wtorek, 29 maja 2012

III Uśmiech wroga


     Krople deszczu stukały o parapet. Shikamaru leżał w łóżku, czytając książkę. Niedawno wrócił z Tokio, gdzie załatwiał pewne sprawy zawodowe. Tych kilka dni odpoczynku po powrocie poświęcił na gry logiczne i nadrabianie zaległości w lekturze.
Przeciągnął się i zmierzwił ręką włosy. Odłożył książkę i wyłączył lampkę, telewizor szumiał monotonnie, kiedy zasypiał. Dźwięk telefonu sprawił, że podskoczył na łóżku.

— Czego? — warknął do słuchawki widząc numer, który się wyświetlił. — Jestem na urlopie.

— Przykro mi. — Damski głos zabrzmiał prawie przepraszająco. — Ale musisz tu przyjechać natychmiast.

— Jeżeli nie jest to nic ważniejszego niż trzęsienie ziemi lub pożar, to niczego nie muszę.

— Shino nie żyje.

— Kurwa — zaklął i nie czekając na resztę wyjaśnień, rzucił słuchawką.

Wyskoczył z łóżka, wciągnął spodnie i czarny podkoszulek z nadrukiem atakującej pumy, na nogi wsunął sportowe buty, nie martwiąc się zakładaniem skarpet. Pięć minut później siedział w samochodzie i gnał przez ulice miasta, za nic mając wszelkie przepisy drogowe. Zaparkował przed wysokim gmachem z szyldem Trawex i wyskoczył z auta. Biegiem wpadł do wnętrza przez rozsuwane drzwi, machnął ręką portierowi i wszedł do windy. Skrzydła rozstąpiły się bezszelestnie. Znajdował się siedem pięter pod powierzchnią ziemi. Pchnął drzwi do sali z napisem „Nieupoważnionym wstęp wzbroniony”. Dwie kobiety siedzące przy biurku spojrzały na przybysza z ciekawością, w końcu jedna gestem głowy wskazała na stół sekcyjny. Podszedł powoli i odsunął prześcieradło. Widok, jaki przedstawiał sobą denat, sprawił, że odruchowo cofnął się o krok.

— Cholera, kto go tak urządził? — spytał zduszonym głosem. Shino, jego były partner i przyjaciel miał głowę praktycznie oddzieloną od tułowia, jakby ktoś poderżnął mu gardło, używając do tego całej siły, jaką posiadał.

— Nie wiemy, jego dziewczyna znalazła go na krześle w pokoju, kiedy wróciła z pracy, siedział za biurkiem. 

Spojrzał na kobiety ze zdziwieniem.

— Siedział? To znaczy, ktoś go zabił i posadził w fotelu?

— Nie, zginął na nim. Nie ma śladów włamania, nie bronił się. Wygląda na to, że znał zabójcę i sam wpuścił go do domu. Najprawdopodobniej rozmawiali, kiedy ten zaszedł go od tyłu.

— Narzędzie zbrodni?

— Brak, ale rozmiar i kształt rany sugeruje ostry nóż, zakrzywiony na końcu, praktycznie można by nawet założyć, że zabito go przy pomocy sierpa…

— Motyw? — zapytał odruchowo. Jedna z kobiet uśmiechnęła się kwaśno.

— Motyw… w tej pracy motywów może być setki, ale w tej chwili nic nie przychodzi mi na myśl.

— Nad czym pracował?

— To ściśle tajne.

— Sakura, nie pierdol mi tutaj o tajności, kiedy Shino leży na stole z poderżniętym gardłem, jeżeli mamy znaleźć zabójcę, muszę znać wszystkie fakty. — Podszedł do biurka i oparł ręce o blat. — I wyjdźmy stąd, nienawidzę tego miejsca i jego zapachu.  

Kobieta podniosła się z krzesła i skinęła głową siedzącej obok niej asystentce.

— Zajmij się nim, cokolwiek znajdziesz, natychmiast dzwoń — rozkazała i wyszła.

Shikamaru rzucił ostatnie spojrzenie w kierunku stołu do sekcji i ruszył za nią. Kilka minut później siedzieli w jej biurze na czwartym piętrze.

— Więc? Nad czym pracował? — ponowił pytanie.

— Wiesz, że to…

— Sakura! — warknął ostrzegawczo.

— Zbierał dane na temat nowego narkotyku.  

Spojrzał na nią zdziwiony.

— Nowe prochy? Nie słyszałem, aby pojawiło się coś nowego.

— Nie miałeś prawa słyszeć, byłeś w Tokio. Oficjalnie nie jest jeszcze dostępny na rynku. — Kobieta poruszyła się na krześle i zdjęła okulary. — Shino dostał robotę z samej góry, miał wysondować podejrzanych, wszystkie dowody były przekazywane od razu do organizacji.

— Cholera… Od nich niczego się nie dowiemy.

— Tego możesz być pewien.

— Jadę do jego mieszkania, może tam coś znajdę. — Wstał i podszedł do drzwi. — Jakby co… — Dźwięk telefonu przerwał mu w połowie zdania. Haruno podniosła słuchawkę, przez chwilę milczała, wsłuchując się w słowa dzwoniącej osoby. O ile to możliwe, jej blada twarz pobladła jeszcze bardziej, kiedy odkładała telefon. — O co chodzi? Coś nowego w związku z Aburame? — zapytał, widząc jak dziewczyna przeczesuje ręką gęste wściekle różowe włosy.

— Przed śmiercią został uśpiony, ktoś wyczyścił mu umysł…

— Niemożliwe, dostęp do MP6 ma tylko kilka osób i wszystkie pracują dla nas, to prototyp, nikt inny nie mógłby… — zamilkł na moment opierając się ciężko o drzwi. — Ktoś z nas?

— Nie wiem, ale musimy założyć, że tak.

— Na rano chcę mieć listę osób, które mają dostęp do „pająka”.

— Nie musisz czekać do rana, są tylko dwie takie osoby. — Otworzyła szufladę biurka i wyjęła z niej brązową teczkę, przejrzała kilka kartek i rzuciła dwie z nich na blat przodem do Nary.
Podszedł i wziął je do ręki.

— Uchiha Sasuke i Hyuuga Neji. — Przeczytał na głos. — Niemożliwe. — Sakura wzruszyła ramionami.

— Chciałeś listę.

— Zwariowałaś? Pracują z nami od lat! To prawie sama góra, po co któryś z nich miałby zabijać Shino?

— Ty mi na to odpowiedz — mruknęła i odwróciła się wraz z fotelem w stronę ściany, dając znak, że uważa dyskusję za zamkniętą. Popatrzył jeszcze raz na dane z akt i kręcąc głową skierował się ku wyjściu. Wychodząc z gmachu, przystanął obok samochodu wpatrzony w pustą ulicę. Nie czuł, że moknie.

***

      Ranek powitał go siedzącego w fotelu. Zmięta bluza śmierdziała kiepskim winem, a popielniczka krzyczała o litość, tonąc w górze niedopałków. Zmrużył oczy, po omacku szukając telefonu, którego dźwięk boleśnie wwiercał się w jego głowę.

— Czego? — warknął, podnosząc znaleziony aparat.

— Shikamaru Nara, trochę szacunku dla przełożonych. — Kobiecy głos zaskrzeczał mu tuż przy uchu. Zmełł w ustach przekleństwo i ze wstrętem spojrzał na komórkę.

— Tsunade, widzę, że od rana masz kiepski humor — mruknął, sięgając po papierosa.

— No co ty, Nara, ja wręcz tryskam optymizmem i cierpliwością, a teraz rusz dupę i przywlecz ją natychmiast do mojego gabinetu. — Kobieta rozłączyła się, nie czekając na odpowiedź.

Rzucił telefon na stolik i ruszył w kierunku łazienki. Szybki prysznic pomógł mu otrząsnąć się ze zmęczenia i złagodził lekko objawy kaca. Z szafy wyciągnął bojówki i czarny podkoszulek z napisem „I suck blood”, na który zarzucił czarną skórzaną kurtkę. Na koniec zapiął klamry w traperach i wyszedł z domu, na schodach związując włosy w wysoki kucyk. Wbiegł do garażu olewając stojącego z boku czarnego Madsteina R—02 i wyprowadził stojący obok czarno—czerwony motor Yamaha. Założył kask i po chwili jechał już w kierunku siedziby agencji.

***

     Pierwsze co rzuciło mu się w oczy, to niewyraźne miny współpracowników. Jedni poklepywali go po plecach, inni współczująco kiwali głowami. Zagryzł usta, usiłując powstrzymać wyrywający się z nich wrzask.

— Co jest? — warknął do stojącego z boku Kiby. — Wyglądacie, jakby ktoś wam nasrał w gacie.

— Nie drzyj się, nam też jest przykro z ich powodu — mruknął chłopak, odsuwając się wraz z krzesłem od komputera.

— I dlatego patrzycie na mnie jak na wdowę, która może dostać napadu szału w trakcie stypy? — Sięgnął do kieszeni kurtki, chcąc wyciągnąć papierosy i zatrzymał się w pół ruchu. — Ich? Powiedziałeś „ich”? — Patrzył jak Inuzuka kiwa głową, a przed oczami zaczęła rozpościerać mu się mgła. — Kto?

— Shika… Tsunade czeka na ciebie.

— Nie pierdol mi tu, tylko mów kto jeszcze!

— Idź do szefowej. — Kolega odsunął się, patrząc na niego z lekkim przestrachem.

— Kiba! — syknął i byłby potrząsnął chłopakiem, gdyby na jego ramieniu nie zacisnęła się czyjaś dłoń. Odwrócił się, chcąc odtrącić intruza i trafił na zimne oczy Itachiego.

— Opanuj się — syknął mężczyzna. — Idź do biura i porozmawiaj z Godaime, oczekuje cię.

Niechętnie odsunął się i ruszył w kierunku schodów. Z Uchihą nie było dyskusji. Był jednym z najlepszych prokuratorów i współpracował z agencją od lat. Wbiegł na piętro i nie pukając wszedł do gabinetu. Za biurkiem siedziała elegancko ubrana blondynka, na oko wyglądająca na trzydzieści pięć, czterdzieści lat.

— Podobno jest następna ofiara — zaczął bez wstępu.

— To prawda — przyznała, kiwając głową.

— Kto? — Podszedł i oparł dłonie na blacie.

— Yuuhi Kurenai…

— Kurenai? — Spojrzał na nią z niedowierzaniem. Yuuhi była jednym z najlepszych wywiadowców ANBU, to nie była osoba, która poddałaby się bez walki. — Ale jak? W jaki sposób?

— Tak samo jak Shino, żadnych śladów walki. Zginęła wracając do domu, ciało znaleziono w uliczce dwie przecznice stąd.

— Kurwa — zaklął, nie bacząc na skrzywioną minę przełożonej. — Co jest grane? ANBU nie dają się przecież mordować ot tak, to elitarna grupa, wynajmowani są do misji specjalnych, ochrony samego prezydenta…

— Gdybyśmy to wiedzieli, nie rozmawialibyśmy teraz. — Odchyliła się na fotelu. — Ta sprawa to priorytet, zostawiasz wszystko inne, przydzielono ci kogoś do współpracy.

— Nie ma mowy — warknął.

— Posłuchaj, Nara, twój partner nie żyje, wiem, że to trudne dla ciebie, ale nie możesz pracować sam.

— To ty posłuchaj — wrzasnął. — Nie potrzebny mi żaden kretyn plączący się pod nogami!

— Nie masz wyboru. — Pokręciła głową. — Jesteśmy specjalną jednostką policyjną, ale wiesz dobrze, że nad nami sprawuje pieczę ANBU, przysłali już kogoś…

— Jasna cholera, chcesz mi powiedzieć, że mam współpracować z jakimś zadzierającym nosa palantem z góry?

— Dokładnie, chociaż słowo „palant” mógłbym uznać za obraźliwe. 

Odwrócił się, słysząc cichy głos. W drzwiach stał młody mężczyzna. Czarne skórzane spodnie mocno opinały jego pośladki, oliwkowy podkoszulek na ramiączkach odsłaniał jasne ramiona, zielone oczy wyglądały jakby ktoś podkreślił je czarną kredką. Uzupełnieniem dziwacznego wyglądu chłopaka były zajebiście czerwone włosy, wyglądające tak, jakby ich właściciel odgrodził się metalowymi prętami od wszystkiego, co przypominało grzebień.

— On jest z ANBU?! — Oderwał wzrok od czerwonowłosego i spojrzał na Tsunade. — To jakiś żart? Powiedz, że jestem w ukrytej kamerze. — Jego oczy patrzyły na nią niemal błagalnie.

— Przykro mi. — Wytrzymała jego spojrzenie bez mrugnięcia okiem. — Poznaj Sabaku Gaarę, twojego partnera na czas śledztwa.

***

      Laboratorium mieściło się kilkanaście pięter po budynkiem i praktycznie nikt o nim nie wiedział, poza osobami pracującymi dla ANBU lub wybrańcami z jednostki specjalnej. Wzmocnione tytanem ściany chroniły miasto od ewentualnej awarii lub na wypadek źle przeprowadzonego eksperymentu. System bezpieczeństwa miał też wmontowany panel autodestrukcji, za który odpowiadali tylko główni inżynierowie i doktorzy. Był to jeden z tajnych ośrodków badań w Japonii, umieszczony w samym centrum Konohy. To tutaj przeprowadzano eksperymenty nad nowymi rodzajami broni, prowadzono doświadczenia nad lekami na choroby uznane przez społeczeństwo za śmiertelne i niezwykle zaraźliwe, likwidowano groźne wirusy i pozbywano się broni biologicznej, którą nieraz agenci pozyskiwali w wyniku szeroko zakrojonych działań antyterrorystycznych.

Shikamaru przesunął kartę przez czytnik i winda ruszyła w dół. Z premedytacją gapił się na szybko migający licznik pięter, zupełnie ignorując stojącego za nim chłopaka. Na szczęście Gora, czy jak tam było na imię ryżemu, nie był osobnikiem gadatliwym i odkąd wyszli z biura Tsunade, nie odezwał się ani słowem. I oby mu tak zostało, pomyślał złośliwe Shika, patrząc jak wyświetlacz się zeruje, a drzwi rozsuwają bezszelestnie. Szybkim krokiem przemierzał jasno oświetlone korytarze, nie zwracając uwagi na idącego za nim Sabaku. Wreszcie zatrzymał się przed pomalowanymi na jasnozielony kolor drzwiami i założywszy ochronny fartuch wiszący na wieszaku stojącym obok nich, wszedł do środka.

— Cze Iruka. — Uśmiechnął się krzywo na widok siedzącego przy biurku mężczyzny, ten uniósł leniwie głowę i machnął ręką w geście powitania.

— Yo, zjawiłeś się w samą porę, mam kilka informacji. — Wstał i zdjął ochronne rękawiczki. — A to kto? — Spojrzał w kierunku stojącego obok rudzielca.

— Eee… Sabaku coś tam. — Shika podrapał się w głowę, zastanawiając się jak do cholery ma na imię upierdliwy gość. — Tymczasowy partner.

— Sabaku Gaara, J.C. — mruknął chłopak, a Nara uniósł brew w zdziwieniu.

Jednostki Cienia wysyłane były do szczególnie popapranych misji, gdzie liczyła się zimna krew, skuteczność w zabijaniu, a przede wszystkim dobra gra aktorska i kamuflaż. Musiał być cholernie dobry, że go wybrano, pomyślał niechętnie.

— Fiuu. — Umino gwizdnął cicho. — Trafiło ci się, Shika, jak ślepej kurze ziarno, J.C. to prawie legenda. 

— Dobra, dobra, wystarczy tych czułości, bo mnie próchnica łapie. — Shikamaru potrząsnął kucykiem. — Mów, co masz dla mnie.

— Hmm… — Iruka włączył komputer i otworzył kilka plików. — Najpierw to co już pewnie wiecie. Ofiary zostały zabite najprawdopodobniej tym samym narzędziem. Równe cięcie i kąt, pod którym zadano ranę, sugeruje osty zakrzywiony nóż i leworęczność zamachowca. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że był to skalpel, jednak siła i wygięta powierzchnia ostrza wykluczają to. Przyznam, że zabiło mi to ćwieka. Denaci nie bronili się, więc albo znali zabójcę, albo wzbudził w nich nieprawdopodobne wręcz zaufanie.

— Shino nie wpuściłby obcego, nawet gdyby ten nosił koloratkę i biskupią tiarę. — Nara pokręcił głową, odrzucając taką opcję.

— Masz rację i dlatego musimy przyjąć za pewnik, że znali osobę, które ich zabiła. Kolejną sprawą jest to, iż obydwoje mieli wysondowane umysły. Ktoś usunął z nich jakieś informacje tuż przed morderstwem.

— Dziwne. — Gaara popatrzył na niego przenikliwym wzrokiem. — Nie uważasz, że broniliby się przed tym? 

— Owszem, mnie też to zaskakuje, nie wiem co o tym myśleć. — Iruka przygryzł koniec ołówka, wpatrując się w monitor.

— Bez jaj, ktoś przychodzi, czyści im mózgi, a potem ich morduje? To się nie trzyma kupy. — Shika patrzył na nich z oburzeniem.

— Chyba, że byli pod działaniem jakiegoś narkotyku. — Sabaku zmrużył swoje kocie oczy.

— Sekcja nic nie wykryła.

— Sprawdźcie to pod każdym kątem, nie wmówisz mi, że w ciągu tych paru godzin wyeliminowaliście wszystkie znane używki. — Sabaku nie dawał za wygraną.

— Dobrze — Umino wyłączył monitor i wrócił do stolika, gdzie wcześniej zostawił rękawiczki — Jak będę coś miał, skontaktuję się z wami.


1 komentarz:

  1. Hej,
    robi się ciekawie, tajemniczy morderca, żadnych śladów ciekawe, a Shikamaru potrafi nie być leniem... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń