opisać zdaniami, nie można ubrać w słowa, gdyż nie na tyle czyste i piękne, aby ukazały pełnię jej majestatu. Im większej burzy się oprze, tym mocniej łączy dwoje ludzi niewidzialnymi więzami. Na zawsze.
***
Późnym popołudniem Sasuke obudził się czując oplatające go ramiona kochanka. Delikatnie wyswobodził się z objęć, ubrał i zszedł na dół. Rozglądał się z zaciekawieniem po wnętrzu. Ostatni raz był tutaj w noc sylwestrową i nie przywiązywał uwagi do otoczenia. Uśmiechnął się lekko na widok sztucznego kwiatka i obrócił go w kierunku słońca, dziwiąc się własnej naiwnej trosce o kawałek plastiku wykończony kawałkiem materiału. Wszedł do kuchni i zaczął myszkować po szafkach. W końcu na stole znalazły się wszystkie potrzebne mu produkty. Po kilkunastu minutach w pomieszczeniu unosił się delikatny aromat omletu. Wyciągnął talerze i sięgnął po patelnię, w tym momencie usłyszał pukanie. Skrzywił się lekko podążając do przedsionka. W drzwiach stali Sai i Shikamaru.
— Uchiha — mruknął Naara i zgasił butem niedopałek papierosa.
— Hej. — Sasuke odsunął się lekko przepuszczając gości.
— Co tak pachnie? — Zainteresował się Sai.
— Omlet — Gospodarz westchnął, dochodząc do wniosku, że romantyczny podwieczorek właśnie diabli wzięli.
— Naruto robił? — Shika już grzebał widelcem w patelni.
— Nie, ja.
— Serio? — Wytrzeszczył oczy zatrzymując się w połowie drogi do ust i spojrzał podejrzliwie na kawałek jajka z serem i grzybami.
— Serio, więc uważaj bo może ci zaszkodzić — stwierdził zgryźliwie Uchiha.
— Poświęcę się. — Wzruszył ramionami chłopak i wpakował pokaźną porcję do ust.
— Gdzie Naruto? — Sai usiadł na brzegu stołka i spokojnie rozglądał się po kuchni.
— Na górze, zaraz po niego pójdę. — Odwrócił się z zamiarem wyjścia, ale w tej chwili do kuchni wszedł blondyn otulony granatowym szlafrokiem.
— Mamy gości? Hej Shika, Sai. — Skinął głową chłopakom. — Obudziłem się i cię nie było — szepnął, muskając ustami odsłonięte ramię Sasuke i zupełnie nie przejmując się towarzystwem.
— Ano mamy — westchnął niezbyt zadowolony Uchiha opierając się o Naruto i zakładając ręce na piersi. — Częstujcie się, smacznego — rzucił z sarkazmem.
— A dzięki, cholernie kłopotliwe jak Temari nie gotuje. — Shika już wyciągał dodatkowe dwa nakrycia i dzielił resztę omletu.
— Nie możesz zjeść u matki? — Sai wziął widelec i ostrożnie spróbował jajka.
— Moja matka gotuje gorzej ode mnie. — Nara machnął widelcem jakby dla potwierdzenia swych słów.
— Współczuję twojemu ojcu — parsknął Uchiha.
— Tee, właśnie, a jak ty się czujesz, od wczoraj widzę cudowne ozdrowienie. — Shikamaru wycelował widelec w oko Sasuke.
— Weź się hamuj, komuś ślepia wykłujesz! — Chłopak odsunął narzędzie zbrodni od swojej twarzy. — Jak widzisz mam się lepiej.
— To dobrze, Sakura kazała cię pozdrowić, martwiliśmy się. — Sai przełknął resztkę omletu i oparł się o krzesło.
— Jak widzisz, żyję i mam się dobrze, a jak twoje jaja? — zapytał przypominając sobie ich rozmowę w jaskini. Wzrok Shiki i Naruto automatycznie spoczął na Sai’u.
— Dzięki sprawne, nie odmarzły.
— Znaczy, że nie lałeś w jaskini. — Sentencjonalnie stwierdził Sasuke i nalał sobie do kubka soku.
— Powstrzymałem się, nie chciałem zrobić ci tej przyjemności — parsknął Sai.
— Uzumaki… coś tym mu zrobił, że on dzisiaj taki w skowronkach? — Shikamaru z niedowierzaniem patrzył na uśmiechającego się Uchihę.
— Przyłożyłem mu. — Spokojnie odpowiedział Naruto.
— Mówiłem od razu, trzepnąć w potylicę i będzie spokój cholernie kłopotliwe, ale skutkuje.
— Żebym jak zaraz ciebie nie trzepnął — warknął Sasuke. — Jeszcze ci nie podziękowałem za związanie mnie.
— Czy ja o czymś nie wiem? — głowa Saia obracała się od jednego do drugiego chłopaka, nie wyłączając Naruto, który spokojnie popijał sok mrucząc pod nosem coś o zwierzęcej naturze mężczyzn.
— Związał mnie. — Sasuke oskarżycielsko wysunął palec w kierunku Shiki.
— Dla jego własnego dobra, było się nie rzucać.
— Nie rzucałem się, tylko broniłem.
— Rzucałeś jak wesz na tyłku i do tego kopałeś nogami.
— Wypraszam sobie, kopnąć to ja cię dopiero mogę.
— Spróbuj, a znowu cię zwiążę.
— Ale... Temari o tym wie? — Nie wytrzymał Sai.
— Nie ma jej. — Machnął ręką Shika popijając sok. — Poszła do Wioski Piasku niańczyć szwagierkę.
— Nie wiedziałem, że jesteś biseksualny. — Sai zamachał rękami, jakby w przypływie szoku.
— Że co? — Sok wylądował na stole wypluty przez Shikamaru.
— No… wiązałeś go… a Naruto przy tym był?
— Debilu! Wiązałem go na prośbę Uzumakiego!
— Dobra, ja wysiadam, jesteście zboczeni! — Sai odsunął się na krześle przyglądając całej trójce spod byka. Ciszę przerwał głośny wybuch śmiechu Naruto.
— Ja pierdziele, o czym ty myślisz? — Łzy popłynęły po policzkach chłopaka, który skręcał się, waląc czołem w blat kuchennego stołu.
— Nie śmiej się! On myśli, że ja i on, że ja i wy… Kurwa jakie to wkurzające! — Po raz pierwszy Shika stracił koncept i nie mógł się wysłowić.
— On go związał, bo Sasuke nie chciał dać się nasmarować.
— Słucham? — Sai wytrzeszczył oczy i oblał się rumieńcem.
— Wiesz Lisku… pogarszasz chyba sytuację, swoim wątpliwej jakości tłumaczeniem — warknął Uchiha. — A ja wychodzę na tym najgorzej.
— Nie chcę już nic słuchać — mruknął coraz bardziej skrępowany chłopak. — Myślę, że powinienem wracać, Sakura będzie się denerwować.
— Siedź. — Ręka Naruto opadła na jego ramię, co spowodowało lekkie wzdrygnięcie i podejrzliwy wzrok Sai’a.
— Ja nie…
— Ja też nie — jęknął Shika. — Związałem go, bo Naruto chciał go nasmarować i mu zrobić masaż.
— Wiecie, jemu już nie dużo brakuje do zawału. — Lakonicznie stwierdził Sasuke przyglądając się Sai’owi, który na przemian czerwienił się i bladł.
— Masaż rąk, krem do rąk, odmrożenia! — wrzasnął w końcu Nara. — Mówi ci to coś? Ten jełop nie chciał dać się leczyć i trzeba go było związać.
—Ty mi tu nie jełopuj, przyłazisz, wiążesz mnie, zżerasz mój obiad i jeszcze mnie wyzywasz.
— No i?
— No i ciesz się, że mam dobry humor, bo bym ci serio wklepał. — Sasuke z poważnym wyrazem twarzy patrzyła na chłopaka w kucyku, lecz w jego oczach tańczyły iskierki rozbawienia.
— Wiesz Naruto… — Shikamaru wyjął papierosa i zaczął obracać go w palcach. — Powinieneś częściej go bić, to mu wychodzi na zdrowie. Charakter mu się prostuje, że tak powiem.
— Jesteście nienormalni. — Sai, do którego właśnie dotarło o co chodzi, na powrót sięgnął po kubek. — Totalnie zakręceni.
— Ale za to jak pozytywnie — wyszczerzył się Uzumaki.
— Taa, coś w tym jest, skoro tak mówisz.
— Mam pomysł. — Właściciel kucyka sięgnął do sakwy i wyciągnął z niej buteleczkę sake. — Napijmy się.
— Noo to trzeba było tak od razu — mruknął Uchiha podrywając się i przynosząc cztery czarki.
— To co? Za powrót do zdrowia Sasuke i Sai’a? — Naruto podniósł napitek do góry.
— Jasne, na zdrowie. — Po chwili czarki napełniły się ponownie.
— A teraz za co? — zapytał Nara.
— Za walniętą przyjaźń — szepnął Sai. Spojrzeli na niego z uśmiechem i spełnili toast. Po kilkunastu minutach butelka była do połowy opróżniona, a chłopcy stawali się w zależności od charakteru, od coraz bardziej wesołych, do coraz bardziej romantycznych.
— No… to ostatni toast, ktoś jeszcze ma jakiś pomysł? — Uzumaki polał i odstawił butelkę.
— Za miłość. — Sasuke spojrzał na Naruto i podniósł sake do ust.
— Za miłość — potwierdziła reszta towarzystwa, a każdy w tej chwili myślał o kimś innym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz