wtorek, 29 maja 2012

V Uśmiech wroga



Pukanie do drzwi wyrwało go z lekkiej drzemki, w którą zapadł siedząc przed laptopem, spojrzał na zegarek i ze zdumieniem stwierdził, że dochodzi północ. Nerwowo podniósł się z krzesła, z szuflady wyciągnął glocka i ostrożnie podszedł do drzwi opierając się o ścianę.
Z doświadczenia wiedział, że napastnik zawsze może podziurawić go i przez drewnianą ochronę, zależy co posiada. Wolał więc nie ryzykować.

— Kto tam? — zapytał, kiedy pukanie powtórzyło się.

— Kiba łomku, otwieraj. — Opuścił broń, lecz nie schował jej jeszcze i uchylił drzwi.

— Właź — mruknął wpuszczając chłopaka. — Pogięło cię włóczyć się nocami?

— Nie jestem sam. — Inuzuka mruknął wymijająco i rozsunął kurtkę. Z wewnętrznej kieszeni wyjął zapakowaną w plastik płytę. — Masz tutaj całą obsadę ANBU i jednostek specjalnych, ale jakby co, to ja nic o tym nie wiem. A teraz dawaj te bilety i spadam, bo Genma na mnie czeka na dole.

— Czekaj. — Brunet sięgnął do kieszeni kurtki wiszącej w przedpokoju i wyjął bilety. — Trzymaj i dzięki, masz u mnie przysługę. — Uśmiechnął się lekko wręczając mu dwa świstki papieru. — I lepiej spływajcie od razu do domu, wiesz jak jest.

— Jasne, nie jestem idiotą. — Kiba schował bilety i wyciągnął w jego kierunku rękę z płytą. Nie zdążył mu jej podać, kiedy czyjaś dłoń wystrzeliła z ciemności i chwyciła go za nadgarstek.

— To chyba nielegalne — cichy głos obok jego ucha zabrzmiał jak wystrzał, a dane zmieniły właściciela.

— Co jest kurwa?! — syknął Shika podnosząc szybko glocka i mierząc nad głową Kiby w ciemność.

— Masz zamiar mnie zastrzelić? — Drzwi otworzyły się szerzej i do środka leniwym krokiem wszedł Sabaku, mierząc Nare ironicznym spojrzeniem.

— A nie powinienem? — Shikamaru potrząsnął głową, nadal nie opuszczając broni. — Co tutaj robisz w środku nocy?

— Patroluję teren?

— Pod moimi oknami? — syknął podenerwowany. — Śledzisz mnie rudzielcu?

— Powiedzmy, że zainteresowało mnie, co po godzinach robi w pracy pewien osobnik i pojechałem za nim. — Wzruszył ramionami mijając ich i wchodząc spokojnie do salonu.

— Co za kłopotliwy gość. — Shika schował broń za pasek i ruszył za nim, przystając tylko na moment, aby pożegnać wstrząśniętego Inuzukę, który z pobladłą twarzą zniknął w mroku korytarza. Stanął w progu salonu i oparł się o futrynę splatając ręce na piersi. — Czuj się jak u siebie — warknął, widząc, że Gaara siedzi w fotelu z nogami opartymi o stolik i obraca w palcach dyskietkę, przyglądając się jej z ciekawością.

— Nie unoś się, podobno jesteś geniuszem taktyki, a jak na razie nie zaprezentowałeś mi niczego szczególnego. — Sabaku spojrzał na niego ze znudzoną miną, której zaprzeczały oczy, patrzące na chłopaka z ciekawością. W pewnym momencie rzucił pakowaniem zawierającym płytę w stronę Nary, który w ostatniej chwili ją złapał i spojrzał na niego z niedowierzaniem.

— Oddajesz mi to?

— Skoro już coś tam zdobyłeś — stwierdził kładąc nacisk na ostatnie słowo. — To głupotą byłoby nie przejrzeć prawda? — Zdjął nogi ze stołu i rozejrzał się po pomieszczeniu. Jego wzrok padł na drzwi, za którymi rysowały się kuchenne meble. Podniósł się i bez słowa skierował w tamtą stronę, po chwili wrócił z dwoma butelkami sake. — Powinieneś od czasu do czasu zaglądać do lodówki, zanim jej wnętrze się wyprowadzi — mruknął opadając na kanapę i przyciągając do siebie laptopa leżącego na ławie. — Będziesz tam tak stał i się gapił? — zapytał odpalając sprzęt. 

Shika jak w transie oderwał się od drzwi i ruszył w jego kierunku. Przez głowę przetaczała mu się burza myśli.

Co za bezczelny typ, czy on nie zna słowa „własność prywatna? Przyłazi po nocy, wpakowuje się z tymi buciorami do mieszkania i sadza swój zgrabny… wróć! Zasrany tyłek na mojej kanapie! W dodatku grzebie w mojej lodówce i jeszcze śmie mnie pouczać! Normalnie coś mu zrobię, jeszcze nie wiem co… ale coś na pewno! Jakie to kłopotliwe…

Usiadł obok rudzielca, uważając aby go nie dotknąć i wsunął płytę do laptopa. Po chwili na ekranie pojawiły się uszeregowane w porządku alfabetycznym pliki.

— Fiufiu — zagwizdał zielonooki otwierając jedną butelkę i podając mu drugą. — Ukłon w stronę twojego przyjaciela, dotarcie do archiwum ANBU to prawdziwy cud. Co on robi w jednostkach specjalnych? Takiego hakera przyjęlibyśmy z otwartymi ramionami.

— Nie wątpię — mruknął Shika odpalając pierwszy folder. — Masz zamiar go wydać? — zapytał po chwili milczenia.

— Zobaczy się.

— A od czego to zależy? — Shika zminimalizował plik i spojrzał na niego zdenerwowany. — To moja wina, sam go do tego namówiłem, jak masz ochotę…

— Możesz się zamknąć? — Gaara spojrzał na niego przenikliwie. — To co robicie to wasza sprawa, nie jestem kapusiem, jeżeli o to ci chodzi.

— No tak… sorry. — Nara poczuł się wyjątkowo paskudnie i z powrotem przywrócił listę z nazwiskami. Po chwili obydwaj zagłębili się w lekturze, popijając sake i paląc papierosy.

— Akimichi Chouji? — Sabaku spojrzał na nazwisko z zaskoczeniem. — Czy to nie właściciel tego znanego lokalu?

— Ten sam. — Kiwnął głową Nara.

— Nigdy bym nie przypuszczał, że tłuścioch jest ANBU. Co on może robić… toczyć się?

— Pomyśl chwilę. — Shika puknął się palcem w głowę. — Gdzie można najłatwiej dowiedzieć się o szemranych interesach? Gdzie spotykają się ludzie, aby obgadać kolejne transakcje?

— Szpieg… — Gaara uśmiechnął się kącikiem ust. — Niezłe… dobra dawaj dalej.

— Maito Gai, tego nie znam.

— Gość od zajebistego uśmiechu prosto z reklamy bobra. Zatrzymał się w rozwoju w latach siedemdziesiątych. Duże dziecko kwiat bredzące o wiośnie młodości. Jak on jest mordercą, to ja jestem od Matki Teresy — parsknął Gaara.

Przez kolejne minuty przeglądali nazwiska potencjalnych podejrzanych, jednak niczego szczególnego się nie dopatrzyli. Butelki po sake stały opróżnione do połowy, kiedy otworzyli kolejny z plików.

— Yakushi Kabuto, podwójny szpieg, zginął w trakcie potyczki z Orochimaru, ktoś go wydał.— Shika nie skomentował tej wiadomości, tylko zerknął na kolejne nazwisko.

— Hatake Kakashi, zabity w trakcie misji antyterrorystycznej. Lubiłem gościa, miał styl.

— Jiraiya, ten też nie żyje. Zamordowany przez jednego ze swych uczniów, był geniuszem w swoim fachu. — Sabaku pokręcił głową. — Czy to folder z samymi nie żyjącymi członkami ANBU i jednostek specjalnych?

— Chyba tak, bo kolejna osoba to Houzuki Suigetsu, o ile pamiętam zmarł w szpitalu po starciu z Kisame.

— Dobra, dawaj kolejny, wśród nich mordercy raczej nie znajdziemy. — Sabaku podciągnął się na kanapie, opierając o jej róg i popijając małymi łyczkami resztki sake.

Dwie godziny później, przetarł zaczerwienione lekko oczy i spojrzał na siedzącego na podłodze Shikę.

— No… i gówno mamy i to przez duże G — westchnął.

— Szlag trafił, połowy z tych ludzi w ogóle nie znam, a niektórych znam jako zwyczajnych obywateli. — Shika podrapał się w głowę i z wściekłością zdarł gumkę z włosów, czochrając je i pozwalając im swobodnie opaść na ramiona. Wypita sake zrobiła swoje i chłopak pomimo poirytowania czuł się rozluźniony.

Gaara przekręcił się na kanapie zarzucając nogi na jej oparcie i wisiał teraz z głową pomiędzy podłogą a krawędzią łóżka, paląc papierosa i gapiąc się na partnera.

— Przerypane nie? — mruknął wrzucając peta do pustej butelki, która potoczyła się pod łóżko. — Ten cały Shino… miał jakichś wrogów? Wkurzył kogoś? Kłócił się z kimś? — Poruszył głową, a końcówki jego włosów prawie zamiotły podłogę.

— Shino… — Nara zamyślił się wpatrując w skrawek brzucha chłopaka, widoczny pomiędzy spodniami, a zwiniętym materiałem podkoszulka. — To był spokojny gość, małomówny. Nie miał wielu znajomych, wolał samotne wieczory przy muzyce niż gwarne spotkania. A wrogowie? W tej pracy chyba każdy jakichś ma, ale… nie, nie aż takich, a przynajmniej ja o żadnych nie wiem. A co z Kurenai? — Z trudem oderwał wzrok od fascynującego widoku, jakim była jasna skóra rudego i spojrzał na jego twarz.

— Bo ja wiem, to była towarzyska osoba, sympatyczna, pomocna, zawsze uśmiechnięta. Kręciła coś z Asumą, ale chyba im nie wyszło. Była świetnym nauczycielem, wprowadziła w szeregi ANBU wielu wartościowych agentów. — Zabębnił palcami po brzuchu i podrapał się w okolicy pępka, co spowodowało u Shiki nerwowe drganie powieki. — Shino też szkoliła…

— Myślisz, że to jakiś punkt zaczepienia? — Widząc zdziwione spojrzenie zielonych oczu wyjaśnił szybko. — Byli przez jakiś czas w jednej grupie. Może to o zespół chodzi… ale w takim przypadku… — Zamilkł i sięgnął szybko po telefon leżący na stole by wystukać numer. Po chwili ciszy dał się słyszeć czyjś zaspany głos.

— Czego?

— Eeee… Genma? Jest tam Kiba?

— Śpi, jeżeli o to pytasz, mam go obudzić?

— Nie… dobranoc.

— Extra dzięki, że zadzwoniłeś o czwartej nad ranem życzyć nam kolorowych snów — głos zamilkł, a osoba po drugiej stronie rozłączyła się.

— No i? — Gaara spojrzał na niego pytająco.

— Jego chłopak mówi, że śpi.

— Pedał?

— Masz coś do gejów? — rzucił mu mordercze spojrzenie.

— Nie, bo musiałbym sam sobie w mordę przywalić. — Wzruszył ramionami wisząc nadal na dół głową.

— Jesteś?... Dobra nie ważne — mruknął nadal się mu przyglądając. — Krew ci do mózgu uderzy jak będziesz tak leżał — stwierdził zmieniając temat.

— Tak mi się lepiej myśli.

— To jak coś wymyślisz to daj mi znać, idę pod prysznic. — Shika wstał i przeciągnął się. — Możesz zostać na noc, kanapa jest do twojej dyspozycji, futonu nie chce mi się wyciągać, zbyt kłopotliwe — dodał i zniknął za drzwiami.

Sabaku przez chwilę przyglądał się szybie w drzwiach łazienki, a potem na jego twarz wpłynął złośliwy uśmieszek.

— Klopa się zamyka… dla własnego bezpieczeństwa — mruknął zwalając się z miękkiego posłania.

***

      Samochód zatrzymał się pod dużym budynkiem zwieńczonym czerwoną kopułą. Dwóch mężczyzn wysiadło i skierowało się ku głównemu wejściu. Jeden przyglądał się drugiemu z kpiną wypisaną na twarzy. Do teraz wspomnienie wrzasku Shiki kiedy wparował mu pod prysznic wywoływało u niego śmiech. Wiedział, że to twarda bestia, ale żeby aż tak? Tylu przekleństw naraz nie słyszał od czasu, jak Kankuro zamiast stroju shinigami na bal maskowy, przysłano czarny strój z czapeczką z kocimi uszkami.

— Przestaniesz się szczerzyć? — Nara zatrzymał się przed drzwiami i spojrzał na niego ze złością.

— Mam dobry humor. — Gaara uśmiechnął się jeszcze szerzej.

— Dupa cię nie boli?

— Nie, a powinna?

— Przynajmniej miałbym satysfakcję. — Wzruszył ramionami, przechodząc przez oszklone wrota.

— Rozczaruję cię, masz świetną oliwkę. — Przeczesał palcami stojące włosy.

— Zawsze na dzień dobry bzykasz się z nowymi partnerami z roboty?

— Pudło, to mój pierwszy raz. — Zmrużył zmysłowo oczy.

— Byłeś prawiczkiem? — jęknął i szybkim krokiem ruszył po schodach, kiedy portier spojrzał na nich z niesmakiem.

— Pierwszy raz z facetem z pracy debilu. — Sabaku trzepnął go w tył głowy. Przez chwilę szli w milczeniu. Shika przyglądał się kątem oka zafrasowanej minie Gaary, który wyglądał, jakby nad czymś intensywnie myślał. W końcu Sabaku zatrzymał się chwytając go za rękaw bluzy. — Ty tak serio z tym prawiczkiem? — wyrzucił z siebie.

— No… — Mentalny uśmiech rozlazł się po całym ciele bruneta, już wiedział o co chodzi chłopakowi.

— Kurwa — Gaara minął go, głośno trzaskając drzwiami i kopiąc jakiś bogu ducha winny kosz na śmieci, aż funkcjonariusze siedzący przy swoich biurkach odskoczyli lekko wystraszeni. — I co się tak gapicie, mordy w monitory i do roboty! — wrzasnął mijając ich i kierując się w stronę biura Tsunade.

Nara pokręcił głową. Facet ewidentnie mocno reagował, a myśl, że ktoś mógł go wziąć za niedoświadczonego w seksie młokosa, była mu zdecydowanie nie w smak.

— Żartowałem żmijo, prawiczki tak nie obciągają — mruknął mijając go.

— Jesteś trupem!

***

— Chciałabym wiedzieć co do tej pory zrobiliście w tej sprawie — głos Gondaime rozchodził się po całym pomieszczeniu, odbijając od ścian i wracając do ich wrażliwych uszu. Obok niej siedział Kankuro, na którego widok Gaara skrzywił się nieznacznie. Co jak co, ale bycie bratem własnego szefa, było wkurzające. —Znaleźliśmy trzecią ofiarę! Co noc ktoś ginie, to już nie są przelewki. Mamy do czynienia z zawodowcem, który poluje na nas śmiejąc nam się w twarz!

— Kto? — Pytanie padło z boku pokoju, gdzie na dwóch fotelach siedzieli Sasuke i Neji, którzy zostali wezwani do biura z samego rana.

— Najpierw powiecie mi co robiliście dzisiejszej nocy. — Twarz Tsunade wykrzywiała złość. — I nie chcę słyszeć pierdół o tym, jak to mogę was podejrzewać. W tej sprawie nie ma stu procentowo niewinnych. Będę inwigilowała każdą cholerną osobę pracującą tutaj!

— Byłem w domu. Odkąd wróciłem z przesłuchania nie ruszałem się na krok — głos Nejego był spokojny i opanowany.

— Ktoś to może potwierdzić?

— No… chyba ja… — Sasuke poprawił się niespokojnie na fotelu. — Nie patrzcie tak na mnie, musiałem z kimś pogadać.

— Od której do której? — Kankuro uprzedził pytanie Tsunade.

— Przyszedłem koło dwudziestej trzeciej… a… — Uchiha zająknął się nie bardzo wiedząc jak dokończyć.

— Został na noc. Dziś przyszliśmy razem prosto z mojego mieszkania. — Spokojnie dokończył Neji. — Nie chciałem go puszczać samego, więc zaproponowałem mu nocleg. Kogoś to dziwi? — Jasne oczy patrzyły twardo po zebranych.

— Szlag trafił. — Tsunade położyła rękę na obfitym biuście i usiadła za biurkiem.

Shika odetchnął z ulgą. Jako prowadzącego sprawę przesłuchanie go ominęło.

— Skoro już powydzierałaś się, to może powiesz nam kto jest kolejną ofiarą? — zapytał niespokojnie.

W pokoju zapanowało milczenie, wszyscy uważnie wpatrywali się w Kankuro i Tsunade. To, że ANBU zdecydowało się zewrzeć szeregi w jednostkami specjalnymi Konoszańskiej policji, było zaskakujące i sugerowało, iż po raz pierwszy od bardzo dawna pojawiła się sprawa, którą traktowano z najwyższym poziomem gotowości.

— Raido Namiashi…

— Niemożliwe. — Gaara przymknął oczy, a potem spojrzał badawczo na brata. — Ten facet był w J.C. Sądzisz, że ktoś taki… — Nerwowo poklepał się po kieszeniach, a potem odpalił papierosa, podsuniętego mu przez Shikę, nie pytając nikogo o pozwolenie. — Wiecie coś więcej?

— Na razie tyle, że znalazła go właścicielka sklepu. Kiedy rano przyszła do pracy, siedział na parkingu w samochodzie. Schemat zbrodni ten sam co zwykle, jednak tym razem użyto narkotyku w dostarczonej kawie.

— Miejsce zbrodni?

— Ulica Midori, pod pasażem.

— Wiadomo co tam robił?

— Był w pracy — wymijająco mruknęła Tsunade, a Neji spojrzał na nią uważnie. Pasaże ciągnęły się praktycznie pod jego domem, a ulica Midori znajdowała się niecałe sto metrów od jego mieszkania.

— Śledził kogoś? — zapytał z ciekawością, a Sasuke od razu zrozumiał, co mężczyzna ma na myśli.

— Godzina zgonu? — zapytał napiętym głosem.

— Około dwudziestej trzeciej. — Kankuro spojrzał na niego spokojnie.

— Cholera… czyli śledził mnie, prawda? — Kiedy nie doczekał się zaprzeczenia, westchnął cicho i spojrzał na Hyuugę. — Koncepcja polowania na grupę odpada.

— Neji i Sasuke, wracacie do domów, ktoś was odwiezie, nie ruszajcie się stamtąd, chyba, że wolicie pozostać na czas śledztwa na posterunku. — Tsunade wyglądała na zmęczoną. — Nie chcę was podejrzewać, ale muszę zapobiec wszelkim ewentualnościom. Ktoś będzie was pilnował.

— Rozumiem — Hyuuga podniósł się i ruszył ku drzwiom. — Jeżeli Sasuke to nie przeszkadza, może zatrzymać się u mnie, będzie wam łatwiej.

Uchiha bezwiednie skinął głową i powoli powlókł się za Hyuugą. To był cud, że ich zwolniono, normalnie powinni zamknąć go za kratkami, w końcu kto jak nie on, praktycznie otarł się o mordercę?
Świetnie, awansowałem na podejrzanego numer jeden, zdołał pomyśleć, zanim wyszedł. Kiedy mężczyźni zniknęli za drzwiami, Kankuro sięgnął po komórkę i do ich pilnowania przydzielił trzech funkcjonariuszy. Ich zadaniem była obserwacja i automatyczna reakcja, na wszelkie próby opuszczenia mieszkania. Tym sposobem, dwóch z najlepszych członków ANBU znalazło się w areszcie domowym.

— Wy. — Tsunade spojrzała na Shikę i Sabaku. — Jutro chcę mieć na biurku jakieś wyniki. Nie interesuje mnie jak to zrobicie. Jeżeli za dwadzieścia cztery godziny pojawi się kolejna ofiara… a wy nic dla mnie nie będziecie mieli… — znacząco zwiesiła głos — Przekażę sprawę komuś innemu — syknęła, a dwóch mężczyzn wzdrygnęło się i opuściło szybko pomieszczenie.

1 komentarz:

  1. Hej,
    no i mamy kolejne morderstwo, a nic nie ma, Kiba jest genialnym hakerem, jak widać morderca był tak blisko Sasuke, och Shika zgrabny tyłek o Gaarze bosko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń